Wątek Edwarda - neuralgia nerwu trójdzielnego
Pies drapał samochód.... Bogu dzięki, że jadący w miarę cali...... A SOR-y nasze to całkowita porażka! Pozdrawiam i zdrówka życzę -  Paweł
Ur.1960
PSA wyjściowe 09.2010 - 11,097 ng/ml
Prostatektomia Radykalna /klasyczna/, Obustronna Limfadenektomia Miednicza  
Wynik po RP   - GL. (2 + 4) pT2cN1
Korekta 2013  - GL. (4 + 3) pT3aN1, resekcja R1
PSA - 06.2011 /8 tyg. po RP/ - 0,02
Od 08.2013 - Bicalutamide 50 mg 
Od 04.2020 - Bicalutamide 100 mg
Od 04.2021 - Bicalutamide 150 mg
09.2021 - VMAT+CBCT
Od 12.2021 - Bicalutamide 100mg
PSA - 06.2022 - < 0,006
Od 03.2022 - Bicalutamide 50mg
Od 08.2022 - Bicalutamide - stop!
PSA - 04.2024 - 0,111
Odpowiedz
Ufff...wreszcie można odetchnąć i poznać kulisy tego niebezpiecznego zdarzenia.
Cóż, najważniejsze życie i zdrowie i B. dzięki, że skończyło się tak, jak się skończyło.
Samochód to tylko narzędzie. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzicie.
Ważne, że udało się Wam pozbierać i załatwić te ważne wizyty.
Musicie ochłonąć i wypocząć. Nie będzie łatwo, ale spróbować trzeba.

Trzymajcie się i nie bagatelizujcie ewentualnych dolegliwości.
Pozdrawiamy serdecznie

E i J
Odpowiedz
My nadal jesteśmy w szoku...długa walka o zdrowie i w kilka sekund
moźna stracić życie. dzięki Bogu jesteście z nami.
Życzymy byście szybko doszli do dorej formy.
Pozdrawimy.
Jędrek i Beata.

My nadal jesteśmy w szoku...długa walka o zdrowie i w kilka sekund
moźna stracić życie. dzięki Bogu jesteście z nami.
Życzymy byście szybko doszli do dorej formy.
Pozdrawimy.
Jędrek i Beata.
PSA
2012 VIII/30,61/XII 2012 przed LPR 25,58.
2012 XII LRP pT3bN1M1a Gl.3+4 Marginesy ?
2013 /I-1,16 / /VIII PSA-3,0 PET/CT: - PRZERZUTY  09/2013 HT 
2013 RT /0,663/
2014 -2018  <0,002
Zakończenie HT  10.2018
2019 
Luty <0,002
Sierpień  0,046
Wrzesień  0,090
Październik  0,209
Grudzień 0,377
2020 
Styczeń 0,611
Luty      0,663
Marzec   0,761
Kwiecień 1,130
Maj         1,410
Limfadenektomia
Lipiec      0,234
Sierpień  0,015
Wrzesień  0,008
Listopad  0,006


Odpowiedz
Tak to zdarzenie widziała nasza kamera:
https://youtu.be/m-JTpSH4pUk
Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
Edwardzie jestem jeszcze w szoku po tym co się Tobie i Wandzie przydarzyło.
A pamiętasz....? No dobrze nie będę już wracał do przeszłości.
Szczęście, że nic się Wam gorszego nie stało.
Pozdrawiam
   Kris.
P.S. Filmik z kamerki zablokowany/niedostępny, brak możliwości odtwarzania.
Odpowiedz
Filmik miał status 'Prywatny' i byłem pewny, że zobaczy go każdy, kto będzie znał adres. Ponieważ było inaczej, dlatego teraz jest to film 'Publiczny'

https://www.youtube.com/watch?v=m-JTpSH4pUk

Dziękujemy wszystkim za słowa wsparcia i otuchy. Mieliśmy farta, nie da się ukryć i chociaż auta szkoda, to ważne, że nam nic złego się nie stało. Zbawiennym okazał się 'wjazd' tyłem do rowu - oparcia siedzeń zamortyzowały skutki gwałtownego zatrzymania się.
Raz jeszcze wielkie dla Was dzięki!

Wanda i Edward
Odpowiedz
Nic dodać nic ująć, jesteś jednak farciarzem.
Nawet przy +3C krew mrozi w żyłach jak się uruchomi wyobraźnię, co by było....???
  Pozdrawiam Ciebie i Wandę
          Kris
Odpowiedz
Widziałem filmik, przeczytałem Twoją relację i dreszcze mnie łapały.
Edku dziękuj Bogu, że to się tak skończyło.
Poślizg jak byk, zamiata autem aż strach, było groźnie. 
Wracajcie do zdrowia - pamiętaj, że w 3 dniu po wypadku mogą pojawić się prawdziwe skutki powypadkowe.
Wal śmiało: jak możemy pomóc.
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT; 
RT II-IV.2013; 
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)  
kontynuacja leczenia - dyskusja
Odpowiedz
To było ewidentne niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Ja nie jestem brawurowo jeżdżącym kierowcą, a te 90 km/h wynikało z przeświadczenia, że jadę po przyczepnej nawierzchni - 29 km wcześniej przejechanych i próby hamowania w tym mnie utwierdziły.
To była ta sytuacja, której przez całe swoje życie kierowcy najbardziej się obawiałem - niespodziewanego wjazdu z dużą prędkością na lodowisko. A wczoraj było lodowisko. Kiedy siedzieliśmy w rozbitym aucie czekając na syna, to w tym czasie przejechało tą drogą kilkanaście samochodów, w tym kilka TIR-ów. Tylko jeden samochód dostawczy jechał wolniej, może 50 km/h, reszta musiała być przekonana, podobnie jak ja, że nie jedzie po lodzie, bo pędzili 80-90 km/h i co ciekawe, wypadku nie mieli.
Znajomy kierowca z pomocy drogowej, który zjawił się jeszcze w ciemnościach w miejscu zdarzenia mówił, że kiedy zauważył nasz samochód, to ledwie zdążył się zatrzymać, chociaż jechał tylko 40 km/h. Tak, 30-40 km/h, to była maksymalna rozsądna prędkość, którą wczoraj można było jechać tą drogą. I tyle bym jechał, gdybym wiedział, po czym jadę.

Dzięki za ofertę pomocy i za ciągłe wyrazy bycia myślami razem z nami. To wsparcie jest ważne, sami zresztą wiecie, jak bardzo. Z tą sytuacją musimy sobie poradzić sami. Wanda dzisiaj idzie do lekarza, bo bolą ją żebra i bark, a ja czuję się dobrze. Wiem, że trzeci dzień dopiero przed nami, ale jakoś jestem dobrej myśli, że minie on spokojnie.
No i szukamy samochodu - Focusa, takiego jak nasz z instalacją LPG. Bez auta bieda, a za dwa tygodnie pierwszy z ośmiu wieczorów autorskich. Na razie ich nie odwołuję licząc, że w ciągu tygodnia i nerw się uspokoi i jakieś auto uda się kupić.

Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
Edku, film obejrzałem kilka razy i faktycznie mieliście bardzo dużo szczęścia. To "łaskawe" pobocze było wybawieniem.
Mam tylko pytanie - ktoś się zatrzymał, zaproponował pomoc?

Armands
Odpowiedz
Edku, po takim - pozornie bezurazowym  - wypadku, największym problemem bywają niewidoczne urazy głowy, krwiaki, wstrząs mózgu, etc.  Dlatego każdy uczestnik takiego wypadku powinien mieć z urzędu zrobiony tomograf lub rezonans.
Nieraz słyszeliśmy o poważnych skutkach pozornie "niepoważnych" wypadków.

To jest takie straszenie na zapas, bo pewnie dobrze  wiesz, na co powinniście zwrócić uwagę w ciągu najbliższych dni 
-  czy nie  wystąpią mdłości, wymioty, zaburzenia świadomości, złe samopoczucie.
Teraz potrzebny jest wam przede wszystkim spokój.
W swoim czasie wszystko załatwisz, żeby tylko nie wystąpiły żadne komplikacje zdrowotne.

A tak z czystej ciekawości spytam  - jak w szoku zachował i zachowuje się nerw?
Odpowiedz
Będziemy to obserwować, bo też nam wierzyć się nie chce, że wypad do rowu przy takiej prędkości bezurazowo się dla nas zakończył.
Nerw się zbytnio nie przejął. Realizował swój plan z trochę zmniejszoną aktywnością. Odbija to sobie dzisiaj!

Nikt się przy nas nie zatrzymał, ale kiedy pomoc wyciągała auto z rowu, to zjawiła się policja, bo ktoś ją o wypadku poinformował.

Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
Wanda zdiagnozowana. Jest poobijana i ma skręcony kręgosłup szyjny. Brzmi groźnie, ale po postawie Wandy tego nie widać - z niej też jest twardziel!. Ma nosić przez dwa tygodnie kołnierz ortopedyczny, a później zgłosić się do ortopedy na ew. rehabilitację.
Dręczy mnie sumienie, że to ja jestem tego sprawcą. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której obrażenia żony byłyby znacznie poważniejsze, a przecież takie sytuacje często się zdarzają!
Edward
Odpowiedz
Edwardzie nie dręcz się. Trzeba być dobrej myśli i nie obwiniać się. Tego nie cofniesz. Taki "taniec" na śliskiej nawierzchni, byłby wyzwaniem dla najlepszych kierowców. Tego nie mogłeś do końca przewidzieć. Sam później obserwowałem innych i wszyscy, no prawie wszyscy, jechali jak po bezpiecznej drodze.
Ważne, żeby trauma i koszmarne wspomnienie nie towarzyszyła następnym wyjazdom z domu.
Wanda, jak sam napisałeś, jest twarda i rehabilitacja jej pomoże. Oby trwało to krótko i jak najmniej kłopotliwie. Tego jej życzę.
Naprawdę mieliście wyjątkowe szczęście i to trzeba docenić.

Pozdrawiam
Armands
Odpowiedz
Jarku,
dużej traumy i koszmarów nie ma. Jest żal, że to się stało i stan, który nie umiem nazwać - radość, zadowolenie, wewnętrzny spokój lub coś innego, że w tym nieszczęściu mieliśmy tak dużo szczęścia.
Trauma i koszmarne wspomnienia na pewno nie będą mi towarzyszyły wtedy, gdy znowu usiądę za kierownicą. Problem w tym, że tej kierownicy nie ma!
Najprawdopodobniej będę musiał odwołać marcowe wieczory autorskie. Zrobię to tydzień przed ich rozpoczęciem (8 marca miał być pierwszy), zostawiając sobie najbliższy tydzień na zakup auta i uspokojenie się nerwu trójdzielnego. Mam na to zaledwie kilka procent szans i raczej się nie łudzę, że pojedziemy z Wandą na te dwie długie trasy.
Z tego zdarzenia dla mnie taka wypływa nauka, żeby już nigdy nie wyjeżdżać w nocy w jakiekolwiek trasy, gdy temperatura niewiele przekracza 0 stC. To piekielnie zdradliwe warunki, bo sucha nawierzchnia przeplata się z oblodzoną i nigdy do końca nie jest się pewnym, po czym właśnie się jedzie.
Edward
Odpowiedz
Jest takie przysłowie :  "Gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym usiadł".
Gdybyście wiedzieli!
To pewnie byście zamówili hotel, wyjechali w przeddzień, wzięli taxi, albo jeszcze coś innego.
Ale nie wiedzieliście, i jest jak jest.
Przecież nie można bać się każdego ryzyka, stale "siedzieć".

Takie wypadki uświadamiają nam kruchość naszego losu, tak,  jakbyśmy z racji choroby nie wiedzieli o tym już wcześniej.

Teraz już myślisz o spotkaniach z czytelnikami, o kupnie nowego auta.
I słusznie. Życie toczy się dalej.
Ale nawet jeśli uda ci się  szybko kupić nowy samochód, to chyba trzeba go najpierw poznać, przyzwyczaić się do niego,
nawet gdy sztuka jest nowiutka, z salonu. A już używane auto to na pewno ma swoje przyzwyczajenia, swój charakter.
Wyjazd czymś takim w daleką trasę to kolejne ryzyko. Chyba, że lubisz ryzyko.

A może pożyczysz od kogoś auto na ten wyjazd?
Odpowiedz
Ryzyka nie lubię i chociaż mam propozycję wypożyczenia Citroena na czas bez własnego pojazdu, to nie skorzystam z tej oferty.  Moje auto, to moje i jeśli zdarzy się coś takiego, jak wczoraj, to oczywiście mój problem i moja strata, a w przypadku wypożyczonego auta, to bardziej skomplikowana sprawa.

Tak, życie musi się toczyć dalej - inaczej być nie może. Okres zniżki nastroju powoli minie i powrócimy do wcześniejszych planów i marzeń, ale co jeszcze przygotuje nam Los, tego już nie wiemy.

Edward
Odpowiedz
Właśnie rozpoczęła się piąta doba od naszego poślizgu. Wanda nosi kołnierz ortopedyczny, a ja od wczoraj odczuwam lekkie pieczenie między łopatkami. Chciałem pojechać na ostry dyżur chirurgiczny, który bardzo sprawnie obsłużył Wandę dzień wcześniej, ale nerw cały czas jest aktywny, a na dworze było tylko 5 stC i dość silny wiatr - dla nerwu raj. Bez auta dojazd w tamto miejsce, jest dość uciążliwy (przesiadka i weekendowy rozkład jazdy miejskiej komunikacji).

Pisałem o poślizgu przy prędkości 90 km/h. Przed chwilą policzyłem na filmiku mijane słupki i czas i wyszło mi 85 km/h. Na prawdę mieliśmy bardzo dużo szczęścia, że wpadliśmy tyłem do głębokiego (1,2 m), ale łagodnego i gliniastego rowu, bo potencjalnie poważne skutki  gwałtownego zatrzymania przejęła miękka ziemia i  fotele. Nie zagłębiam się w szczegóły, co by było gdyby (drzewo, samochód z przeciwka, dachowanie, koziołkowanie - a przy tej prędkości dwa ostatnie przypadki miały prawo się zdarzyć), bo to dołuje.

Pisałem wielokrotnie na forum Gladiatora, że w sytuacjach trudnych, kiedy dotykają nas sprawy ostateczne, bądź się o nie ocieramy, to praca jest dla mnie ratunkiem od traumatycznych myśli. Tak jest też tym razem.
Zupełnie niespodziewanie naszła mnie twórcza wena i swobodnie pisze mi się III część powieści, a nawet przyszedł mi w miarę sensowny pomysł na ... część IV! Na razie to tylko bardzo ogólny zarys fabuły, ale wydaje mi się na tyle interesujący, że warto nad nim poważniej się zastanowić. Może kiedyś to zrobię?

Szukam też intensywnie samochodu. Duże, w miarę dobrze wyposażone auto z przedziału cenowego 6-8 tys. zł, jest przeze mnie  pożądane, a konkretnie Mondeo Mk3 z rocznika 2000-2003, kombi lub hatchback. Na olx.pl i otomoto.pl mam kilka monitorowanych ofert, ale dopiero za 6 dni, w sobotę, będę mógł z synem wybrać się na 'zakupy'. Wasza pomoc w temacie poszukiwania innych ofert, jest jak najbardziej oczekiwana! zadowolenie, uśmiech

Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
Tak - kruche jest ludzkie życie, kruche jest ludzkie szczęście, kruche są tkanki ludzkiego ciała.
My też spędziliśmy ostatnią noc na SOR, po (bardzo) niewielkim urazie, po którym z moim mężem
przez kilkanaście minut, zaczęły dziać się dziwne rzeczy, po raz pierwszy w życiu.
Na szczęście jest OK, wszystkie badania , łącznie z tomografem z kontrastem, prawidłowe.
Ale pani doktor podkreślała,   że każdy "wstrząs" głowy może być niebezpieczny.
Nota bene pomoc i opieka na SOR wzorowa.

Edku, nie wiem, czy zgodnie z przepisami, dla ciebie nie jest już za późno na ostry dyżur chirurgiczny,
mogą ci kazać zgłosić się do swojej przychodni. A zgłosić się na pewno trzeba, taka jest moja rada.
Tylko ten samochód...
Rozumiem cię doskonale, bo mam podobny problem, z tą różnicą, że ja mam samochód, ale nie mam prawa jazdy.
To mój ból i mój kompleks.
Do i ze szpitala wołaliśmy taxi.
Twoja sytuacja jest lepsza, bo za kilka tysięcy problem rozwiążesz, a ja już nigdy. smutny
Odpowiedz
Jolu,
byłem na tym samym, całodobowym dyżurze chirurgicznym, co Wanda. Przyjmował ten sam lekarz, który skojarzył opis wypadku przedstawiony przez nią i powiedział, że zdziwił się, że ona przyszła beze mnie.
Mam też skręcenie kręgosłupa szyjnego i zalecenie noszenia kołnierza ortopedycznego i dalszą opiekę ortopedy. Nazwa urazu brzmi groźnie, ale on sam chyba taki nie jest, bo i dokucza niewiele i lekarz mówił o nim, jak o katarze.

To prawda - rodzina nie musi mieć dwóch samochodów, ale dwa prawa jazdy koniecznie. Wanda go też nie ma, a ponieważ ja często byłem krojony, to też wspieraliśmy się taksówkami. Gorzej było z jazdami do/z Warszawy, bo któryś z synów musiał brać urlop, albo po całym dniu pracy zaczynać 700 km podróż, co po prostu było niebezpieczne.

No cóż, życie toczy się dalej i nikt nie wie, co nam jeszcze przyniesie. Ja w każdym razie planów nie zmieniam. Odwołałem wprawdzie cztery pierwsze spotkania z Czytelnikami, ale na cztery kolejne (13-16 marca) nadal liczę. Kiepsko to na razie wygląda. Auta nie ma, a po 1/4 kuracji sterydowej nerw nie zamierza się poddać i nadal nie mogę w miarę normalnie funkcjonować w tzw. przestrzeni publicznej.

Mam nową przepuklinę pooperacyjną. Obejrzał ją na Banacha chirurg profesor i powiedział, że operować można najwcześniej rok po przeszczepie. Przykazał unikać dźwigania i nie zgodził się na moją ofertę 10 kg, tylko zmniejszył ją dwukrotnie. Ciężko będzie przygotować 300 kg "Kornika" do sezonu, kiedy każdy z jego ruchomych elementów (miecz, płetwa sterowa, maszt) ma masę ok. 20 kg. Nie wyobrażam sobie jednak, że kolejny, już trzeci, żeglarski sezon miałby być stracony.

Edward
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości