(30.10.2016, 23:50:02)cris napisał(a): Pytania o właściwość sposobu leczenia nie mają sensu.
Dla nas - mają ten sens, że lepiej rozumiemy chorobę.
Tyle, że dyskusje pacjentów na temat sposobu ich leczenia przypominają dyskusje historyków na temat posunięć władców i dowódców sprzed wielu lat. I historycy, i pacjenci znają skutek.
(Pomijam ewidentne błędy i zaniedbania).
Jeszcze niedawno pacjent z tak wysokim PSA i wynikami biopsji, jak u znajomego Mazulki, dostawał od razu tylko hormony i tyle. Ten lekarz próbuje pacjenta wyleczyć, choćby "częściowo".
"Cześciowo" - mam na myśli usunięcie głównej masy nowotworu z części ciała bardzo ważnej i wrażliwej.
Czytaliście, jak cierpiał i cierpi Rakar z powodu nowotworu w okolicach "urologicznych"?
On też był leczony według starych standardów - są przerzuty w węzłach chłonnych, przerywamy operację.
Wtedy to uznawano za słuszne.
Kto wie, może te nowe standardy - operujemy bez względu na stan zaawansowania - nie są takie głupie?
Mazulka napisał(a): I liczy na to, że będzie nieoznaczalne. Nie dlatego, że nic nie rozumie ale dlatego, że lekarz dał mu taką nadzieję.
Lekarz chce wiedzieć, czy poziom PSA odzwierciedli ewentualnie i jedynie margines dodatni, czy też tzw. nowotwór przetrwały (chorobę uogólnioną).
Od tego uzależni dalsze leczenie.
Jak rozumiem, wątpliwości Mazulki dotyczą tego, czy pacjentowi słusznie opóźnia się leczenie hormonalne.
Na ten temat są różne opinie, nawet wśród największych autorytetów.
Na przykład Myers jest zdania, że z hormonami trzeba wejść ASAP, a Walsh - że dopiero wtedy, gdy wystąpią objawy kliniczne choroby, lub PSA bardzo szybko się podwaja.
Edycja postu: Walsh uważa, że z hormonoterapię należy zacząć, gdy nastąpi jedna z poniższych okoliczności:
- PSA szybko się podwaja,
- wystąpią kliniczne objawy choroby,
- w badaniach obrazowych widoczne są przerzuty odległe.
Zauważmy, że jeden z najlepszych polskich urologów nie zleca hormonoterapii mężowi Dago,
mimo PSA powyżej 40.