Mój mąż 45 lat
#41
Witajcie,
mąż otrzymał termin przyjęcia do CO w Bydgoszczy: 26.08. Strasznie długo jeszcze, cały miesiąc oczekiwania... ale dobrze, że już wiemy, na kiedy się szykować. Wcześniej wycieczka na resztę badań.
Tymczasem pozdrawiamy wszystkich znad Bałtyku, gdzie ładujemy akumulatory.
Odpowiedz
#42
No długo. Faktycznie długo. Liczyłam, że to będzie w pierwszej połowie sierpnia.
Ale pamiętam, że u mojego męża było podobnie  - termin operacji prawie 2 miesiące po pierwszej wizycie u chirurga,
prawie 3 miesiące po biopsji.

Jest jeszcze  inny aspekt sprawy. Wiadomo, że czas upałów nie jest dobrym terminem do operacji, słyszałam, że jest wtedy więcej powikłań. Może koniec sierpnia będzie chłodniejszy?

Odpoczywajcie, ładujcie akumulatory.
Odpowiedz
#43
I wykorzystajcie czas na przyjemne rzeczy, po operacji, no cóż zobaczymy, oby było jak najlepiej

Pozdrawiam AParsley
Rocznik 1961
PSA przed RP 15,41 ng/ml, LRP 19/11/2014, RT 05-06/2015.
PSA od 08/2017 do teraz <0,006 ng/ml.

Moja historia
Odpowiedz
#44
Próbujemy po prostu chwilowo nie myśleć o tym, co przed nami. Chociaż nie powiem, że się nie denerwuję, bo też po lichu liczyłam na termin między 10 a 15 sierpnia. Nie wiem, skąd mi się ten termin wziął, ale to prawie dokładnie 2 miesiące po wizycie u dra S. i prawie 3 miesiące od biopsji. Byle to cholerstwo nie poszło dalej...

Tzn. termin przyjęcia do szpitala to prawie 3 miesiące od biopsji. A ten mój wymyślony termin to zapewne pobożne życzenie.
Odpowiedz
#45
Azja, spokojnie i bez paniki.

Byliście w jednym z najlepszych CO w Polsce, o ile nie najlepszym, rozmawialiście z lekarzem, który w powszechnej opinii także należy do krajowej czołówki, więc zaufajcie mu do końca. Gdyby stan Twojego męża wymagał natychmiastowej operacji, to wyznaczony by został znacznie krótszy termin. Ten rak rośnie powoli. Prawda, u młodych szybciej, ale nie na tyle szybko, by sprawa 3-4 tygodni miała jakieś istotne znaczenie.

Operacja i rekonwalescencja, to trudny czas. On przyjdzie i da Wam w przysłowiową kość. Na razie starajcie się o tym nie myśleć, albo myślcie jak najmniej. Cieszcie się morzem, cieszcie się dobrą pogodą i cieszcie się sobą.

Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
#46
Dziękuję, Edwardzie, za głos rozsądku. Czasami, jak widać, trzeba mi wprost drukowanymi literami coś wytłumaczyć, bo nie dociera. I masz rację, trzeba zaufać doktorowi. Ja mam chyba z tym największy problem, z utratą kontroli nad tym, co się dzieje. Na chorobę i jej przebieg mamy wpływ w niewielkim stopniu i to mnie dobija. Mój mąż ma inną konstrukcję psychiczną, on ufa i nie analizuje. Taką przyjął od początku postawę i podziwiam go za to bardzo, że tak potrafi. Ja chciałabym bardzo tak czuć, ale jeszcze nie potrafię.
Odpowiedz
#47
Mnie się wydaje, że słowo "zaufanie" niekoniecznie wyjaśnia istotę problemu.
Zaufanie to sprawa emocji, a w tak ważnej sprawie jak ciężka choroba postawić należy na racjonalność.
I to zadanie - moim zdaniem  - wykonaliście.

Trzeba było nie tyle zaufać, ile na coś się  zdecydować.
Dokonany wybór jest racjonalny - na podstawie tych wszystkich danych, które zdołaliście zebrać.
Nigdy nie mamy wszystkich danych, jest to fizycznie niemożliwe, musimy wybierać z dostępnej bazy.

Wydaje mi się, że twój mąż tak właśnie myśli  - zrobiliśmy, co do nas należało, rozeznaliśmy sytuację,
wybraliśmy to, co nam się wydaje najlepsze, teraz pozostaje nam spokojnie oczekiwać, że to był dobry wybór.

Piszę tak, bo podobnie myśli mój mąż.
Na moje "a co będzie jeśli" odpowiada ze spokojem, że wtedy będziemy się martwić.
Nie ma sensu dręczyć się tym, na co nie mamy wpływu.

Ja się jeszcze przekonałam, że w życiu zwykle dostajemy kopa z niespodziewanej strony.
Zatem przejmowanie się spodziewanymi dramatami mija się z celem, bo spotka nas raczej coś zupełnie innego.

Dwa lata temu nikt nie spodziewał się covida.
Rok temu nie spodziewaliście się raka prostaty.

Jakiś tam "wpływ na chorobę i jej przebieg" jednak macie. Trzeba dbać o dobrostan fizyczny i psychiczny i pacjenta i całej rodziny. To bardzo ważne, by choroba was nie zniszczyła, chodzi mi przede wszystkim o dzieci.

My w czasie oczekiwania na operację mieliśmy stłuczkę. W sumie niegroźną, ale mogło być bardzo źle.
Wtedy "drukowanymi literami"  coś do nas dotarło.
Odpowiedz
#48
Dunolko, przeczytałam ze trzy, co napisałaś. I masz rację, to nawet nie jest kwestia zaufania, bo oboje je z mężem do doktora poczuliśmy i wierzymy, że przeprowadzi operację w sposób najbardziej korzystny z możliwych. Mną po prostu targają różne skrajne emocje, od "wszystko będzie dobrze" i "tylko spokój może nas uratować", po "a co jeśli...", o swoim strachu nawet nie wspomnę. Nigdy w życiu nie sądziłam, że strach może aż tak paraliżować. Żeby móc działać w domu w miarę normalnie, tak, aby dzieci nie poczuły różnicy w funkcjonowaniu naszej rodziny, żeby móc iść do pracy i być w miarę wydajną i móc po prostu myśleć, musiałam wspomóc się farmakologią. Na początku się tego wstydziłam, ale wiem, że to było najlepsze, na co mogłam się zdecydować. Tym bardziej, że próby udawania spokoju przed mężem też nie były zbyt udane, w końcu jesteśmy ze sobą 22 lata i on nie musi się specjalnie wysilać, żeby widzieć, co się dzieje.
I to prawda, że czasami życie potrafi dołożyć nam zupełnie z innej strony, najmniej spodziewanej. Pisanie scenariuszy nic nie wniesie do sprawy, a zamartwianie się różnymi możliwymi opcjami jest zwykle na wyrost. Tylko tak trudno wyłączyć ten guziczek pod nazwą "emocje". Są dni, kiedy wolałabym mniej odczuwać, tak w ogóle. Ale to by także oznaczało mniej kochać mojego męża, a tego chyba jednak mimo wszystko bym nie chciała.
Odpowiedz
#49
Wiem, że mąż ma ustalony termin prostatektomi w Bydgoszczy, dlatego pozwolę sobie na wklejenie w załączniku mojego "dziennika-poradnika" dla przyszłych pacjentów urologii bydgoskiego CO. 
Zapiski powstały w marcu 2014 kiedy wróciłem z Bydgoszczy i trochę mi się nudziło. Starałem się opisać najważniejsze dni na oddziale, oraz oddać atmosferę mojego szpitalnego pobytu. 
Opisane sytuacje mogą się różnić od obecnie tam występujących, ale mimo wszystko zachęcam was do przeczytania.
Proszę też przymknąć oko na styl i błędy, ale do naszego forumowego powieściopisarza Edwarda bardzo dużo mi brakuje mruganie, puszczanie oczka

Pozdrawiam
Armands


Załączone pliki
.doc   Dziennik pobytu w CO Bydgoszcz.doc (Rozmiar: 66,5 KB / Pobrań: 12)
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#50
Armands, dzięki, ja Twój opis z pobytu w CO w Bydgoszczy znam już prawie na pamięć mruganie, puszczanie oczka czyta się go jak dobrą książkę akcji Big Grin
Odpowiedz
#51
(07.08.2021, 18:36:15)Azja napisał(a): Armands, dzięki, ja Twój opis z pobytu w CO w Bydgoszczy znam już prawie na pamięć mruganie, puszczanie oczka czyta się go jak dobrą książkę akcji Big Grin

Big Grin

Wybierając się do szpitala byłem praktycznie świeżakiem w kwestii dłuższego pobytu jako pacjent. Ktoś mi podpowiedział o szafeczce, o możliwości trzymania walizki pod łóżkiem, doboru bielizny itd. Pojawił się również temat smyczek do trzymania worka od cewnika. Na miejscu się okazało, że to przydatne rady.
Później, już po wyjściu z oddziału pomyślałem, że taki zbiór wspomnień, porad może być dla innych przydatny. Wiem, że ten tekst miał sporą popularnością na innym forum. Ktoś nawet dopisał kilka zdań uaktualnienia. Większość sytuacji z mojego pobytu było standardowymi czynnościami na urologii.
Cieszę się, że inni koledzy nadal mogę w ten sposób oswoić się z pobytem i przygotować się do sytuacji.

Oby i efekt końcowy był jak u mnie... a może nawet lepszy! Tego życzę twojemu mężowi.

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#52
Kochani,
Trzymajcie kciuki, o 8.00 mój mąż będzie operowany przez dra Siekierę. Marzę o tym, aby operacja się udała i aby dopisało nam szczęście, które też jest w tym wszystkim bardzo ważne.
No i mam nadzieję, że uda mi się skontaktować telefonicznie z doktorem, a on znajdzie chwilę, aby powiedzieć mi w kilku zdaniach, jak wyglądała sytuacja.
Odpowiedz
#53
Trzymamy kciuki i wspieramy na wszystkie możliwe sposoby.
Trzymajcie się oboje!

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#54
Jesteśmy z wami!
Heart Heart
Odpowiedz
#55
Trzymaj się Marta, trzymam kciuki za męża.
Odpowiedz
#56
Witajcie, dziękujemy za wsparcie. Mąż po operacji, obolały bardzo. Źle zniósł narkozę, mocno wymiotował w ciągu dnia. Zadzwonił dopiero wieczorem i zamieniliśmy dwa zdania. Udało mi się porozmawiać z lekarzem dyżurnym, powiedział, że zabieg odbył się wg standardowych procedur, nic ich bardzo nie zaskoczyło, wszystko zgodnie z badaniami obrazowymi, ale oczywiście wynik hist pat będzie kluczowy. Liczę na to, że to dobre wiadomości zadowolenie, uśmiech
Odpowiedz
#57
Uff!
Zawsze pierwszym i najważniejszym punktem tej terapii jest  - przeżyć operację w przyzwoitym stanie.
Ten punkt zaliczony.

Że się czuł marnie po ciężkiej operacji otwartej, to normalne, niestety.
Ja swojego męża wręcz nie poznałam  - było to ok. pół godziny  po opuszczeniu sali operacyjnej.
Ale wieczorem było już lepiej.
(Przewaga operacji laparoskopowej i robotycznej przejawia się właśnie w tym, że w dużej mierze oszczędzają one pacjentowi fizycznego cierpienia).

Tak, potem będą dwa kolejne kamienie milowe na tej drodze  - wynik histo i pooperacyjne PSA.
Na razie dobrą wiadomością jest, że "nie było żadnych zaskoczeń".
Mężowi, jako młodemu,  wypada się jeszcze spytać, czy zaoszczędzono pęczki.
Ma to znaczenie w tym sensie, że wtedy można być faktycznie spokojnym, że nie było żadnych niespodzianek,
że chirurg po prostu realizował plan.
Odpowiedz
#58
Najgorsze za mężem. Dziś o ile nie będzie innych zaleceń, powinien być postawiony na nogi. Na krótko, na tyle, żeby przejść kilka kroków, a panie z obsługi mogły zmienić pościel.
Ja miałem to szczęście, że po operacji na sali mogła być żoną z synem. Zadbali o to bym miał zwilżane usta, przetarte czoło i czuł się jak w w domu mruganie, puszczanie oczka
Teraz, przez Covid wszystko wygląda inaczej i dziękować, że mamy smartfony, bo byłoby naprawdę kiepsko.
Z każdą godziną mąż powinien się lepiej czuć, a jak dostanie za chwilę posiłek, to będzie uszczęśliwiony. Mam nadzieję, że organizm nie odrzuci pokarmu, bo po narkozie bywa i tak.
Trzymajcie się... przekaż mężowi, że nadal jest pod naszym czujnym okiem mruganie, puszczanie oczka
Trzymamy kciuki!

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#59
Azja, i jak się czuje mąż?
Odpowiedz
#60
Właśnie weszłam na forum, żeby napisać, co u niego zadowolenie, uśmiech
Z każdym dniem lepiej się czuje, coraz więcej próbuje się ruszać. Oczywiście szału nie ma, ale dramatu też nie. Obwieszony workami na smyczach (dzięki, Armands!), próbuje się przechadzać, chociaż do stołówki nie ma szans
na razie dotrzeć. Może jutro. Zgodnie z zaleceniami dużo pije, więc zawartość worka coraz ładniejsza, o ile można tak powiedzieć. Wysłał mi zdjęcie rany, wg lekarzy i pielęgniarek bardzo ładnie się gojącej, ale dla mnie to niezła jatka, póki co. Jeśli nic się nie wydarzy, może w piątek zostanie wypisany.
Niestety nie udało mu się jeszcze spotkać doktora S., tak jakby w ogóle nie pojawiał się na oddziale - może orientujecie się, czy on miewa dyżury i pojawia się na obchodzie? Jutro mąż spróbuje do niego dotrzeć, bardzo chciałby zamienić z nim chociaż ze dwa zdania. I jeszcze jedno pytanie, czy omówienie wyniku hist pat zwykle łączy się że zdjęciem szwów? Dla nas to byłoby logistycznie najwygodniejsze... chociaż wiadomo, że się dostosujemy.
No i marzymy o dobrych wynikach... to w tym momencie jest najważniejsze.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości