PSA: 595, biopsja gleason 7(4+3)
#1
Sad 
Witam,

Jestem tu nowa i całkowicie zielona w kwestii nowotworów... Kilka dni temu tata trafił do lekarza z powodu silnego bólu brzucha/podbrzusza - okazało się, że ma chorobę wrzodową, sta ból. Przy okazji miał robionych kilka badań i wyszło PSA=595. Miał USG i RZ klatki piersiowiej i miednicy. Diagnoza: rak prostaty.  RM wykazał "liczne osteoslerotyczne zmiany w układzie kostnym przemawiające za obecnością przerzutów" oraz" liczne osteoslerotyczne zmiany ogniskowe w układzie kostnym". Została zrobiona biopsja, wczoraj dostał wynik: Rak stercza Gleason 7 (4+3) Płat prawy: zmiany w 3 wycinkach na długości do0.5 cm, płat lewy: zmiany w 4 wycinkach na długości do 0,7 cm. Wczoraj też powtórzył badanie PSA, wynik przeraził, bo jest już 650.
Termin wizyty u urologa, który zlecił biopsję 21 marca. W międzyczasie w poniedziałek umówiliśmy się do onkologa w WCO Poznań oraz prywatnie Urolog.
Czy ktoś z Was zetknął się z takim wysokim wynikiem PSA? Zanim pójdziemy do lekarzy chciałabym dowiedzieć się jak najwięcej żeby nie dać zbyć. Dodam, że i prostata i kości nie dawały do tej pory żadnych większych objawów.

Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, podpowiedzi, sugestie - jak pisałam dopiero zaczynam się edukować w tym temacie ....
Odpowiedz
#2
Witaj, Becia. Przykre, że musiałaś trafić na takie forum. Cóż, życie.

 Po pierwsze  - nagły wzrost PSA był spowodowany biopsją,  to  normalne.

Po drugie  - skoro w poniedziałek idziecie do WCO, to dziś-jutro szybko załatwcie kartę DILO u swego lekarza rodzinnego. Wtedy od razu od poniedziałku zaczynacie szybką ścieżkę diagnozy i leczenia. A śpieszyć się trzeba.

Po trzecie  - najważniejsze, żeby rak był hormonozależny. Wtedy można ugrać wiele jeszcze lat.
A  rak prostaty najczęściej jest hormonozależny. Tata od razu będzie leczony blokadą hormonalną,
a potem może radioterapią.
Dawaj znać, co i jak, odpowiemy  - w ramach naszych możliwości  - na pytania, doradzimy, co trzeba.
Odpowiedz
#3
(15.03.2018, 12:54:14)Dunolka napisał(a): Witaj, Becia. Przykre, że musiałaś trafić na takie forum. Cóż, życie.

 Po pierwsze  - nagły wzrost PSA był spowodowany biopsją,  to  normalne.

Po drugie  - skoro w poniedziałek idziecie do WCO, to dziś-jutro szybko załatwcie kartę DILO u swego lekarza rodzinnego. Wtedy od razu od poniedziałku zaczynacie szybką ścieżkę diagnozy i leczenia. A śpieszyć się trzeba.

Po trzecie  - najważniejsze, żeby rak był hormonozależny. Wtedy można ugrać wiele jeszcze lat.
A  rak prostaty najczęściej jest hormonozależny. Tata od razu będzie leczony blokadą hormonalną,
a potem może radioterapią.
Dawaj znać, co i jak, odpowiemy  - w ramach naszych możliwości  - na pytania, doradzimy, co trzeba.

Dziękuję za podpowiedź,

Tata zaraz spróbuje dostać się do rodzinnego po DILO.
Rozumiem, że tego czy rak jest hormonozależny nie można "zbadać"? To kwestia tego czy zareaguje na leki czy nie, czyli dopiero w trakcie leczenia się dowiemy, tak? Przepraszam, jak pytania są banale, ale ja z tematem obeznaje się dopiero od kilku dni...

Z góry dziękuję
Odpowiedz
#4
Teoretycznie rodzinny powinien wystawić DILO od ręki, na podstawie biopsji, ale jest z tym trochę pisaniny, więc czasem lekarz zabiera pracę do domu, i każe po to wpaść "jutro rano". Ważne, żeby tę kartę mieć w poniedziałek w WCO.

Tak, po reakcji na leczenie będzie widać, czy nowotwór jest wrażliwy na brak testosteronu  - po spadku PSA.
Po ok. pół roku PSA powinno być jak u człowieka zdrowego.
Są ponoć już badania genetyczne, które określają, jaki to nowotwór, ale ( u nas) to piosenka przyszłości.
Szukając analogii z leczeniem antybiotykami  - przy sepsie walimy antybiotyki, o których wiemy, że najczęściej działają, a nie zastanawiamy się nad antybiogramem.
Odpowiedz
#5
Witam,

Karta DILO w ręce. W poniedziałek pierwsza konsultacja z lekarzem... nie zostaje nic innego jak wierzyć i trzymać kciuki... Odezwę się...
Odpowiedz
#6
Z tym wydawaniem Kart DiLO różnie bywa, tym bardziej cieszymy się, że chociaż to poszło całkiem dobrze.
Teraz czekamy na dobrą, owocną konsultację. Taką, która niesie ze sobą nadzieję... i ma dobre skutki lecznicze.

Tego życzymy ... a kciuki oczywiście będą zadowolenie, uśmiech

Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#7
Dobrze, że już jest DILO, wszelkie badania i konsultacje odbędą się w przyzwoitym terminie.
W Poznaniu jest po prostu porządek  (Przynajmniej był).

Beciu  - spotkanie z trzema lekarzami jest rzeczą słuszną, zawsze  polecamy trzech niezależnych specjalistów na etapie wyboru drogi leczenia, każdy coś wyjaśni, coś rozjaśni.
Ten wybór w przypadku twego taty jest oczywisty, to znaczy nie ma wyboru  - od razu hormonoterapia.
Być może dołożą tacie tzw. wczesną chemię i ewentualnie radioterapię.

Czyli od poniedziałku tata powinien już łykać tabletki antyandrogenu  - Apoflutam lub bikalutamid.
Po kilku, kilkunastu dniach dostanie zastrzyk hormonalny.

Piszesz, że w dziedzinie raka prostaty jesteś laikiem. Każdy z nas na początku był laikiem, niektórzy nie wiedzieli,
że w ogóle mają prostatę...
Ale potem musieliśmy się podkształcić.

Spróbuję ci w kilku słowach powiedzieć, o co chodzi w tej hormonoterapii, czego tata może się spodziewać, i wy też.


Prostata to element układu rozrodczego mężczyzny, zatem zależna jest od hormonu męskiego, czyli testosteronu. Każda komórka prostaty "żywi się" testosteronem, to znaczy  bez niego ginie.
To samo dotyczy komórek raka prostaty.

Kilkadziesiąt lat temu ktoś dostał Nobla za wykazanie, że pozbawienie pacjenta testosteronu hamuje rozwój raka prostaty. Kiedyś to pozbawianie traktowano brutalnie i dosłownie, teraz stosuje się kastrację nie chirurgiczną a chemiczną, która nie okalecza mężczyzny i - co ważne  - jest odwracalna.
Chodzi o ten zastrzyk. Blokuje on na kilka miesięcy wydzielanie testosteronu, po tym czasie tata dostanie kolejny zastrzyk, i tak co najmniej przez trzy lata.

Dobrze, spytasz, ale po co te tabletki na wstępie.
Otóż organizm mężczyzny jakby buntuje się na to zablokowanie wydzielania testosteronu, i w pierwszej chwili blokady rzutem na taśmę wydziela go nagle  bardzo dużo. Jest to tzw, rozbłysk testosteronu, flare up.
Gdy człowiek ma nowotwór prostaty, taki rozbłysk, choćby krótkotrwały, mógłby być dla niego niebezpieczny,
gdyż komórki nowotworowe dostałyby niezłego kopa do rozwoju.

Dlatego zastrzyk poprzedza się podawaniem antyandrogenu.
Działanie antyandrogenu polega na tymże od razu blokuje absorpcję testosteronu przez komórki nowotworowe;
my żartujemy, że "zapycha im gębę" substancją testosterono-podobną, ale bezpieczną, czyli  komórki nowotworu prostaty  pozostają "głodne'', chociaż testosteronu jest  dość.
Czyli podawanie antyandrogenu przed zastrzykiem, blokującym wydzielane testosteronu, ma na celu ochronę pacjenta przed skutkami rozbłysku testosteronu.
To ostatnie zdanie jest ważne. Napisałam to na wszelki wypadek, żebyście nigdy nie zgodzili się na zastrzyk bez wstępnego podawania  antyandrogenu.

Dla porządku dopiszę jeszcze, że niektórzy pacjenci, tzw. mniejszego ryzyka, są leczeni samym antyandrogenem.
Tak było na przykład w przypadku mego męża.
Pacjenci wysokiego ryzyka otrzymują tzw. pełną blokadę, czyli i zastrzyk  i antyandrogen przez cały okres leczenia.
Najczęściej na początku daje się antyandrogen, a potem tylko zastrzyki.

Niewykluczone, że tata znajdzie się w tej drugiej grupie.
Odpowiedz
#8
Dunolka,

Bardzo dziękuję za wskazówki. Wszystko zapisałam. Myślę, że jutro będę w stanie przekazać to tacie w zrozumiały i napawający optymizmem i chęcią walki sposób. Na codzień mieszkam 250 km od rodziców, więc dopiero jutro osobiście będę miała okazje porozmawiać z tatą.
O wszystkim co się dowiem poinformuję jutro.
Odpowiedz
#9
Witam,

Jesteśmy po pierwszych konsultacjach. Wczoraj najpierw mieliśmy wizytę w WCO, gdzie lekarz zebrał wszystkie dotychczasowe wyniki badań i skierował tatę na badanie krwi, scyntygrafię kości, USG transrektalne oraz - w związku z tym, że w ostatnich dniach tacie nasiliły się bóle w okolicy żeber - do poradni leczenia bólu....
Lekarz nie zapisał żadnej terapii hormonalnej bo - jak stwierdził - w przypadku, gdy nowotwór jest już rozsiany- miesiąc czy dwa - nie ma znaczenia. Poinformował, żeby umówić się na wskazane badania i jak będą wyniki wrócić do poradni, jeden lekarz nie może podjąć decyzji o leczeniu pacjenta - musi się zebrać konsylium. Trochę mnie to przeraziło, że z takimi wynikami i nasilającymi się z godziny na godzinę bólami każą czekać kilka tygodni.
Na scyntygrafię udało się umówić już na dzisiaj, niestety czas oczekiwania na opis z badania to 14-21 dni. USG - 5 kwietnia.

Na szczęście popołudniu mieliśmy umówiona prywatną wizytę z urologiem - który po zapoznaniu się z dotychczasowymi badaniami, wynikami biopsji, powiedział, że on na szczęście ma uprawnienia do podjęcia leczenia pacjenta w trynie natychmiastowym - tato dostał antyandrogen Bicalutamide 50 do przyjmowania przez 3-4 tygodnie a potem terapia hormonalna -Diphereline 11,25. Niestety w mieście, gdzie tato mieszka, mimo apteki na każdym roku, najwcześniej na czwartek można mieć tabletki... Dobre i to w porównaniu z pierwszą wizją po wizycie w WCO.
Pozostaje do ustalenia kwestia leczenia przerzutów do kości - tu musimy czekać na wyniki scyntygrafii - jest prawdopodobne, że zajęty jest cały lub w większej części układ kostny co wyklucza naświetlanie jako jedyny sposób na przerzuty, ale w tej kwestii czekamy na konsylium.

Obaj lekarze, którzy wczoraj widzieli taty wyniki byli zaszokowani faktem, że tato od kilku lat był regularnie na wizytach w przychodni urologicznej przy Szpitalu w mieście, gdzie mieszka - lekarz przyjął pacjenta zgłaszającego problemy z prostatą - lekkie ale jednak - robił tacie USG i ani razu nie zlecił sprawdzenia PSA!!!! Tak - wiem, teraz wydaje się, że sami mogliśmy na to wpaść - gdyby nie to, że człowiek wierzy, że lekarz wie co robi - być może przyszłoby do głowy sprawdzić metody / zakres badań lekarskich, ale wierzyliśmy ..... dzisiaj zostaje wierzyć, że nie jest za późno aby pomóc tacie podnieść się psychicznie po wiadomości i powalczyć z nim o kolejne lata życia.

Na koniec dodam, że urolog, u którego wczoraj byliśmy dorzucił trochę wiary w to, że rak to nie wyrok. Przede wszystkim był konkretny, zdecydowany, owszem - usłyszałam to czego nie chciałam - nowotwór przespany aby się go pozbyć, rozlazły po kościach, raczej złośliwy. Powiedział jednak - bierzemy się za leczenie, ten rak nie lubi hormonoterapii, to nie wyrok!

Z wiarą w to, co powiedział tata zaczyna leczenie.

W czwartek jesteśmy umówieni na wizytę do onkologa radiologa, prywatna wizytę, żeby dowiedzieć się jakiego leczenia spodziewać się w kwestii przerzutów. Mam nadzieję, że potwierdzi też tacie (który boi się zaufać jakiemukolewiek lekarzowi w tej chwili), że zlecone leczenie hormonami jest właściwym planem.

Zrelacjonuje po kolejnej wizycie o co uzupełniliśmy naszą wiedzę w temacie.

pozdrawiam i dziękuję za dotychczasowe porady
Odpowiedz
#10
Witam,

regularnie czytuje Wasze historie ale nie pisałam bo właściwie nie wiemy na czym stoimy. Tato miał zrobione USG transrektalne, miał scyntygrafię. Podano mu hormonoterapię. W międzyczasie konsylium podjęło decyzje o uzupełnieniu leczenia chemioterapią. Przez moment nadzieja wróciła, bo po 2 tygodniach od podania pierwszego zastrzyku hormonalnego PSA spadło do 195. Lekarze mówili, żeby sprawdzać po 2-3 miesiącach ale trudno być cierpliwym. Niestety scyntygrafia uwidoczniła przerzuty w całym układzie kostnym; liczne przerzuty, wszędzie. Kilka dni po tym, tato zaczął się uskarżać na ból w kostce, spuchła mu jedna noga i bolała. Niedługo to samo zadziało się z drugą nogą. Od kilku dni ledwo chodzi, obie kostki spuchnięte i obolałe. Dzisiaj dostał opis ze zdjęć, które mówią o zmianach zwyrodnieniowych stawu skokowego, zwapnienie przyczepów ścięgien, miażdżyca naczyń podudzia, ostroga piętowa oraz zmiany przerzutowe w miednicy i obu kościach udowych....
Jutro mamy wizytę w WCO - konsultacja z chemioterapeutą, nie wiem tak na prawdę gdzie iść dalej, czy w WCO pomogą coś na te spuchnięte i obolałe nogi .... słabo to wygląda jak dla mnie....

Pozdrawiam
Odpowiedz
#11
Jeśli będziesz jutro z tatą u lekarza, to zasygnalizuj problem z puchnięciem nóg i bólami. Może to ma podłoże krążeniowo-naczyniowe, a może to efekt leczenia hormonami?
Może potrzebna jest diagnostyka, badania, ewentualnie konsultacja "naczyniowca"
Tylko, że często lekarz koncentruje się na swojej działce, a wszystko inne co dotyczy pacjenta spycha na jego barki.
Mam tak z mamą, leczoną lekiem immunoonkologicznym, ale borykającą się z opuchniętymi i bolącymi nogami (czyli jak u taty).
Niby to wszyscy na oddziale widzą, ale konsultacje kazali zrobić w miejscu zamieszkania i we własnym zakresie możliwości (na NFZ, czy prywatnie).
Dla mnie to nieporozumienie, bo w dużych centrach onkologii powinni kompleksowo zająć się pacjentem, a nie przeganiać i oczekiwać gotowych wyników konsultacji.
No cóż... zasygnalizuj problem, może coś dobrego się stanie.

Przykre, że wynik scyntygrafii nie pozostawia złudzeń, a sytuacja jest poważna... bardzo poważna.
Odezwij się jutro, napisz co proponuje lekarz... i trzymajcie się... powodzenia.

Pozdrawiam
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#12
Dobra wiadomość jest taka, że PSA szybko spada, czyli  wygląda, że nowotwór jest hormonowrażliwy.
Wczesna chemia stosowana jest w przypadku nowotworów wysokiego ryzyka, a nowotwór taty  - niestety  - jak najbardziej pod tę kategorię podlega. Badania kliniczne wykazały, że takie agresywne leczenie, zastosowane już na samym początku, przedłuża tzw. przeżycie ogólne pacjentów.

Teraz pytanie  - czy tata dostanie od razu chemię, skoro akurat pojawił się stan zapalny w stawach skokowych.
Idealnie by było, gdyby pacjent w jednym miejscu był otoczony kompleksową opieką.
Ale postępująca specjalizacja ma swoje wymagania.
W Centrum Onkologii mamy specjalistów od leczenia nowotworów, a tacie chyba potrzebny jest ortopeda? reumatolog? naczyniowiec? A może wystarczy lekarz rodzinny?

Na pewno coś (czyli kogoś) doradzi lekarz chemioterapeuta.
Na pewno trzeba mu przekazać wszystkie dane, dotyczące stanu pacjenta.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości