Wznowa po prostatektomii i radioterapii ratującej
Przedsięwzięcie pt. PET w Łodzi  odbyło się trochę na łapu-capu, bo wiadomość o terminie badania przyszła niemalże w przeddzień (wieczorem w poniedziałek, że badanie w środę).
Nie zdążyłam przeczytać postu Piotrka, prowadził nas GPS i Mariusz, do którego zadzwoniliśmy. 
Jakoś dojechaliśmy, byliśmy na miejscu ze sporym wyprzedzeniem, ale procedury rozpoczęto od razu,
wiec i wróciliśmy ponad godzinę wcześniej.

Wszystko poszło sprawnie, dobra organizacja, uprzejmy personel.

Trwało to w sumie 3 godziny.
Przed badaniem rozmowa z lekarzem, który znał już historię choroby pacjenta.
Pacjent przypomniał, że wróg nr 1 to ten trefny węzeł, więc na niego przede wszystkim trzeba polować.
Wynik ma być za tydzień, znów trzeba będzie pojechać, bo zgoda na pocztę to kolejny tydzień zwłoki,
a nam się trochę spieszy.

A Uć?
Przyznam, że byliśmy tam pierwszy raz w życiu, dotąd omijaliśmy to miasto szerokim łukiem obwodnic.
Zawsze słyszałam, że Łódź jest paskudna,  tymczasem wcale nie, to znaczy wcale nie brzydsza, niż inne miasta.
Tu i ówdzie widzieliśmy prawdziwe architektoniczne "perełki",  jakich gdzie indziej nie ma.
Szkoda, że zabrakło nam czasu, by zwiedzić  Piotrkowską.

Dziś raniutko małż pognał do pracy skoro świt, by uniknąć spotkania z malutkim wnusiem.
Na ulotce napisano bowiem, że przez 12 godzin solidnie  "świeci", chociaż ja żadnej aureoli nie widzę, ani nie wyczuwam. mruganie, puszczanie oczka

Marku  - mąż powtarza mi różne miłe rzeczy, ma  w tym swój interes, a zwraca się do mnie per "o, najlepsza z żon".
Ja czasem zapominam, jak mi na imię...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Wznowa po prostatektomii i radioterapii ratującej - przez Dunolka - 23.11.2017, 12:05:09

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 13 gości