23.07.2017, 06:44:36
(23.07.2017, 00:36:03)Dunolka napisał(a):Wasza, miłe Panie, dyskusja i informacja o bardzo dobrym zniesieniu operacji (Maggie - cieszę się!), przywołała wspomnienia moich pierwszych godzin po LRP (grudzień 2011). Miałem ją późnym popołudniem, trwała 4,5 godziny i otrzymałem dwie tzw. jednostki krwi. Mocno obolały trafiłem na salę pooperacyjną z akcesoriami takimi, jak cewnik, dreny itp.(22.07.2017, 10:44:51)Maggie napisał(a): Tata po operacji. Zniósł ją b. dobrze.
Wszystko jest ważne, (...) ale pierwsze i najważniejsze jest dobrze znieść operację!
Pozycja na plecach, z uwagi na zaburzenia oddychania podczas snu, jest dla mnie najgorszą z możliwych, a innej zajmować nie mogłem. To jednak pikuś w zestawieniu z chronicznym zapaleniem zatok i spływającą z nich wydzieliną, która w połączeniu z całkowitym zakazem picia (wody oczywiście) omal mnie nie udusiła! Wydzielina spływała i zastygała tworząc coraz większy czop. Od godziny 20. do 4. pielęgniarki bezskutecznie starały mi się pomóc. Prosiłem o lekarza laryngologa, ale z jakiegoś powodu jego przyjście nie było możliwe. W tej sytuacji pielęgniarki wezwały lekarza dyżurnego. Przyszedł wkurzony, to delikatne określenie jego stanu, że ktoś śmie go budzić, a że wszystko działo się w Szpitalu Wojskowym, to swoje niezadowolenie wyraził w słowach odpowiednich dla tego miejsca. Nie poprosił, tylko kazał mi podać ręce i mocnym szarpnięciem w ułamku sekundy posadził mnie na łóżku. Myślałem, że wszystko w środku mi się urywa, a ból był 8/10 (9/10 - nerw trójdzielny, 10/10 - ściąganie bez znieczulenia, przez pijanego chirurga, paznokcia z palca dłoni).
Też operację zniosłem dobrze, ale tego, co było po niej nie wspominam najlepiej.
Pozdrowienia dla Ciebie i Taty
Edward