Dziadek 87 lat, PSA rośnie
Witajcie po dłuższej przerwie
W grudniu miną 2 lata od operacji taty, PSA nadal nieoznaczalne 
Choroby nie opuszczają mojej rodziny- od lutego na raka piersi choruje moja babcia ( mama mamy), a od niedawna wiemy, że brat taty też ma raka prostaty, 23 września będzie miał prostatektomię.
Nie udzielam się na forum, ale czytam Was i cały czas trzymam kciuki.
Trzymajcie się! 
Anka
  





Odpowiedz
Aniu witaj.
Niestety... nieszczęścia chodzą parami... jak w tym powiedzeniu.
Pozdrów tatę. Niech teraz wspiera brata ale i sam będzie czujny.
Gdyby była potrzebna pomoc, jakaś porada w temacie prostaty, to wiesz gdzie nas szukać.

Trzymaj się. Pozdrawiam

Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
Witaj, Anka, chyba cię ściągnęłam myślami zadowolenie, uśmiech .
Wczoraj wspominaliśmy tych, którzy w ostatnim roku odeszli  - Crisa, Dzidka, męża Pitos, twojego dziadka, męża Jodkod.
Zastanawiałam się, jak sobie radzisz, czy często bywasz na działce.
Pamiętamy, jak bardzo przeżyłaś śmierć dziadka.

Teraz choroba dopadła babcię i stryjka.
Niestety, prawda jest taka, że w pewnym wieku dopadają ludzi choroby. Jeśli człowiek żyje wystarczająco  długo, to jego "szanse" na nowotwór bardzo szybko rosną.  Za to w starszym wieku nowotwory bywają mniej agresywne, szczególnie rak piersi i prostaty. Trzeba być dobrej myśli.
Odpowiedz
Witaj Jolu,
no cóż, jest ciężko, ale życie się toczy dalej. Jestem cały czas na lekach, muszę pracować i jakoś funkcjonować. Dzisiaj Dziadek skończyłby 88 lat. Nie ma dnia, żebym o nim nie myślała, ciągle mam przed oczami jego ostatnie chwile.
Często jeżdżę na działkę, wiem, że Dziadek nie chciałby, żebym przestała tam bywać, ale to już nie jest to samo miejsce, nie cieszy tak jak kiedyś.
  





Odpowiedz
Anka, napisz, co u was, jak tata, jak ty się czujesz.
Odpowiedz
Kochani!
z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam dużo zdrowia, ciepła i miłości.

Anka

PS. Po świętach napiszę kilka słów co u mnie.
  





Odpowiedz
Witajcie!
Rzadko piszę w swoim wątku, ale zaglądam na forum, czytam posty, trzymam nieustannie kciuki.
U taty PSA nadal nieoznaczalne. Pomimo, że od operacji minęły 2 lata, nadal sprawdzamy co 3 miesiące.
Brat taty po prostatektomii we wrześniu, PSA nieoznaczalne, ale były komórki raka w linii cięcia.
Babcia po operacji i radioterapii z powodu raka piersi, teraz jest na hormonach, mam nadzieję, że uda się utrzymać raka w ryzach na tyle, żeby zmarła z innego powodu.
Niedługo minie rok od smierci Dziadka, a ja nadal nie wierzę, że Jego już nie ma. Jestem cały czas na antydepresantach, mój stan psychiczny wrócił prawie do normalności, ale nie jestem w stanie jeszcze oglądać żadnych zdjęć ani filmów z Dziadkiem.
Trzymajcie się i walczcie!
Buziaki
Anka
  





Odpowiedz
Aniu, miło ciebie znowu zobaczyć na forum.
Tata i wujek (on najbardziej) muszą być czujni. Może z czasem częstotliwość badań będzie można ograniczyć. Powiedzmy, tak co pół roku.
Co do straty bliskiej osoby, to samo słowo STRATA wiele tu znaczy. Ale dziadek już się nie męczy. Niech spoczywa w pokoju.
Opiekujcie się babcią... ma tylko WAS.

