09.05.2017, 11:01:09
(08.05.2017, 23:32:38)cris napisał(a): I tu wracam do upragnionego słońca, na które wszyscy czekamy z utęsknieniem.
Jola pisała o okolicach Powidzia i jeziora Powidzkiego. Sama myśl na piękną przyrodę leczy.
Nigdy tam nie byłem i chętnie zobaczę. Pamiętam o tym i już rezerwuję sobie czas na spotkanie.
Choć Włocławkowi też niczego nie brakuje.
Krzysztofie,
prawie Góral jesteś, a oni to twardzi faceci! Wierzę, że dolegliwości, które Ciebie aktualnie gnębią, są jednak przejściowe i w końcu będziesz się cieszył normalnym życiem. Bardzo Ci tego życzę.
Powidz ...
Kochani,
do Was wszystkich z ciężkim sercem to piszę - nie planujcie na 100% spotkania pod żaglami. Ja sam kompletnie nie wiem, jak to w tym roku będzie. Ale po kolei.
Sam na żagle nie pojadę. Zawsze robiłem to z Wandą, a ona od dwóch tygodni, na przemian z bratem i z siostrą, pełni 24. godzinne dyżury przy swojej Mamie (97 lat). Na tyle jest to dla Wandy absorbujące, że nie mogła wygospodarować pięciu dni, by pojechać ze mną na spotkania z czytelnikami. Nie mam pewności, czy uda jej się załatwić chociaż dwóch tygodni 'wolnego' w sierpniu.
Aktualnie rozpocząłem dziesięciodniową kurację antybiotykową z powodu kolejnej, już piątej po przeszczepie, infekcji górnych dróg oddechowych i zapalenia zatok. Leki immunosupresyjne tak obniżają odporność mojego organizmu, że średnio co 1,5 miesiąca łapię infekcję, która musi być leczona antybiotykami. Żagle niestety infekcjom sprzyjają.
"Kornik" ciągle stoi pod dachem, chociaż planowałem od początku maja zacząć jego przygotowanie do sezonu. Nie wiem, jaki jest stan jego kadłuba, ale gdyby nawet był zadowalający, to i tak potrzebuję 2-3 tygodni na prace 'reanimacyjne'. Kolejny kłopot jest taki, że znowu pojawiła się przepuklina pooperacyjna i lekarze nie pozwalają mi dźwigać więcej niż 5 kg! To zamykające wszelkie rozważania o reanimacji, załadunku, transporcie, wodowaniu i wyciąganiu z wody "Kornika", bo waży on ok. 300 kg, a zdejmowalny maszt i ster mają po ok. 20 kg. Dotąd wszystko robiłem sam, teraz muszę prosić innych, ale przecież nie mam ich dostępnych w każdej chwili.
Syn z całą rodziną jedzie na tygodniowy urlop od połowy sierpnia. Prosił, by w tym czasie zaopiekować się psem i kotem. Ponieważ mieszka on 22 km od nas, taka opieka oznacza praktycznie zamieszkanie ze zwierzakami. Zadeklarowałem, że się nimi zajmę.
To tylko te najważniejsze przeszkody w zwodowaniu żaglówki po dwóch straconych sezonach. Bardzo chcę znowu żeglować po Powidzu, ale nie mam pewności, że w tym roku mi się to uda.
Nostalgicznie pozdrawiam
Edward