10.05.2018, 12:21:29
Mama już po 42 wlewie leku. Znów dostała o 50% większą dawkę. Tydzień temu zrobiono TK - stan stabilny ( z opisu), ale doczytałem się powiększenia wątroby (18 cm w linii poprzecznej) i wolnego płynu przy niej.
Lekarz prowadzący uparł się, aby mamę dokarmiać (jak gęś) i dał skierowanie do poradni żywienia do i pozajelitowego.
Mama nie jest z tego powodu zadowolona a ja wczoraj pogadałem z tym doktorem od żywienia. On po rozmowie z prowadzącym uznał potrzebę dokarmiania poprzez chirurgicznie zainstalowany port i armaturę. Ja mu tłumaczyłem, że stan mamy to efekt "bardzo mocnego" leczenia za pomocą leków odwadniających. Musi je stosować, bo nogi, a nawet podbrzusze strasznie puchnie. Było i tak, że butów nie mogła założyć.
A oni do tej pory tego nie widzieli, albo nie chcieli widzieć. Jak mam podczas jednej z ostatnich wizyt zwróciła na to uwagę, to dopiero zauważyli ubytek... tylko nie wiem czego, bo jak dziś studiowałem papiery, to w listopadzie 2016 roku mama ważyła tyle samo, a nawet o 100 gram mniej.
Może waga im się zacięła?
Ja jestem pewien, że ona jest odwodniona, a oni że zagłodzona. Ciężko się rozmawiało z młokosem, co wie najlepiej.
Jestem trochę przełamany. Mimo efektów, to leczenie uważam za zbyt męczące. Nie wiem co dalej?
Mama jest osobą samodzielną, decyzja i tak będzie należała do niej. Ja to uszanuję i jej pomogę, albo pogodzę się... mimo konsekwencji.
Pozdrawiam
Armands
Lekarz prowadzący uparł się, aby mamę dokarmiać (jak gęś) i dał skierowanie do poradni żywienia do i pozajelitowego.
Mama nie jest z tego powodu zadowolona a ja wczoraj pogadałem z tym doktorem od żywienia. On po rozmowie z prowadzącym uznał potrzebę dokarmiania poprzez chirurgicznie zainstalowany port i armaturę. Ja mu tłumaczyłem, że stan mamy to efekt "bardzo mocnego" leczenia za pomocą leków odwadniających. Musi je stosować, bo nogi, a nawet podbrzusze strasznie puchnie. Było i tak, że butów nie mogła założyć.
A oni do tej pory tego nie widzieli, albo nie chcieli widzieć. Jak mam podczas jednej z ostatnich wizyt zwróciła na to uwagę, to dopiero zauważyli ubytek... tylko nie wiem czego, bo jak dziś studiowałem papiery, to w listopadzie 2016 roku mama ważyła tyle samo, a nawet o 100 gram mniej.
Może waga im się zacięła?
Ja jestem pewien, że ona jest odwodniona, a oni że zagłodzona. Ciężko się rozmawiało z młokosem, co wie najlepiej.
Jestem trochę przełamany. Mimo efektów, to leczenie uważam za zbyt męczące. Nie wiem co dalej?
Mama jest osobą samodzielną, decyzja i tak będzie należała do niej. Ja to uszanuję i jej pomogę, albo pogodzę się... mimo konsekwencji.
Pozdrawiam
Armands