Historia męża Rednaomi
#1
11.06.2021,

Oto jak wygląda sytuacja mojego męża:

W 2016 r mój mąż trafił do szpitala, gdzie stwierdzono u niego WZJG - wrzodziejące zapalenie jelita grubego, lekką postać.
 
Porobiono sporo badań, między innymi rezonans miednicy małej. Był tam również opis dotyczący prostaty: gruczoł krokowy o wym. 4,8x3x4,7 cm(CC), niejednorodny zwłaszcza jego strefa centralna, ulega niejednolitemu wzmocnieniu kontrastowemu. 
Pęcherzyki nasienne symetryczne bez uchwytnych zmian. Nieliczne węzły chłonne okołoodbytnicze wielkości do 7 mm. 

Od razu zareagowaliśmy i skonsultowaliśmy urologiem. 
Nadmienię, że mąż miał PSA w normie laboratoryjnej, tzn. 3,04. 
Urolog przebadał męża na wszystkie strony: per rectum, usg, sprawdził zaleganie moczu i stwierdził że wszystko ok. 
Zdiagnozował łagodny przerost prostaty i nie kazał się martwić tylko raz na pół roku badać PSA. Mąż wtedy miał 65 lat.
Tak więc robiliśmy. PSA systematycznie rosło, aż w tym roku w lutym osiągnęło 7,2.
Dalej  lekarz po badaniach twierdził żeby się nie przejmować ale ja, ponieważ byłam razem z mężem w gabinecie, wymusiłem rezonans. 

Oto wynik badania:

[Obrazek: nqI1m5K.jpg?1]


Jeszcze mam zdjęcia, szkice tej zmiany w prostacie dołączone do badania MRI .

[Obrazek: b7ANzGT.jpg?2]



Po rezonansie poszliśmy zaraz do lekarza, innego, z polecenia, i w ciągu 3 dni załatwiliśmy biopsję. 
Teraz czekamy na wynik. Powiem jeszcze że PSA w kwietniu było 7,850, robione w innym laboratorium niż poprzednie. 
Dodam, że mój mąż jest w bardzo dobrej kondycji, WZJG jest opanowane, nie choruje na nic więcej.
Bardzo się martwię,  o zdaję sobie sprawę że może to być poważna sprawa, ale jednak gdzieś tam mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. 

Nie mam więcej żadnych wyników, bo to dopiero początek naszej drogi, ale zrobię wszystko aby pomóc mojemu Bogdanowi.


8.06.2021,

dzisiaj odebraliśmy wynik prostaty:
Oto on: 
Bioptaty prostaty
Gruczolakorak prostaty (prostate adenocarcinoma)
Gleason score 3+3=6
Grade group 1
Prawa strona 6 bioptatów (P1-6)
Całkowita długość pobranych bioptatów około 25mm, naciek raka obecny w P1,P3,P4,P5
na łącznym odcinku około 6 mm.
Lewa strona, sześć biptatów (L1-6)
Całkowita długość pobranych bioptatów około 44mm, naciek obecny w L3 na odcinku 
mniej niż 1mm.

Trochę się załamałam. Boję się co dalej. 
Już umawiam się do lekarzy. Spanikowałam.


18.06.2021,

Zanim zaczęłam pisać na forum, przeczytałam dużo 

Waszych historii. Wyciągnęłam sporo cennych wniosków i choć trochę zapoznałam się z tematem
raka prostaty.
Jednak dzisiaj, jak dostaliśmy na papierze wynik, poczułam pustkę i strach. Nie wiedziałam od czego zacząć. Oczywiście najpierw wpisałam wynik na forum. Teraz już się trochę otrząsnęłam i zaplanowałam już co zrobimy. 
Mamy wizytę 22.06 u dr Szydeko, 29.06 u dr Kowala ( to dr Kowal właśnie zlecił biopsję w ,,swoim’’ szpitalu). Nie wspomniałam wcześniej że mieszkamy we Wrocławiu. Lekarzy tych już wcześniej wyszukałam, podobno dobrzy. Czy może macie jakieś sugestie i znacie jeszcze jakiegoś lekarza godnego polecenia we Wrocławiu? Rozważamy też dr Siekierę, bo widziałam na forum dużo super opinii.
 Ewentualną operacja, o której wstępnie wspominał dr Kowal, byłaby wykonywana we Wrocławiu 
w szpitalu na Kamińskiego. 
Nie wiem czy musimy się spieszyć, czy możemy spokojnie podejść do tematu.
Powtórzę jeszcze że mąż nie ma kompletnie żadnych objawów, za wyjątkiem Psa 7,85 przed 
biopsją, biopsję przeszedł wyjątkowo dobrze i najlepiej by nic nie robił. Tylko ja na to nie pozwolę. 
Zrobię wszystko co trzeba aby mu pomóc, oczywiście jeśli można skorzystamy też z Waszej pomocy. 
Nie wiem czy można tak na forum posługiwać się nazwiskami lekarzy, jeśli nie to przepraszam, ale 
nie znam jeszcze wszystkich zasad.

19.06.2021,

 Bierzemy pod uwagę leczenie w innych miastach niż
 Wrocław. Na razie pójdziemy na te 2 umówione już 
 wizyty i zobaczymy co z nich wyniesiemy. Spróbuję jeszcze
 umówić trzeciego lekarza. Wcześniej czytałam na forum
 że dobrze skonsultować z trzema. Tak zrobimy. Dobrze że mąż
 ma pozytywne nastawienie, wystarczy że ja dzisiaj totalnie 
 spanikowałam. Ale już wzięłam się w garść i zaczynam działać.

23.06.2021,

Dzisiaj byliśmy na wizycie
u profesora Sz. Przygotowałam się, wypisałam na kartce wszystkie pytania, 
aby nie zapomnieć. Praktycznie nie było mi to potrzebne gdyż lekarz sam wszystko 
nam wyjaśnił. Otóż jak najbardziej można mojemu mężowi wykonać prostatektonie radykalną
laparoskopowo.
Sytuację mojego męża określił jako średnio niebezpieczną, ale wymagającą 
pozbycia się kłopotu. Bez nagłego pośpiechu. Zasugerował wizytę u radiologa gdybyśmy chcieli jednak 
się naświetlać, ale stwierdził że przy wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego lepszą formą będzie 
operacja, tym bardziej że nie widzi przeciwwskazań i się jej podejmie.
My na razie jesteśmy tylko pewni że chcemy usunąć to świństwo, chodzi nam po głowie
też  da vinci. Sami nie wiemy. Doktor powiedział że jeśli zdecydujemy się ,,ciąć’’ to wstępnie 
ustalił termin na ok 15 września. Tak to szybko poszło że wyszliśmy skołowani i nie wiemy
czy to dobrze że tyle już ustaliliśmy. I tak idziemy 29 czerwca do dr K. no i zobaczymy co dalej. 
Nie wiem czy to dobrze że lekarz od razu wypisał skierowanie do szpitala i ustalił datę, a my
 przecież jeszcze to chcemy przemyśleć i skonsultować z innymi lekarzami.
Jeszcze został podjęty temat wiązek nerwowych. Oczywiście to było 
pierwsze pytanie męża. Lekarz powiedział że jeśli podczas operacji stwierdzi
że można zostawić to tak zrobi.
Nie wiem czy za gładko nam nie poszło.



23.06.2021,

Trochę ochłonęliśmy po wizycie u prof. Sz, i teraz szykujemy się 
na wizytę 29.06 do dr K. Zastanawia mnie tylko jak podejść do tematu gdy
lekarz po przeanalizowaniu problemu mojego męża spyta się czy decydujemy
się na operację. Co wtedy odpowiedzieć? Wiadomo że jeszcze będziemy 
chcieli wszystko przemyśleć, chcemy jeszcze pojechać do Bydgoszczy, może 
też do radiologa,
ale czy tak można rezerwować sobie ewentualny termin operacji jednocześnie 
w dwóch szpitalach? 
Prof. Sz. od razu wypisał skierowanie do szpitala i ustalił wstępny termin na 
ok 15 września. Nawet nie zdążyliśmy się zastanowić Jeśli dr K. też tak będzie chciał zrobić, a rozważamy jego 
jako operatora, to czy z punktu widzenia NFZ nie jest to problem, że
jednocześnie w dwóch miejscach załatwiamy operację?
Nie spodziewaliśmy się że wczoraj tak szybko prof. zareaguje i wszystko ustali.


Tak czy inaczej faktycznie jeszcze jest trochę czasu i myślę że po tych wszystkich
wizytach podejmie się decyzję. Właściwą decyzję. Przynajmniej taką mam nadzieję.


24.06.2021,

Wszystko już wiem. Dzwoniłam do NFZ. Nie ma problemu 
z dwoma jednoczesnymi skierowaniami do szpitala. W momencie 
decyzji zostajemy przy danym szpitalu a w drugim anulujemy 
skierowanie i rezygnujemy z umówionej operacji. To dobrze że 
jest taka możliwość, bo jeszcze przynajmniej 2 wizyty przed
nami i zakładając że na każdy lekarz postąpi tak jak ten wczorajszy
to byłoby niezłe zamieszanie z dokumentami
Tak więc czekamy spokojnie na kolejną konsultację 29.06.

24.06.2021

,Lekarz wypisał e-skierowanie tak szybko że nie zdążyliśmy się 
nawet zorientować. Szybko działa ten lekarz, może i dobrze? Ale i tak będą 
jeszcze kolejne wizyty, które zaplanowaliśmy, tak dla upewnienia samego
siebie że dobrze wszystko załatwiliśmy.

29.06.2021,

Właśnie wróciliśmy z drugiej wizyty u lekarza. Byliśmy u dr K, tego co zlecił i wykonał biopsję  Pan doktor, podobnie jak dr Sz., wytłumaczył nam problem, praktycznie usłyszeliśmy to samo co powiedział dr Sz, z jedną różnicą. Otóż zasugerował radykalną prostatektomię, ale bez usuwania węzłów chłonnych  . Trochę się zdziwiłam i zaczęłam drążyć temat. Lekarz powiedział, że przy takich parametrach co ma mój mąż, nie ma takiej konieczności. Niski gleason, niskie psa, wynik rezonansu. Całość pozwala na taką ocenę. W karcie informacyjnej napisał rozpoznanie: rak stercza cT1cNOMO GL 3+3.
 Co o tym sądzicie? Piszę w skrócie bo jestem trochę skołowana i zdenerwowana.

No i mamy umówiony szpital na wrzesień. Już drugi termin, ale nie chcę, póki nie podjęliśmy decyzji o dalszym postępowaniu, z czegokolwiek rezygnować.


30.06.2021,

dzisiaj umówiłam wizytę na 6 sierpnia u dr Siekiery. W Osielsku. Myślę, że rozwieje ona nasze wszelkie wątpliwości. Dwie wizyty za nami i tak naprawdę mamy mętlik w głowie. Jednego czego jesteśmy pewni to tego, że mąż chce się poddać operacji a nie radioterapii. Był na konsultacji u gastrologa, bo przecież choruje jeszcze na wzjg, który powiedział, że wolałby, jeśli jest taka opcja, zdecydować się na chirurgię. Oczywiście jeśli w przyszłości trzeba będzie skorzystać z RT to nie ma przeciwwskazań, tylko trzeba się liczyć z ewentualnym pogorszeniem kondycji jelit. Wiele wrażeń od wczoraj, wiele niepewności i dużo do przemyślenia. Gdzieś tam tli się nadzieja że wszystko będzie dobrze i podejmiemy trafne decyzje.

06.08.2021,

UWitam po dłuższej przerwie, ale staraliśmy się nie myśleć o chorobie. W tej chwili siedzimy w Osielsku pod gabinetem dr Siekiery. Pustka w głowie. Dobrze że wypisałam sobie wszystkie pytania na kartce, bo chyba wszystkiego bym zapomniała.Wczoraj zrobiliśmy PSA, tak z ciekawości i wynik był niższy o ponad jednostkę - 6,760 ( wcześniej, przed biopsją 7,850). Czy to o czymś świadczy że jest mniej, czy też jest zwykły przypadek? Mimo że raczej mamy plan działania, to jednak nerwy są.

06.08.2021,

  No i po wizycie. Kartka z pytaniami nie była potrzebna. Pan doktor wszystko wyczerpująco wytłumaczył. W żadnym wypadku nie wchodzi w rachubę prostatektomia bez usunięcia okolicznych węzłów chłonnych. Powiedział że byłby to duży błąd, gdyż nie byłoby pełnego, wiarygodnego obrazu procesu chorobowego. Tak więc operacja u dr K., którą mieliśmy zaplanowaną na 21 września( bez usunięcia węzłów) odpada. Zapytaliśmy się czy by się podjął operacji mojego męża i jak tak, to jak by to wyglądało. Dr się zgodził, operacja miałaby być przez cięcie od pępka w dół. W tym momencie mina mojego męża była baaardzo niewyraźna. Jednak wszystkie argumenty, których użył przekonały nas do tej metody, a mianowicie:
- bardziej precyzyjnie będzie mógł ,,wyłuskać’’ wszystko, bez zwiększenia komplikacji pooperacyjnych
- będzie mógł zachować pęczki nerwowe, gdyż zmiana w prostacie jest w jej centralnej części
Jest to bardzo przekonujące dla nas, gdyż dano nam nadzieję na to, że może da radę po operacji w miarę normalnie funkcjonować. 
Mamy 24 sierpnia termin u dr Siekiery w Centrum Onkologii na ustalenie ewentualnego terminu operacji i dopełnienie wszelkich formalności. Czyli do 24 sierpnia musimy podjąć decyzję czy robimy operację w Bydgoszczy czy zostaje Wrocław dr Sz.( laparoskopowo z limfadektomią ). Jak już wcześniej pisałam odrzuciliśmy opcję dr K ( tylko prostatektomia ).
Co możecie nam doradzić? Wiem że to my, a właściwie mój mąż musi podjąć decyzję, ale jest ciężko.
Strasznie się boję i martwię żeby nie popełnić jakiegoś błędu.



26.08.2021,

4 sierpnia byliśmy w Bydgoszczy u dr S. Już postanowione. Termin operacji 7 października. Metodą otwartą. Zresztą już po pierwszej wizycie decyzja była podjęta. Teraz przed nami badania, które wypisał dr: krew, ekg, scyntygrafia a na koniec rozmowa z anestezjologiem. Weszliśmy w kolejny etap choroby, już to wszystko stało się bardzo realne. Niedługo operacja, strach, niepewność. Staramy się żyć normalnie, mój mąż ma nastawienie do całej sytuacji bardzo dobre, ja niestety jestem spanikowana, ale też staram się zachować spokój. Mam nadzieje że wszystko będzie dobrze.


16.09.2021, 23:10:55

Witam po krótkiej przerwie, ale tyle się zajęć nazbierało, że ciężko to wszystko ogarnąć. Operacja zbliża się wielkimi krokami, a ja zaczynam panikować. I nie bez powodu. 30 września jedziemy do Bydgoszczy na scyntygrafię, badania krwi, rtg, ekg no i na wizytę u anestezjologa kwalifikującą na zabieg. Szczęśliwie udało mi się poumawiać wszystko jednego dnia, więc nie trzeba będzie zostawać w hotelu. No i tu zaczynają się schody. Jak już wcześniej wspominałam, mój mąż choruje od 2016 roku na WZJG. Co prawda przez te 5 lat miał tylko dwa zaostrzenia, ale oczywiście teraz jest kolejne. Masakra. Jak by mało było tych badań ,,prostatowych’’ to jeszcze musimy zrobić 24 września kolonoskopię. Boję się, że nie pozwoli to na operację . 7 października mąż ma zgłosić się do szpitala. To musiałby być cud, żeby mu to do tego czasu przeszło. Byliśmy u gastrologa, powiedział że po kolonoskopii zobaczy jak będzie można pomóc, ale wiem że sporo czasu musi upłynąć żeby wszystko doszło do normy. Pech. Trudno to inaczej określić. Dzisiaj byliśmy u lekarza pierwszego kontaktu po wszelkie skierowania, osłuchała go 
i stwierdziła szmery w prawym płucu, dała skierowanie na rtg więc już go zrobiliśmy. Może będą honorować go Bydgoszczy, to jedne badanie będzie tam mniej. Tak teraz czekamy jeszcze na wynik prześwietlenia. Będzie jutro. Naprawdę można zwariować. Martwię się bardzo. Klapa na całej linii.

17.09.2021,

Tak myślę właśnie że to za dużo stresu, chociaż mój mąż ,,na oko’’ nie przejmuje się całą tą sytuacją. Pewnie w środku jest cały wystraszony, ale nie pokazuje tego. Dlatego nasiliły się objawy wzjg. Każdy gastrolog na wizycie mówił że najważniejszy jest spokój, żeby się nie denerwować, ale jak to zrobić teraz, w tej sytuacji?



17.09.2021,

Odebraliśmy wyniki badań. Tych podstawowych, które zlecił lekarz tu, ze względu na zaostrzenie wzjg. Rtg bez zmian. Mocz ok, lipidogram ok, jonogram ok, biochemia ok, PSA 3,503(!!!?), morfologia ok poza hemoglobiną - 13,3 norma 14-18. Myślę że to od zaostrzenia wzjg, bo zawsze tak miał. No i podwyższone CRP 10,4 norma < 5. Uff, może nie będzie tak źle.

17.09.2021,

Mąż w tej chwili bierze Pentasę 4000 mg na dobę. Jest to max dawka tego leku jaki można wziąć. To jest właśnie lek przeciwzapalny działający konkretnie w jelicie. On ją bierze już od początku choroby, tylko w reemisji brał 1000 mg na dobę i to wystarczało. Dawkę miał zwiększoną do tych 4000 mg już ze 2 miesiące temu, bo już się coś zaczynało dziać. Lekarz mu kazał brać tę dawkę do momentu poprawy i stopniowo zmniejszać do dawki wyjściowej. I wtedy w miarę to szybko poszło. Teraz znowu go siekło i to już totalnie. Tak więc łyka te tabletki no i dieta. Chociaż na ostatniej wizycie u lekarza dowiedzieliśmy się, że nowe badania kliniczne wskazują na to iż dieta nie ma wpływu na te zaostrzenia. Różni lekarze, różne wersje. Nasz poprzedni lekarz, który prowadził nas od początku choroby niestety nie pracuje już, a nowy na zupełnie inne podejście do tej choroby. Zobaczymy, może będzie wszystko dobrze.

Tak wracając do tych wyników, które dzisiaj robiliśmy, to zdziwiona jestem niskim PSA. Oczywiście w stosunku do tego sprzed biopsji ( ponad 7 ). Miesiąc temu też robił mąż PSA i było 2,907.Nawet nie pisałam o tym tu na forum, bo myślałam że pomylili się w laboratorium. Ale teraz też jest stosunkowo niskie. Czy to jest normalne że tak spadło PSA? Ja myślałam, że po biopsji, jak wszystko to naruszą to będzie wyższe niż było. Dosyć złudne jest to badanie i wydaje mi się że bardzo może uśpić czujność.

18.09.2021,

Zaskoczył nas spadek PSA, ale biopsja pokazała co się znajduje w prostacie. Bezwzględnie mąż się podda operacji. Woli nie sprawdzać na własnym przykładzie co by było, gdyby się nie zoperował. Robimy wszystko według planu i mamy nadzieję, że operacja się powiedzie.

30.09.

Właśnie jesteśmy w Bydgoszczy na wszystkich badaniach przedoperacyjnych. 7 października mąż ma stawić się w szpitalu na operację. Dzisiaj jednak wszystko się roztrzygnie czy zostanie zakwalifikowany. Martwię się czy zaostrzenie wzjg, które niestety cały czas trwa, nie zdyskwalifikuje go z zabiegu. O 9h jest wizyta u anestezjologa i on zadecyduje. O 10 scyntygrafia i to byłoby wszystko. Już byśmy chcieli mieć to za sobą, bo pewnie czas nie działa na naszą korzyść


30.09.2021,

Witam. Pół godziny temu wróciliśmy z Bydgoszczy. Bardzo dużo czasu zajęła scyntygrafia, a właściwie czas oczekiwania aż radioznacznik całkowicie się rozejdzie po organizmie. Badania porobione, prześwietlenie płuc zrobione we Wrocławiu przyjęli, tylko jest jedno ,,ale’’. Anestezjolog przeglądnął dokumenty męża i nie był zbyt zadowolony z zaostrzenia wzjg. Powiedział że lepiej aby się to trochę uspokoiło, chociaż nie wykluczył operacji. Kazał się zarejestrować mężowi do szpitala na 7 października i tego dnia o 8 rano zjawić się u niego, bo musi zobaczyć w systemie jakie będą wyniki, które dzisiaj robiliśmy. A będą dopiero za 2-3 dni. Wtedy podejmie decyzję czy operacja się odbędzie. Czyli nie jesteśmy na 100% pewni czy jednak zostanie w szpitalu. Jakaś masakra. Nie wpuszczali nikogo poza pacjentami do szpitala więc mąż sam wszedł do gabinetu. Twierdzi, że wszystko się wypytał, ale niekoniecznie rozmowny był ten anestezjolog. Trudno. Trzeba będzie pojechać tego 7, ze spakowanymi rzeczami do szpitala i zobaczymy. Pocieszam się że ostatnie wyniki mąż miał całkiem niezłe, crp ok 10 więc nie ma tragedii. Kolonoskopia, którą robił 24 września potwierdziła jednak zaostrzenie wzjg. Sama nie wiem czy to bezpieczne robić operację jak są wątpliwości, czy nie lepiej wziąć sterydy i uspokoić to i wtedy zoperować? Boję się że coś przeoczymy, a też jak najszybciej chcemy pozbyć się tego świństwa.

01.10.2021,

Sytuacja się rozwiązała. Po wczorajszych ustaleniach w Bydgoszczy, a w zasadzie braku 100% pewności co do odbycia operacji, dzisiaj od rana próbowałam skontaktować się z kimś kompetentnym, kto pomoże nam w tej sytuacji jakiej się znaleźliśmy. No i udało mi się porozmawiać z samym dr Siekierą. Wyjaśniłam sytuację mojego męża związaną z zaostrzeniem wzjg. Powiedział że niewskazane jest w tej chwili operować, gdyż jego zadaniem jest pomóc a nie zaszkodzić pacjentowi, a w tej sytuacji organizm jest osłabiony i różnie może zareagować. Sam zasugerował przełożenie operacji. Od razu ustalił nowy termin. Operacja będzie 16 listopada. Do tego czasu musimy opanować zaostrzenie wzjg. Już byliśmy u gastrologa, mąż dostał sterydy, od jutra zaczyna brać. Mam nadzieję że to pomoże. Piszę może chaotycznie, ale opadłam wręcz z sił i nie myślę logicznie. Doktor pocieszył mnie jeszcze że te 1.5 miesiąca nie pogorszy sytuacji mojego męża. Mam pustkę w głowie. Myślę że dobrze zrobiliśmy, ale to czas pokaże.

24.10.2021,

 Skupiliśmy się na podleczeniu zaostrzenia CU. Mąż dostał steryd, encorton, dawkę podprogową, aby zdążyć z niego zejść jeszcze przed operacją. Już po 4 dniach było zdecydowane polepszenie, a teraz można powiedzieć że jest już super. Wszystko wróciło do normy. Między czasie załatwiłam skierowania na ponowne badania krwi, ekg i wizytę u anestezjologa, kwalifikującą na operację. Wszystko zdalnie i kolejny raz udało mi się od razu dodzwonić do dr Siekiery, gdyż to on musiał wydać zlecenie na wyniki. Kolejny wyjazd do Bydgoszczy 8 listopada. Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie, bo termin operacji to 16 listopada i już w żadnym wypadku nie chcielibyśmy go przekładać

08.11.2021,

Wracamy z Bydgoszczy. Wszystkie badania zrobione. Mąż został zakwalifikowany na operację. Wreszcie. Ogarnęliśmy wszystkie problemy zdrowotne i teraz się udało. Za tydzień, 16 listopada ma być w szpitalu. Tak się cieszę, a zarazem boję. Dobrze że tak wyszło, bo niepewność czy operacja będzie czy nie spędzała mi sen z powiek. Kolejny krok zrobiony. Jednak najgorsze jeszcze przed nami.

16.11.2021,

Dziś odwiozłam męża do szpitala. Rano o godz 8 będzie operowany. Staram się myśleć pozytywnie choć denerwuję się bardzo. Mam nadzieję że wszystko będzie w porządku, a dr Siekiera po raz kolejny dokona majstersztyku. Ciężka była nasza droga do celu, ale udało się pokonać przeszkody.

17.11.2021,

No i mój mąż po wszystkim. Już po godz 12 rozmawiałam z dr Siekierą i powiedział że operacja odbyła się w/g tego co założył, nie było żadnych niespodzianek i komplikacji. Teraz musimy czekać na wynik histopatologiczny, który zadecyduje co dalej. Mąż w miarę dobrze się czuje po zabiegu, mówi że trochę boli dół brzucha i ma parcie na pęcherz, ale wszystko do wytrzymania. Następny etap za nami. Liczę, że  będzie dobrze i jestem szczęśliwa że operacja już za nami.

18.11.2021,

Pierwszy dzień po operacji mojego męża dość spokojny. Rano na obchodzie był u niego dr Siekiera. Poinformował o przebiegu operacji, o dalszym postępowaniu. Również o tym, że zostawił mu oba pęczki nerwowe, co wprawiło męża w dobry nastrój. Próbował dzisiaj już wstawać, powolutku, bo wszystko obolałe, ale znosi to i tak bardzo dobrze. Bałam się, bo jednak ma 69 lat i nie wiedziałam jak zareaguje jego organizm. Widać że jest z gatunku tych, u których ,, goi się jak na psie’’. No, ale zobaczymy kolejne dni, mam nadzieje że teraz już będzie tylko lepiej. Oby ten wynik hist-pat był taki, jakiego byśmy sobie życzyli….


19.11.2021,

Wszystko w przypadku mojego męża jest jakieś inne. Był przyjęty do szpitala we wtorek, w środę miał operację, do domu miał wyjść w kolejną środę. Dzisiaj na obchodzie dostał informację, że w niedzielę już wychodzi do domu. Podobno musi szpital przyspieszyć z operacjami z powodu pandemii, możliwe że będą robić operacje tylko najpilniejsze, więc trzeba zwolnić łóżka,bo sporo chorych czeka, a że mąż bardzo dobrze znosi wszystko i ładnie się goi to nie ma potrzeby leżenia w szpitalu. Oczywiście bardzo się ucieszył z wyjścia, ja w pierwszym momencie też. Jednak po chwili zastanawialiśmy się czy to bezpieczne. Podróż 330km nie jest fajna w 5 dobie po operacji, z cewnikiem, ale w domu może szybciej będzie dochodził do siebie. Już ogarnęłam wyjęcie cewnika, później szwów, tylko zastanawia mnie co w przypadku zbierania się limfy po usunięciu węzłów. Kiedy to może nastąpić, zaraz po operacji czy w późniejszym terminie? A może w ogóle jej nie będzie? Dużo pytań się nasuwa człowiekowi, ale póki co skupiamy się na rekonwalescencji męża .


24.11.2021,

Mąż od niedzieli jest w domu. Tak jak pisałam wcześniej wypisali go 3 dni wcześniej, z cewnikiem, bo dobrze się wszystko goiło. Podróż z Bydgoszczy do Wrocławia przebiegła bez większych niespodzianek, drogę zniósł dobrze. Poniedziałek też był ok, ale we wtorek się zaczęło. Po wizycie w toalecie, po napięciu się (problem z wypróżnieniem zaczął się już w szpitalu) poczuł ból, który utrzymuje się cały czas z przerwami. Ciężko mi od niego wydobyć jaki to rodzaj bólu. Określa go jako piekący, boli go też dzisiaj rana po operacji, a nawet skóra w jej okolicy. Jest cały wydęty, ulgę mu sprawia jak przewiąże sobie bandażem ciaśniej brzuch. W cewniku przez chwilę pokazało się więcej moczu zabarwionego krwią i trochę skrzepów. Dzwoniłam do Bydgoszczy do lekarza na oddział i powiedział że w sumie może tak być. Jednak dziwnie mi to wygląda, bo było wszystko dobrze, a dzisiaj bardzo duża różnica jeśli chodzi o ból. Nawet wziął na noc Nimesil, gdzie wcześniej nie brał żadnych tabl przeciwbólowych. Ja mam wrażenie że sobie coś naruszył, za mocno się napinając. Czy jest to możliwe że jakiś szew w środku puścił? Mąż nie należy to tych skarżących się, ale dzisiaj sporo narzekał. Kupiłam mu w aptece środek na ułatwienie wypróżnienia - lactulosum i trochę ulżyło. Czy to jest normalne, ż przez 5 dni było wszystko dobrze a 6 dnia pogorszenie? W środę idziemy wyjąć cewnik i aż się boję jak to będzie. Tak się cieszyłam że wszystko dobrze poszło, a teraz nie wiem co robić. Czy szukać gdzieś pomocy czy może przeczekać?

26.11.2021,

 Na szczęście wszystko się uspokoiło. W środę mężowi wyjęto cewnik. Poszło gładko i bezboleśnie, potopu nie było. Wraz ze zdjęciem cewnika odeszły wszystkie bóle. Wręcz nastąpiło „cudowne ozdrowienie”. Zastanawialiśmy czy ten cały ból brzucha nie ma związku z wzjg. Najpierw mąż miał problem z pójściem do toalety, a po wzięciu środka na ułatwienie załatwienia się, jakby go trafiło. Myślę że jego jelita oszalały,a wzdęcie uciskało ranę, stąd był ten ból. Na szczęście już jest ok. Martwi nas tylko fakt, że jednak trochę kropli moczu dziennie 

wylatuje. W dniu wyjęcia cewnika było ich trochę więcej, dzisiaj zdecydowanie mniej. Wiem, że tak może być, jednak patrząc na historię np. Armadsa, czy męża Azji, liczyliśmy że będzie i u nas tak samo. Jednak nie jest źle, zważywszy że 6 doba dała nam popalić, to teraz mąż bardzo szybko dochodzi do siebie, odzyskał apetyt i czekamy teraz na zdjęcie szwów w środę. Zastanawiamy się jeszcze czy nie pójść na wizytę do urologa i nie zrobić dla świętego spokoju usg, bo konsultację w Bydgoszczy w CO i u dr Siekiery mamy dopiero 17 grudnia. Może też jakieś drobne instrukcje zostaną nam udzielone.


26.11.2021, 12:38:57

kupiłam mężowi lactulosum i pomógł. Bardzo ulżyło po nim, tylko mąż tydzień przed szpitalem skończył brać sterydy na zaostrzenie wzjg i chyba za świeża sprawa była u niego. Po lactulosum, po pierwszej uldze, poszło w drugą stronę. Szybko się zorientowaliśmy że nie może tego brać i później też pomagał sobie olejem parafinowym. Teraz już jest ok, jedynie bierze espumisan bo ma wzdęcia. Na usg będę umawiać go na przyszły tydzień bo teraz jeszcze boli go brzuch po cięciu, a we wtorek ściągamy szwy. Jeśli chodzi o szczelność to dzisiaj prawie sucho, tylko wydaje mi się że trochę częściej ma parcie na pęcherz i lata do toalety. Choć już sama nie wiem, może jesteśmy już przewrażliwieni. Tak bardzo żyliśmy tą operacją, że teraz każdy drobiazg stawia nas na równe nogi. No, ale chyba już z górki. Mian nadzieję że najgorsze za nami.

02.12.2021,

Dziś jest 15 dzień po operacji mojego męża. Generalnie wszystko przebiega u niego spokojnie. Tydzień temu wyjęty cewnik, przedwczoraj zdjęte szwy, rana goi się bardzo dobrze, posłusznie bierze wszystkie zalecane leki. Można by powiedzieć że wszystko super, jednak coś bardzo nas zaniepokoiło. Po zdjęciu cewnika, jak już wcześniej pisałam było w miarę spokojnie. Takie trochę „kropelkowanie”. Wczoraj rano zaczęło się trochę bardziej, że tak powiem lać. Mąż oczywiście spanikował, ale stwierdził że może za bardzo się tym stresuje i skupia na tym. Wyszliśmy trochę z domu, pojechaliśmy załatwić jakieś drobne sprawy i jak gdyby przeszło wszystko. Do wieczora był spokój, jakaś drobna kropelka od czasu do czasu. Mąż odsapnął, myśląc że wcześniejszy „potop” był przypadkowy. Do dzisiaj do południa był spokój, no i zaczęło się. Znowu go zalało. Wcześniej sprawdzał ile w ciągu doby, po zdjęciu cewnika, przecieka moczu i było to ok 30-40g na dobę. Więc myślę że niedużo. To skąd nagle takie apogeum? Dziwi mnie fakt że po wyjściu z domu polepszało się. A może to przypadek? Bo gdyby było tak od początku to nie dziwiłoby nas to. Może coś  źle zrobiliśmy? W każdym razie mąż jest przygnębiony z tego powodu i nie docierają do niego żadne argumenty, że to z czasem przejdzie. Dowiadywaliśmy się czy może już ćwiczyć mięśnie kegla. Lekarz powiedział że może więc ćwiczy, ale widzę że bez przekonania. Co powinniśmy zrobić, żeby czegoś nie przegapić? Ja mu mówię że tu sprzymierzeńcem naszym jest czas, ale tu jak grochem o ścianę.

02.12.2021,

Jego dzisiaj załamało głównie to, że podczas chodzenia co 3-4 kroki ze dwie krople. I tak dopóki nie usiadł. Nie wiem właśnie czy to wysiłkowe nietrzymanie bo to było na prostej drodze. Mieliśmy wizytę u dr Siekiery umówioną na 17 grudnia, ale udało mi się przyspieszyć  na 10 grudnia. Wynik hist-pat już jest więc nie było sensu czekać dłużej. Chcieliśmy za jednym wyjazdem załatwić wizytę w CO i wizytę u dr S. Tak więc kolejny etap przed nami - jaki będzie wynik? Stresu ciąg dalszy, jednak jesteśmy optymistami i zakładamy że będzie ok.

Piszę trochę chaotycznie, bo jestem zestresowana. Wynik hist - pat jest gotowy, w Bydgoszczy, jeszcze go nie znamy. Jedziemy po niego 10 grudnia i na konsultację do CO, a potem do dr S.

10.12.2021,


Dzisiaj byliśmy w Bydgoszczy. Odebraliśmy wynik hist-pat No i oczywiście była konsultacja w CO. Młody pan doktor ogólnie naświetlił sytuacje męża. Teraz siedzimy pod gabinetem dr Siekiery. Jesteśmy ciekawi jego opinii.
A oto wynik:
Rozpoznanie patomorfologiczne:
Rak gruczołowymi zrazikowy prostaty, Gleason score: 6(3+3), Grade group:1, pT2, pNO (wg AJCC 8th edition), R1.
Węzłów chłonnych ogółem 0/14
ICD-0-3 Morfologia: M-8140/3 -Gruczolakorak, BNO ( ang.:Adenocarcinoma, NOS )
ICD10 PL: C61 Nowotwór złośliwy gruczołu krokowego.
Opis mikroskopowy:
1. Siedem węzłów chłonnych bez zmian nowotworowych ( 0/7 ).
2. Pojedynczy węzeł chłonny bez zmian nowotworowych ( 0/1 ).
3. Pięć węzłów chłonnych bez zmian nowotworowych ( 0/5 ).
4. Pojedynczy węzeł chłonny bez zmian nowotworowych ( 0/1 ).
5. Rak nacieka 40% płata prawego oraz 20% płata lewego.
6. Rak nacieka torebkę prostaty, ale jej nie przekracza.
7. Brak widocznych cech inwazji naczyń.
8. Widoczne naciekanie pni nerwowych.
9. Szczyt gruczołu z naciekiem nowotworowym obustronnie.
10. Podstawa gruczołu z naciekiem nowotworowym.
11. Pęcherzyki nasienne bez nacieku nowotworowego.
12. Linie cięcia chirurgicznego z naciekiem raka w obrębie płata lewego i szczytu gruczołu.

10.12.2021,

Właśnie dojechaliśmy do domu i mogę spokojnie napisać. 
Otóż dr S. zrobił usg, nie stwierdził zalegania limfy, powiedział że bardzo ładnie się wszystko goi, zewnątrz jak i wewnątrz no i był właśnie zadowolony z wyniku. Powiedział dokładnie tak: „pozbyliśmy się raka i jestem zadowolony z wyniku”. Ja od razu zareagowałam na to, pytając o linię cięcia no i te resztę nieprawidłowości. Wytłumaczył nam to dokładnie tak, jak to zrobił Armands w poprzednim poście ( dziękuje Armands). Kazał zrobić Psa za 3 miesiące, które będzie rozstrzygające. Mąż pytał się też o tabletki na poprawę ukrwienia miejsca po operacji. Dr Powiedział że teraz są  niepotrzebne, a wdroży je po 3 miesiącach. Myślę że teraz musimy uzbroić się w cierpliwość i zobaczyć jak będzie zachowywać się Psa. Pewnie nie wytrzymamy aż 3 miesiące i zrobimy badanie wcześniej. Zobaczymy jak to wszystko będzie. W każdym razie mąż jest dobrze nastawiony do całej sytuacji i powiedział że zrobi w razie czego wszystko co będzie potrzebne, aby być zdrowym.



12.12.2021,

Ochłonęliśmy i odpoczęliśmy po ostatnich przeżyciach i teraz przyszedł czas na refleksje i przemyślenia. Wygląda na to, że z operacją zdążyliśmy w ostatniej chwili. O ile w ogóle zdążyliśmy. Trochę nas te marginesy rozwaliły. Dr S. był zadowolony z wyników operacji bo rzeczywiście przeprowadził ją b.dobrze. Rana prawie zagojona, brak zbiorników limfy, mąż już fizycznie rześki jak skowronek, czyli super. A wynik hist-pat? No cóż, tu powinniśmy „ podziękować” lekarzowi, który prowadził męża przez 5 lat, od 2016 r. Tyle razy pytałam się go czy nie trzeba rozszerzyć diagnostyki, a ten patrzył na mnie jak na intruza, który nie wie co mówi i jest przewrażliwiony. Nie zapomnę jego słów jak wymusiłam na nim rezonans dla męża. Powiedział że szukam wszędzie problemów i niepotrzebnie wychodzę przed szereg. Ciekawe co by teraz powiedział. Mam poczucie winy, że gdybym może z dwa lata, rok wcześniej tak się uparła to może nie byłoby wtedy tych marginesów. No ale teraz już trzeba zadbać o to co jest, czasu nie cofniemy. Mam tylko nadzieję że faktycznie te resztki z marginesu padną i będzie ok. Nawet nie chcę myśleć jak miałyby wyglądać naświetlania u mojego męża przy WZJG.


16.12.2021, 00:20:43

jak już wspomniałam wcześniej, otrząsnęliśmy się po tych ciężkich dniach, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Ponieważ przewertowałam większość Waszych historii, opisów metod leczenia i różnych zaleceń lekarzy po operacji, zastanawia mnie dlaczego mój mąż nie dostał na ostatniej wizycie tabletek na ukrwienie miejsca po operacji no i później na potencję. Nie wiem czy to dobrze określam, ale wydaje mi się że w przeczytanych przeze mnie przypadkach panowie dostawali takie leki. Mąż się pytał o nie i w CO i na wizycie u dr S. W CO lekarz powiedział że nie potrzeba, a dr S. z kolei stwierdził że ewentualnie zobaczymy po 3 miesiącach jak będziemy na wizycie kontrolnej. Co o tym myślicie? Nie chcielibyśmy czegoś zaniedbać.
Jeszcze jest jedna kwestia. Mąż już wydaje się że wydobrzał, kropelki jeszcze niestety trochę lecą, choć jest duża poprawa, ale też czasami mocz jest jeszcze jest lekko zabarwiony krwią. Czy to na tym etapie jest normalne? Nic go nie boli, kontroluje wszystko dobrze tylko sporadycznie jest lekko różowy mocz. Może się jeszcze wszystko oczyszcza? W końcu to dopiero 4 tyg po operacji.
W piątek idzie zrobić pierwsze po operacji PSA. Wiemy że to za wcześnie, ale zobaczymy z czego startujemy.


16.12.2021,

Dziękuje Armands za odpowiedź. Piszesz że dostałeś pierwsze tabl na pierwszej wizycie po operacji przy okazji omawiania wyniku hist-pat. No właśnie my jesteśmy już po takiej wizycie i właśnie o to chodzi, że nie przepisano żadnych leków mężowi. Pytał się i w CO jak i u dr S. Powiedziano że dopiero po 3 miesiącach. I tu nas zastanawia dlaczego większości przepisują te tabl około miesiąca po operacji albo i wcześniej, a nam powiedziano że dopiero po 3. Jeśli tu czas podania nie na wielkiego znaczenia to ok, ale jeśli ma to wpływ na poprawę leczenia to nie chcielibyśmy czegoś przeoczyć.


17.12.2021,

Właśnie mąż odebrał wynik PSA. Po operacji minęło dokładnie 4 tygodnie i 2 dni. PSA - 0,05. Od tego startujemy. Zobaczymy jak będzie spadać ( mam nadzieję ).

18.12.2021,

My zdajemy sobie sprawę, czytając wynik hist-pat, że operacja nie była radykalna. Jednak cały czas mamy nadzieję, że tak jak pisała wcześniej Dunolka, komórki rakowe z marginesu po prostu „zdechną”. Czasami się tak zdarza i tak nam też powiedział dr S. Zobaczymy. Zobaczymy czy właśnie na tym etapie dopisze nam szczęście. Najważniejsze, że mój mąż ma teraz bardzo optymistyczne podejście do tego wszystkiego, bo wcześniej było różnie.

30.12.2021,

Dzisiaj mąż robił kolejne PSA. Jest 6 tyg i 1 dzień po operacji. Wynik to 0.03. Robiliśmy PSA w poliklinice i wcześniej robili wyniki do 3 miejsc po przecinku. Teraz tylko do 2. Nie wiem czy to ma znaczenie. PSA spadło, ale myśleliśmy że zamiast tej 3 będzie 2. Ale czas pokaże co dalej. Za 2 tyg zrobimy kolejne i zobaczymy jaka jest tendencja spadkowa ( mam nadzieję ).


16.01.2022,

No i zrobiliśmy PSA. 8 tygodni po operacji. I to zrobiliśmy w 2 laboratoriach. Wynik to w jednym 0,03 w drugim 0,030. Ręce mi opadły i totalnie się zdołowałam. Mam pustkę w głowie. Liczyłam że choć troszkę spadnie. Umówiłam wizytę w Zabrzu u dr Majewskiego. Jedziemy tam 1 lutego. Nie wiem tak naprawdę co dalej, bo wątpię czy będzie można zrobić naświetlania mojemu mężowi, ze względu na wzjg, ale będziemy próbować coś działać. Poczekamy jeszcze na PSA po 3 miesiącach, może jednak spadnie.

17.01.2022,

Myślę że mój mąż, jak tylko dostanie taką możliwość, to podda się naświetlaniom. Dlatego też już umówiłam go w Gliwicach, żeby mieć jakiś plan działania. Może troszkę szybciej niż powinnismy, bo wszelkie działania mieliśmy podejmować w razie nieodpowiedniego PSA po 3 miesiącach po operacji, ale to właśnie dzięki Forum i przeczytaniu dzięsiątków historii wiem, że przy tak słabo spadającym PSA musimy sięgnąć po koleje narzędzie w walce o zdrowie. A tak w ogóle, dopiero teraz widzimy jak bardzo małe pojęcie ludzie mają na temat spraw związanych z rakiem prostaty. Choćby fakt , jak mąż odbierał wynik w laboratorium. Pani tam pracująca skomentowała niepocieszoną minę męża, że taki wynik powinien oprawić sobie w ramki i się cieszyć, a nie nosem kręcić. Nie dyskutował z nią. No cóż, w innych okolicznościach pewnie by się cieszył.

06.02.2022,

Minęły kolejne tygodnie, kolejne wyniki i kolejne spotkania z lekarzami. Ostatni wynik PSA, 27 stycznia, 10 tyg po operacji 0,034. Czyli poszło do góry. No i co powiedzieć. Nie ma się z czego cieszyć. 1 lutego byliśmy w Zabrzu u dr Majewskiego, żeby się wypowiedział jak widzi dalsze leczenie mojego męża i czy w ogóle dałoby radę go poddać RT przy wzjg. Doktor jest bardzo skrupulatny, dokładnie przeanalizował całą dokumentację. Powiedział, że przy czterech marginesach dodatnich ( pisałam do Bydgoszczy o doprecyzowanie wyniku hist-pat, później go wpiszę) są małe szanse żeby organizm poradził sobie sam z „dobiciem” resztek raka. Powiedział, że w swojej karierze miał pacjentów z wzjg, którzy też mieli naświetlaną tę okolicę, ale mogą być bardziej dotkliwe skutki uboczne ( np. krwawienia z odbytu ), chociaż wcale nie muszą. Zakwalifikował mojego męża na RT, ale dał jeszcze miesiąc żeby zobaczyć jak będzie zachowywać się PSA. Jeśli stanie bądź spadnie, wszystko wstrzymujemy. Nie wiemy czy się cieszyć, co robić, czy może dłużej odczekać, mąż dopiero teraz jest spanikowany bo jeszcze na początku listopada miał mocne zaostrzenie wzjg, brał sterydy, mało czasu minęło. Z jednej strony super że został zakwalifikowany do RT, a z drugiej strach, wielki strach.
Tak jak pisałam wcześniej, wysłałam prośbę do Bydgoszczy o doprecyzowanie wyniku hist-pat. Chodziło mi o ocenę wielości marginesu dodatniego i potwierdzenie Gleasona.
Gleason ten sam 6(3+3).
Szczyt gruczołu z naciekiem po stronie prawej i lewej
Podstawa gruczołu z naciekiem raka po stronie prawej i lewej
Linia cięcia chirurgicznego z naciekiem raka:
- w obrębie szczytu gruczołu po stronie prawej - pojedyncze ognisko szer. 0,2cm
- w obrębie szczytu gruczołu po stronie lewej - pojedyncze ognisko szer. 0,9cm
- w obrębie płata lewego - pojedyncze ognisko szer. 0,5cm
- w obrębie podstawy gruczołu po stronie lewej pojedyncze ognisko szer. 1.2cm
Reszta jak w rozpoznaniu pierwotnym (węzły czyste)
Tak to wygląda. Trochę duże te marginesy. Wygląda na to że operacja odbyła się w ostatniej chwili. Szlag mnie trafia bo 5 lat mąż był pod opieką urologa. Aż się nie chce wierzyć.
18 lutego jedziemy jeszcze do Bydgoszczy zabrać dokumenty z CO, No i mamy wizytę u dr Siekiery. W czwartek kolejne PSA.
Trochę mam „dola”, nie mogę pozbierać myśli, po prostu się boję.

09.02.2022,

Profesor Majewski mówił, że zakwalifikował mojego męża do radioterapii adjuwantowej. Dał jeszcze miesiąc, czyli do 8 marca, aby jednak jeszcze poobserwować PSA no i 17 lutego mija 3 miesiące od operacji, więc początek marca będzie optymalny na zaplanowanie dalszego leczenia. Oczywiście jeśli PSA spadnie znacząco, to wstrzymujemy wszystko. Jednak jeśli PSA choć trochę urośnie, to mój mąż zdecydował się na poddanie się RT.

10.02.2022,

Właśnie 18 lutego jedziemy do Bydgoszczy odebrać dokumenty z CO, a później na wizytę do dr Siekiery. Zobaczymy co powie. Chciałam też, tak z ciekawości, pójść na konsultację tu u nas we Wrocławiu z onkologiem. Szukam dojść do dobrych specjalistów, myślę że max w przyszłym tyg to ogarnę. Nie wiem tylko jak załatwić w razie czego jeszcze konsylium. W sumie dobrze by było, abyśmy mieli kpl opinii, jeśli chodzi o to wzjg mojego męża + ewentualna radioterapia. Nie wiem czy dobrze myślę, ale do konsylium musiałabym złożyć dokumenty dotychczasowego leczenia w naszym CO a one jeszcze są w Bydgoszczy. Jutro zadzwonię i się dowiem. Co do rodzaju RT to prof. Majewski nic się więcej na ostatniej wizycie nie wypowiadał. Mówił tylko, że miał pacjentów z wzjg, a co do szczegółów RT to 8 marca się wypytamy. Teraz jeszcze wszystko zawieszone w powietrzu. Pojutrze robimy PSA. Może jakimś cudem spadnie.

11.02.2022,

PSA 0,038. Czyli jednak w górę.

18.02.2022,

No i jesteśmy po wizycie u dr Siekiery. Zrobione zostało usg. Wszystko jest dobrze zagojone. Poruszyłam temat marginesów dodatnich. Dr powiedział, aby w ogóle na razie nie martwić się nimi. Mówił, że w swojej praktyce miał wielu pacjentów, z podobnymi marginesami dodatnimi i w bardzo wielu przypadkach nie trzeba było uzupełniać leczenia. Poradził nam, aby dać sobie czas i obserwować PSA. Na wynik mojego męża, 0,038, machnął ręką i powiedział że na tym etapie nie powinno podejmować się decyzji o dalszym leczeniu. Mówił że na wysokość PSA składa się się wiele czynników, trochę produkują ślinianki, trochę nadnercza (powtarzam jego słowa). My mamy zbadać PSA za 3 miesiące. Czerwona lampka ma się nam zapalić przy wartości 0,3 (!). Wtedy powiedział, że wykona PET-a.
8 marca jedziemy do Gliwic na umówioną wizytę do dr Majewskiego. Dr przy tych wartościach PSA mojego męża, zakwalifikował go do RT. Właśnie tego 8 ma pokierować go na wszystkie badania przed naświetleniami. CO ROBIĆ? Dwóch bardzo dobrych lekarzy i dwa różne zalecenia. Jeden ma racje, bo nie wiemy czy te dodatnie marginesy się „rozhulają”. A może stanie to wszystko w miejscu?
Drugi też ma z kolei rację, bo mało prawdopodobne jest, aby żaden z 4 marginesów nie posiał. Kompletnie nie wiemy co robić. Intuicja mi podpowiada, no i wiele przykładów z forum, że bez naświetlań się nie obędzie. 22 lutego mamy jeszcze wizytę w CO we Wrocławiu u onkologa-radioterapeuty. Zupełnie przypadkowego, bo wtedy był wolny termin. Zobaczymy jak oceni sytuację.

22.02.2022,

Dzisiaj byliśmy na umówionej wizycie w CO u radioterapeuty-onkologa. Pani doktor miła, widać że doświadczona i rzeczowa. Przestudiowała historię leczenia, wyniki przed i po zabiegu no i najważniejsze: pooperacyjne PSA. Stwierdziła, że bez RT prawdopodobnie się nie obędzie, tylko pytanie kiedy najlepiej ją zrobić, mając na uwadze pacjenta z CU. Są 3 opcje:
1- zrobić 2 kolejne PSA w odstępie takim jak robiliśmy, czyli co 2 tyg (chociaż nie pochwalała tak częstego robienia wyniku) i jeśli by rosło w tym samym tempie to zdecydować się na RT w miarę szybko,
2 -zrobić kolejne PSA za miesiąc od ostatniego i robić je co miesiąc, wyczekać do momentu, aż osiągnie wartość około 0,2 i wtedy szykować się do RT, czyli może to być później, nie wiadomo kiedy,
3- robić PSA co miesiąc i jesienią (wrzesień, październik ), nawet jeśli nie osiągnie 0,2 , ale będzie rosło to wtedy zrobić RT. Zakładając że nie poszybuje bardzo szybko do góry.
Cały czas miała na względzie wzjg u mojego męża. Nam najbardziej podobała się opcja 3, ale czy będzie wykonalna, zobaczymy. Za tydzień 1 marca umówiono nam konsylium. Oczywiście wizyta w Gliwicach 8 marca jest aktualna, gdyż i tak tam zdecydujemy się na RT, ale będzie nam łatwiej podejść do tego tematu.
Może trochę za ciężko podchodzimy do naświetlań, ale cały czas dźwięczą mi w uszach słowa dr Siekiery, jak podczas operacji myślał że jelito grube mojego męża wyglądało jakby nie wygoiło się po biopsji. A to niestety były rany po zaostrzeniu wzjg. Tak więc chcielibyśmy trochę więcej czasu, jeśli oczywiście będzie taka możliwość, aby to wszystko się dobrze wygoiło.
Tak naprawdę mąż jest zdecydowany na każdą opcję. Nawet na rozpoczęcie RT przy końcu marca, szybko, jednak szukamy najlepszego rozwiązania, bo się tak naprawdę po prostu boimy. Bardziej chyba ja. Myślę że będzie to chyba najtrudniejszy wybór w naszym życiu.

26.02.2022,

Wczoraj zrobione kolejne PSA. Wynik 0.038. Taki sam co 2 tyg temu.

27.02.2022,


Dunolka napisał(a):
Pytanie, przy jakim poziomie PSA zdecydować się na naświetlanie.
Kiedyś takim punktem odcięcia było 0.20.


Będąc w Gliwicach u prof Majewskiego rozmawialiśmy o progu PSA 0,1. Tu prof wyznaczył granicę gdzie już trzeba koniecznie naświetlać. We Wrocławiu, jak byliśmy tydz temu u radioterapeuty mówiła pani dr o granicy 0,2. We wtorek konsylium, a 8 marca znowu jedziemy do Gliwic. Jeśli już to tam się zdecydujemy na RT. Prof Majewski chciał zobaczyć jak się będzie zachowywać PSA, jak szybko będzie rosło, lub nie. Zobaczymy co poustalamy, jednak jestem ciekawa jaki plan działania przedstawią nam w CO we Wrocławiu.

08.03.2022,

Piszę po chwili przerwy, ale ostatnio ogarnęła mnie jakaś niemoc i nie mogłam się na niczym skupić. Na pisaniu też. 1 marca było konsylium. Trzech lekarzy jednomyślnie postanowiło wstrzymać się z RT. Jednak jej nie wykluczono. Powiedziano, że za krótko trwa reemisja, aby przy jednak niskim PSA,( 0,038) narażać jelita na ryzyko poważnego stanu zapalnego. Napisano nam wytyczne: zgłosić się 1 czerwca na ponowne rozpatrzenie sytuacji mojego męża, zbadać PSA za 3 miesiące przed wizytą w CO, a wskaźnikiem do zastanowienia się nad potrzebą RT na być wartość PSA 0,2-0,5. Póki co żadnej hormonoterapii.
Dzisiaj z kolei byliśmy w Gliwicach u prof Majewskiego. Pokazaliśmy mu wszystkie badania, ocenę sytuacji i dalszego leczenia jaką przedstawił dr Siekiera, dokumenty z konsylium DCO, wyniki PSA. Profesor tak określił sytuację:
Czekamy i obserwujemy PSA, które badamy co miesiąc. Nie wolno czekać do wartości powyżej 0,2, u nas lampka ma się zapalić przy 0,1. Wtedy będziemy powoli szykować się do RT. Oczywiście jeśli jelita będą w reemisji.
Zapytałam się czy w jakiś szczególny sposób odbywa się RT u pacjentów z CU. Niestety jeszcze nie ma sposobu aby skutecznie zabezpieczyć jelito przed szkodliwym działaniem promieniowania. W wypadku pacjentów, którzy jeszcze mają prostatę wstrzykuje się specjalny preparat który częściowo opłata jelito grube i je trochę odsuwa, ale i ta metoda nie jest jeszcze powszechna i nie dla każdego przypadku.
Kolejnym moim pytaniem było ewentualne obniżenie, czy też wstrzymanie, w razie szybkiego wzrostu PSA, np. małą dawką bikalutamidu. Profesor powiedział, że jeśli mamy zamiar w najbliższej przyszłości poddać się RT, to HT z kolei zaburzy mu dokładny obraz miejsca do naświetlania. Nie wiem czy dobrze to przekazuje, ale za dużo już dziś emocji.
Czyli czekamy, w piątek jeszcze zrobimy PSA, kolejne za miesiąc. Wizyta w DCO 1 czerwca, a prof Majewski 7 czerwca. Wtedy myślę że sytuacja będzie jaśniejsza.

11.03.2022,

Dzisiaj zrobiliśmy PSA. Wynik do d…y - 0.052. Kurcze, opadają ręce i całe te ostatnie plany prawdopodobnie wezmą w łeb. Nie wiem już jak postąpić, aby było dobrze

12.03.2022,

Poczekamy, do 0,1. Nie wiem co się stało, ale mąż broni się przed RT rękami i nogami. Wcześniej tego nie miał. Wydaje mi się, że przeraża go ewentualna przeprowadzka do Gliwic na 7 tyg, no i widzę że boi się powikłań jelitowych, co w jego przypadku, po ostatnim kilkumiesięcznym zaostrzeniu jest zrozumiałe. Jedno co bardzo go przekonało, iż wybór Gliwic to najlepsza decyzja, to słowa prof. Majewskiego, że równolegle z RT będzie miał opiekę proktologia, który będzie monitorował jelito męża, aby nie dopuścić do powikłań. Mówił że postara się „przepchąć” go przez RT tak aby szczęśliwie ją dokończył. Podejście profesora jest naprawdę niesamowite, niecodzienne w tych czasach. Poczekamy, zobaczymy jak to wszystko się poukłada. Nie wiem tylko czy wytrzymamy robić rzadziej to PSA. Boję się przeoczyć tę magiczną granicę, przy której trzeba będzie działać.

2.03.2022,

profesor mówił o 33-34 sesjach, 68-70Gy. Powiedział że potraktuje męża jak najdelikatniejszym dawkami. Jednak to wszystko jeszcze może ulec zmianie, badania przed RT będą podstawą do dalszych działań.

24.04.2022,

0.086. Takie PSA w piątek miał mój mąż. Zasuwa do góry i to w szybkim tempie. Trzeba będzie działać. Kurcze, miałam nadzieje że jednak pójdzie w dobrą stronę. Wygląda na to, że musimy teraz działać szybciej niż to zakładaliśmy. Jestem tak zdołowana, że nawet nie miałam siły nic wcześniej napisać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że do mojego męża dotarło iż przed nim dalsza walka. Myślał że operacja zakończy cały problem. A tu znowu lekarze, badania itp. Dotarło też do niego, że przed nim prawie 7 tyg naświetlań i zaczął mieć problem z ewentualną „przeprowadzką” do Gliwic, gdzie jak wiadomo, ustalaliśmy RT. Sama nie wiem co robić. W poniedziałek dzwonię do Gliwic ustalić termin. Tu we Wrocławiu też mamy termin na 1 czerwca. Na wszelki wypadek przyspieszę go trochę. Nie wiem co robić. Rozmawialiśmy o tym z mężem sporo. Jeszcze nie podjął decyzji, ale wiem że ciężko będzie mu się zdecydować na Gliwice. No taki jest. Mówi że jak ma wyzdrowieć to wyzdrowieje. Ja się strasznie boję, chciałabym aby miał jak najlepszą opiekę i lekarzy, ale nie mogę go dodatkowo unieszczęśliwić, w jednak niełatwym dla niego momencie jego życia.

