Mój mąż ma raka prostaty z przerzutami do kości
#73
Iwonko,
Jola zapytała mnie 3-4 miesiące temu, czy bałem się jadąc w środku nocy do Warszawy na przeszczep. Była pewna, że tak, bo w sytuacjach ocierających się o sprawy ostateczne nie ma mocnych. Tak się złożyło, że nie odpowiedziałem na to pytanie, ale Twoja/Wasza sytuacja skłoniły mnie do nadrobienia zaległości.

Otóż nie bałem się ani trochę!
Drugi rak dał wystarczająco dużo czasu, by nad wszystkim się zastanowić, by przyjąć do wiadomości, że tej walki, której nie chcieliśmy, wcale nie musimy wygrać. Nie odrzucanie tego faktu daje spokój.
Do Warszawy jechałem po życie mając świadomość, że bez przeszczepu może doczekam Bożego Narodzenia, a może nie. Dlatego się nie bałem, sam prowadziłem samochód i na 350 km trasie nie miałem ani jednej niebezpiecznej sytuacji, chociaż ruch był chyba większy niż w dzień.

Oba raki wprowadziły wiele cichych dni w naszym małżeństwie, bo niby o czym mówić, skoro jest beznadziejnie i wszystkie inne sprawy są nic nie znaczącymi? Jeśli jednak rozmowa dotyczyła zdrowia, to zawsze prosiłem żonę, by była realistką. By przyjęła do wiadomości, że życie wiecznie trwać nie będzie. Trudno to zaakceptować, ale w przypadku przegranej rozczarowanie na pewno będzie mniejsze.

W tych kilku słowach opisałem sposób, w jaki próbowałem radzić sobie w krytycznej sytuacji. Nie umiem powiedzieć, czy było to optymalne postępowanie, ale na prawdę to działało.

Iwonko,
dzisiaj czeka Was wizyta u Profesora. Jedźcie do niego z takim nastawieniem, z jakim ja na początku września jechałem do Warszawy.

Edward
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Mój mąż ma raka prostaty z przerzutami do kości - przez Edward - 10.02.2017, 08:09:58

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości