mąż 55 lat
#1
Witam wszystkich forumowiczów,
Jako żona osoby u której wykryto raka prostaty już od prawie roku stale zaglądam na to forum w poszukiwaniu cennych wskazówek i informacji. Tak jak pewnie każdy z tu obecnych miałam nadzieję, że sytuacja mojego męża należy do tych prostych i po niedługim czasie będziemy mogli w końcu zobaczyć ten upragniony niski poziom PSA. Niestety do tego nie doszło, PSA po operacji zaczyna rosnąć a lekarze tylko zalecają dalszą obserwację, bo takie są wytyczne i obawiamy się, że to nie jest słuszne rozwiązanie. W związku z tym, że tu na forum jest bardzo dużo osób z ogromną wiedzą i doświadczeniem chciałabym zasięgnąć rady co możemy zrobić w tej sytuacji.


Przebieg choroby:
Mąż (rocznik 1969) od kilku lat badał poziom PSA, ten wynik był trochę wyższy niż powinien, ale w związku z tym, że nie miał tendencji rosnącej lekarz nie zalecał dalszych badań. W drugiej połowie 2023r. mąż trafił do innego lekarza i jego już zaniepokoił wynik PSA - 4.39 i dlatego wysłał męża na tomografię a później na biopsję i ona potwierdziła raka prostaty - Gleason 3+3, tylko w 1 wycinku (1.2 cm) na 12 pobranych. W związku z tym, że mieszkamy w Szczecinie poszliśmy na wizytę do dr. Słojewskiego i po wizycie mąż zdecydował się na prostatektomię radykalną metodą daVinci. 

Przed operacją została wykonana scyntygrafia. Jej wynik był bardzo niejednoznaczny - 2 niewielkie ogniska w tylnym odcinku 10 żebra oraz  w VS1, doktor powiedział, że to raczej tło pourazowe, ale niepokój został zasiany.

Operacja odbyła się 27.03.24r. i została usunięta prostata wraz z regionalnymi węzłami chłonnymi w ograniczonym zakresie i operatorem był dr. Słojewski. Po operacji mąż dosyć szybko wrócił do względnej sprawności, ale niestety wynik badania histopatologicznego już nie był taki pozytywny: 
Gleason 3+4, 
przekroczenie prostaty (wieloogniskowe, po prawej stronie), 
zajęcie naczyń krwionośnych/limfatycznych - obecne, 
perineuroinwazja - obecna wieloogniskowa, 
wymiary największego guza 16mm, 
pęcherzyki nasienne i marginesy chirurgiczne -  niezajęte. 

W międzyczasie byliśmy u genetyka i mąż miał wykluczony wpływ genów na chorobę.

Wynik PSA po operacji:  po 6 tygodniach - 0.113, po 3 miesiącach - 0.093, po 6 miesiącach - 0.149
Jak widać PSA nadal jest bardzo wysokie i co najgorsze nie chce spadać. Nie chcielibyśmy przegapić momentu, kiedy można jeszcze coś zrobić, dlatego rozważamy np. brachyterapię. Myślimy też nad wykonaniem badania PET, bo może ono nam powie więcej. Czy waszym zdaniem to dobry pomysł czy lepiej byłoby wybrać jakiś inny kierunek?

Wszystkim z góry bardzo dziękuję za odpowiedzi. 
W załączniku wrzucam wynik badania histopatologicznego oraz wynik scyntygrafii. 


Załączone pliki Miniatury
           
Odpowiedz
#2
Anaran, witamy wśród nas!

Tak na szybko:
Obecnie jest tendencja ("wytyczne"), by nie śpieszyć się z radioterapią ratującą "na wszelki wypadek",
tylko poczekać, aż PSA odpowiednio urośnie, zrobić PET PSMA, i naświetlać tylko te miejsca, gdzie najprawdopodobniej doszło do wznowy.
Są argumenty za tym rozwiązaniem, jak i za szybkim naświetlaniem "na wszelki wypadek".
Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw.

Ale tak na wstępie radziłabym zrobić scyntygrafię, taką kontrolną, polecaną zresztą we wnioskach.
Pamiętam, że po pierwszej scyntygrafii męża napisano, by za 3 miesiące powtórzyć scyntygrafię.
Nowotwór tylko rośnie, niby powoli, ale zawsze do przodu.
Jeśli w tym kontrolnym badaniu wszystko byłoby constans, czyli bez zmian, wskazywałoby to, że te podejrzane
zmiany są tylko zwyrodnieniowe, urazowe.
Jeśli byłyby jakiekolwiek zmiany  -  wskazywałoby to na nowotwór.
A wtedy   podejście do problemu byłoby zupełnie inne.

Prawdopodobieństwo, że u twojego męża miejsca zwiększonego gromadzenia znacznika są nowotworowe jest minimalne, bliskie zeru, ale jednak od zera większe.
 PSA jest o wiele za małe na jakiekolwiek przerzuty do kości, w dodatku tak liczne
Ale nowotwór to istota z definicji złośliwa, i wykluczyć niczego nie można.
W dodatku trzeba mieć argument ("papierek") za decyzją o szybkim naświetleniu loży po prostacie.
Odpowiedz
#3
Dunolka bardzo dziękuję za odpowiedź,

Faktycznie ponowne wykonanie scyntygrafii wydaje się być dobrym pomysłem, by upewnić się, że w kościach nic niepokojącego się nie dzieje. Niestety rak u męża dosyć wyszedł poza prostatę i w związku z tym, że wynik PSA po zabiegu był znacznie wyższy niż powinien obawiamy się, że nie wszystko zostało wycięte, bo np. węzły chłonne już są zaatakowane. Z tego powodu żeby uniknąć dalszego rozwoju myślimy o jak najszybszym kontynuowaniu leczenia. Podejrzewam, że przy takim wyniku PSA żaden lekarz nie wyśle męża na PET PSMA, ale może tomografia albo USG byłaby w stanie wykryć potencjalne zmiany z węzłach chłonnych, które dałyby nam ten "papierek" do naświetlania jeśli faktycznie tam coś się dzieje. Trzeba mieć stalowe nerwy by tak po prostu czekać na kolejny wynik PSA tak jak sugerują lekarze, bo niestety musiałby się zdarzyć cud by wynik był lepszy patrząc na jego tendencję.
Odpowiedz
#4
Anaran, dlaczego piszesz, że "węzły chłonne są zaatakowane"?
W histopatologii pooperacyjnej wyraźnie napisano, że węzły chłonne  - te wycięte - są wolne od nowotworu.

Znaleziono komórki nowotworowe w naczyniach limfatycznych (krwionośnych też), czyli jest możliwość, że powędrowały dalej, ale  - na logikę  - tak jest zawsze: nowotwór rozprzestrzenia się też drogą naczyń krwionośnych i limfatycznych. Prawdopodobieństwo, że taka wędrująca komórka stworzy przerzut, jest bardzo małe, ale przecież się zdarza.
Nowotwór wyszedł poza torebkę prostaty, ale marginesy są ujemne, zatem zmiana jest wycięta z marginesem tkanek zdrowych. Tu bym zaufała w solidność prof. Słojewskiego.

PSA rośnie i będzie rosło, naświetlić trzeba jak najszybciej.
Na razie można by naświetlić tylko lożę po prostacie, ewentualnie z lokalnymi węzłami chłonnymi.

Ale lekarz może mieć wątpliwości:
- czy w loży naprawdę coś się złego dzieje, przecież marginesy są ujemne,
- czy warto w ogóle naświetlać, skoro istnieje prawdopodobieństwo licznych przerzutów do kości.

Obecnie nie ma żadnego badania, które by pokazało, gdzie przetrwał nowotwór.
PET PSMA jest najczulszy, ale nawet dla niego PSA jest za niskie.

Ale jak będzie się czekać, to nowotwór będzie się rozsiewał.
Trzeba zaufać rachunkowi prawdopodobieństwa.

Jeśli wykluczy się przerzuty do kości (a powtórna scyntygrafia powinna je wykluczyć), można będzie przyjąć, 
że miejscem wznowy jest tylko  loża po prostacie, i ją naświetlić. 
Bo NAJCZĘŚCIEJ tak jest, że skoro PSA rośnie, to mimo marginesów ujemnych coś w loży  zostaje i tam się
się rozwija.
Oczywiście, nie znaczy to, że TYLKO tam się rozwija, może też rośnie coś w którymś węźle chłonnym, ale na razie nie wiemy gdzie.
Jeśli po naświetleniu loży PSA nie spadnie do wartości nieoznaczalnych, to będzie dowód, że nowotwór rośnie też w innym miejscu. Wtedy można będzie czekać na możliwość badania, szukać, gdzie jest i traktować go stereotaksją.

Na razie istnieje możliwość wyboru lekarza, również zmiany lekarza. Możecie się zgłosić do każdego centrum onkologii.
Przedstawcie dokument, że nie ma przerzutów w kościach (nie ma dowodu na przerzuty w kościach).
Histopatologia pooperacyjna stwierdza, że nie ma podstaw do stwierdzenia, że są przerzuty w węzłach (nie ma dowodów na te przerzuty).
Przedstawcie wyniki badań PSA  - 3 kolejne wzrosty po prostatektomii.
To wystarczy na decyzję o naświetleniu loży po prostacie.
Odpowiedz
#5
Dunolka chcę Ci bardzo podziękować za rzeczowe i solidne rady. Wszystko dokładnie wytłumaczyłaś, bardzo uspokoiłaś i dzięki temu już wiemy co dalej robić. Za Twoją radą umówiliśmy się do lekarza by otrzymać skierowanie na scyntygrafię i liczymy na korzystny wynik zadowolenie, uśmiech A na razie musimy uzbroić się w cierpliwość i zbierać siły na potencjalne dalsze leczenie. Jeszcze raz bardzo dziękuję i życzę Tobie i wszystkim forumowiczom dużo zdrowia.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości