Historia taty Beci
#1
15.03.2018,
 
Kilka dni temu tata trafił do lekarza z powodu silnego bólu brzucha/podbrzusza - okazało się, że ma chorobę wrzodową, sta ból. Przy okazji miał robionych kilka badań i wyszło PSA=595. Miał USG i RZ klatki piersiowiej i miednicy. Diagnoza: rak prostaty.  RM wykazał "liczne osteoslerotyczne zmiany w układzie kostnym przemawiające za obecnością przerzutów" oraz" liczne osteoslerotyczne zmiany ogniskowe w układzie kostnym". Została zrobiona biopsja, wczoraj dostał wynik: Rak stercza Gleason 7 (4+3) Płat prawy: zmiany w 3 wycinkach na długości do0.5 cm, płat lewy: zmiany w 4 wycinkach na długości do 0,7 cm. Wczoraj też powtórzył badanie PSA, wynik przeraził, bo jest już 650.
Termin wizyty u urologa, który zlecił biopsję 21 marca. W międzyczasie w poniedziałek umówiliśmy się do onkologa w WCO Poznań oraz prywatnie Urolog.
Czy ktoś z Was zetknął się z takim wysokim wynikiem PSA? Zanim pójdziemy do lekarzy chciałabym dowiedzieć się jak najwięcej żeby nie dać zbyć. Dodam, że i prostata i kości nie dawały do tej pory żadnych większych objawów.

20.03.2018,

Jesteśmy po pierwszych konsultacjach. Wczoraj najpierw mieliśmy wizytę w WCO, gdzie lekarz zebrał wszystkie dotychczasowe wyniki badań i skierował tatę na badanie krwi, scyntygrafię kości, USG transrektalne oraz - w związku z tym, że w ostatnich dniach tacie nasiliły się bóle w okolicy żeber - do poradni leczenia bólu....
Lekarz nie zapisał żadnej terapii hormonalnej bo - jak stwierdził - w przypadku, gdy nowotwór jest już rozsiany- miesiąc czy dwa - nie ma znaczenia. Poinformował, żeby umówić się na wskazane badania i jak będą wyniki wrócić do poradni, jeden lekarz nie może podjąć decyzji o leczeniu pacjenta - musi się zebrać konsylium. Trochę mnie to przeraziło, że z takimi wynikami i nasilającymi się z godziny na godzinę bólami każą czekać kilka tygodni.
Na scyntygrafię udało się umówić już na dzisiaj, niestety czas oczekiwania na opis z badania to 14-21 dni. USG - 5 kwietnia.

Na szczęście popołudniu mieliśmy umówiona prywatną wizytę z urologiem - który po zapoznaniu się z dotychczasowymi badaniami, wynikami biopsji, powiedział, że on na szczęście ma uprawnienia do podjęcia leczenia pacjenta w trynie natychmiastowym - tato dostał antyandrogen Bicalutamide 50 do przyjmowania przez 3-4 tygodnie a potem terapia hormonalna -Diphereline 11,25. Niestety w mieście, gdzie tato mieszka, mimo apteki na każdym roku, najwcześniej na czwartek można mieć tabletki... Dobre i to w porównaniu z pierwszą wizją po wizycie w WCO.
Pozostaje do ustalenia kwestia leczenia przerzutów do kości - tu musimy czekać na wyniki scyntygrafii - jest prawdopodobne, że zajęty jest cały lub w większej części układ kostny co wyklucza naświetlanie jako jedyny sposób na przerzuty, ale w tej kwestii czekamy na konsylium.

Obaj lekarze, którzy wczoraj widzieli taty wyniki byli zaszokowani faktem, że tato od kilku lat był regularnie na wizytach w przychodni urologicznej przy Szpitalu w mieście, gdzie mieszka - lekarz przyjął pacjenta zgłaszającego problemy z prostatą - lekkie ale jednak - robił tacie USG i ani razu nie zlecił sprawdzenia PSA!!!! Tak - wiem, teraz wydaje się, że sami mogliśmy na to wpaść - gdyby nie to, że człowiek wierzy, że lekarz wie co robi - być może przyszłoby do głowy sprawdzić metody / zakres badań lekarskich, ale wierzyliśmy ..... dzisiaj zostaje wierzyć, że nie jest za późno aby pomóc tacie podnieść się psychicznie po wiadomości i powalczyć z nim o kolejne lata życia.

Na koniec dodam, że urolog, u którego wczoraj byliśmy dorzucił trochę wiary w to, że rak to nie wyrok. Przede wszystkim był konkretny, zdecydowany, owszem - usłyszałam to czego nie chciałam - nowotwór przespany aby się go pozbyć, rozlazły po kościach, raczej złośliwy. Powiedział jednak - bierzemy się za leczenie, ten rak nie lubi hormonoterapii, to nie wyrok!

Z wiarą w to, co powiedział tata zaczyna leczenie.

W czwartek jesteśmy umówieni na wizytę do onkologa radiologa, prywatna wizytę, żeby dowiedzieć się jakiego leczenia spodziewać się w kwestii przerzutów. Mam nadzieję, że potwierdzi też tacie (który boi się zaufać jakiemukolewiek lekarzowi w tej chwili), że zlecone leczenie hormonami jest właściwym planem.

07.05.2018,

Tato miał zrobione USG transrektalne, miał scyntygrafię. Podano mu hormonoterapię. W międzyczasie konsylium podjęło decyzje o uzupełnieniu leczenia chemioterapią. Przez moment nadzieja wróciła, bo po 2 tygodniach od podania pierwszego zastrzyku hormonalnego PSA spadło do 195. Lekarze mówili, żeby sprawdzać po 2-3 miesiącach ale trudno być cierpliwym. Niestety scyntygrafia uwidoczniła przerzuty w całym układzie kostnym; liczne przerzuty, wszędzie. Kilka dni po tym, tato zaczął się uskarżać na ból w kostce, spuchła mu jedna noga i bolała. Niedługo to samo zadziało się z drugą nogą. Od kilku dni ledwo chodzi, obie kostki spuchnięte i obolałe. Dzisiaj dostał opis ze zdjęć, które mówią o zmianach zwyrodnieniowych stawu skokowego, zwapnienie przyczepów ścięgien, miażdżyca naczyń podudzia, ostroga piętowa oraz zmiany przerzutowe w miednicy i obu kościach udowych....
Jutro mamy wizytę w WCO - konsultacja z chemioterapeutą, nie wiem tak na prawdę gdzie iść dalej, czy w WCO pomogą coś na te spuchnięte i obolałe nogi .... słabo to wygląda jak dla mnie....
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości