Mój mąż po biopsji
#61
Dobrze wyszło... bo nie odpuściłaś. Brawo!
Teraz jest czas na podleczenie jelita.
Powodzenia!

Pozdrawiam
Armands
Odpowiedz
#62
Witam wszystkich.
Trochę czasu nie odzywałam się, ale też niewiele się działo. Skupiliśmy się na podleczeniu zaostrzenia CU. Mąż dostał steryd, encorton, dawkę podprogową, aby zdążyć z niego zejść jeszcze przed operacją. Już po 4 dniach było zdecydowane polepszenie, a teraz można powiedzieć że jest już super. Wszystko wróciło do normy. Między czasie załatwiłam skierowania na ponowne badania krwi, ekg i wizytę u anestezjologa, kwalifikującą na operację. Wszystko zdalnie i kolejny raz udało mi się od razu dodzwonić do dr Siekiery, gdyż to on musiał wydać zlecenie na wyniki. Kolejny wyjazd do Bydgoszczy 8 listopada. Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie, bo termin operacji to 16 listopada i już w żadnym wypadku nie chcielibyśmy go przekładać. Pozdrawiam wszystkich. Beata.
Odpowiedz
#63
Dzień dobry. 
Wracamy z Bydgoszczy. Wszystkie badania zrobione. Mąż został zakwalifikowany na operację. Wreszcie. Ogarnęliśmy wszystkie problemy zdrowotne i teraz się udało. Za tydzień, 16 listopada ma być w szpitalu. Tak się cieszę, a zarazem boję. Dobrze że tak wyszło, bo niepewność czy operacja będzie czy nie spędzała mi sen z powiek. Kolejny krok zrobiony. Jednak najgorsze jeszcze przed nami.
Pozdrawiam wszystkich. B.
Odpowiedz
#64
Będziemy wspierać męża i ciebie jak tylko potrafimy.
Trzymajcie się.

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#65
Wcale nie najgorsze przed Wami, macie wytyczoną drogę leczenia, termin zabiegu.
Należy wierzyć, że operacja się uda, będzie dobrze. Nie martwcie się na zapas.
Pozdrawiam Andrzej
Rocznik 1961
PSA przed RP 15,41 ng/ml, LRP 19/11/2014, RT 05-06/2015.
PSA od 08/2017 do teraz <0,006 ng/ml.

Moja historia
Odpowiedz
#66
Dobry wieczór wszystkim. 
Dziś odwiozłam męża do szpitala. Rano o godz 8 będzie operowany. Staram się myśleć pozytywnie choć denerwuję się bardzo. Mam nadzieję że wszystko będzie w porządku, a dr Siekiera po raz kolejny dokona majstersztyku. Ciężka była nasza droga do celu, ale udało się pokonać przeszkody. Tak więc proszę trzymajcie kciuki, zawsze to trochę lżej jak wiadomo że ktoś cię wspiera. 
Pozdrawiam B.
Odpowiedz
#67
Trzymamy z całej siły zadowolenie, uśmiech
Odpowiedz
#68
Jutro od 8::00 wszyscy pamiętamy o twoim mężu!
Oby udało się  wyciąć raka raz a dobrze!
Oby wszystko odbyło się bez  komplikacji!
Dawaj znać co i jak.
Odpowiedz
#69
Witajcie.
No i mój mąż po wszystkim. Już po godz 12 rozmawiałam z dr Siekierą i powiedział że operacja odbyła się w/g tego co założył, nie było żadnych niespodzianek i komplikacji. Teraz musimy czekać na wynik histopatologiczny, który zadecyduje co dalej. Mąż w miarę dobrze się czuje po zabiegu, mówi że trochę boli dół brzucha i ma parcie na pęcherz, ale wszystko do wytrzymania. Następny etap za nami. Liczę, że  będzie dobrze i jestem szczęśliwa że operacja już za nami.
Odpowiedz
#70
Uff!
Pierwszy, najważniejszy etap za wami - operacja bez powikłań.
Teraz trzeba się wygoić.

Ból brzucha po tak ciężkiej operacji jest rzeczą normalną, ale trzeba go zgłaszać, domagać się środków przeciwbólowych. Różnym pacjentom potrzebna jest różna ilość.

Parcie na pęcherz  też niech mąż zgłasza. Niech zgłasza wszystko, co go niepokoi, pielęgniarki wszystko wyjaśnią,
we wszystkim pomogą. Prawem pacjenta jest czasem pomarudzić.

Przekaż mężowi pozdrowienia od nas, niech szybko wraca do sił.
Odpowiedz
#71
Teraz już górki zadowolenie, uśmiech. Emocje powoli zaczną opadać...... Życzę bardzo dobrych wyników !!!! A Pacjentowi szybkiego powrotu do zdrowia i dobrej kondycji! Trzymajcie się !
Odpowiedz
#72
Dobry wieczór. 
Przede wszystkim dziękuje wszystkim za słowa wsparcia.
Pierwszy dzień po operacji mojego męża dość spokojny. Rano na obchodzie był u niego dr Siekiera. Poinformował o przebiegu operacji, o dalszym postępowaniu. Również o tym, że zostawił mu oba pęczki nerwowe, co wprawiło męża w dobry nastrój. Próbował dzisiaj już wstawać, powolutku, bo wszystko obolałe, ale znosi to i tak bardzo dobrze. Bałam się, bo jednak ma 69 lat i nie wiedziałam jak zareaguje jego organizm. Widać że jest z gatunku tych, u których ,, goi się jak na psie’’. No, ale zobaczymy kolejne dni, mam nadzieje że teraz już będzie tylko lepiej. Oby ten wynik hist-pat był taki, jakiego byśmy sobie życzyli….
Odpowiedz
#73
Witajcie.
Wszystko w przypadku mojego męża jest jakieś inne. Był przyjęty do szpitala we wtorek, w środę miał operację, do domu miał wyjść w kolejną środę. Dzisiaj na obchodzie dostał informację, że w niedzielę już wychodzi do domu. Podobno musi szpital przyspieszyć z operacjami z powodu pandemii, możliwe że będą robić operacje tylko najpilniejsze, więc trzeba zwolnić łóżka,bo sporo chorych czeka, a że mąż bardzo dobrze znosi wszystko i ładnie się goi to nie ma potrzeby leżenia w szpitalu. Oczywiście bardzo się ucieszył z wyjścia, ja w pierwszym momencie też. Jednak po chwili zastanawialiśmy się czy to bezpieczne. Podróż 330km nie jest fajna w 5 dobie po operacji, z cewnikiem, ale w domu może szybciej będzie dochodził do siebie. Już ogarnęłam wyjęcie cewnika, później szwów, tylko zastanawia mnie co w przypadku zbierania się limfy po usunięciu węzłów. Kiedy to może nastąpić, zaraz po operacji czy w późniejszym terminie? A może w ogóle jej nie będzie? Dużo pytań się nasuwa człowiekowi, ale póki co skupiamy się na rekonwalescencji męża .
Pozdrawiam wszystkich.
Odpowiedz
#74
(20.11.2021, 00:48:32)Rednaomii napisał(a): Dużo pytań się nasuwa człowiekowi, ale póki co skupiamy się na rekonwalescencji męża .

I to jest dobre podejście do sprawy!

Pandemia bardzo komplikuje leczenie innych chorób, a jednocześnie zagraża pacjentom takim, jak Twój mąż. Dom na pewno jest lepszym i bardziej bezpiecznym miejscem niż szpital.

Co do podróży i obaw z nią związanych, to mogę zasugerować miejsce pół, a nawet całkiem, leżące na fotelu pasażera. Operacja jednak osłabia, chociaż pozornie pacjentowi może się wydawać, że on wszystko może i dobrze zniesie wszelkie trudy.

Na przeszczep wątroby jechałem do Warszawy własnym samochodem. Miałem być wypisany po jedenastu dniach, ale przyplątała się jakaś infekcja i wyszedłem sześć dni później.
W swojej naiwności pytałem lekarzy, czy mogę prowadzić samochód w drodze powrotnej do Wrocławia. Oni jednak kręcili głowami. Przywiózł mnie syn, a ja z samochodu wyszedłem ostatkiem sił.

Trzymajcie się. Z każdym dniem będzie coraz lepiej.

Edward
Odpowiedz
#75
Dziękuje Edward za odpowiedź. 
W niedzielę jadę z synem po męża. Spokojnie go jakoś dotargamy do Wrocławia. W niedzielę może nie będzie takiego ruchu na drodze to szybko minie podróż.W domu wiadomo, zawsze lepiej niż w szpitalu, a jeśli chodzi o pomoc medyczną, to w razie czego ,,obłożyłam’’ się wszystkimi znajomymi lekarzami. Damy radę.
Odpowiedz
#76
Rednaomii, zawsze trzeba brać rzeczy z lepszej strony  - skoro lekarz wypisuje pacjenta ze szpitala wcześniej, niż to zwykle bywa, to widocznie pacjent jest w lepszej kondycji, "niż to zwykle bywa"...
Rekordu i tak nie pobijecie: przed dwoma laty przeszłam ciężką operację, po której wg wujka Google, miałam być
w szpitalu minimum tydzień, a wypisano mnie do domu na trzeci dzień.
W piątek operacja, w niedzielę rano wypis. I jak widać - żyję.

Skoro jesteście obstawieni lekarzami, nie będzie problemu. Mieszkacie w cywilizacji.
Warto obstawić jeszcze jakąś pielęgniarkę, w razie gdyby zapychał się cewnik.
Droga na rozłożonym fotelu w samochodzie nie powinna być  udręką, nie trzeba przecież wychodzić do toalety.
Poproście o jakiś środek uspokajający, aby pacjent sobie podróż zwyczajnie przedrzemał.

Dren, odprowadzający limfę, wyciągany jest zwykle w szpitalu; jeśli zostanie  - po prostu limfa będzie dalej schodzić,
jak mocz. Trzeba przygotować "legowisko" dla rekonwalescenta z czymś obok łóżka, na czym można zawiesić worek z moczem i ewentualnie limfą. U nas był to zwyczajny taboret.

Aha, jeśli w domu są jakieś wesołe zwierzaki, np. pies lub kot, warto trzymać je daleko od rekonwalescenta, aby nie przyszło im do głowy zabawić się rurką od cewnika.

Przy wypisie dostaniecie receptę na heparynę, przez miesiąc, codziennie, trzeba robić choremu zastrzyk. Najlepiej, by robił to sam. Mąż też próbował, ale po kolejnym, czwartym siniaku na brzuchu, wzięłam sprawy w swoje ręce, i dotrwaliśmy do końca. A należę do osób, które słabną na widok igły i krwi. Zatem i ty dasz radę.
Człowiek jest taką istotą, która wszystko może, jeśli musi.
Odpowiedz
#77
(20.11.2021, 10:43:23)Dunolka napisał(a): Przy wypisie dostaniecie receptę na heparynę, przez miesiąc, codziennie, trzeba robić choremu zastrzyk. Najlepiej, by robił to sam. Mąż też próbował, ale po kolejnym, czwartym siniaku na brzuchu, wzięłam sprawy w swoje ręce, i dotrwaliśmy do końca. A należę do osób, które słabną na widok igły i krwi. Zatem i ty dasz radę.
Człowiek jest taką istotą, która wszystko może, jeśli musi.

Z tym, że człowiek może, jeśli musi, to masz Jolu rację, ale z siniakami chyba już nie zadowolenie, uśmiech .
Siniaki, to przypadkowo trafione i uszkodzone naczynie krwionośne. Robiąc zastrzyk nie widzi się go i nie ma znaczenia, kto dokonuje injekcji.
W mojej bogatej medycznie przeszłości był taki okres, że przeciwzakrzepowe zastrzyki robiłem sobie przez ponad dwa lata. Oczywiście na przemian - raz lewa strona, a raz prawa. Siniaki były, a jakże, ale to jedynie nic nie znacząca kosmetyka. Gorsze były zrosty, ale i z tym można sobie poradzić.
Rednaomii,
nie stresuj się. Nie ma znaczenia, które z Was będzie robiło zastrzyki. Jeśli Ty masz opory, to niech robi je mąż w myśl zasady wyrażonej przez Jolę, że człowiek może, jeśli musi. Tak rzeczywiście jest.
Odpowiedz
#78
(20.11.2021, 00:48:32)Rednaomii napisał(a): Witajcie.
Wszystko w przypadku mojego męża jest jakieś inne. Był przyjęty do szpitala we wtorek, w środę miał operację, do domu miał wyjść w kolejną środę. Dzisiaj na obchodzie dostał informację, że w niedzielę już wychodzi do domu. Podobno musi szpital przyspieszyć z operacjami z powodu pandemii, możliwe że będą robić operacje tylko najpilniejsze, więc trzeba zwolnić łóżka,bo sporo chorych czeka, a że mąż bardzo dobrze znosi wszystko i ładnie się goi to nie ma potrzeby leżenia w szpitalu. Oczywiście bardzo się ucieszył z wyjścia, ja w pierwszym momencie też. Jednak po chwili zastanawialiśmy się czy to bezpieczne. Podróż 330km nie jest fajna w 5 dobie po operacji, z cewnikiem, ale w domu może szybciej będzie dochodził do siebie. Już ogarnęłam wyjęcie cewnika, później szwów, tylko zastanawia mnie co w przypadku zbierania się limfy po usunięciu węzłów. Kiedy to może nastąpić, zaraz po operacji czy w późniejszym terminie? A może w ogóle jej nie będzie? Dużo pytań się nasuwa człowiekowi, ale póki co skupiamy się na rekonwalescencji męża .
Pozdrawiam wszystkich.

Cieszę się, że wszystko poszło zgodnie z planem... raczysko wycięte, pęczki nerwowo-naczyniowe ocalone, pacjent tak sprawny, że szpital chce się symulanta pozbyć mruganie, puszczanie oczka
Ja wyszedłem po ośmiu dobach od prostatektomii. Myślę, że i w szóstej byłby gotowy, ale wtedy miałem i szwy i cewnik, a to trochę usztywnia... ogranicza sprawność. 
Samo zdjęcie szwów w dniu wyjścia miało taki efekt, jakbym uwolnił się ze spodenek mniejszych o co najmniej jeden rozmiar.
Mąż da radę, bo do domu, to każdy chce wrócić, a jeszcze bardziej do żony... rodziny.  Będzie dobrze! 
Pozycja leżąca w aucie jak najbardziej wskazana, 
Po powrocie będzie musiał się oszczędzać i to jest będzie najważniejsze. O limfę teraz nie ma co się martwić, bo to nie dotyczy wszystkich pacjentów. Wspomniane zastrzyki faktycznie można robić samemu, czy z pomocą. Na Youtube są filmy instruktażowe i po kilku próbach iniekcji, staje się to banalnie proste. No chyba, że ktoś ma pietra przed każdą, nawet tak cienką i krótką igiełką mruganie, puszczanie oczka

Pozdrawiam i życzę spokojnego powrotu do Wrocławia.


Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#79
Witajcie.
Mąż od niedzieli jest w domu. Tak jak pisałam wcześniej wypisali go 3 dni wcześniej, z cewnikiem, bo dobrze się wszystko goiło. Podróż z Bydgoszczy do Wrocławia przebiegła bez większych niespodzianek, drogę zniósł dobrze. Poniedziałek też był ok, ale we wtorek się zaczęło. Po wizycie w toalecie, po napięciu się (problem z wypróżnieniem zaczął się już w szpitalu) poczuł ból, który utrzymuje się cały czas z przerwami. Ciężko mi od niego wydobyć jaki to rodzaj bólu. Określa go jako piekący, boli go też dzisiaj rana po operacji, a nawet skóra w jej okolicy. Jest cały wydęty, ulgę mu sprawia jak przewiąże sobie bandażem ciaśniej brzuch. W cewniku przez chwilę pokazało się więcej moczu zabarwionego krwią i trochę skrzepów. Dzwoniłam do Bydgoszczy do lekarza na oddział i powiedział że w sumie może tak być. Jednak dziwnie mi to wygląda, bo było wszystko dobrze, a dzisiaj bardzo duża różnica jeśli chodzi o ból. Nawet wziął na noc Nimesil, gdzie wcześniej nie brał żadnych tabl przeciwbólowych. Ja mam wrażenie że sobie coś naruszył, za mocno się napinając. Czy jest to możliwe że jakiś szew w środku puścił? Mąż nie należy to tych skarżących się, ale dzisiaj sporo narzekał. Kupiłam mu w aptece środek na ułatwienie wypróżnienia - lactulosum i trochę ulżyło. Czy to jest normalne, ż przez 5 dni było wszystko dobrze a 6 dnia pogorszenie? W środę idziemy wyjąć cewnik i aż się boję jak to będzie. Tak się cieszyłam że wszystko dobrze poszło, a teraz nie wiem co robić. Czy szukać gdzieś pomocy czy może przeczekać?
Pozdrawiam wszystkich. B.
Odpowiedz
#80
Możliwe, że coś tam puściło, ale bez badania USG to trudno ocenić. Rozumiem wasz niepokój, to zrozumiałe, bo to świeża sprawa. Może spróbujcie poszukać pomocy wśród znajomych lekarzy. Ewentualnie SOR w najbliższym szpitalu z oddziałem urologii.

Życzę powodzenia
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości