Wznowa po prostatektomii i radioterapii ratującej
#81
PSA było badane w ostatni piątek, przy okazji wizyty, omawiającej wynik scyntygrafii.
Jest  już 1,67, sporo, ale w stosunku do tempa ostatnich 4 miesięcy, jest pewne wyhamowanie, to znaczy rośnie w postępie arytmetycznym, nie geometrycznym. Słaba to pociecha, ale zawsze.

We wrześniu ma być PET z choliną, zatem Józek postanowił na razie nie wracać do bikalutamidu,
by podhodować gada na tyle, by był w badaniu widoczny. A potem to ewentualnie leczyć.
Może tym razem uda się urwać hydrze łeb.

Jak się on czuje? Jak zwykle mruganie, puszczanie oczka  dobrze.
Intensywnie pracuje, by jak najwięcej zrobić przed urlopem.
W lipcu wybieramy się w góry z duńskimi wnukami, w sierpniu  - z polskimi.
Będziemy łazić, zdobywać szczyty, zarażać młode pokolenie miłością do górskich wędrówek.
(Czwórka już na dobre zarażona, pozostał jeszcze 9-miesięczniak).

Bardziej martwi nas ta druga choroba Józka.
Z rakiem prostaty jesteśmy już na ty.
Odpowiedz
#82
Cytat:Jest  już 1,67, sporo, ale w stosunku do tempa ostatnich 4 miesięcy, jest pewne wyhamowanie, to znaczy rośnie w postępie arytmetycznym, nie geometrycznym. Słaba to pociecha, ale zawsze.

Widzę, że nie tylko wyhamowało tempo wzrostu PSA, ale i Twoje samopoczucie "deko" się poprawiło. Wyczuwam większy spokój w tym niespokojnym dla Was czasie i oczywiście optymizm, że będzie lepiej zadowolenie, uśmiech .
Cytat:Bardziej martwi nas ta druga choroba Józka.

Z rakiem prostaty jesteśmy już na ty.

No cóż, ta druga chorobę znam jedynie  z teorii, to wiele podpowiedzieć nie potrafię, ale...?; ale wiem, że Ty już wiesz co robić, żeby Józkowi w tym ulżyć. Bo kto jak nie Ty? Heart
Jolu! Czas biegnie tak szybko, że się nie obejrzycie, a nasze wszystkie akumulatory podłączone będą niebawem do jednego niezastąpionego źródła energii jakim jest "Michelińskie Spotkanie".
Do zobaczenia we wrześniu i oczywiście życzę przesympatycznych i zdrowych wakacji.
Pozdrawiam.
Kris.
Odpowiedz
#83
(04.07.2017, 10:19:29)Dunolka napisał(a): Bardziej martwi nas ta druga choroba Józka.
Z rakiem prostaty jesteśmy już na ty.
Jolu,

w kontekście tej drugiej choroby polecam załączone materiały.

https://www.youtube.com/watch?v=7cBYGh2E6t4

http://neuro.hms.harvard.edu/harvard-mah...-and-brain

http://www.healthguidance.org/entry/1652...Dance.html

Pozdrawiam AParsley
Odpowiedz
#84
Myślę że wnusie to najlepsze lekarstwo na wszystkie troski , choć sam jeszcze
nie mam ich to widzę bardzo dużo radosnych dziadków na dłuższych i krótszych spacerach
na pewno to pozytywnie wpłynie na wasze poczucie siły
Marek/Suwałki/,ur.1962
GL7/4+3/ pT3a N0M0
06.2015 RP - psa 6 tyg. -0,03
49 m-cy 0,177;VII 2019 SRT
;VIII 19 -0,082;X 19 -0.015
Odpowiedz
#85
(05.07.2017, 14:00:11)AParsley napisał(a): w kontekście tej drugiej choroby polecam załączone materiały.


Dzięki, Andrzej. mruganie, puszczanie oczka
Grunt, to znaleźć naukowe uzasadnienie, by robić to, co lubimy.
Może znajdziesz coś podobnego na temat słodyczy?
Małż byłby niezmiernie wdzięczny.

Swoją drogą trochę  mnie zdumiewa, że Józek ciągle świetnie tańczy.

(05.07.2017, 15:26:43)marek napisał(a): Myślę,  że wnusie to najlepsze lekarstwo na wszystkie troski

Na troski  - tak, ale na gorączkę i ostre bóle brzucha  - niekoniecznie.
Jak nie zadziała antybiotyk, czeka mnie szpital.
Módlcie się, trzymajcie kciuki, co kto umie, by antybiotyk zadziałał, byśmy w sobotę bez obaw wyruszyli  w góry.
A małż właśnie gania po mieście w poszukiwaniu dentysty.
Samo życie.
Wnukowie już od miesiąca są spakowani.

A szpital czeka mnie i tak, po powrocie.
Odpowiedz
#86
(06.07.2017, 10:47:17)Dunolka napisał(a): Dzięki, Andrzej. mruganie, puszczanie oczka
Grunt, to znaleźć naukowe uzasadnienie, by robić to, co lubimy.
Może znajdziesz coś podobnego na temat słodyczy?
Małż byłby niezmiernie wdzięczny.

Swoją drogą trochę  mnie zdumiewa, że Józek ciągle świetnie tańczy.
Jolu,
To nie było w kategoriach żartu, uważam, że badania wskazują na pozytywny wpływ tańca ( koordynacja ruchowa, wzrokowa, wysiłek ) na przynajmniej spowolnienie choroby. Jeśli nie szkodzi, to dlaczego nie praktykować.
Pozdrawiam AParsley
Odpowiedz
#87
Dzisiejsze PSA  - 2,17.

Telefon do WCO, kiedy ten PET, bo miał być we wrześniu.
- Proszę pana, najwcześniej we wrześniu!
smutny

Zaczynamy główkować, co tu robić.
Odpowiedz
#88
Warto wykorzystać taką wartość PSA i zrobić PET-CT, nawet jeżeli będziecie czekać miesiąc.

Po wykonaniu PET-a spokojnie wrócić do hormonów.
moja historia
Ur.
09.1958r.
05.2011 PSA 50,4ng/ml HT. 11.2011 RP.  01.2012 RT. 06.2012 wideotorakoskopia-przerzuty do płuc.
07.2012-10.2015 HT/ zmiana hormonów/, 3 razy przerwana HT.  Hormonoodporność/odporność na kastrację/   
10.2015 Badania kliniczne PRESIDE, Enzalutamid
01.2016 PSA 0,36  
Odpowiedz
#89
Małż po tym wyniku oczywiście zadzwonił do swojej "prowadzącej", kazała przyjść nazajutrz, poszedł, ale cóż mogła poradzić? Pani doktor nie ma wpływu na termin PET. Na skierowaniu napisane było cito.
Po dyskusji oboje ustalili, że jeszcze miesiąc można poczekać.
Wydzwanianie do WCO w sprawie "kiedy ten PET" dało tyle, że dowiedział się, że "we wrześniu badania nie będzie,
a w październiku zobaczymy".
Miejmy nadzieję, że na październik się załapie, a jak nie, to robimy prywatnie rezonans.
Lipcowa scyntygrafia była czysta.
Odpowiedz
#90
Dziś mija 9 lat od operacji męża.
Miało być dobrze, a nie było.
Co jakiś czas hydrze odrasta łeb, na nic odcinanie, napromieniowanie, głodzenie.
Ale ciągle mamy nadzieję.
Odpowiedz
#91
(20.10.2017, 15:59:04)Dunolka napisał(a): Dziś mija 9 lat od operacji męża.
Miało być dobrze, a nie było.
Co jakiś czas hydrze odrasta łeb, na nic odcinanie, napromieniowanie, głodzenie.
Ale ciągle mamy nadzieję.

Chciałbym coś sensownego i optymistycznego napisać, ale nie potrafię. Zapewnienia, że na pewno będzie dobrze, to kurtuazja. Tak piszę, bo sam wielokrotnie doświadczałem takich pocieszeń i tak je traktowałem. Jednego natomiast możecie być pewni - nasze dobre myśli i dobre życzenia zawsze były, są i będą z Wami.
Wanda i Edward
Odpowiedz
#92
Jutro zawsze jest nieznane,  najważniejsza jest teraźniejszość.
Przez te lata nauczyliśmy się żyć z chorobą, normalnie funkcjonować. Bo przecież pracujemy, latem wędrujemy po górach, cieszymy się wnukami, spotykamy się z przyjaciółmi  - jak gdyby ta hydra nie istniała.
Ale wiemy, że istnieje, i trzeba być czujnym, czy jej kolejny łeb za bardzo nie odrasta.
Jak powiedział kiedyś Bogdan  - mam ze swoim nowotworem umowę, ja mu daję pożyć, a on mnie.

Większość z naszej grupy taką umowę z hydrą ma.
I oby ta "współpraca" była jak najdłuższa, i jak najspokojniejsza.

PS. Pamiętam przygotowania do operacji, i do okresu pooperacyjnego.
Na wszelki wypadek kupiliśmy dorosłe pampersy.
Nie były nigdy potrzebne - leżą na pawlaczu do dziś.
Nie wyrzucam. Są pamiątką naszego lęku i pesymizmu.

I jeszcze jedno. O diagnozie musieliśmy poinformować rodzinę i przyjaciół.
Wszyscy bardzo bardzo mężowi współczuli.
Minęło 9 lat, mąż funkcjonuje w zasadzie na pełnych obrotach, a z tych współczujących brakuje już
trzech sąsiadów, dwóch kolegów z pracy, trojga kuzynów, szwagra, szwagierki...
Tak, że nigdy nie wiadomo, kto będzie pierwszy.
Odpowiedz
#93
Jolu, to już 9 lat lub dopiero 9 lat.
Jak ktoś ładnie powiedział - rak to taki prezent dla człowieka, bo przypomina o tym że życie nie jest wieczne.
Życie z tą śmiertelną chorobamnie zmienia jego perspektywę, nie możemy odkładać planów na przyszłość. Musimy szybciej podejmować decyzje.

Staram się nie mówić chorym, że będzie dobrze, ale trzeba umieć z tym żyć tu i teraz.

Nnigdy  nie pomyślałem, że doczekam 6 lat po operacji.
Po operacji, która tak po ludzku nie powinna się odbyć 
przy takich parametrach wejściowych. 

Pozdrowienia dla Józka

(Przepraszam Bogdan, ale chyba powyższe miało trafić właśnie do tego wątku? Jak się mylę to cofnę do Jędrka mruganie, puszczanie oczka . Kris)
Odpowiedz
#94
(20.10.2017, 21:28:05)Dunolka napisał(a): Jutro zawsze jest nieznane,  najważniejsza jest teraźniejszość.
...
Minęło 9 lat, mąż funkcjonuje w zasadzie na pełnych obrotach, a z tych współczujących brakuje już
trzech sąsiadów, dwóch kolegów z pracy, trojga kuzynów, szwagra, szwagierki...
Tak, że nigdy nie wiadomo, kto będzie pierwszy.

Masz, Jolu, całkowitą rację!
Jest rok 1969. Dopada mnie, prawdopodobnie w stomatologicznej przychodni studenckiej, odkryty dopiero 20 lat później wątrobowy wirus C. To on finalnie doprowadzi do raka i przeszczepu wątroby. Wirus gnębi mnie przez cztery lata i bardzo szeroko otwiera drzwi na drugą stronę życia. Cudem, bo to poziom medycyny sprzed niemal pół wieku, udaje się je zamknąć. Pomagają w tym lekarze, którzy sami już dawno odeszli.

To fragment mojego (jedynego zresztą) wpisu w wątku 'Uczucia':

" A losy ludzkie dziwnie się układają. Wszyscy lekarze, o których wspomniałem, już nie żyją.
Pod koniec lat osiemdziesiątych popełniła samobójstwo Urszula Kościuk. Nie miała jeszcze pięćdziesięciu lat i opiekowała się obłożnie chorą siostrą. Kiedy dowiedziała się, że ma raka, to nie chciała być dla siostry ciężarem.
W połowie lat siedemdziesiątych zmarła, też z powodu raka, Bożena Bazan - miała najwyżej trzydzieści pięć lat.  
W wieku pięćdziesięciu siedmiu lat umiera pani docent Halawa – ta od jajecznicy na boczku.
Doktor Tawlas – polski Grek, syn emigrantów, w połowie lat siedemdziesiątych po raz pierwszy pojechał do Grecji. W Budapeszcie miał czołowe zderzenie z ciężarówką i zginął wraz z żoną w płonącej nowej Ładzie! I jak to wszystko wytłumaczyć?"

Edward
Odpowiedz
#95
Jolu!
9 lat?. Czy pamiętasz jak w roku 2010 prorokowaliśmy w oparciu o dostępną literaturę i teorią ile to może być lat:
....a to ile po radykalnej do wznowy i ile na HT, a co potem? - ChT i dwa trzy lata smutny ??? No i dobrze, że to "proroctwo" psu na budę. Jedno w tej chorobie jest moim-Twoim zdaniem najważniejsze  ...dopóki  piłka w grze".
I tego musimy się dalej trzymać.

Pozdrawiam Ciebie i Józka. Trzymajcie się.
     Kris.
Odpowiedz
#96
A ja myślę, że te Józkowe raczysko to nie taki głupi skorupiak.......,
On dobrze wie, że obok Józka trwa Jola, a z nią żartów nie ma /przynajmniej w tej potyczce.../
I z chłodnej kalkulacji wynika: cicho siedzę, czasami odwłokiem pomacham, żeby wiedzieli, ze jestem, ale generalnie cichosza.....
Było 9 lat pełnych obrotów, teraz może nadszedł czas na stopniowe wyhamowanie tego tempa......
Bo rak czy nie rak, obstrukcja czy biegunka to życie popyla, lat przybywa, a my często zachowujemy się jak kiedyś, 20 lat wcześniej..... 
I jak Kris przytoczył słowa Pana Kazimierza ".... dopóki piłka w grze" to trzeba żyć każdym dniem, trzeba walczyć i wierzyć, że Główny Sędzia da nam jeszcze trochę pograć na tym boisku..... I na końcowy gwizdek przyjdzie nam jeszcze niemało poczekać!!! mruganie, puszczanie oczka
Uściski!
Ur.1960
PSA wyjściowe 09.2010 - 11,097 ng/ml
Prostatektomia Radykalna /klasyczna/, Obustronna Limfadenektomia Miednicza  
Wynik po RP   - GL. (2 + 4) pT2cN1
Korekta 2013  - GL. (4 + 3) pT3aN1, resekcja R1
PSA - 06.2011 /8 tyg. po RP/ - 0,02
Od 08.2013 - Bicalutamide 50 mg 
Od 04.2020 - Bicalutamide 100 mg
Od 04.2021 - Bicalutamide 150 mg
09.2021 - VMAT+CBCT
Od 12.2021 - Bicalutamide 100mg
PSA - 06.2022 - < 0,006
Od 03.2022 - Bicalutamide 50mg
Od 08.2022 - Bicalutamide - stop!
PSA - 04.2024 - 0,111
Odpowiedz
#97
(21.10.2017, 11:08:16)latarnik napisał(a): trzeba walczyć i wierzyć, że Główny Sędzia da nam jeszcze trochę pograć na tym boisku.....! mruganie, puszczanie oczka

Tylko powiedz, czemu ON pozwala temu draniowi tak nieczysto grać, czerwonej kartki mu nie daje? mruganie, puszczanie oczka 

PS. W przedłużającym się oczekiwaniu na "państwowego" PET-a, mąż zapisał się na prywatny rezonans z kontrastem.
Odbędzie się to badanie za tydzień.
Odpowiedz
#98
(31.10.2017, 22:37:06)Dunolka napisał(a):
(21.10.2017, 11:08:16)latarnik napisał(a): trzeba walczyć i wierzyć, że Główny Sędzia da nam jeszcze trochę pograć na tym boisku.....! mruganie, puszczanie oczka
Tylko powiedz, czemu ON pozwala temu draniowi tak nieczysto grać, czerwonej kartki mu nie daje? mruganie, puszczanie oczka

I tym pytaniem, Jolu, wracasz do dyskusji sprzed miesięcy. Tej, o niedopracowanym Świecie, z bólem, cierpieniem i płaczem!
Gdyby Główny Sędzia rzetelnie podszedł do swojej pracy, to nie musiałby wyciągać czerwonej kartki. ON w ogóle nie wpuściłby tego drania na boisko!
Odpowiedz
#99
Może podszedł  rzetelnie, ale pracował w niedzielę, więc wyszło, jak wyszło. mruganie, puszczanie oczka
Odpowiedz
(31.10.2017, 22:54:27)Dunolka napisał(a): Może podszedł  rzetelnie, ale pracował w niedzielę, więc wyszło, jak wyszło. mruganie, puszczanie oczka

Jolka,
ja Ciebie  Heart , ale nie prowokuj Exclamation
Wiesz bardzo dobrze, że:
"... gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając ..."
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości