17.05.2016, 18:58:10
Twoja poczta prywatna już działa, jest Ok.
(Niektóre rzeczy niekoniecznie wymagają światła dziennego, czyli opisywania ich na forum ogólnym, np, sprawa literówek w sygnaturce).
Korzystając z okazji, dorzucę swój głos do dyskusji o różnicach między naszą a duńską służbą zdrowia.
Na pewno możemy pozazdrościć im poziomu usług, informatyzacji, tudzież braku najmniejszej choćby korupcji.
Ale nie ma systemu bez wad.
Polskiego pacjent szlag by trafił na wszechobecne PROCEDURY, rzecz nie do przejścia.
Na przykład nie wiem, co by w tamtych realiach zrobił Kris, gdyż zaproponowano by mu tylko jedną jedyną ścieżkę leczenia.
Od razu po SRT hormony i koniec, żadnego szukania lekarzy naukowców, eksperymentatorów, żadnej walki z oligo przerzutami.
Nawet nie byłoby kogo zwymyślać, ani komu czekoladek dać.
My to w Polsce biegamy z każdym katarkiem u dziecięcia do pediatry, gdy tymczasem w Danii są PROCEDURY:
najpierw lekarz rodzinny, niekoniecznie wybitny, i to tylko wtedy, gdy dziecko ma powyżej 39,5 gorączki.
Gdy jest kreskę mniej - lekarz nie przyjmie, nie zbada, choćby maluch dusił się od kaszlu.
Czasem te PROCEDURY są absurdalne.
Na przykład w przypadku problemu ze stawami obowiązuje oczywista procedura kolejności: lekarz rodzinny - miejscowy fizjoterapeuta - specjalista w specjalnej klinice ortopedycznej.
No i w przypadku znajomych okazało się, że ten super specjalista i fizjoterapeuta to ta sama osoba, ten sam lekarz. Ale nie mógł zlecić kolejnego etapu leczenia na tym drugim etapie, tylko trzeba było się tłuc do tej specjalnej kliniki w obcym mieście. Bo ta najwyższej rangi porada to jest za pewnie za inne pieniądze.
Aha, w Danii nie ma screeningu raka prostaty, nie ma powszechnych badań PSA dla pacjentów powyżej pewnego wieku, a lekarz nie da skierowania na badanie krwi ot tak, bez powodu, bez objawów.
Była kiedyś na ten temat dyskusja specjalistów w TV, i konkluzja była taka - nie trzeba pacjentów denerwować.
Ano nie trzeba.
(Niektóre rzeczy niekoniecznie wymagają światła dziennego, czyli opisywania ich na forum ogólnym, np, sprawa literówek w sygnaturce).
Korzystając z okazji, dorzucę swój głos do dyskusji o różnicach między naszą a duńską służbą zdrowia.
Na pewno możemy pozazdrościć im poziomu usług, informatyzacji, tudzież braku najmniejszej choćby korupcji.
Ale nie ma systemu bez wad.
Polskiego pacjent szlag by trafił na wszechobecne PROCEDURY, rzecz nie do przejścia.
Na przykład nie wiem, co by w tamtych realiach zrobił Kris, gdyż zaproponowano by mu tylko jedną jedyną ścieżkę leczenia.
Od razu po SRT hormony i koniec, żadnego szukania lekarzy naukowców, eksperymentatorów, żadnej walki z oligo przerzutami.
Nawet nie byłoby kogo zwymyślać, ani komu czekoladek dać.
My to w Polsce biegamy z każdym katarkiem u dziecięcia do pediatry, gdy tymczasem w Danii są PROCEDURY:
najpierw lekarz rodzinny, niekoniecznie wybitny, i to tylko wtedy, gdy dziecko ma powyżej 39,5 gorączki.
Gdy jest kreskę mniej - lekarz nie przyjmie, nie zbada, choćby maluch dusił się od kaszlu.
Czasem te PROCEDURY są absurdalne.
Na przykład w przypadku problemu ze stawami obowiązuje oczywista procedura kolejności: lekarz rodzinny - miejscowy fizjoterapeuta - specjalista w specjalnej klinice ortopedycznej.
No i w przypadku znajomych okazało się, że ten super specjalista i fizjoterapeuta to ta sama osoba, ten sam lekarz. Ale nie mógł zlecić kolejnego etapu leczenia na tym drugim etapie, tylko trzeba było się tłuc do tej specjalnej kliniki w obcym mieście. Bo ta najwyższej rangi porada to jest za pewnie za inne pieniądze.
Aha, w Danii nie ma screeningu raka prostaty, nie ma powszechnych badań PSA dla pacjentów powyżej pewnego wieku, a lekarz nie da skierowania na badanie krwi ot tak, bez powodu, bez objawów.
Była kiedyś na ten temat dyskusja specjalistów w TV, i konkluzja była taka - nie trzeba pacjentów denerwować.
Ano nie trzeba.