15.10.2018, 09:40:14
Asiu
nie śmiałabym nikomu proponować drogi leczenia. Wiem, że samo słowo "chemia" może wywoływać skrajne emocje, kojarzyć się b. negatywnie.
Jeszcze do niedawna chemia w raku prostaty była traktowana jako jeden z ostatnich naboi, teraz coraz częściej jest proponowana jako jeden z pierwszych etapów leczenia przy raku przerzutowym. Takie są międzynarodowe wytyczne, zdaje się, i w prowadzonych badaniach wczesna chemia / wydłużała czas ogólnego przeżycia w stosunku do pacjentów, którym taka chemia na początku drogi onkologicznej nie była podawana / proponowana.
Znam z forów historie Panów, na których chemia działała dobrze (najbardziej zapamiętałam jeden b. budujący przykład, w którym pacjent startował z PSA powyżej 200, miał potwierdzone przerzuty do całego kośćca, zdecydował się na chemię na początku drogi leczenia. Zareagował na nią rewelacyjnie - na którejś z kontrolnych scyntygrafii było widać, że zmiany się cofnęły. Co ważne, w tym przypadku chemioterapia nie dała aż tak bardzo w kość szpikowi. Stan był na tyle stabilny, że znalazł się lekarz - z najwyższej półki, z Bydgoszczy, który podjąłby się operacji. Ostatecznie pacjent się na nią nie zdecydował, poddał się tylko naświetlaniom cytoredukcyjnym w Gliwicach. Stan jest stabilny, PSA poniżej 1). Znam tez historie Panów, którym Docetaksel dał się mocno we znaki, skutki uboczne terapii były dotkliwe, a w dodatku leczenie nie przynioslo aż takich efektów, jakich się spodziewano.
Nie wiem też, jak na fakt leczenia Docetakselem, wpływa fakt, że Tatę dodatkowo leczono na raka jelita grubego. Jaka jest obecnie Taty kondycja, parametry krwi?
Jaki sam ma stosunek do ewentualnej chemioterapii?. Trzeba by też porozmawiać z Tatą.
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki, byście podczas konsylium trafili na dobrych lekarzy i podjęli decyzje, które przyczynią się do jak najdłuższego poskromienia złośliwca.
nie śmiałabym nikomu proponować drogi leczenia. Wiem, że samo słowo "chemia" może wywoływać skrajne emocje, kojarzyć się b. negatywnie.
Jeszcze do niedawna chemia w raku prostaty była traktowana jako jeden z ostatnich naboi, teraz coraz częściej jest proponowana jako jeden z pierwszych etapów leczenia przy raku przerzutowym. Takie są międzynarodowe wytyczne, zdaje się, i w prowadzonych badaniach wczesna chemia / wydłużała czas ogólnego przeżycia w stosunku do pacjentów, którym taka chemia na początku drogi onkologicznej nie była podawana / proponowana.
Znam z forów historie Panów, na których chemia działała dobrze (najbardziej zapamiętałam jeden b. budujący przykład, w którym pacjent startował z PSA powyżej 200, miał potwierdzone przerzuty do całego kośćca, zdecydował się na chemię na początku drogi leczenia. Zareagował na nią rewelacyjnie - na którejś z kontrolnych scyntygrafii było widać, że zmiany się cofnęły. Co ważne, w tym przypadku chemioterapia nie dała aż tak bardzo w kość szpikowi. Stan był na tyle stabilny, że znalazł się lekarz - z najwyższej półki, z Bydgoszczy, który podjąłby się operacji. Ostatecznie pacjent się na nią nie zdecydował, poddał się tylko naświetlaniom cytoredukcyjnym w Gliwicach. Stan jest stabilny, PSA poniżej 1). Znam tez historie Panów, którym Docetaksel dał się mocno we znaki, skutki uboczne terapii były dotkliwe, a w dodatku leczenie nie przynioslo aż takich efektów, jakich się spodziewano.
Nie wiem też, jak na fakt leczenia Docetakselem, wpływa fakt, że Tatę dodatkowo leczono na raka jelita grubego. Jaka jest obecnie Taty kondycja, parametry krwi?
Jaki sam ma stosunek do ewentualnej chemioterapii?. Trzeba by też porozmawiać z Tatą.
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki, byście podczas konsylium trafili na dobrych lekarzy i podjęli decyzje, które przyczynią się do jak najdłuższego poskromienia złośliwca.