03.03.2020, 02:10:10
Kolejny trudny dzień za nami. Tata dostał skierowanie do hospicjum domowego oraz papier do zusu o przyznanie znacznego stopnia niepełnosprawności... Jutro będziemy starali się wszystko załatwić. Jak szybko raczysko może zabierać nam życie jest straszne. Jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy w kinie, dzisiaj tata prawie nie wychodzi z łóżka (do łazienki tylko), nie ma apetytu, po długich namowach i dla naszej przyjemności coś tam zjada. Ból towarzyszy już ciągle. Najgorzej jest jak wrócimy z mężem od rodziców do domu, wtedy można zdjąć maskę i chociaż trochę popłakać żeby się z żalu nie udusić. Kiedy wczoraj tata zaczął z mężem rozmowę na temat mamy, pełnomocnictw do kont, przekazał klucze do domu zrobiło mi się słabo. Zawsze był opiekuńczy, rozsądny, mądry i pomocny, ale ta rozmowa doprowadziła mnie do bezsilności. Mąż po powrocie do domu płakał strasznie, a ja płakałam razem z nim i nie potrafiłam zrobić nic żeby było mu lżej. Do tej pory to właśnie on był moją podporą i jemu mogłam się wypłakać, a teraz ja muszę stanąć na wysokości zadania i dla niego zacisnąć zęby, a nie potrafię. Tata nadal wie co robić, mimo cierpienia wie, że kończy się przegląd w aucie, że trzeba wymienić olej, że marzą mi się drewniane żaluzje w mieszkaniu i pościel z koronką, a ja w tej chwili nie marzę o niczym jak tylko o tym żeby to był koszmarny sen. Przepraszam, wiem, że to miejsce na informacje medyczne, ale chciałam oszczędzić męża i wylałam wszystko tutaj, administrator może przenieść lub usunąć.
Proszę, pomyślcie o mnie i prześlijcie troszkę swojej pozytywnej energii.
Asia
Proszę, pomyślcie o mnie i prześlijcie troszkę swojej pozytywnej energii.
Asia