W świecie zakonnym są jeszcze dramaty wynikające z kryzysu wiary. Wiem o tym od redaktorów Gościa Niedzielnego, którzy w 2013, po ukazaniu się Kresowej opowieści przyjechali przeprowadzić wywiad (http://gosc.pl/doc/1732703.Spie-przy-zapalonej-lampce).
Wyobrażam sobie dramaty, jakie muszą się toczyć za murami klasztorów, kiedy młodzi ludzie rezygnując z życia rodzinnego, z dzieci i wszystkich spraw nam, 'cywilom' znanych, przechodzą taki kryzys. Zwyczajni zdrowi ludzie wątpiący w istnienie Boga, przerażeni rygorem i dyscypliną panującą w zakonie, często mają tyle silnej woli, aby zrezygnować z wybranej drogi. Ci jeszcze potrafią się w 'cywilu' znaleźć. Wielu jest jednak takich, którzy tej silnej woli nie mają i z kryzysem wiary pozostają za klasztornymi murami do końca życia. To jest prawdziwy dramat!
Nie, nie i jeszcze raz nie! To w sprawie literata. Ja piszę wtedy, kiedy nic innego nie mam do roboty, kiedy znudzi mnie TV oraz Internet.
Michała i Julię - pierwsze dwa tomy Kresowej opowieści napisałem, bo miałem taką wewnętrzną potrzebę. Nie zszedłbym z tego świata w spokoju, gdybym tego nie zrobił. Gdybym w znośnej dla czytelnika formie nie przypomniał o tragedii Kresowiaków i o okrucieństwie ukraińskich nacjonalistów.
Nadię napisałem z nudów wynikających z ograniczeń i komplikacji po przeszczepie. Wiem, że to mało poetyckie, ale tak właśnie było. Tak na marginesie - wczoraj odesłałem do Wydawnictwa moje uwagi do uwag pani redaktor, która przeprowadziła pierwszą redakcję powieści. Ostra pani mi się trafiła i z tego się cieszę, bo to daje nadzieję, że Nadię powinno się dobrze czytać.
Natomiast literat, moim zdaniem, to człowiek zajmujący się zawodowo pisaniem. Poświęca na nie 8-10 godzin dziennie i z tego próbuje się utrzymać. Ja na pewno nie jestem literatem!
Napisałem, że erotoman jest dla mnie komplementem, ale pobłażliwy, taki z politowaniem, ton Twojego posta ("Oj Edku - ....") świadczy, że użyłaś tego słowa w negatywnym znaczeniu. Wyraz "niegrzeczny" też ma taki wydźwięk, dlatego tak mi się skojarzyło.
Napisałaś o poezji, zanegowałaś ksiuty. W swoim długim życiu w kilkunastu szpitalach spędziłem około roku. Uwierz mi, że żadnej poezji w tym nie było i opowiadanie czy pisanie o tym też nie było poezją. Ksiutów, co prawda, również nie było ale mogę cię zapewnić, że żeński personel w mini, czy w dopasowanym białym uniformie, zawsze powodował dyskretne ożywienie na sali. Nawet u tych, którym niewiele już do tamtej strony brakowalo, ale jeszcze przytomnie kojarzyli rzeczywistość
I nic w tym zdrożnego, to pomagało przetrwać. Jeśli znowu napiszesz "W naszym wieku? Przesada", to odpowiem "tak, w naszym wieku!"
Kurcze, już 3.40, a ja nie śpię od 0.30. Boję się położyć, bo neuralgia tylko na to czeka!
Wyobrażam sobie dramaty, jakie muszą się toczyć za murami klasztorów, kiedy młodzi ludzie rezygnując z życia rodzinnego, z dzieci i wszystkich spraw nam, 'cywilom' znanych, przechodzą taki kryzys. Zwyczajni zdrowi ludzie wątpiący w istnienie Boga, przerażeni rygorem i dyscypliną panującą w zakonie, często mają tyle silnej woli, aby zrezygnować z wybranej drogi. Ci jeszcze potrafią się w 'cywilu' znaleźć. Wielu jest jednak takich, którzy tej silnej woli nie mają i z kryzysem wiary pozostają za klasztornymi murami do końca życia. To jest prawdziwy dramat!
Nie, nie i jeszcze raz nie! To w sprawie literata. Ja piszę wtedy, kiedy nic innego nie mam do roboty, kiedy znudzi mnie TV oraz Internet.
Michała i Julię - pierwsze dwa tomy Kresowej opowieści napisałem, bo miałem taką wewnętrzną potrzebę. Nie zszedłbym z tego świata w spokoju, gdybym tego nie zrobił. Gdybym w znośnej dla czytelnika formie nie przypomniał o tragedii Kresowiaków i o okrucieństwie ukraińskich nacjonalistów.
Nadię napisałem z nudów wynikających z ograniczeń i komplikacji po przeszczepie. Wiem, że to mało poetyckie, ale tak właśnie było. Tak na marginesie - wczoraj odesłałem do Wydawnictwa moje uwagi do uwag pani redaktor, która przeprowadziła pierwszą redakcję powieści. Ostra pani mi się trafiła i z tego się cieszę, bo to daje nadzieję, że Nadię powinno się dobrze czytać.
Natomiast literat, moim zdaniem, to człowiek zajmujący się zawodowo pisaniem. Poświęca na nie 8-10 godzin dziennie i z tego próbuje się utrzymać. Ja na pewno nie jestem literatem!
Napisałem, że erotoman jest dla mnie komplementem, ale pobłażliwy, taki z politowaniem, ton Twojego posta ("Oj Edku - ....") świadczy, że użyłaś tego słowa w negatywnym znaczeniu. Wyraz "niegrzeczny" też ma taki wydźwięk, dlatego tak mi się skojarzyło.
Napisałaś o poezji, zanegowałaś ksiuty. W swoim długim życiu w kilkunastu szpitalach spędziłem około roku. Uwierz mi, że żadnej poezji w tym nie było i opowiadanie czy pisanie o tym też nie było poezją. Ksiutów, co prawda, również nie było ale mogę cię zapewnić, że żeński personel w mini, czy w dopasowanym białym uniformie, zawsze powodował dyskretne ożywienie na sali. Nawet u tych, którym niewiele już do tamtej strony brakowalo, ale jeszcze przytomnie kojarzyli rzeczywistość
I nic w tym zdrożnego, to pomagało przetrwać. Jeśli znowu napiszesz "W naszym wieku? Przesada", to odpowiem "tak, w naszym wieku!"
Kurcze, już 3.40, a ja nie śpię od 0.30. Boję się położyć, bo neuralgia tylko na to czeka!