14.12.2017, 09:21:16
Wczoraj Dziadek wziął tramal, zaledwie 5 kropli, a ból ustąpił na kilka godz., jeszcze wieczorem z nim rozmawiała, to mówił, że ,mu przechodzi i czuje tylko takie delikatne "ćmienie". Dzisiaj rozmawiałam z lekarką, która pracuje w hospicjum, mówi, że 5 kropli to żadna dawka i jeśli tylko tyle pomogło, to super. Ale w nocy Dziadek nie mógł odkrztusić wydzieliny (podejrzewam, że z powodu bólu żeber), ale ubzdurał sobie, że to z powodu leku i dzisiaj już nie chce go wziąć. I ból wrócił.
Nie mogę uwierzyć, w jakim tempie to postępuje, w ubiegłym tygodniu w poniedziałek i wtorek był na badaniach, chodził po schodach, był jeszcze u kolegi po drodze. W tym tygodniu w poniedziałek był u swojego urologa, trochę go te żebra pobolewały od jakiegoś czasu, to fakt, ale żeby nagle tak silny ból?
Boję się, czy to żebro po prostu nie pękło i żeby odma się nie zrobiła.
Podpowiedzcie coś.
Wiem, że koniec zbliża się wielkimi krokami, ale nie chcę, żeby Dziadek tak cierpiał.
Nie mogę uwierzyć, w jakim tempie to postępuje, w ubiegłym tygodniu w poniedziałek i wtorek był na badaniach, chodził po schodach, był jeszcze u kolegi po drodze. W tym tygodniu w poniedziałek był u swojego urologa, trochę go te żebra pobolewały od jakiegoś czasu, to fakt, ale żeby nagle tak silny ból?
Boję się, czy to żebro po prostu nie pękło i żeby odma się nie zrobiła.
Podpowiedzcie coś.
Wiem, że koniec zbliża się wielkimi krokami, ale nie chcę, żeby Dziadek tak cierpiał.