02.11.2018, 04:21:06
Jak to miło, że w kwestii rezygnowania i odkładania całkowicie się zgadzamy
Czas z naszymi ciałami robi to, co chce, ale od ducha, to mu wara!
Doraźnej pomocy w osiedlowej (dzielnicowej) przychodni szkoda, jednak zastrzyki przeciwzakrzepowe na prawdę robi się samemu. Nie zniechęcaj do tego Józka, raczej go mobilizuj. To zastrzyki podskórne - najłatwiejsze do zrobienia.
Trzeba wziąć strzykawkę 'pod światło', pstryknąć kilka razy, aby pęcherzyk powietrza znalazł się u góry, wypchnąć go tłoczkiem, lewą dłonią (u osób praworęcznych) chwycić fałd(k)ę brzucha, wbić igłę do oporu i powoli wstrzyknąć zawartość strzykawki.
Nie piszę o dezynfekcji, bo igła jest tak cienka, że jest ona zbędna. Czasem można jednak trafić na naczynie krwionośne i po wyjęciu igły pojawia się krew. Wtedy wacik i spirytus.
Powodzenia
Edward
Czas z naszymi ciałami robi to, co chce, ale od ducha, to mu wara!
Doraźnej pomocy w osiedlowej (dzielnicowej) przychodni szkoda, jednak zastrzyki przeciwzakrzepowe na prawdę robi się samemu. Nie zniechęcaj do tego Józka, raczej go mobilizuj. To zastrzyki podskórne - najłatwiejsze do zrobienia.
Trzeba wziąć strzykawkę 'pod światło', pstryknąć kilka razy, aby pęcherzyk powietrza znalazł się u góry, wypchnąć go tłoczkiem, lewą dłonią (u osób praworęcznych) chwycić fałd(k)ę brzucha, wbić igłę do oporu i powoli wstrzyknąć zawartość strzykawki.
Nie piszę o dezynfekcji, bo igła jest tak cienka, że jest ona zbędna. Czasem można jednak trafić na naczynie krwionośne i po wyjęciu igły pojawia się krew. Wtedy wacik i spirytus.
Powodzenia
Edward