18.03.2023, 22:05:12
Andrzej, jakikolwiek wzrost PSA nigdy nie cieszy, ale jedno wahnięcie jeszcze o niczym nie przesądza.
Poczekamy na kolejne wyniki.
Bardzo prawdopodobne, że jest tak, jak tłumaczy Paweł: komórki nowotworowe są już w układzie limfatycznym, bo to system naczyń połączonych.
Ale pamiętajmy, że tylko jedna na milion jest zdolna do stworzenia przerzutu.
Być może w tym naświetlonym węźle ognisko raka ginie, ale w innym, dotychczas niewidocznym, rośnie.
Jeśli nawet - przecież można je zidentyfikować, i znów naświetlić.
Mój mąż "goni w ten sposób króliczka" już 14 lat.
A może jest inaczej. Naświetlone komórki nowotworowe giną partiami, bo były naświetlane partiami.
Może któraś partia z nich "dostała" słabiej, i jeszcze się szamocze, zamiast zginąć?
Ale co się odwlecze, to nie uciecze, jeśli to jest tylko ten jeden węzeł, to wszystkie komórki padną, nie ma innej opcji.
Poczekajmy na kolejny pomiar.
Kryterium wznowy po radioterapii są dwa wzrosty, nie jeden.
PS. Potrzebuję jakiejś grupy wsparcia w mojej "korespondencji" z Edwardem, bo mnie zagada na amen.
Ech, gdzież te niegdysiejsze czasy, gdy był tu niezły klub literacki!
(Taka forma psychoterapii).
Poczekamy na kolejne wyniki.
Bardzo prawdopodobne, że jest tak, jak tłumaczy Paweł: komórki nowotworowe są już w układzie limfatycznym, bo to system naczyń połączonych.
Ale pamiętajmy, że tylko jedna na milion jest zdolna do stworzenia przerzutu.
Być może w tym naświetlonym węźle ognisko raka ginie, ale w innym, dotychczas niewidocznym, rośnie.
Jeśli nawet - przecież można je zidentyfikować, i znów naświetlić.
Mój mąż "goni w ten sposób króliczka" już 14 lat.
A może jest inaczej. Naświetlone komórki nowotworowe giną partiami, bo były naświetlane partiami.
Może któraś partia z nich "dostała" słabiej, i jeszcze się szamocze, zamiast zginąć?
Ale co się odwlecze, to nie uciecze, jeśli to jest tylko ten jeden węzeł, to wszystkie komórki padną, nie ma innej opcji.
Poczekajmy na kolejny pomiar.
Kryterium wznowy po radioterapii są dwa wzrosty, nie jeden.
PS. Potrzebuję jakiejś grupy wsparcia w mojej "korespondencji" z Edwardem, bo mnie zagada na amen.
Ech, gdzież te niegdysiejsze czasy, gdy był tu niezły klub literacki!
(Taka forma psychoterapii).