02.12.2021, 22:00:31
Dobry wieczór.
Dziś jest 15 dzień po operacji mojego męża. Generalnie wszystko przebiega u niego spokojnie. Tydzień temu wyjęty cewnik, przedwczoraj zdjęte szwy, rana goi się bardzo dobrze, posłusznie bierze wszystkie zalecane leki. Można by powiedzieć że wszystko super, jednak coś bardzo nas zaniepokoiło. Po zdjęciu cewnika, jak już wcześniej pisałam było w miarę spokojnie. Takie trochę „kropelkowanie”. Wczoraj rano zaczęło się trochę bardziej, że tak powiem lać. Mąż oczywiście spanikował, ale stwierdził że może za bardzo się tym stresuje i skupia na tym. Wyszliśmy trochę z domu, pojechaliśmy załatwić jakieś drobne sprawy i jak gdyby przeszło wszystko. Do wieczora był spokój, jakaś drobna kropelka od czasu do czasu. Mąż odsapnął, myśląc że wcześniejszy „potop” był przypadkowy. Do dzisiaj do południa był spokój, no i zaczęło się. Znowu go zalało. Wcześniej sprawdzał ile w ciągu doby, po zdjęciu cewnika, przecieka moczu i było to ok 30-40g na dobę. Więc myślę że niedużo. To skąd nagle takie apogeum? Dziwi mnie fakt że po wyjściu z domu polepszało się. A może to przypadek? Bo gdyby było tak od początku to nie dziwiłoby nas to. Może coś źle zrobiliśmy? W każdym razie mąż jest przygnębiony z tego powodu i nie docierają do niego żadne argumenty, że to z czasem przejdzie. Dowiadywaliśmy się czy może już ćwiczyć mięśnie kegla. Lekarz powiedział że może więc ćwiczy, ale widzę że bez przekonania. Co powinniśmy zrobić, żeby czegoś nie przegapić? Ja mu mówię że tu sprzymierzeńcem naszym jest czas, ale tu jak grochem o ścianę.
Pozdrawiam. B.
Dziś jest 15 dzień po operacji mojego męża. Generalnie wszystko przebiega u niego spokojnie. Tydzień temu wyjęty cewnik, przedwczoraj zdjęte szwy, rana goi się bardzo dobrze, posłusznie bierze wszystkie zalecane leki. Można by powiedzieć że wszystko super, jednak coś bardzo nas zaniepokoiło. Po zdjęciu cewnika, jak już wcześniej pisałam było w miarę spokojnie. Takie trochę „kropelkowanie”. Wczoraj rano zaczęło się trochę bardziej, że tak powiem lać. Mąż oczywiście spanikował, ale stwierdził że może za bardzo się tym stresuje i skupia na tym. Wyszliśmy trochę z domu, pojechaliśmy załatwić jakieś drobne sprawy i jak gdyby przeszło wszystko. Do wieczora był spokój, jakaś drobna kropelka od czasu do czasu. Mąż odsapnął, myśląc że wcześniejszy „potop” był przypadkowy. Do dzisiaj do południa był spokój, no i zaczęło się. Znowu go zalało. Wcześniej sprawdzał ile w ciągu doby, po zdjęciu cewnika, przecieka moczu i było to ok 30-40g na dobę. Więc myślę że niedużo. To skąd nagle takie apogeum? Dziwi mnie fakt że po wyjściu z domu polepszało się. A może to przypadek? Bo gdyby było tak od początku to nie dziwiłoby nas to. Może coś źle zrobiliśmy? W każdym razie mąż jest przygnębiony z tego powodu i nie docierają do niego żadne argumenty, że to z czasem przejdzie. Dowiadywaliśmy się czy może już ćwiczyć mięśnie kegla. Lekarz powiedział że może więc ćwiczy, ale widzę że bez przekonania. Co powinniśmy zrobić, żeby czegoś nie przegapić? Ja mu mówię że tu sprzymierzeńcem naszym jest czas, ale tu jak grochem o ścianę.
Pozdrawiam. B.