10.08.2018, 09:28:06
No, ten ostatni, wczorajszy los sporo nas kosztował.
Ponieważ badania wyznaczono na 8 rano, do Bydgoszczy pojechaliśmy pociągiem, zamiast autem, jako że Józek nie był chętny jechać w środku nocy, w dodatku na czczo.
Przygody zaczęły się już w Poznaniu.
Naszemu pięknemu pociągowi popsuła się lokomotywa.
Minuty mijają, a tam znacznik czeka.
Zdążyliśmy dosłownie na ostatnią minutę.
Przed Bydgoszczą sprawdzamy kompletność dokumentacji - brak wyniku kreatyniny.
- Przecież drukowałem!
Bez tego badania rezonansu nie zrobią.
Ale od czego internet, smartfony i "profesjonalna" córka.
Wynik, ściągnięty ze strony laboratorium, pojawił się na komórce Józka dosłownie na ostatnią minutę.
Badanie trwało 4 godziny.
Potem w planie był smaczny obiad, kawa i spokojny powrót do domu.
Ale po tym badaniu Józek wyszedł blady, drżący, z mdłościami i fatalnym samopoczuciem.
Być może to od tego nieznośnego hałasu, który generuje rezonans; Józek jest nadwrażliwy na dźwięki.
Gdybyśmy byli autem, nie byłby w stanie prowadzić.
Coś podobnego zdarzyło mu się pierwszy raz.
Ostrożnie wypił filiżankę kawy i zdecydował, że da radę jechać pociągiem.
Szybko byliśmy w domu, położył się i spał do rana, z krótką wieczorną przerwą na lekki posiłek
i BIKALUTAMID.
Tak, wracamy do rzeczywistości.
Obudził się zdrowy, w dobrym humorze, pojechał do pracy.
Ponieważ badania wyznaczono na 8 rano, do Bydgoszczy pojechaliśmy pociągiem, zamiast autem, jako że Józek nie był chętny jechać w środku nocy, w dodatku na czczo.
Przygody zaczęły się już w Poznaniu.
Naszemu pięknemu pociągowi popsuła się lokomotywa.
Minuty mijają, a tam znacznik czeka.
Zdążyliśmy dosłownie na ostatnią minutę.
Przed Bydgoszczą sprawdzamy kompletność dokumentacji - brak wyniku kreatyniny.
- Przecież drukowałem!
Bez tego badania rezonansu nie zrobią.
Ale od czego internet, smartfony i "profesjonalna" córka.
Wynik, ściągnięty ze strony laboratorium, pojawił się na komórce Józka dosłownie na ostatnią minutę.
Badanie trwało 4 godziny.
Potem w planie był smaczny obiad, kawa i spokojny powrót do domu.
Ale po tym badaniu Józek wyszedł blady, drżący, z mdłościami i fatalnym samopoczuciem.
Być może to od tego nieznośnego hałasu, który generuje rezonans; Józek jest nadwrażliwy na dźwięki.
Gdybyśmy byli autem, nie byłby w stanie prowadzić.
Coś podobnego zdarzyło mu się pierwszy raz.
Ostrożnie wypił filiżankę kawy i zdecydował, że da radę jechać pociągiem.
Szybko byliśmy w domu, położył się i spał do rana, z krótką wieczorną przerwą na lekki posiłek
i BIKALUTAMID.
Tak, wracamy do rzeczywistości.
Obudził się zdrowy, w dobrym humorze, pojechał do pracy.