Dobry szpital onkologiczny
#1
Bydgoskie Centrum Onkologii wygrało tegoroczny Ranking Szpitali. Zdobyło 918 punktów na tysiąc możliwych w zestawieniu lecznic zabiegowych wielospecjalistycznych i onkologicznych.


http://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/1...LokBydLink

......................................................................................................................................................................................................................................

Aktualny Ranking Szpitali (2016)

http://www.rankingszpitali.com.pl/strona...ogicznych/
Odpowiedz
#2
http://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/7...LokBydLink

Ten wywiad warto przeczytać i zapamiętać.

ps. cały wywiad można przeczytać wchodząc na http://www.gazeta.pl , wybierając Bydgoszcz - Tylko u nas .
Odpowiedz
#3
Ze względu na to, że nie wszyscy mogą mieć dostęp do pełnej wersji artykułu, to z pomocą latarnika21 pozwoliłem sobie wkleić całość tekstu. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozmowa z prof. Wojciechem Zegarskim, szefem kliniki chirurgii w Centrum Onkologii w Bydgoszczy, wg ostatniego rankingu „Wprost” – najlepszej w kraju

Autor: Aleksandra Lewińska, artykuł zamieszczony 26 maja 2017 (link do oryginału w powyższym poście.


Aleksandra Lewińska: Często pan okłamuje pacjentów?

Prof. Wojciech Zegarski: Nigdy. Ale czasem przedstawiam prawdę trochę inaczej.

Czyli jednak pan kłamie.

– Daję nadzieję. Każdego asystenta tego uczę: nic po leczeniu, jeśli pacjentowi zabiera się nadzieję. Dlatego opowiadam chorym o przypadkach, kiedy logika zawodziła i pacjent żył, wbrew wszelkim rokowaniom. Takich przypadków w ciągu 15 lat pracy w Centrum Onkologii zebrało się sporo. Każdego takiego pacjenta pamiętam z nazwiska.

Przykład?

– Pan Marian, przesympatyczny. W 1995 roku operowałem mu raka żołądka, guz naciekał na lewy płat wątroby, węzły chłonne powiększone. Zmiana nieresekcyjna. Powinniśmy chorego zamknąć, nic nie robić. Ale kolega mówi: spróbuj. Będzie miał wyższy komfort życia, będzie jadł. I wycięliśmy va banque: żołądek, z lewym płatem wątroby, z węzłami, fragmentem ogona trzustki, zespoliliśmy przełyk z jelitem. Wbrew zasadom logiki. Z nadzieją, że daliśmy mu dwa, trzy miesiące życia.

Po wybudzeniu powiedział pan pacjentowi, że operacja się udała?

– „Nie udało nam się pana wyleczyć, ale stworzyliśmy panu warunki do lepszego życia”. Facet przyszedł do mnie po sześciu miesiącach. Nie poznałem go. Przybrał na wadze. Po dziewięciu miesiącach wpadł z pytaniem, czy może podjąć jakąś lekką pracę. Gdy go operowałem, miał 68 lat. Dożył 75! Wbrew zasadom logiki i medycyny. Chorym trzeba takie historie opowiadać, nawet gdy rozsądek każe nam dać rokowania na miesiąc czy dwa. To rodzinie możemy mówić: że należy opiekować się, że zaniechamy terapii agresywnej, że teraz liczy się dobra atmosfera w domu, że o chorego trzeba zadbać, dobrze odżywiać, by przybrał kilogram czy dwa.

Ale chorzy przecież domagają się prawdy, konkretu.

– Nie spotkałem takich. Mówią tak, jasne. Ale gdy przyznaję: „Rzeczywiście to choroba rozsiana i jak statystyka podaje, szanse przeżycia są małe, może to być kilka miesięcy, ale może być kilka lat. Ja bardziej się łapię tej myśli o kilku latach”, to chwytają się tej ostatniej części zdania: „mówi pan, że nawet kilka lat....”.


Cytat:Chory potrzebuje tej nadziei. Gdybym powiedział, że najpewniej umrze za trzy miesiące, wróciłby do domu i przestał jeść.

Dużo jest metod leczenia raka na Zachodzie, które u nas są niedostępne?


– Nie. Większość metod chirurgicznych i sposobów leczenia chirurgicznego nowotworów jest dostępna w mojej klinice. Jesteśmy jedyną firmą w kraju, gdzie stosuje wszystkie dostępne rozwiązania.

Wszystkie, czyli...

– W sposób minimalnie inwazyjny, czyli tak, jak się to robi na Zachodzie, operowanych jest u nas ok. 40 proc. chorych z rakiem żołądka, jelita grubego. Gdzie indziej chirurga laparoskopowa leży, w bydgoskim Centrum Onkologii jest najwyższy wskaźnik operacji laparoskopowych w kraju. A, jak dowiodły badania, wyniki przeżyć pięcioletnich po tych operacjach są dużo lepsze. Stosujemy wycinanie w rektoskopii operacyjnych małych guzów odbytnicy, to też małoinwazyjna, ale inna od laparoskopii metoda. Wykonujemy zabiegi termoablacji wątroby, czyli niszczenia termicznego przerzutów nowotworowych, których nie można wyciąć. Kolejny nowatorski zabieg to Hipec, tylko trzy ośrodki w Polsce to robią. To hipertermia dootrzewnowa: po wycięciu guzów podaje się chorym podgrzewaną chemioterapię przez specjalną maszynę. To wielogodzinna, ciężka operacja, a nie jest zbyt dobrze płatna. Dlatego inni tego nie robią.

Nie opłaca się?



– Nam też się nie opłaca. Ale nie mogę powiedzieć tego chorym. Mają umierać? Nie opłaca się szpitalom operować też przełyku. My robimy to wielu chorym, jesteśmy na pierwszym miejscu w Polsce. To często trudne procedury, wymagające dużych umiejętności chirurga, poświęcenia prywatnego czasu na przygotowanie, żeby to potem stosować. A procedury w polskiej chirurgii są bardzo słabo wyceniane.



Pakiet onkologiczny nic nie zmienił?



– W kwestii finansowej – dał szpitalowi gwarancję płatności. Ale to tak, gdyby ktoś dał pani gwarancję, że za artykuł o onkologii dostanie pani 10 zł, ale koleżance, która napisze o ptakach – 16 zł. Na szczęście dyrektor zgadza się na wydatki konieczne, bym mógł dać chorym nowoczesną medycynę. Jedno z większych marzeń spełniłem w tym miesiącu.



Jako pierwszy w Polsce i pierwszy w Europie Środkowej przeprowadził pan zabieg Pipac.



– 10 maja wykonaliśmy zabieg dootrzewnowej chemioterapii podawanej w aerozolu. Przygotowywaliśmy się do niego rok. Jeździliśmy do Niemiec, Szwajcarii, Francji. Mocno zaangażował się mój asystent, doktor Maciej Nowacki, odwiedzał ośrodki, które tę operację wykonują, notował, nawiązał relacje. W końcu podjęliśmy decyzję, że zrobimy ją u siebie.



Jak ta operacja przebiega?



– Wprowadzam do brzucha przez maleńkie nakłucia narzędzia zwane trokarami i oglądam wszystko na monitorze. Skonstruowaną przez prof. Marka Reymonda, twórcę tej metody, końcówką, pod bardzo dużym ciśnieniem podaje się w ciągu 45 minut chemię prosto do brzucha. To mała inwazja: chory nie traci krwi, swojej obronności, jego energia nie jest marnowana na gojenie rany i walkę z urazem, tylko on dalej walczy z nowotworem, a jest wspomagany chemioterapią wprowadzoną bezpośrednio na nowotwór. Podanie jej drogą dożylną nie gwarantowałoby, że  uderzy w guza na powierzchni otrzewnej czy jelit.


Dlaczego nikt w Polsce tego wcześniej nie zrobił?


Cytat:– Trzeba było poświęcić swój prywatny czas, spędzić tam łącznie kilka tygodni. Przeloty, hotel... Nikt tego nie finansuje.

A telefon do pana kliniki dzwoni w tej sprawie cały czas.



– Pacjenci nie tylko o to pytają. Wprowadzaliśmy tu wiele nowości. Pracuję tu od 1 października 2002 r., tworzyłem tę klinikę. Dziś najlepszą w Polsce. To powód do dumy. Ale nikt nam tego nie dał. Wypracowaliśmy to. Policzyłem, że w czasie tych 15 lat pracy odbyłem ponad sześćdziesiąt podróży zawodowych: do Ameryki, Japonii, Szwecji, Niemiec, Francji. Dużo się uczyłem. Najbardziej windujące były wizyty w Strasburgu w Instytucie Telechirurgii, gdzie uczyłem się przez kilka tygodni podstaw chirurgii laparoskopowej. Operowałem w ten sposób guzy na jelitach jako pierwszy w regionie. Jako czwarci w kraju wykonaliśmy operację typu Hipec. W ciągu 15 lat przeszkoliłem 140 chirurgów z całej Polski, robiąc im warsztaty, czyli operacje pokazowe. Jeśli chirurg pozwala stanąć z boku innym chirurgom i mówi: zobaczcie, jak ja to robię, to musi być dobry. Inaczej powiedzą: patałach, nic nie potrafi. I kolejni nie przyjadą. Skoro mam kolejki na warsztaty...



Ma pan duże zaufanie do siebie.



– Każdy ma gorsze dni, ale ja mam zazwyczaj dobre (śmiech). Tak poważnie: przed trudnymi operacjami muszę wieczorem poprzedniego dnia zaserwować sobie aktywność fizyczną: gram w tenisa, jeżdżę na rowerze. Wtedy mam rano zupełnie inny poziom endorfin, samozadowolenia. Trzeba działać, tylko panienka może pozwolić sobie na emocje...



Mówi się, że chirurgia to męski zawód.



– To się zmienia. Mam już rezydentkę Alicję, kolejna się kwalifikuje. Coraz więcej jest kobiet w chirurgii, w skali Europy i w Polsce.



Z czego wynika?



– Zwalniają się miejsca, mężczyźni są pasywni, wychowani przy komputerkach, mniej ambitni, jeśli mogą zarobić w innych specjalnościach, w neurologii, psychiatrii, medycynie estetycznej, to nie idą na chirurgię. Tu jest duży stres, duża odpowiedzialność. A kobiety – zawsze były ambitne, ale przegrywały konkurencję. Gdy ta zrobiła się mniejsza, natychmiast wskakują na miejsce mężczyzn. Poza tym zmieniły się technologie. Zawód wymaga ogromnej precyzji, delikatności, a nie siły. Część operacji można już wykonywać na siedząco. Jest inaczej. Choć pewne rzeczy są niezmienne: odchodzenie pacjentów, niezależnie od płci i doświadczenia wciąż się przeżywa. Zwłaszcza gdy to osoby młode albo leczone przez parę lat, z którymi zdążyliśmy się zżyć. Operowałem kiedyś 29-latka z rakiem żołądka. Przeżył operację, ale potem następował rozsiew. Żona chciała go zabrać do Chin na niekonwencjonalną terapię. Wiedziałem, że to nic nie da. Medycznie wyjazd nie miał sensu, ale rodzina tego potrzebowała. Żeby mieć czyste sumienie, poczucie, że zrobili wszystko, co tylko mogli, by go uzdrowić. Minęło kilka lat od śmierci pacjenta, a z rodziną wciąż jestem w kontakcie.



Podobnie jak z wieloma romskimi rodzinami... Na ścianie widzę podziękowania od Królewskiej Fundacji Romów za wyjątkowe zaangażowanie w walkę o ratowanie życia....


– Trudno mi powiedzieć, od czego historia z Romami się zaczęła. Operowałem już ponad 30, może 40. Dzwonią z całej Polski, ale też z Kanady i Niemiec, przyjeżdżają, czasem przysyłają mi papiery, pytają, o opinię o szpitalu, o lekarzach. Ufają mi. Z czego to zaufanie wynika? Trudno powiedzieć. Może po prostu z tego, że traktuję ich po ludzku, rozmawiam z nimi.


Cytat:A, jak wiadomo, wśród lekarzy wciąż jest wielu szorstkich w obyciu. Wielu nie wyniosło z domu tej najzwyklejszej kultury. A w szpitalu potrzeba wyjątkowej. Chirurg musi mieć empatię.

Panu nigdy jej nie brakuje?


– Aniołem nie jestem, czasem daję się wyprowadzić z równowagi. Ale zawsze uczę swoich asystentów empatii, mówię im: cieszcie się, że przychodzicie tu pracować, a nie się leczyć. Dla mnie, osobiście, największy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszałem, brzmiał: „w rozmowie z panem to widać, że fartuch lekarski dobrze leży dopiero w drugim pokoleniu”.

I ojciec, i mama byli lekarzami.



– Dorastałem, słuchając przy stole rozmów o medycynie. Od dziecka przyglądałem się różnym doświadczeniom, które mama robiła jako profesor histologii na salamandrach, świnkach morskich, chomikach, myszach. Uczestniczyłem w nich już jako pięciolatek, zafascynowany medycyną doświadczalną. Chirurgia mi się podobała, bo zawsze byłem aktywny, dynamiczny. A tu od razu widać efekty swojego działania. Przychodzi chory, operuję i czuje się lepiej. Ale ojciec był internistą. Imponował mi. Czułem, że powinienem pójść w jego ślady. Wyczuł to, powiedział kiedyś: „W 45 roku, gdy zacząłem studia, byłem po obozie koncentracyjnym, miałem gruźlicę. Gdybym miał lepsze zdrowie, zostałbym chirurgiem”. Dał mi przyzwolenie.



A dlaczego onkologia?



– Najpierw pracowałem w szpitalu Jurasza, zajmowałem się chirurgią przewodu pokarmowego, w klinice prof. Zygmunta Mackiewicza. Poznałem go 1 października 1979 r. i od razu wiedziałem, że to gość, z którym warto się związać na całe życie. Byłem promotorem jego doktoratu honoris causa, jedynego lekarza z takim tytułem na UMK, wybudowałem mu ławeczkę przy fontannie Potop. Ale wracając do tematu: w 2002 r. wystartowałem w konkursie na kierownika oddziału chirurgii w Centrum Onkologii, to był naturalny krok: tu było największe zapotrzebowanie, ja byłem już samodzielnym pracownikiem. Z dyrektorem Pawłowiczem dogadywaliśmy się dobrze. Miał jasną filozofię, którą zresztą kontynuuje nowy dyrektor, dawać pacjentom to, co najlepsze, nie robić rzeczy przeciętnych, starać się o doskonałość. Zgadzał się na wydatki konieczne na wprowadzenie nowych, innowacyjnych technik, które poprawiają szanse na wyleczenie chorych. Kupił PET-a jako pierwszy w kraju, ja go przekonywałem po kolei do laparoskopii, termoablacji, Hipeca.



Połączyła was też walka o autonomię Collegium Medicum.


– Do tego, by walczyć o bydgoską uczelnię, czuję się wręcz powołany. Mój ojciec, niezwykła persona w Trójmieście, współtworzył bydgoskie Collegium. Był prorektorem, miał być rektorem, ale zrezygnował z tej propozycji w stanie wojennym. Był ambitnym Pomorzaninem i uważał, że Pomorze zasługuje na to, by na swoich dwóch krańcach mieć dwie uczelnie medyczne: w Gdańsku i Bydgoszczy.


Cytat:Ja osiadłem tu i jestem ambitnym bydgoszczaninem, który uważa, że Bydgoszcz zasługuje na swoje Collegium Medicum. Idea przepadła z powodów politycznych, ale jestem pewien, że do tej debaty jeszcze wrócimy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Prof. Wojciech Zegarski – chirurg onkolog, szef kliniki chirurgii w Centrum Onkologii, wg ostatniego rankingu „Wprost” – najlepszej w kraju. Jest też kierownikiem katedry Chirurgii Onkologicznej Collegium Medicum w Bydgoszczy. Specjalizuje się w leczeniu nowotworów przewodu pokarmowego, szczególnie – jelita grubego. Przez kilka kadencji był prezesem Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej. Wspólnie z żoną Barbarą, także profesorem, prowadzi prywatną Clinicę Dermatoesteticę.
Odpowiedz
#4
Gliwickie Centrum Onkologii ma jedyne w Polsce i trzecie w Europie urządzenie najnowszej generacji do radiochirurgii i radioterapii. 
      

Akcelerator EDGE Radiosurgery System jest niezwykle precyzyjny, ma najkrótszy czas naświetlania i służy do zabiegów onkologicznych oraz nieonkologicznych. Napromieniane są głównie małe zmiany, a dzięki urządzeniu można podawać dużą dawkę w czasie jednej sesji terapeutycznej, albo prowadzić leczenie tylko jeden raz. 

- Co niezwykłe w tym aparacie, bo Centrum Onkologii posiada już akceleratory, to dodatkowy zestaw kolimatorów, czyli nakładek generujących bardzo małe wiązki terapeutyczne, a także skomplikowany system obrazowania i ułożenia chorego w czasie radioterapii - tłumaczy dr Dawid Bodusz, kierownik zespołu techników medycznych CO. 

Podczas zabiegu wiązka i pacjent są cały czas pod kontrolą. Gdy lekarze  zaobserwują zmianę ułożenia chorego, nieakceptowalną w terapii, aparat automatycznie wyłącza promieniowanie i można skorygować dane. To niezwykle istotna funkcja, bo w tej metodzie radiochirurgii liczy się precyzja, nawet poniżej milimetra. Aparat jest bezpieczny, a ułożenie chorego jest stale monitorowane przez system vision active.      

To kosztowny sprzęt, ale, jak podkreślają gliwiccy onkolodzy, dzięki niemu można prowadzić naprawdę precyzyjne leczenie. Urządzenie zaprojektowane przez Varian Medical System jest na razie testowane technicznie. Pierwsi chorzy skorzystają z niego w połowie czerwca. 

http://www.nowiny.gliwice.pl/leczenie-no...-generacji
Odpowiedz
#5
Miło mi donieść, że Centrum Onkologii w Bydgoszczy nadal świadczy usługi lecznicze na najwyższym poziomie, czego dowodem jest zajęcie pierwszego miejsca na liście najlepszych szpitali. Tak trzymać !!!! zadowolenie, uśmiech

http://www.pap.pl/aktualnosci/news,12098...szczy.html
Odpowiedz
#6
Danusiu, rano zauważyłem ten ranking i byłem pewny, że o tym napiszesz. Nie zawiodłem się... tak samo jak kiedyś na bydgoskim CO mruganie, puszczanie oczka

Pozwolę sobie zacytować mały fragment

Dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy prof. Janusz Kowalewski zwraca uwagę, że pacjenci coraz częściej poszukują szpitala wysokiej jakości. "Względy bliskości terytorialnej nie odgrywają już dominującej roli. Większa liczba pacjentów powinna przełożyć się na lepszą kondycję finansową szpitala, szczególnie w aspekcie braku limitowania świadczeń przy realizacji pakietu onkologicznego" – uważa.

Bydgoskie Centrum uzyskało ostatnio międzynarodowy certyfikat leczenia raka piersi (zgodnie z programem akredytacji dla Ośrodków Senologicznych "Breast Cancer Unit"). Program ten zakłada objęcie pacjentek kompleksową opieką w zakresie profilaktyki, diagnostyki i skojarzonego leczenia raka piersi.
W przyszłości zamierzamy utworzyć inne podobne ośrodki narządowe. np. leczenia raka płuca, raka prostaty i raka jelita grubego, które w sposób równie kompleksowy obejmą opieką pacjentów onkologicznych – dodaje prof. Kowalewski.

Pozdrawiam
Armands
Odpowiedz
#7
Wszystkim naszym, forumowym pacjentom leczącym się w Bydgoszczy - gratuluję najlepszego wyboru!!! /oczywiście w naszych realiach/
A wszystkim pozostałym....., zamieszczone rankingi i opinie pozostawiam pod głęboką rozwagę.....
A już wszystkim, wszystkim - życzę dużo dobrego zdrowia! zadowolenie, uśmiech
Pozdrawiam.
Paweł
Ur.1960
PSA wyjściowe 09.2010 - 11,097 ng/ml
Prostatektomia Radykalna /klasyczna/, Obustronna Limfadenektomia Miednicza  
Wynik po RP   - GL. (2 + 4) pT2cN1
Korekta 2013  - GL. (4 + 3) pT3aN1, resekcja R1
PSA - 06.2011 /8 tyg. po RP/ - 0,02
Od 08.2013 - Bicalutamide 50 mg 
Od 04.2020 - Bicalutamide 100 mg
Od 04.2021 - Bicalutamide 150 mg
09.2021 - VMAT+CBCT
Od 12.2021 - Bicalutamide 100mg
PSA - 06.2022 - < 0,006
Od 03.2022 - Bicalutamide 50mg
Od 08.2022 - Bicalutamide - stop!
PSA - 04.2024 - 0,111
Odpowiedz
#8
22 maja 2018 w Centrum Onkologii w Bydgoszczy nastąpi otwarcie innowacyjnego forum medycznego połączone z  II Międzynarodową Konferencją Medycyny:  Translacyjna Onkogenetyka 
http://www.co.bydgoszcz.pl/otwarcie-innowacyjnego-forum-medycznego/
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości