Witam.
No i mam po raz kolejny za sobą? "niestandardowy" ciąg zdarzeń medycznych/terapii i nie tylko w walce z moim "cholernym skorupiakiem". Tak, tak niestandardowy i na dodatek znowu "wymyślony" przeze mnie, chociaż skonsultowany, zaakceptowany i przeprowadzony ( ze sporym opóźnieniem-plan leczenia) przez lekarza specjalistę od radioterapii stereotaktycznej.
Na szczęście dzięki przyjacielskim gestom mogłem w tym czasie oczekiwania na sfinalizowanie ( a to dość specyficzny i pracochłonny okres przygotowań przez specjalistów z różnych dziedzin technologii medycznych) mojej terapii leczniczej " mocno zastopować" galopującą od grudnia dynamikę wzrostu antygenu prostaty.
No i udało się.
Wczoraj przeżyłem ( ledwo,ledwo) ostatnią sesję "zdjęciową" do rodzinnego albumu z moim skorupiakiem .
Miałem ja zakończyć już we środę, jednak jak to zwykle bywa w znanym przysłowiu, że " biednemu, jak nie wiatr w oczy , to ........", nie udało sie bo awaria sprzętu całkowicie zablokowała taką możliwość, co prawda planowaną.
Ciężko było, bo co drugi dzień najpierw układano mnie na odpowiedniej skorupie jak w statku kosmicznym ( Jarek nie robiłem zdjęcia, bo nie było jak, bo zawsze tam pospiech),foliowano dodatkowo i wysysano powietrze żebym nie ruszał sie podczas sesji.
Kop przy każdej sesji także dość spory. Podawano mi za każdym razem 7,5 szarości ( no wiecie o czym mowa) i w sumie przez 6 razy zaliczyłem 45 Gy. Dawka w normalnym układzie to 22 dni.
Sporo efektów ubocznych podczas ( juz pisałem), ale najbardziej boję sie tych odległych, bo mogą ( chociaż nie muszą) zaskoczyć niesamowicie. Najgorsza w myślach jest ta aorta i tętnice nerkowe. Oby nic z martwicy nie wystąpiło.
Teraz oczekiwanie na obrazówke po 3 miesiącach i badania krwi. No zobaczymy???
A na chwile obecna , to zaraz wychodzę z domu na PKP i jade do stolicy.
Idziemy na kawę z Bogdanem
Pozdrawiam.
Kris.
No i mam po raz kolejny za sobą? "niestandardowy" ciąg zdarzeń medycznych/terapii i nie tylko w walce z moim "cholernym skorupiakiem". Tak, tak niestandardowy i na dodatek znowu "wymyślony" przeze mnie, chociaż skonsultowany, zaakceptowany i przeprowadzony ( ze sporym opóźnieniem-plan leczenia) przez lekarza specjalistę od radioterapii stereotaktycznej.
Na szczęście dzięki przyjacielskim gestom mogłem w tym czasie oczekiwania na sfinalizowanie ( a to dość specyficzny i pracochłonny okres przygotowań przez specjalistów z różnych dziedzin technologii medycznych) mojej terapii leczniczej " mocno zastopować" galopującą od grudnia dynamikę wzrostu antygenu prostaty.
No i udało się.
Wczoraj przeżyłem ( ledwo,ledwo) ostatnią sesję "zdjęciową" do rodzinnego albumu z moim skorupiakiem .
Miałem ja zakończyć już we środę, jednak jak to zwykle bywa w znanym przysłowiu, że " biednemu, jak nie wiatr w oczy , to ........", nie udało sie bo awaria sprzętu całkowicie zablokowała taką możliwość, co prawda planowaną.
Ciężko było, bo co drugi dzień najpierw układano mnie na odpowiedniej skorupie jak w statku kosmicznym ( Jarek nie robiłem zdjęcia, bo nie było jak, bo zawsze tam pospiech),foliowano dodatkowo i wysysano powietrze żebym nie ruszał sie podczas sesji.
Kop przy każdej sesji także dość spory. Podawano mi za każdym razem 7,5 szarości ( no wiecie o czym mowa) i w sumie przez 6 razy zaliczyłem 45 Gy. Dawka w normalnym układzie to 22 dni.
Sporo efektów ubocznych podczas ( juz pisałem), ale najbardziej boję sie tych odległych, bo mogą ( chociaż nie muszą) zaskoczyć niesamowicie. Najgorsza w myślach jest ta aorta i tętnice nerkowe. Oby nic z martwicy nie wystąpiło.
Teraz oczekiwanie na obrazówke po 3 miesiącach i badania krwi. No zobaczymy???
A na chwile obecna , to zaraz wychodzę z domu na PKP i jade do stolicy.
Idziemy na kawę z Bogdanem
Pozdrawiam.
Kris.