Olu, witaj wśród nas.
Bardzo smutne jest to, co piszesz.
Słyszałam o "rozpadaniu się nowotworu", ale na forum nie mieliśmy jeszcze takiego przypadku.
Jest to ponoć reakcja na leczenie, a groźne mogą być owe "produkty rozpadu", obecne w krwioobiegu.
Tata jest pod opieką lekarza w hospicjum.
Wiemy, że na tym etapie nowotworu nie można już wyleczyć, a zadaniem hospicjum jest dbanie o jakość
tego życia, które pacjentowi zostało.
Czy można to życie jeszcze przedłużyć?
Często właśnie dbanie o jakość życia przedłuża owo życie.
Bo agresywna tzw. uporczywa terapia czasem mija się z celem.
Medycyna zna sposoby walki z efektami rozpadu nowotworu i powinny być one zastosowane.
Tata przede wszystkim nie powinien cierpieć.
Bardzo smutne jest to, co piszesz.
Słyszałam o "rozpadaniu się nowotworu", ale na forum nie mieliśmy jeszcze takiego przypadku.
Jest to ponoć reakcja na leczenie, a groźne mogą być owe "produkty rozpadu", obecne w krwioobiegu.
Tata jest pod opieką lekarza w hospicjum.
Wiemy, że na tym etapie nowotworu nie można już wyleczyć, a zadaniem hospicjum jest dbanie o jakość
tego życia, które pacjentowi zostało.
Czy można to życie jeszcze przedłużyć?
Często właśnie dbanie o jakość życia przedłuża owo życie.
Bo agresywna tzw. uporczywa terapia czasem mija się z celem.
Medycyna zna sposoby walki z efektami rozpadu nowotworu i powinny być one zastosowane.
Tata przede wszystkim nie powinien cierpieć.