05.06.2016, 10:44:12
Każdy system komputerowy może się "zaciąć", nawet duński.
Czyli wszędzie i zawsze trzeba trzymać rękę na pulsie i pilnować swoich interesów.
Ogólnie wiadomo, że "hormon", uwalniający się z zastrzyku, nie uwalnia się zawsze w idealnie jednakowych dawkach,
że pod koniec trzy- lub sześciomiesięcznego okresu działania zastrzyku dawka leku może być troszkę mniejsza,
zatem i poziom testosteronu może trochę wzrosnąć, co może mieć wpływ na PSA.
Dlatego zleca się badanie krwi zawsze w określonych terminach po iniekcji.
To, czy mniejsza dawka leku, albo brak leku w przypadku opóźnienia zastrzyku, może mieć wpływ na poziom testosteronu,
zależy od właściwości osobniczych, no i od wieku pacjenta. Wiadomo, że starszy organizm z większym trudem wraca do stanu sprzed kuracji, z większym wysiłkiem podejmuje obowiązek produkcji testosteronu. Znajomy z FF, po siedemdziesiątce, jeszcze rok po odstawieniu zastrzyków, miał testosteron na poziomie kastracyjnym. Dlatego w przypadku starszych pacjentów szerzej stosuje się hormonoterapię przerywaną, a u młodych, jak np. u Canaletto, lekarz upierał się przy minimum 5 latach nieprzerwanej terapii.
Może więc ten duński system komputerowy jest na tyle "mądry", że zakłada, że skoro pacjent skończył 60 lat,
to inercja organizmu jest wystarczająca, by wytrzymać opóźnienie w terapii, wynikłe z jakichś obiektywnych przyczyn?
Tylko system pewnie nie wie, że chodzi o Polaka z pochodzenia...
Czyli wszędzie i zawsze trzeba trzymać rękę na pulsie i pilnować swoich interesów.
Ogólnie wiadomo, że "hormon", uwalniający się z zastrzyku, nie uwalnia się zawsze w idealnie jednakowych dawkach,
że pod koniec trzy- lub sześciomiesięcznego okresu działania zastrzyku dawka leku może być troszkę mniejsza,
zatem i poziom testosteronu może trochę wzrosnąć, co może mieć wpływ na PSA.
Dlatego zleca się badanie krwi zawsze w określonych terminach po iniekcji.
To, czy mniejsza dawka leku, albo brak leku w przypadku opóźnienia zastrzyku, może mieć wpływ na poziom testosteronu,
zależy od właściwości osobniczych, no i od wieku pacjenta. Wiadomo, że starszy organizm z większym trudem wraca do stanu sprzed kuracji, z większym wysiłkiem podejmuje obowiązek produkcji testosteronu. Znajomy z FF, po siedemdziesiątce, jeszcze rok po odstawieniu zastrzyków, miał testosteron na poziomie kastracyjnym. Dlatego w przypadku starszych pacjentów szerzej stosuje się hormonoterapię przerywaną, a u młodych, jak np. u Canaletto, lekarz upierał się przy minimum 5 latach nieprzerwanej terapii.
Może więc ten duński system komputerowy jest na tyle "mądry", że zakłada, że skoro pacjent skończył 60 lat,
to inercja organizmu jest wystarczająca, by wytrzymać opóźnienie w terapii, wynikłe z jakichś obiektywnych przyczyn?
Tylko system pewnie nie wie, że chodzi o Polaka z pochodzenia...