27.02.2018, 13:20:28
(26.02.2018, 22:34:33)latarnik napisał(a): Do teraz byłem przekonany, że włączenie mi bicalutamidu w dawce 50 mg było spotykanym działaniem, nierzadko stosowanym...., na zasadzie zacznijmy od 50-ki, może wystarczy...?
Rzecz w tym, że monoterapia bikalutamidem sama w sobie jest leczeniem niestandardowym.
Nawet na "wielkich" anglojęzycznych forach rzadko się wspomina o tej opcji.
A samodzielna dawka 50 mg to już jest nie-standard w nie-standardzie.
A jednak - jak widać na twoim przykładzie - jest zlecana.
Ciekawe, dlaczego.
Mężowi bikalutamid zamiast zastrzyku polecił prowadzący go wtedy urolog, będący zdania,
że nowotwór jest już rozsiany, pozostaje leczenie hormonalne, jak chcemy jeszcze cokolwiek
robić, to proszę skierowanie do profesora Wolskiego, tymczasem recepta na bikalutamid,
bo to łagodniejsza wersja hormonoterapii.
Zapisał bikalutamid w dawce 50 mg.
Profesor Wolski był zdania, że jak najbardziej można jeszcze coś robić, ale dopóki się nie zdecydujemy,
trzeba brać bikalutamid, ale koniecznie w dawce 150mg.
W domu doczytaliśmy, że właśnie taka dawka - 150 mg - jest substytutem kastracji hormonalnej.
Zaś dawka 50 mg to dodatek do zastrzyku, czyli kastracji hormonalnej, stosowany w cięższych przypadkach.
Po kilku miesiącach łykania bikalutmidu w dawce 150 mg , prowadząca męża pani doktor z CO zmniejszyła
mu dawkę, stopniowo do 50 mg. Nie wiemy, czy z ciekawości intelektualnej, czy to jakiś nowy standard.
Pan profesor zlecił natychmiastowy powrót do pełnej dawki.
Faktycznie, wszędzie pisze się o dawce 150 mg, nigdzie, w żadnym artykule nie znalazłam zalecenia,
by dawać tylko 50 mg.
Tylko raz na jakimś forum ktoś wspomniał o pacjencie, który brał 50 mg przez kilka lat, ze stabilnym,
choć dość wysokim PSA (ok. 1).
Zatem, jak widzisz, nie ma tu utartych ścieżek.
Trzeba zaufać swojemu dobremu samopoczuciu, intuicji, i... swojemu lekarzowi.
Komuś trzeba zaufać.