Jolu,
a mi się wydaje, że jednak nie masz racji.
Aż do ostatniego i przedostatniego posta Jurczasa myślałem identycznie, jak Ty, pisałem stanowcze odpowiedzi, ale zmieniłem zdanie. Może naiwnie - tego nie wiem.
Jeśli przeczytasz pierwszy wpis Jurczasa, to musisz przyznać, że jest on spokojny. Owszem, stwierdzono raka, ale leczenie odkładam na jesień, a w międzyczasie może zaproponujecie jakieś tabletki, które rozwój raka spowolnią. Jurczas nie był świadomy zagrożenia i oczekiwał uspokajających odpowiedzi. Tymczasem, jak grom z jasnego nieba spadły na niego nasze posty - groźne, a nie takich się spodziewał. Potraktował je jako straszenie i prawie się obraził. Kiedy jednak sprawę przemyślał, to zwyczajnie pękł - jak każdy z nas w przeszłości tego doświadczył i z pewnością doświadczy w przyszłości. Wobec spraw ostatecznych po prostu nie ma mocnych.
Myślę, że Jurczas podejmie leczenie, a jeśli tak będzie, to już mu wspólnie pomogliśmy.
Dobranoc
Edward
a mi się wydaje, że jednak nie masz racji.
Aż do ostatniego i przedostatniego posta Jurczasa myślałem identycznie, jak Ty, pisałem stanowcze odpowiedzi, ale zmieniłem zdanie. Może naiwnie - tego nie wiem.
Jeśli przeczytasz pierwszy wpis Jurczasa, to musisz przyznać, że jest on spokojny. Owszem, stwierdzono raka, ale leczenie odkładam na jesień, a w międzyczasie może zaproponujecie jakieś tabletki, które rozwój raka spowolnią. Jurczas nie był świadomy zagrożenia i oczekiwał uspokajających odpowiedzi. Tymczasem, jak grom z jasnego nieba spadły na niego nasze posty - groźne, a nie takich się spodziewał. Potraktował je jako straszenie i prawie się obraził. Kiedy jednak sprawę przemyślał, to zwyczajnie pękł - jak każdy z nas w przeszłości tego doświadczył i z pewnością doświadczy w przyszłości. Wobec spraw ostatecznych po prostu nie ma mocnych.
Myślę, że Jurczas podejmie leczenie, a jeśli tak będzie, to już mu wspólnie pomogliśmy.
Dobranoc
Edward