21.06.2020, 15:48:01
Chciałabym w tym miejscu pożegnać siostrę Józka.
Pogrzeb odbył się w czwartek.
Wspomniałam kiedyś, że dziewczynę trafiła choroba straszna - stwardnienie zanikowe boczne, ALS,
to na co chorował słynny fizyk Hawking.
Żyła z tą chorobą wyjątkowo długo, około 10 lat, ale przez ostatnie 6 lat leżała całkowicie sparaliżowana, pod respiratorem, porozumiewając się jedynie za pomocą ruchu gałek ocznych, wskazując litery alfabetu przez specjalne laserowe okulary.
A była to niegdyś dziewczyna wesoła, energiczna, pracowita, ludziom życzliwa.
Ktoś zapyta - jaki jest sens tak wielkiego cierpienia?
Religia stara się znaleźć odpowiedź. Nauka i medycyna też, skoro wynajduje coraz to nowe metody i sposoby na przedłużanie życia, choćby te respiratory, i agresywne tracheotomie.
Jej cierpliwość i pogodę ducha tłumaczono głęboką wiarą.
A mnie się wydaje, że ona chciała po prostu żyć.
Dane jej było tylko takie życie, i ona przyjmowała je z pokorą, "z dobrodziejstwem inwentarza",
ciesząc się z każdego dnia, z troski i opieki pielęgniarek, rodziny, przyjaciół.
Żyć jeszcze dzień, jeszcze tydzień, jeszcze miesiąc.
Widocznie samo życie ma wielką wartość, widocznie w samym istnieniu jest głęboki sens.
W południe odbył się pogrzeb, a jej najmłodsza córka prosto z cmentarza pojechała do szpitala i urodziła córeczkę.
Tak to jest - jedni odchodzą, inni przychodzą, a drzewo życia jest zawsze zielone.
Pogrzeb odbył się w czwartek.
Wspomniałam kiedyś, że dziewczynę trafiła choroba straszna - stwardnienie zanikowe boczne, ALS,
to na co chorował słynny fizyk Hawking.
Żyła z tą chorobą wyjątkowo długo, około 10 lat, ale przez ostatnie 6 lat leżała całkowicie sparaliżowana, pod respiratorem, porozumiewając się jedynie za pomocą ruchu gałek ocznych, wskazując litery alfabetu przez specjalne laserowe okulary.
A była to niegdyś dziewczyna wesoła, energiczna, pracowita, ludziom życzliwa.
Ktoś zapyta - jaki jest sens tak wielkiego cierpienia?
Religia stara się znaleźć odpowiedź. Nauka i medycyna też, skoro wynajduje coraz to nowe metody i sposoby na przedłużanie życia, choćby te respiratory, i agresywne tracheotomie.
Jej cierpliwość i pogodę ducha tłumaczono głęboką wiarą.
A mnie się wydaje, że ona chciała po prostu żyć.
Dane jej było tylko takie życie, i ona przyjmowała je z pokorą, "z dobrodziejstwem inwentarza",
ciesząc się z każdego dnia, z troski i opieki pielęgniarek, rodziny, przyjaciół.
Żyć jeszcze dzień, jeszcze tydzień, jeszcze miesiąc.
Widocznie samo życie ma wielką wartość, widocznie w samym istnieniu jest głęboki sens.
W południe odbył się pogrzeb, a jej najmłodsza córka prosto z cmentarza pojechała do szpitala i urodziła córeczkę.
Tak to jest - jedni odchodzą, inni przychodzą, a drzewo życia jest zawsze zielone.