Wznowa po prostatektomii i radioterapii ratującej
Jarku, "jak go nie kijem, to go pałką".
Nota bene jeden  z leków z józkowej recepty też nie był dostępny, pani długo dzwoniła po hurtowniach, znalazła go w jednej; obiecała, że w razie czego wydobędzie go z innej apteki, mamy się zgłosić w poniedziałek.

Pielęgniarka  w przychodni - taka stażystka 50+ - nauczyła Józka robić sobie zastrzyki, jakoś sobie pewnie radzi, nie pytam, bo ja z tych, co słabną od wyobraźni.
(Z drugiej strony, znając siebie, wiem, że gdybym naprawdę, ale to naprawdę musiała, to j ja bym dała radę).

Czy liczymy na cud? Owszem, gdzieś tam tli się promyk nadziei, że właśnie Józek znajdzie się w tym niewielkim procencie pacjentów, których ratująca limfadenektomia radykalnie wyleczyła.
Ale -  jak pisałam, opierając się na statystykach zachodnich - za sukces uznamy, gdy zabieg obniży PSA, choćby nietrwale, bo to będzie oznaczało, że  kupiliśmy  czas.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Wznowa po prostatektomii i radioterapii ratującej - przez Dunolka - 03.11.2018, 10:21:34

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 18 gości