20.02.2017, 14:10:46
Muszę przyznać, że ostatni 6 wlew trochę namieszał w moim organizmie. Starałem się nie okazywać tego w M. jednak problemy gastryczne bardzo mi doskwierały. Cały czas dyskomfort i częste wizyty do miejsca gdzie "król chodzi piechotą".
Przeżyłem i zapominam, choć doświadczenie pozostanie i na przyszłość muszę być bardziej zapobiegliwy.
Bardzo daleko jest Włocławek, jeśli podróżuje się z małopolski, a w logistyce uwzględnia się również PKP.
Sobota - pobudka 4.30 - dojazd na Dworzec Kolejowy. Później 3.20 jazdy, oczekiwanie na Krisa, któremu "skradziono" lokomotywę. Dojazd do Włocławka, dzięki Latarnikowi, rzut okiem na miejsce mordu ks. J.Popiełuszki i jestem na miejscu.
Podróż od wyjścia z domu prawie 9 h.
Powrót również z niespodziankami. Dziękuję A'Parsley-owi, za kurs do Warszawy oraz zagospodarowanie czasu wolnego.
PKP - pociąg opóźniony. Masa studentów przyjeżdża w niedzielę wieczorem do stolicy. Wysiadka pasażerów zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż planowano. W trakcie wysiadki podróżni gonią po peronie w poszukiwaniu swojego wagonu. Kilku nie ma. Podstawiono inny skład. Wchodzimy do "dowolnego" i siadajmy na dowolnych, wolnych miejscach. Opiekunki z grupą dzieci w wieku 7-10 lat (około 20 osób) z Węgier gonią po przedziałach i próbują ulokować swoich podopiecznych. Płacz dzieci i wzajemne przekonywania po węgiersku dają skutek. Dzieci rozlokowane w kilku przedziałach. W moim 1 dziewczynka, która pociąga co chwila na nosie wstrzymując płacz, sprawdzana przez opiekunkę prawie co 15 minut. Nie mam pojęcia, jak jej pomóc. Pokazuję gry na smarfonie. Nieufność. W końcu odpuszczam, żeby nie być podejrzany o napastowanie.
Miałem nadzieję, że pociąg nadrobi coś na trasie. Wręcz przeciwnie - jeszcze traci. W Krakowie opóźnienie już 45 min. Później dojazd do domu (syn na szczęście czekał cierpliwie) i 24.10 otwieram drzwi. Podróż, z czasem "wolnym" prawie 11 godzin.
Przeżyłem i wiem, że było warto. Warto było spotkać się z Wami - uczestnikami forum, usłyszeć Wasze głosy, porozmawiać face to face. Wymienić wzajemną energię, naładować się pozytywnie na dalszy okres walki z RGK.
Dziękuję wszystkim za przybycie, za wypowiadane słowa, za ciepło, które zawsze bije od osób uczestniczących w spotkaniach.
Celowo piszę w swoim wątku, aby osoby czytające moją walkę z chorobą dostrzegły również potrzebę organizowania spotkań integracyjnych i w nich uczestniczenia. Dziękuję wszystkim, którzy zorganizowali spotkanie, stworzyli jej niepowtarzalną atmosferę oraz wszystkim, którzy pomogli mi w drodze dojazdowej. Do zobaczenie wkrótce, a w międzyczasie forumowa rzeczywistość.
Przeżyłem i zapominam, choć doświadczenie pozostanie i na przyszłość muszę być bardziej zapobiegliwy.
Bardzo daleko jest Włocławek, jeśli podróżuje się z małopolski, a w logistyce uwzględnia się również PKP.
Sobota - pobudka 4.30 - dojazd na Dworzec Kolejowy. Później 3.20 jazdy, oczekiwanie na Krisa, któremu "skradziono" lokomotywę. Dojazd do Włocławka, dzięki Latarnikowi, rzut okiem na miejsce mordu ks. J.Popiełuszki i jestem na miejscu.
Podróż od wyjścia z domu prawie 9 h.
Powrót również z niespodziankami. Dziękuję A'Parsley-owi, za kurs do Warszawy oraz zagospodarowanie czasu wolnego.
PKP - pociąg opóźniony. Masa studentów przyjeżdża w niedzielę wieczorem do stolicy. Wysiadka pasażerów zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż planowano. W trakcie wysiadki podróżni gonią po peronie w poszukiwaniu swojego wagonu. Kilku nie ma. Podstawiono inny skład. Wchodzimy do "dowolnego" i siadajmy na dowolnych, wolnych miejscach. Opiekunki z grupą dzieci w wieku 7-10 lat (około 20 osób) z Węgier gonią po przedziałach i próbują ulokować swoich podopiecznych. Płacz dzieci i wzajemne przekonywania po węgiersku dają skutek. Dzieci rozlokowane w kilku przedziałach. W moim 1 dziewczynka, która pociąga co chwila na nosie wstrzymując płacz, sprawdzana przez opiekunkę prawie co 15 minut. Nie mam pojęcia, jak jej pomóc. Pokazuję gry na smarfonie. Nieufność. W końcu odpuszczam, żeby nie być podejrzany o napastowanie.
Miałem nadzieję, że pociąg nadrobi coś na trasie. Wręcz przeciwnie - jeszcze traci. W Krakowie opóźnienie już 45 min. Później dojazd do domu (syn na szczęście czekał cierpliwie) i 24.10 otwieram drzwi. Podróż, z czasem "wolnym" prawie 11 godzin.
Przeżyłem i wiem, że było warto. Warto było spotkać się z Wami - uczestnikami forum, usłyszeć Wasze głosy, porozmawiać face to face. Wymienić wzajemną energię, naładować się pozytywnie na dalszy okres walki z RGK.
Dziękuję wszystkim za przybycie, za wypowiadane słowa, za ciepło, które zawsze bije od osób uczestniczących w spotkaniach.
Celowo piszę w swoim wątku, aby osoby czytające moją walkę z chorobą dostrzegły również potrzebę organizowania spotkań integracyjnych i w nich uczestniczenia. Dziękuję wszystkim, którzy zorganizowali spotkanie, stworzyli jej niepowtarzalną atmosferę oraz wszystkim, którzy pomogli mi w drodze dojazdowej. Do zobaczenie wkrótce, a w międzyczasie forumowa rzeczywistość.
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT;
RT II-IV.2013;
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)
kontynuacja leczenia - dyskusja
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT;
RT II-IV.2013;
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)
kontynuacja leczenia - dyskusja