13.01.2018, 01:08:58
Cytat:Kris, napisz coś wreszcie! Ile można wytrzymać z wstrzymanym oddechem?!
No to piszę:
..."coś " .
Ok! teraz na poważnie. Ostatnie trzy dni, to katorga gabinetów lekarskich.
Wszystko zaczęło się od listopada kiedy to notowania PSA wskazywać zaczęło na wznowę biochemiczną i coraz słabsze efekty działania " cudownego leku" niestety.
Listopad/grudzień wzrost PSA z 1,531 ng/ml na 2,43 ng/ml. Za 2 tygodnie tuż przed Świętami 4,433 ng/ml.
3 stycznia PSA juz wzrosło do 11,299 ng/ml no to dynamika wyraźna.
Co najdziwniejsze ani w TK wykonany 6 12.2017 ani w SCT z 21 .12 zmian meta nie stwierdzono. Wniosek mój; coś gdzieś rośnie, tylko gdzie i co?
Sytuacja identyczna jak na przełomie roku 2016 i 2017 kiedy podchodziłem 2 krotnie do badania klinicz. " Aramis".
Zauważcie jaka dynamika wzrostu: we wrześniu jeszcze 0,276/0584 ng/ml a w grudniu/styczniu 4,433/11,299 ng/ml.
We środę w dniu wyjazdu do ECZ ( także dziwnym trafem mi sie udało załapać na kons.) PSA juz 12,30 ng/ml.
Jednak cos jest na rzeczy. I mysle, że to albo węzeł prawy zaodnowgowy ( który w grudniu w TK był jeszcze 10 mm) albo cos w strefie klatki piersiowej, która w TK nie była zlecona.
Wizyta w ECZ dość skomplikowana, bo dość sporo sprzeczności ze strony badań obrazowych i kryteriów do programu lekowego. Propozycja Pani dr. to jednak ChT. Mój upór żeby dalej diagnozować. A jak, to wiadomo chyba wszystkim.
Długa dyskusja, jednak mój plan ewentualnego dalszego leczenia ( jeszcze go Wam nie zdradzam, bo nie wiem co i jak) został zaakceptowany przez Panią dr. i odsuwamy ChT w czasie. Dostałem skierowanie na PET/CT i zobaczymy co dalej? Wizytę w ECZ oceniam jako bardzo udaną nadmieniając także, że cały czas w trakcie pobytu towarzyszył nam ( byłem z Olą) Paweł/Latarnik któremu jeszcze raz bardzo dziękuje za poświęcony czas dla mnie, tak po przyjacielsku bezinteresownie. Wcześniej także podtrzymał mnie jak zwykle na duchu Bogdan, z którym spotkałem się na niespełna godzinkę przed wizytą w Warszawie.
Wczoraj miałem także wizytę ( przeniesioną ze środy) u mojej dr. w BCO. To był kolejny koszmar konsultacyjny. Najpierw zaraz po wejściu do gabinetu, oczywiście na 15 minut przed końcem pracy ( ja zawsze jako ostatni pacjent) usłyszałem zarzut/pytanie, ..." a może chce się pan leczyć dalej u dr....X.Y" , wiedząc, że jest to pretensja do mnie i obie panie już rozmawiały na mój temat, chociaż etyka lekarska jednej jak i drugiej z pan dr. nie powinna do tego dopuścić, no ale...??? odpowiedziałem, że nie mam już ochoty w ogóle się leczyć.
Na to moja dr. że najwyższy czas zacząć leczyć sie tak jak lekarze zalecają. Nie wytrzymałem i dodałem, że owszem na przeziębienie, grypę, u hepatologa, u ortopedy staram się leczyć jak mi lekarze sugerują. Ale w RGK niestety gdybym słuchał i ślepo wierzył w to co mi lekarze zalecają - nie proponują, to juz bym dawno do tego czy innego gabinetu w BCO o własnych silach bym nie dotarł, albo i wcale. No i sporo jeszcze innych gorzkich słów padło z obu stron, kiedy to dr. powiedziała, że była przeciwna leczeniu "E", a ja odpaliłem, że kłamie i ma braki w pamięci, bo nie kto inny tylko ona potwierdziła mi na początku 2016r. że najlepszym dla mnie jest właśnie"E" i starania w poszukiwaniu Badań Klinicznych z tym lekiem jak najbardziej popiera, i że kiedy w BCO wystartuje nabór na takie B.K. to mi pomoze sie do nich dostać (???) No i na koniec usłyszałem " zalecenia" : najpierw to; ChT bo nic teraz innego ponieważ wejscie w Abirateron nie ma sensu kiedy jest taka odporność, a za chwilę jak powiedziałem , że po ChT w ogóle nie będe sie łapał na Zytigę ze względu na kryteria ( oczywiście dr. sprawdziła na wydruku kryteriów, czy mówię prawdę- bo ja wiem a ona ??/) no i wróciło, do tego , że jednak Abirateron, tylko trzeba zrobić 3 x PSA żeby potwierdzić wzrosty ( chociaż takowe juz od grudnia są i to wyraźne). Zapytałem skąd ta nagła zmiana? Przed chwilą Abirateron nie, tylko ChT, a teraz juz "A" może być? To tak ma wygladać moje leczenie w/g "zaleceń"?
No i całkowicie sfrustrowany wyszedłem z gabinetu ( o dziwo po 20 minutach) i miałem dość wszystkiego.
No tak wyglądają moje ostatnie dni walki z tym " cholernym skorupiakiem".
Na szczęście nadzieja jeszcze nie umarła i "dopóki piłka w grze" ...
Pozdrawiam
Kris.