Wszystkiego DOBREGO! Trzymaj się.

Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
Anka, taka jesteś młoda, a tak bardzo przytłoczona chorobami swoich bliskich, stratą Dziadka.
Na wszystko, co nam się  w życiu zdarza, można popatrzeć z różnych stron.
Moim zdaniem, bardziej niż antydepresantów potrzebujesz terapii psychologicznej,
która pozwoliłaby ci lepiej zrozumieć, a nawet inaczej ocenić to, co cię spotkało.
Pomyśl o tym.
Przecież nie chodzi o to, by stępić twoją wrażliwość, ale by ją niejako odwrócić,
wykorzystać na lepsze zrozumienie siebie, na poradzenie sobie z tym, co najtrudniejsze.
Uściski Heart .
Odpowiedz
To okropne, ale muszę się z Jolą w 200% zgodzić!

Aniu!
Na antydepresanty, być może, przyjdzie czas za 50 lat, ale nie teraz! Dziewczyno, rujnujesz swoje zdrowie! Jeśli nie myślisz o sobie, to pomyśl chociaż o tych, których kochasz. Jeśli nie dla siebie, to dla nich odstaw te paskudztwa, nie uzależniaj się od nich!

Jesteś ponad wszelką wątpliwość bardzo wrażliwą osobą, która nie akceptuje śmierci. Nikt jej nie akceptuje, bo jest okrutnym pomysłem, zaprzeczeniem miłości. Bo zabiera najbliższe nam osoby, bo w końcu nas zabierze tym, którzy nas kochają. Ale ona jest i nikt tego nie zmieni.
Jeśli nie chce się zwariować z rozpaczy, to jedyne co nam pozostaje, to oswajanie się z myślą, że na naszej Ziemi wszystko ma swój koniec. To bardzo trudne, ale możliwe.

Jesteś młodą osobą, być może przez rodziców wychowywaną bezstresowo i z daleka od spraw ostatecznych. Jeśli tak, to musisz przejść przyspieszony kurs oswajania się z tym, co nieuniknione.

Ja urodziłem się na wsi i prawie połowę życia na niej spędziłem. Wieś mała, raptem 300 osób, więc wszyscy się znali. Kiedy ktoś umierał, to zwyczajowo trzy dni leżał w domu, a sąsiedzi z dziećmi przychodzili na modlitwę aby pożegnać sąsiada i duchowo wesprzeć jego najbliższych. Ze śmiercią stykam się więc od najmłodszych lat. Ona zawsze robiła na mnie wrażenie, nie lubiłem jej, ale też się z nią oswajałem.
Było mi cholernie ciężko, kiedy dużo przedwcześnie zabrała mi tatę. Jako nastolatek nie miałem wtedy tej świadomości przemijania, jaką mam teraz i tej wymuszonej akceptacji spraw, na które nie mamy żadnego wpływu. Puste miejsce przy stole nie pozwalało zapomnieć, 1 listopada i 24 grudnia tym bardziej. Życie jednak toczyło się dalej, czas robił swoje i nie było innego wyjścia, jak próbować się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

Aniu,
antydepresantów nie odstawia się łatwo. Skoro je bierzesz, to musiał Ci je przepisać specjalista. Znajdź w sobie tyle siły, by powrócić do życia bez leków. Powiedz o tym lekarzowi, a on tak ustawi leczenie, aby powrót był bez komplikacji i skuteczny.
Życzę Ci tego z całego Heart 

Edward
Odpowiedz
A ja się z Wami nie zgadzam, choroba nie patrzy na wiek, a depresja jest chorobą. Jeśli Ania potrzebuje leków i jest pod opieką lekarza specjalisty i taka terapia Jej pomaga, to dlaczego jej odmawiacie ?
Idąc tym tokiem rozumowania, to w ustaleniu ze specjalistą leki powinno się odstawiać, stwierdzenie "Aniu weź się w garść" ( parafrazuję ) jest dla mnie zbytnim uproszczeniem.
Pozdrawiam AParsley
Odpowiedz
(31.01.2019, 09:18:58)ankama1982 napisał(a): Witajcie!

