26.10.2017, 07:37:39
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.10.2017, 07:46:12 przez ankama1982.)
Kochani,
pozwólcie, że odpowiem Wam w jednym poście
Kris,
milurit dawno kupiony, leży i czeka na decyzję, czy będziemy podawać, czy nie. Dziadek ma niewydolność krążenia i nerek. Zastanawiamy się, czy warto ryzykować, póki co poziom kwasu moczowego nie jest taki tragiczny.
Armands,
od operacji Taty minęło dopiero 10 miesięcy, cały czas boję się wznowy (wycięli wszystko w całości, ale z b.małym marginesem). Na razie niech bada PSA co 3 miesiące, igieł się nie boi , to nic mu nie będzie, jak go trochę pokłują. Mam nadzieję, że rak okaże się tylko niemiłym wspomnieniem, może za jakiś czas mu odpuszczę i będziemy sprawdzać PSA rzadziej.
Dunolka, Edward
mój Tata całe życie "olewał" sobie swoje zdrowie. I tak naprawdę jak na swoje 60 lat, patrząc na jego rówieśników, to trzymał się całkiem nieźle. Oprócz zdezelowanego kręgosłupa (z drugiej strony kto w dzisiejszych czasach nie ma problemów z kręgosłupem), POCHP (tu akurat leki przyjmował) i skoków ciśnienia, których nie leczył, nie miał większych problemów.
I w zasadzie wszystko na nas spadło nagle. W ubiegłym roku rak prostaty, na szczęście uchwycony w odpowiednim czasie. W sierpniu tego roku miał zawał, też miał mnóstwo szczęścia, bo jak zwykle lekceważył wszystkie objawy. W lipcu był u pulmonologa, dostał nowe leki, które bardzo przyspieszały akcję serca. Mój Ojciec całe życie miał bradykardię, a tu nagle serce szalało. Po tych lekach coraz gorzej się czuł, miał delikatne gniecenie w klp, ale oczywiście nic nie powiedział. W końcu zmusiłyśmy go z mamą, żeby przyjechał na ekg. Wyniki były ok. Widziałam też, że trochę puchną mu nogi, sprawdziliśmy D-dimery, też były w normie. Kolejne ekg nie pokazywały nic niepokojącego.
Aż w końcu któregoś ranka przyznał się mamie, że całą noc go gniotło w klp i prawie w ogóle nie spał. Po południu przyjechał na ekg, nie wykazywało cech zawału, ale było inne niż poprzednie. Pojechaliśmy na SOR, kardiolog obejrzał ekg, stwierdził, że to nie zawał, podejrzewał zator płucny. Zrobili ojcu angio-TK, wyszło ok. Dopiero poziom troponiny, przekroczony ponad 20-krotnie, potwierdził przebyty zawał. Zrobili mu koronarografię, tętnice nie były zapchane, więc prawdopodobnie do zawału przyczynił się stres i te cholerne leki na POCHP.
Trochę się rozpisałam odbiegając od tematu rkg, ale chciałam wyjaśnić tym wątkiem moje przewrażliwienie na punkcie zdrowia i jednocześnie przekonać Ciebie drogi Edwardzie dlaczego Wy, Panowie, żyjecie krócej.
Nie dlatego, że Was terroryzujemy, tylko dlatego, że nas nie słuchacie i nie dbacie o swoje zdrowie!!!
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,
Anka
pozwólcie, że odpowiem Wam w jednym poście
Kris,
milurit dawno kupiony, leży i czeka na decyzję, czy będziemy podawać, czy nie. Dziadek ma niewydolność krążenia i nerek. Zastanawiamy się, czy warto ryzykować, póki co poziom kwasu moczowego nie jest taki tragiczny.
Armands,
od operacji Taty minęło dopiero 10 miesięcy, cały czas boję się wznowy (wycięli wszystko w całości, ale z b.małym marginesem). Na razie niech bada PSA co 3 miesiące, igieł się nie boi , to nic mu nie będzie, jak go trochę pokłują. Mam nadzieję, że rak okaże się tylko niemiłym wspomnieniem, może za jakiś czas mu odpuszczę i będziemy sprawdzać PSA rzadziej.
Dunolka, Edward
mój Tata całe życie "olewał" sobie swoje zdrowie. I tak naprawdę jak na swoje 60 lat, patrząc na jego rówieśników, to trzymał się całkiem nieźle. Oprócz zdezelowanego kręgosłupa (z drugiej strony kto w dzisiejszych czasach nie ma problemów z kręgosłupem), POCHP (tu akurat leki przyjmował) i skoków ciśnienia, których nie leczył, nie miał większych problemów.
I w zasadzie wszystko na nas spadło nagle. W ubiegłym roku rak prostaty, na szczęście uchwycony w odpowiednim czasie. W sierpniu tego roku miał zawał, też miał mnóstwo szczęścia, bo jak zwykle lekceważył wszystkie objawy. W lipcu był u pulmonologa, dostał nowe leki, które bardzo przyspieszały akcję serca. Mój Ojciec całe życie miał bradykardię, a tu nagle serce szalało. Po tych lekach coraz gorzej się czuł, miał delikatne gniecenie w klp, ale oczywiście nic nie powiedział. W końcu zmusiłyśmy go z mamą, żeby przyjechał na ekg. Wyniki były ok. Widziałam też, że trochę puchną mu nogi, sprawdziliśmy D-dimery, też były w normie. Kolejne ekg nie pokazywały nic niepokojącego.
Aż w końcu któregoś ranka przyznał się mamie, że całą noc go gniotło w klp i prawie w ogóle nie spał. Po południu przyjechał na ekg, nie wykazywało cech zawału, ale było inne niż poprzednie. Pojechaliśmy na SOR, kardiolog obejrzał ekg, stwierdził, że to nie zawał, podejrzewał zator płucny. Zrobili ojcu angio-TK, wyszło ok. Dopiero poziom troponiny, przekroczony ponad 20-krotnie, potwierdził przebyty zawał. Zrobili mu koronarografię, tętnice nie były zapchane, więc prawdopodobnie do zawału przyczynił się stres i te cholerne leki na POCHP.
Trochę się rozpisałam odbiegając od tematu rkg, ale chciałam wyjaśnić tym wątkiem moje przewrażliwienie na punkcie zdrowia i jednocześnie przekonać Ciebie drogi Edwardzie dlaczego Wy, Panowie, żyjecie krócej.
Nie dlatego, że Was terroryzujemy, tylko dlatego, że nas nie słuchacie i nie dbacie o swoje zdrowie!!!
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,
Anka