16.05.2022,

Jutro mój mąż rozpoczyna przygotowania do RT. We Wrocławiu. Wiem, że były inne plany, ale wszystko przemyśleliśmy i stąd ta decyzja. Jesteśmy obłożeni w razie czego lekarzami ( w związku z Wzjg ). Mąż jest teraz w reemisji więc chcemy wykorzystać ten moment. Dzisiaj zrobiliśmy PSA. Masakra. Wynik to 0,160. Czyli ostatni dzwonek, żeby się naświetlić. Jutro badania, tomografia lokalizacyjna i chyba już przymiarki. Mam nadzieję, że wszystko się uda. Zastanawia mnie tylko czy aż takie wzrosty PSA może powodować margines pooperacyjny ( 1,2 cm)? Czy zostało trochę zdrowej tkanki, która produkuje PSA, czy też trochę guza. Chyba nigdy tego się nie dowiem.

17.05.2022,

Właśnie mąż jest teraz na badaniach obrazowych. Wcześniej odbyliśmy prawie godzinne spotkanie z lekarzem prowadzącym. „Trafił się”nam sam zastępca kierownika, bardzo przyjemny lekarz. Wszystko wyjaśnił, powiedział że przeprowadzał przez RT pacjentów z wzjg i przeprowadzi też szczęśliwie mojego męża. Zobaczymy. Póki co wrażenia nie najgorsze, biorąc pod uwagę sposób podejścia personelu medycznego do pacjenta. Mąż szczęśliwy że na RT ma w zasadzie przez ulicę. Ja jednak z tyłu głowy ciągle mam Gliwice. To jednak jego wola i myślę że gdyby miał 7 tyg być poza domem to by przyjechał z wyleczoną prostatą, ale i z depresją . Znam go dlatego nie naciskałem z miejscem naświetlań.

30.05.2022,

Dziś mąż zaczął RT. Rano jeszcze zrobił PSA, abyśmy mieli w miarę dokładne odniesienie do kolejnych wartości po zakończeniu naświetlań. Trochę zaskoczył mnie wynik. Dziś jest 0,105. W porównaniu do poprzedniej wartości 0,160 trochę powiało optymizmem, choć wiadomo że to już teraz nie ma takiego znaczenia. Jednak lepiej mieć w tym przypadku mniej niż więcej. Teraz tylko aby szczęśliwie dotrwać do końca.

01.06.2022

PSA cały czas robimy w tym samym laboratorium w „Diagnostyce”.
Dzisiaj mąż miał trzecie naświetlanie. Mówi że póki co to żadnych zmian w samopoczuciu. Najgorsze jest tylko, że musi pilnować pełnego pęcherza i pustego jelita bezpośrednio przed naświetleniem, ale jakoś daje radę. Jest pozytywnie nastawiony, a to najważniejsze. Trochę kiepski czas bo drugi rok z rzędu dieta, nie wolno surowych warzyw, owoców. Prawie cały zeszły rok mąż miał dietę bo CU dało we znaki, a teraz nowalijki i trzeba się hamować. Ja przy okazji też mam dietę, aby nie być samolubną. Jednak czas leci jak szalony więc i te jeszcze 32 naświetlania też szybko się zakończą. Oby tylko z powodzeniem.

10.06.2022,

No i 2 tyg RT minęły. Jeszcze 5. Póki co wszystko w porządku. Nie ma żadnych problemów. Mąż czuje się super, badania w zeszłym i tym tyg bardzo dobre. Oby tak dalej. Miał też spotkanie z proktologiem, tak na wszelki wypadek. Zwiększono mu profilaktycznie dawkę Pentazy ( na wzjg). Dostał tabletki, które ma zacząć brać od przyszłego tyg, BUTIMER, ponoć się sprawdzają u pacjentów z wzjg przy naświetlaniach, a rozpuszczają się w jelicie tworząc dodatkową ochronę.Tak więc jest zabezpieczony na wszystkie strony. Oby tylko dał radę dotrwać do końca tych 7 tyg.

24.06.2022,

Już 4 tyg RT za nami. Mąż jest po badaniach i po spotkaniu z lekarzem. Wszystko jest w porządku, czuje się bardzo dobrze. Nic na razie mu nie doskwiera, nawet nie jest senny, choć o możliwym osłabieniu nas informowano. Oby tak dotrwać do końca, a to jeszcze 3 tyg, 15 naświetlań. Jednak to już z górki. Odliczam dni do końca i staram się myśleć pozytywnie.

08.07.2022,

No my już na ostatniej prostej. 6 tygodni RT za nami. Bez jakichkolwiek powikłań. Cotygodniowe badania bardzo dobre i co najważniejsze brak powikłań ze strony jelit, o co tak się martwiłam. Jeszcze tydzień, 5 sesji i koniec. Za tydzień PSA. Zobaczymy z jakiego pułapu znowu będziemy startować.

16.07.2022,

Mój mąż wczoraj ukończył RT. Ogólnie naświetlania przeszedł bardzo dobrze. Bez powikłań, osłabień itp. Dzisiaj zrobił PSA. Wynik- 0,125. Ostatnie, 3 tyg przed RT 0,105, a jeszcze poprzednie 0,160. Czyli teraz tak trochę pośrodku. Wiem, że o spadku PSA po naświetlaniach, o ile w ogóle będą, można mówić dużo później, jednak tak po cichu liczyłam na duuużo mniejsze PSA już teraz. Optymistka ze mnie. No cóż, czekamy cierpliwie na kolejne wyniki. Mam nadzieję, że chociaż ta jedynka zniknie, a na jej miejsce wskoczy 0.

19.08.2022,

Troszkę czasu upłynęło od zakończenia RT, a dokładniej 1 miesiąc i 4 dni. Samopoczucie mojego męża znakomite, byliśmy na krótkich wakacjach, czyli wydawałoby się normalne życie. Jednak z tyłu głowy cały czas kołatała się uporczywa myśl czy PSA spadnie. No to żeby się przekonać dzisiaj mąż zrobił badanie. Wynik - 0,081 ( dzień po zakończeniu RT 0,125 ). Już dawno nic tak nie poprawiło mi humoru. 8 września mamy wizytę w CO, więc spróbujemy wtedy jeszcze zrobić wynik. Wszystko człowiek by zrobił żeby było więcej zer w tym przeklętym PSA.

07.09.2022,

Dziś PSA 0,085. Mało czasu minęło od ostatniego badania, ale jutro mamy wizytę w CO i chcieliśmy aktualny wynik. Wiem, że nie powinnam się martwić, ale jednak te 4 tysięczne więcej niż ostatnio trochę humor mi popsuło. Teraz kolejne PSA zrobimy już jak lekarze zalecą, bo człowiek w końcu zwariuje od tego myślenia. Mąż czuje się bardzo dobrze po RT, skutków ubocznych póki co nie ma i oby tak dalej. Zobaczymy co jutro powiedzą lekarze w CO.

07.09.2022,

Ja jestem tak okropną panikarą, że te parę Twoich słów w odpowiedzi dodaje mi wiatru w plecy. Od 1,5 roku chodzę w takim stresie, że już trzy razy ostatnio musiałam leżeć pod kroplówką, bo spada mi potas. Przy innych dobrych wynikach. Nie umiem się uspokoić i wyczekuję tego cholernego, zerowego PSA. No i nie mogę się doczekać. No i też nie umiem się wyłączyć z myślenia co dalej gdyby…. Jakaś masakra. Mąż spokojny , a mnie jak dopadnie to zamęczam sama siebie natłokiem myśli. Wszyscy tu na Forum jedziemy na jednym wózku. Jedni szybciej, drudzy wolniej do celu. Ważne żeby go osiągnąć i tego wszystkim życzę z całego serca.

13.09.2022,

Jesteśmy po konsultacji w CO. Kompletnie nic z niej nie wynika. Chyba ja, dzięki forum więcej wiem niż wyniosłam z tej wizyty. Młoda pani dr, zachwycona wynikiem męża, stwierdziła że mąż może czuć się wyleczony. My jednak dobrze wiemy, czego oczekujemy, o jakim wyniku marzymy. Póki co czekamy na dużo niższe PSA.
Kolejna wizyta za 3 miesiące. Dobrze że wiemy o tym, aby kontrolować jednak sytuację.Kolejne PSA robimy za jakieś 4-6 tyg.

07.10.2022,

Dziś PSA 0,053. Miesiąc temu 0,085. Wreszcie trochę lepsze wiadomości. Wokół mnie wszyscy chorzy i coś im dolega. Nawet syna kot ma prawdopodobieństwo zapalenia trzustki, tak więc nastrój miałam nie najlepszy.Ręce mi się trzęsły jak sprawdzałam wynik, ale spadek PSA poprawił mi humor na weekend.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości