Wznowa po prostatektomii i radioterapii ratującej
#92
Jutro zawsze jest nieznane,  najważniejsza jest teraźniejszość.
Przez te lata nauczyliśmy się żyć z chorobą, normalnie funkcjonować. Bo przecież pracujemy, latem wędrujemy po górach, cieszymy się wnukami, spotykamy się z przyjaciółmi  - jak gdyby ta hydra nie istniała.
Ale wiemy, że istnieje, i trzeba być czujnym, czy jej kolejny łeb za bardzo nie odrasta.
Jak powiedział kiedyś Bogdan  - mam ze swoim nowotworem umowę, ja mu daję pożyć, a on mnie.

Większość z naszej grupy taką umowę z hydrą ma.
I oby ta "współpraca" była jak najdłuższa, i jak najspokojniejsza.

PS. Pamiętam przygotowania do operacji, i do okresu pooperacyjnego.
Na wszelki wypadek kupiliśmy dorosłe pampersy.
Nie były nigdy potrzebne - leżą na pawlaczu do dziś.
Nie wyrzucam. Są pamiątką naszego lęku i pesymizmu.

I jeszcze jedno. O diagnozie musieliśmy poinformować rodzinę i przyjaciół.
Wszyscy bardzo bardzo mężowi współczuli.
Minęło 9 lat, mąż funkcjonuje w zasadzie na pełnych obrotach, a z tych współczujących brakuje już
trzech sąsiadów, dwóch kolegów z pracy, trojga kuzynów, szwagra, szwagierki...
Tak, że nigdy nie wiadomo, kto będzie pierwszy.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Wznowa po prostatektomii i radioterapii ratującej - przez Dunolka - 20.10.2017, 21:28:05

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 19 gości