Niedługo minie rok od smierci Dziadka, a ja nadal nie wierzę, że Jego już nie ma. Jestem cały czas na antydepresantach, mój stan psychiczny wrócił prawie do normalności, ale nie jestem w stanie jeszcze oglądać żadnych zdjęć ani filmów z Dziadkiem.
Trzymajcie się i walczcie!
Buziaki
Anka

(01.02.2019, 15:02:24)AParsley napisał(a): A ja się z Wami nie zgadzam, choroba nie patrzy na wiek, a depresja jest chorobą. Jeśli Ania potrzebuje leków i jest pod opieką lekarza specjalisty i taka terapia Jej pomaga, to dlaczego jej odmawiacie ?
Idąc tym tokiem rozumowania, to w ustaleniu ze specjalistą leki powinno się odstawiać, stwierdzenie "Aniu weź się w garść" ( parafrazuję ) jest dla mnie zbytnim uproszczeniem.
Pozdrawiam AParsley

Zdecydowanie tak zgadzam się z Andrzejem. Depresja jest chorobą, a psycholog lekarzem specjalistą który wie jak pomóc.
I tę drogę Aniu koniecznie proszę wybrać.

Aniu przytoczę dwa cytaty.
Pierwszy jak pomaga psycholog.

Że psychoterapia pomaga to już wiemy. A jej wpływ na zdrowie psychiczne jest wysoki (a np. palenia papierosów ma niski wpływ na zdrowie).

Obiektywnie zostało dowiedzione, że jest skuteczniejsza niż brak psychoterapii. Udowodniono też, że psychoterapia jest skuteczniejsza niż placebo (co najmniej dwukrotnie), czego nie można powiedzieć o niektórych modnych lekach na depresję.

Z badań wiemy także, że spośród pacjentów leczonych psychoterapeutycznie z powodu zaburzenia psychicznego, połowa po 21 sesjach osiągnie klinicznie znaczącą zmianę (mówiąc po ludzku – zostanie wyleczona), a po 50 sesjach 3/4 pacjentów uzyska taką zmianę. To bardzo optymistyczny wynik, zakładając, że sesje najczęściej odbywają się w rytmie raz na tydzień. Więc po 5 miesiącach połowa pacjentów przestaje mieć objawy, a po roku – trzy czwarte z nich.

https://psychoterapia.natemat.pl/10635,na-co-pomaga-psychoterapia-twarde-fakty

Oraz
ak pomóc osobie w żałobie?

Najgorsze co możemy to mówienie: „Nie płacz, będzie dobrze”, „Czas leczy rany”, „Ja to przeżyłam, ty też dasz rade”. Takie porady nie pomagają, albowiem osoba w żałobie nie chce rad i pocieszania, chce zrozumienia i wysłuchania. Chce mieć możliwości przeżycia żalu, bólu i wykrzyczenia tego co ją boli. Powinniśmy więc przede wszystkim być z tą osobą i odwiedzać ją częściej niż dotychczas, dzwonić, być z nią w stałym kontakcie. Czasem nawet nie musimy nic mówić, ważna jest bowiem nasza obecność. Często boimy się rozmawiać o śmierci z osobą w żałobie, bo sami niedawno przeżyliśmy śmierć i rozmowa z kimś, czyj ból jest świeży, wzbudzi nasz własny ból i przypomni nam nasze własne cierpienie. Czasem też chcemy być delikatni, nie chcemy się narzucać i w efekcie nie odzywamy się do osoby w żałobie. A to błąd, bo taka osoba potrzebuje naszej obecności, wsparcia a czasami także pomocy psychologicznej. Osoba w żałobie potrzebuje rozmowy, podzielenia się wspomnieniami i swoim bólem i cierpieniem.
Jeśli nie umiesz sam sobie poradzić ze stratą bliskiej osoby zadbaj o sobie i umów się z psychologiem na sesje.
Jeśli jesteś partnerem osoby w żałobie a ona nie chce przyjść do gabinetu psychologa, przyjdź Ty sam. Często też do naszego gabinetu przychodzą rodziny, które straciły bliskiego. Pamiętaj ze w żałobie możesz przyjść po pomoc dla siebie

https://kielczyk.pl/psychoterapia-indywi...c-zalobie/


Jędrek.
Odpowiedz
(01.02.2019, 15:02:24)AParsley napisał(a): A ja się z Wami nie zgadzam, choroba nie patrzy na wiek, a depresja jest chorobą. Jeśli Ania potrzebuje leków i jest pod opieką lekarza specjalisty i taka terapia Jej pomaga, to dlaczego jej odmawiacie ?
Idąc tym tokiem rozumowania, to w ustaleniu ze specjalistą leki powinno się odstawiać, stwierdzenie "Aniu weź się w garść" ( parafrazuję ) jest dla mnie zbytnim uproszczeniem.
Pozdrawiam AParsley
Andrzeju,
odpowiem Ci nie jako teoretyk, ale niestety jako osoba, która w młodości doświadczyła najgorszego.

Był rok 1964. Na cmentarzu Mama (35) odchodziła od zmysłów, kiedy grabarze zaczęli zasypywać trumnę z Tatą (37). Każdy, dosłownie każdy, kto składał kondolencje mówił "Musisz się wziąć w garść. Masz dla kogo żyć. Czas leczy rany". W cytowanym przez Jędrka artykule, te rady są nazwane najgorszymi, jakie może usłyszeć osoba w żałobie. Mieliśmy wtedy 16, 12 i 9 lat i Mama tak postąpiła.
Było nam cholernie ciężko. Potrzebowaliśmy takiego wsparcia, o jakim w dalszej części artykułu pisze autor cytowany przez Jędrka. Początkowo w jakiejś szczątkowej formie ono było, ale przecież każdy ma swoje życie i to wsparcie ustało. Zostaliśmy sami, z jakąś  symboliczną rentą rodzinną (267 zł/osobę/m-c) i z minimalną rentą inwalidzką Mamy, bo po tym wypadku mocno podupadła na zdrowiu. Depresja dopadła Mamę 30 lat później i już się od niej nie uwolni.

Prawda, że depresja jest chorobą, która może się przytrafić niezależnie od wieku. Ania ma jednak prawdopodobnie tyle lat ile Mama miała w 1964. Przed nią jeszcze 50-60 lat życia i warto zawalczyć o to, aby przez cały ten czas nie trzeba było brać antydepresantów. Stąd mój apel do Ani, przy świadomości, jak złożoną chorobą jest depresja. Mama żyje z nią już 25 lat i doskonale wiem, czym grozi nagłe zaprzestanie brania leków. Tutaj nie ma dowolności. W przypadku depresji wszelkie zmiany w dawkowaniu leków bezwzględnie trzeba konsultować ze specjalistą. U Mamy jest nim psychiatra.

Pozdrawiam serdecznie
Edward
Odpowiedz
Wszyscy mają rację, bo piszą o różnych sprawach.

Oczywiście,że depresja jako samoistna choroba wymaga  farmakologicznego leczenia i gadanie "weź się w garść"
jest tak samo sensowne, jak w przypadku raka.

Ale czasem człowiek jest w zwyczajnym psychicznym "dołku" z powodu trudnych przeżyć, i taka "depresja"
jest czymś normalnym i zrozumiałym. Gdy cierpienie jest zbyt wielkie, przydają się antydepresanty.
Ale z dołka przecież kiedyś trzeba wyjść. Z pewnymi rzeczami się pogodzić, pewne przewartościować.

O terapii psychologicznej wspomniałam, gdyż ostatnio coraz częściej słyszę, że ludziom to pomaga,
że korzystają z niej osoby zwyczajne, zdrowe psychicznie, ale uwikłane np. w toksyczne relacje rodzinne,
będące w związkach przemocowych,  pochodzące z rodzin z problemami (DDA), albo właśnie po traumach życiowych.
Nie z każdego uwikłania można i trzeba uciec, ale można dowiedzieć się, jak sobie z nim radzić.
Jeśli taka możliwość istnieje, dlaczego nie skorzystać?
Odpowiedz
Witajcie Kochani,
Prawie się tu nie udzielam, ale zaglądam do Was, trzymam kciuki.
U Taty na szczęście PSA nadal nieoznaczalne, Babcia i Wujek tez stabilnie.
A ja powoli uczę się z tym wszystkim sobie radzić.
Pozdrawiam
Anka
  





Odpowiedz
Zaglądasz... i co najważniejsze przynosisz dobre wieści.
Tak trzymajcie się RODZINO!

Pozdrawiam
Armands
Odpowiedz
Moi Drodzy,
z radością informuję, że u taty prawie 3 lata po prostatektomii PSA nadal nieoznaczalne
Buziaki
Anka
  





Odpowiedz
Aniu jak zwykle gratulacje dla taty i ... tak trzymać!

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
(06.11.2019, 09:00:31)ankama1982 napisał(a): Moi Drodzy,
z radością informuję, że u taty prawie 3 lata po prostatektomii PSA nadal nieoznaczalne
Buziaki
Anka

Anka, nie masz pojęcia, jak lubię takie posty.
Raz, że u taty wszystko ok, dwa, że wreszcie widzimy uśmiech na twojej twarzy. zadowolenie, uśmiech
 
Mamy do ciebie dwie sprawy.
1. Serdecznie zapraszamy na nasze najbliższe spotkanie we Włocławku, 23 listopada.
Miło nam będzie wreszcie ciebie poznać.
Będzie wśród nas kilkoro młodych, zatem nie musisz się obawiać "emerytalnych" klimatów.
Zresztą tu wszyscy młodzi duchem. Blush 

2. Dobrze byłoby, abyś w dziale "Przebieg i efekty leczenia" założyła oddzielny wątek
dla taty. Dziadek ma swoje miejsce w naszej pamięci i w "Naszych historiach",
teraz będziemy kibicować tacie. Oby zawsze były to krótkie notki o nieoznaczalnym PSA!
Bardzo potrzebujemy takich historii, to znaczy bardzo potrzebują ich Nowi.
Chcemy, aby wiedzieli, że radykalne leczenie w przypadku raka ograniczonego do narządu
najczęściej kończy się sukcesem.

Potrzebne będą podstawowe informacje, wiek taty w momencie diagnozy,
poziom PSA, stan zaawansowania cT i skala Gleasona z biopsji.
No i wynik pooperacyjnej histopatologii pT.
A potem już tylko będą daty nieoznaczalnych PSA . zadowolenie, uśmiech 
Takie minimum.
Odpowiedz
(07.11.2019, 14:52:55)Dunolka napisał(a): Bardzo potrzebujemy takich historii, to znaczy bardzo potrzebują ich Nowi.
Chcemy, aby wiedzieli, że radykalne leczenie w przypadku raka ograniczonego do narządu
najczęściej kończy się sukcesem.

Jako ten "Nowy", u którego "wszystkie znaki" wskazują, że będę zmuszony wstąpić na ścieżkę, którą przebył już Twój ojciec, jak najbardziej popieram i przyłączam się do prośby Dunolki w sprawie założenie przez Ciebie wątku w "Naszych historiach" z choćby skrótowym opisem diagnozowania, wyjściowych wyników oraz przebiegiem leczenia Twojego ojca.
Czytam sporo o poszczególnych przypadkach umieszczonych tu na forum i każdy opisany przypadek daje nowe informacje, nowe wskazówki... i rzecz chyba najważniejsza - potęguje determinację do walki z tym "skorupiakiem".
Może powiem teraz coś "głupiego", ale może być tak (ja jestem o tym jak najbardziej przekonany) że właśnie "Twoje informacje" mogą komuś uratować życie, bo ukierunkują tego kogoś w prawidłowym podejściu do leczenia swojej przypadłości.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości