03.10.2020, 21:06:32
Mam szczerą przyjemność przywitać się tu z Tobą Edwardzie
Dzięki za Twoje słowa tu napisane i - tak mi się wydaje - doskonale wiem co pragniesz przekazać mi swoim wpisem.
Naprawdę mam świadomość możliwych dla mnie konsekwencji, lecz ważne są dla mnie również inne „składowe” mojego życia „tu i teraz”, a nie tylko to, co ewentualna wznowa sobą implikuje.
Powiem tak:
Z jednej strony nie zamierzam „odpuszczać” i mam zamiar powalczyć z ewentualną wznową, ale z drugiej strony nie zamierzam tego robić w sposób sprzeczny z moim nastawieniem do całości sytuacji.
Nie chcę szerzyć tu defetyzmu, ale nawet tu na forum – czytając co niektóre przebiegi „walki” ze skorupiakiem – można zobaczyć jak wiele „kosztuje” ta walka i jak wiele gotowi jesteśmy poświęcić, bo ciągle chcemy widzieć „światełko w tunelu”.
Może to będzie obrazoburcze, ale ja jestem zadowolony z tego co dotychczas przeżyłem. To, czy moje uczestnictwo na tym padole zakończy się szybciej z mojej winy, bo nie podjąłem określonych działań nie jest dla mnie aż tak bardzo istotne.
Oczywistym jest, że chciałbym pożyć na tym łez padole jak najdłużej, ale mimo wszystko w aprobowanym (na tyle na ile mam wpływ) przeze mnie „scenariuszu”.
Może dla Ciebie Edwardzie (poprzez Twoje doświadczenia i to jak traktujesz życie) moje zachowanie postrzegasz jako „złą drogę” ale dla mnie ona (ścieżka, droga) wydaje się sensowna.
Może w nieokreślonej przyszłości przyjdzie mi za to słono zapłacić i może będę żałował tej (ewentualnej) poniesionej ceny, ale na tą chwilę nie jestem gotowy walczyć wbrew sobie tj. bez „mojego” komfortu psychicznego… taki po prostu jestem i nawet skorupiak tego nie zmieni.
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki za Twoje słowa tu napisane i - tak mi się wydaje - doskonale wiem co pragniesz przekazać mi swoim wpisem.
Naprawdę mam świadomość możliwych dla mnie konsekwencji, lecz ważne są dla mnie również inne „składowe” mojego życia „tu i teraz”, a nie tylko to, co ewentualna wznowa sobą implikuje.
Powiem tak:
Z jednej strony nie zamierzam „odpuszczać” i mam zamiar powalczyć z ewentualną wznową, ale z drugiej strony nie zamierzam tego robić w sposób sprzeczny z moim nastawieniem do całości sytuacji.
Nie chcę szerzyć tu defetyzmu, ale nawet tu na forum – czytając co niektóre przebiegi „walki” ze skorupiakiem – można zobaczyć jak wiele „kosztuje” ta walka i jak wiele gotowi jesteśmy poświęcić, bo ciągle chcemy widzieć „światełko w tunelu”.
Może to będzie obrazoburcze, ale ja jestem zadowolony z tego co dotychczas przeżyłem. To, czy moje uczestnictwo na tym padole zakończy się szybciej z mojej winy, bo nie podjąłem określonych działań nie jest dla mnie aż tak bardzo istotne.
Oczywistym jest, że chciałbym pożyć na tym łez padole jak najdłużej, ale mimo wszystko w aprobowanym (na tyle na ile mam wpływ) przeze mnie „scenariuszu”.
Może dla Ciebie Edwardzie (poprzez Twoje doświadczenia i to jak traktujesz życie) moje zachowanie postrzegasz jako „złą drogę” ale dla mnie ona (ścieżka, droga) wydaje się sensowna.
Może w nieokreślonej przyszłości przyjdzie mi za to słono zapłacić i może będę żałował tej (ewentualnej) poniesionej ceny, ale na tą chwilę nie jestem gotowy walczyć wbrew sobie tj. bez „mojego” komfortu psychicznego… taki po prostu jestem i nawet skorupiak tego nie zmieni.
Pozdrawiam serdecznie