Ela, na pewno teraz nie przerywajcie hormonoterapii!
W medycynie jest tak, że lepiej nie wiedzieć dlaczego, ale żeby było dobrze, niż wiedzieć dokładnie, dlaczego jest źle.
Człowiek jest istotą ciekawą, i chciałby wiedzieć, czy leczenie radykalne pomogło.
Ale zawsze trzeba brać pod uwagę opcję, że niekoniecznie jest wszystko dobrze, że być może był już przerzut,
albo/i nanoknife nie usunął wszystkiego.
Obecna hormonoterapia twojego męża jest takim leczeniem "na wszelki wypadek", według obecnych standardów - bardzo słusznym.
Spadek PSA jest bardzo "ładny", nie znam wprawdzie reguł spadku PSA po samej procedurze nano knife, ale na logikę - nie jest to prostatektomia, która radykalnie i od razu usuwa źródło wydzielania PSA. Co mówili specjaliści od IRE? Że powinno być natychmiast zero? Wątpię.
Po drugie. Wskutek hormonoterapii komórki nowotworowe najpierw przestają wydzielać PSA, a dopiero potem giną.
Trzeba je trochę przegłodzić, by padły.
W obawie, że mogły przetrwać w tym ewentualnym przerzucie, trzeba poczekać, aż padną.
Dlatego hormonoterapia powinna trwać minimum 9 miesięcy (dr Myers), by w ogóle miała sens, a najlepiej, to 2, 3 lata.
Jeszcze jedno - stwierdzenie "to są najprawdopodobniej zmiany zwyrodnieniowe" oznacza: nie ma twardych dowodów, że jest rak.
Ale może być rak. Medycy mają swój język, swoją logikę.
Z tego, co piszesz, choroba męża jest w tej chwili opanowana. Na hasło "sprawdzam" nie przyszedł jeszcze czas.
On przyjdzie wcześniej czy później. Wtedy będziemy radzić, co robić.
W tej chwili możecie przyjechać do Polski, pójść do dobrego urologa prywatnie, i poprosić o skierowanie na prywatną scyntygrafię.
Wprawdzie będzie was zapewniał, że przy tym poziomie PSA to nie ma sensu (i będzie miał rację), ale poprosić możecie.
Koszt prywatnej scyntygrafii w CO to ok. 300 PLN.
Będzie identyczna, jak poprzednia - będzie radość.
Ela, gdybyś chciała podzielić się z forumowiczami historią leczenia męża, opisz wasze zmagania z chorobą w dziale "Nasze historie".
Zostanie to umieszczone w tabelce pt. Indeks terapii, która przedstawia różne ścieżki leczenia.
Ale, oczywiście, nie masz takiego obowiązku, na naszym forum nikt nie musi przedstawiać dokładnych danych, aby otrzymać radę i wsparcie.
Nie jesteśmy bowiem profesjonalistami, nasze rady siłą rzeczy mają charakter ogólny, wyjaśniający.
Podzielenie się swoją historią traktujemy jako pomoc innym, zszokowanym diagnozą, często zagubionym i zdezorientowanym.
Kolejny raz powtórzę, że dla nas wielką pomocą było przeczytanie historii Kangura_2007, na forum "Nowotwory damy radę".
(Dopiero potem przenieśliśmy się na forum ABBOT, secundo voto Gladiator, tertio - FF).
Człowiekowi robi się raźniej, gdy dowiaduje się, że inni sobie z tą choroba radzą, że to rzecz do przejścia.
W medycynie jest tak, że lepiej nie wiedzieć dlaczego, ale żeby było dobrze, niż wiedzieć dokładnie, dlaczego jest źle.
Człowiek jest istotą ciekawą, i chciałby wiedzieć, czy leczenie radykalne pomogło.
Ale zawsze trzeba brać pod uwagę opcję, że niekoniecznie jest wszystko dobrze, że być może był już przerzut,
albo/i nanoknife nie usunął wszystkiego.
Obecna hormonoterapia twojego męża jest takim leczeniem "na wszelki wypadek", według obecnych standardów - bardzo słusznym.
Spadek PSA jest bardzo "ładny", nie znam wprawdzie reguł spadku PSA po samej procedurze nano knife, ale na logikę - nie jest to prostatektomia, która radykalnie i od razu usuwa źródło wydzielania PSA. Co mówili specjaliści od IRE? Że powinno być natychmiast zero? Wątpię.
Po drugie. Wskutek hormonoterapii komórki nowotworowe najpierw przestają wydzielać PSA, a dopiero potem giną.
Trzeba je trochę przegłodzić, by padły.
W obawie, że mogły przetrwać w tym ewentualnym przerzucie, trzeba poczekać, aż padną.
Dlatego hormonoterapia powinna trwać minimum 9 miesięcy (dr Myers), by w ogóle miała sens, a najlepiej, to 2, 3 lata.
Jeszcze jedno - stwierdzenie "to są najprawdopodobniej zmiany zwyrodnieniowe" oznacza: nie ma twardych dowodów, że jest rak.
Ale może być rak. Medycy mają swój język, swoją logikę.
Z tego, co piszesz, choroba męża jest w tej chwili opanowana. Na hasło "sprawdzam" nie przyszedł jeszcze czas.
On przyjdzie wcześniej czy później. Wtedy będziemy radzić, co robić.
W tej chwili możecie przyjechać do Polski, pójść do dobrego urologa prywatnie, i poprosić o skierowanie na prywatną scyntygrafię.
Wprawdzie będzie was zapewniał, że przy tym poziomie PSA to nie ma sensu (i będzie miał rację), ale poprosić możecie.
Koszt prywatnej scyntygrafii w CO to ok. 300 PLN.
Będzie identyczna, jak poprzednia - będzie radość.
Ela, gdybyś chciała podzielić się z forumowiczami historią leczenia męża, opisz wasze zmagania z chorobą w dziale "Nasze historie".
Zostanie to umieszczone w tabelce pt. Indeks terapii, która przedstawia różne ścieżki leczenia.
Ale, oczywiście, nie masz takiego obowiązku, na naszym forum nikt nie musi przedstawiać dokładnych danych, aby otrzymać radę i wsparcie.
Nie jesteśmy bowiem profesjonalistami, nasze rady siłą rzeczy mają charakter ogólny, wyjaśniający.
Podzielenie się swoją historią traktujemy jako pomoc innym, zszokowanym diagnozą, często zagubionym i zdezorientowanym.
Kolejny raz powtórzę, że dla nas wielką pomocą było przeczytanie historii Kangura_2007, na forum "Nowotwory damy radę".
(Dopiero potem przenieśliśmy się na forum ABBOT, secundo voto Gladiator, tertio - FF).
Człowiekowi robi się raźniej, gdy dowiaduje się, że inni sobie z tą choroba radzą, że to rzecz do przejścia.