Wątek męża Ady
#41
(30.12.2024, 14:45:29)malina napisał(a): Witaj Ada, Jesteśmy 2 kroki przed Wami, mąż dzielnie znosi czas po operacji , wierzymy że i Wy dacie radę. Namawiamy Twojego męża, by w oczekiwaniu na termin  w lutym ćwiczył mięśnie dna miednicy, by nie tracił cennego czasu po operacji na naukę. Dzięki temu po 2 godzinach od ściągnięcia cewnika mógł oddać mocz pod pełna kontrola. Co prawda kapie mu tu i ówdzie, ale potrafi coraz lepiej zachować kontrolę nad tym procesem. Zyczymy Wam by z Nowym Rokiem uwolniliście sie od choróbska i by znów wrócić do radości z życia. Pozdrawiamy
Dziękuję Malina. Byliśmy u urorehabilitantki w Medfeminie. Mamy zestaw ćwiczeń i ćwiczymyzadowolenie, uśmiech
Wprawdzie nieregularnie, ale zawsze coś...
Mój mąż trochę oporny. Staram się jak mogę zmotywować go :zadowolenie, uśmiech
Żyję nadzieją i wiarą,  że wszystko pójdzie dobrze. 
Bardzo się cieszymy, że Wam się udało.  Tak trzymać.  Dużo zdrowia i radości na Nowy Rok .
Ściskamy , Ada i Darek  Heart
Odpowiedz
#42
(25.10.2024, 15:19:08)Armands napisał(a): Potwierdzam, że dr. Siekiera wykonuje najbardziej istotna część operacji, a resztę, czyli tak na oko 70% procent czynności robi drugi operator.
Tak było w moim przypadku... cały zespół się spisał... i o to chodziło.

Pozdrawiam
Armands

PS. Te ponad 10 lat temu wstecz nie pomyślałem, żeby sprawdzić plan operacji na ten dzień. Na szczęście żona była czujna i siedziała w oczekiwaniu na koniec pod drzwiami bloku operacyjnego mruganie, puszczanie oczka

Witajcie,
szykujemy się do zabiegu. Trochę nerwowo  już jest. Tym bardziej, że dzisiaj zrobiliśmy kontrolnie PSA. Wynik 16,6. wzrosło w porównaniu z wynikiem z października 2024 , gdzie było 14,8. Czyli rośnie... martwię się na zapas, mój mąż już postawił na sobie kreskę. Bardzo trudno jest mi Go przekonać do pozytywnych lub chociażby neutralnych wizji .
Pozdrawiam Wszystkich, trzymajcie kciuki.
Ada
Odpowiedz
#43
Ada, to trudny czas. Wierzę, że emocje szaleją, a każdy wzrost PSA to dodatkowy stres. Jednak rak prostaty nie rośnie tak szybko, jak inne nowotwory. Do terminu zabiegu już całkiem blisko, a być może trochę uspokoi Was zbliżającą się wizyta w CO. Jeśli widzisz, że psychika mężowi podupada, spróbuj przekonać go do wizyty u psychiatry, albo chociaż do lekarza rodzinnego, ktory przepisze mu coś na wyciszenie. Czasami warto skorzystać z takiej pomocy, to pozwoli doczekać do operacji. 
Trzymam za Was kciuki, odezwij się po wizycie.
Pozdrawiam serdecznie.
Odpowiedz
#44
(09.01.2025, 22:50:48)Azja napisał(a): Ada, to trudny czas. Wierzę, że emocje szaleją, a każdy wzrost PSA to dodatkowy stres. Jednak rak prostaty nie rośnie tak szybko, jak inne nowotwory. Do terminu zabiegu już całkiem blisko, a być może trochę uspokoi Was zbliżającą się wizyta w CO. Jeśli widzisz, że psychika mężowi podupada, spróbuj przekonać go do wizyty u psychiatry, albo chociaż do lekarza rodzinnego, ktory przepisze mu coś na wyciszenie. Czasami warto skorzystać z takiej pomocy, to pozwoli doczekać do operacji. 
Trzymam za Was kciuki, odezwij się po wizycie.
Pozdrawiam serdecznie.

Azja, dziękuję bardzo za wsparcie Heart leki na wyciszenie, zapomnij. Nie weźmie. Jedynie moje zapewnienia, że będzie dobrze, dobrze i jeszcze raz dobrze. Ale ja sama nie wiem, czy będzie dobrze. Boję się smutny
Dla Niego jestem twarda i zapewniam, że będzie sukces! Najgorsze, że nie ma pewności jak to teraz wygląda. MR był z lutego 2024, a biopsja z czerwca. PSA gorsze, nie wiadomo czy nie wyszedł poza torebkę.. i co z tymi węzłami. Martwię się tymi węzłami, tak jak Ty się martwiłaś swego czasu. Męża będzie operował dr Bartłomiej Małkowski, nie wiemy czy  wyznaczony lub raczej poproszony przez dr Siekierę Huh Mamy z tym lekarzem spotkanie w poniedziałek, po badaniach i wizycie u anestozjologa. 
Tak jak kiedyś pytała Was Azja, tak ja pytam teraz; o co pytać tego lekarza? Co jest ważne? Nie mam pojęcia, a mój mąż zdaje się totalnie na mnie. Zapisaliśmy  się jeszcze na wizytę u dr Siekiery 17 stycznia, chwilę przed 4 lutego. W zasadzie nie wiem po co ? Po nadzieję? On nie będzie operował, ale może warto pojechać? Co sądzicie? Czy rozmowa z operatorem wystarczy dla rozwiania potencjalnych wątpliwości?
Potrzebuję Waszego wsparcia kochani !
Ada
Odpowiedz
#45
Myślę, że większość z nas bardzo dobrze rozumie Wasze emocje, mało jest twardzieli, którzy się nie boją. Boją się i pacjenci i ich bliscy: żony, córki, synowie... 
Myślę, że skoro będziecie widzieć się z operatorem, to powinno wystarczyć. Chociaż nas rozmowa z dr Siekierą bardzo uspokoiła, ale to właśnie on był operatorem.
O co zapytać? 
Tak na szybko, co przychodzi mi do głowy:
- kto oprócz dr B.M. będzie operować męża
- czy planowana jest rozszerzona limfadenektomia? Na usunięcie ilu węzłów można liczyć?
- czy jest możliwe oszczędzenie pęczków nerwowo-naczyniowych chociaż po jednej stronie? (to niby teraz nieważne, ale okazuje się potem, że dla panów jednak mimo wszystko istotne)
- w przypadku chorób towarzyszących, czy potrzebne jest zaświadczenie o przebytej konsultacji u specjalisty
- na jak długi pobyt w szpitalu należy się szykować 

Może koleżanki i koledzy dopiszą coś jeszcze.
Pozdrawiam serdecznie
Odpowiedz
#46
Wielka dzięki Azja za informacje. Zapisujęzadowolenie, uśmiech

Mam jeszcze pytanie, czy zakupić worki na mocz do domu? A jeśli tak, to jakie. Wypuszczą nas z cewnikiem, więc trzeba będzie je zmieniać?
Jak spać z takim workiem, żeby się nie zatkało i nie wylało? Przepraszam za te może naiwne pytania, ale w tej materii jestem zielona smutny natomiast umiem robić zastrzyki z heparyny. Sama je sobie kiedyś robiłam w brzuch zadowolenie, uśmiech)
Pozdrawiam licząc na porady zadowolenie, uśmiech
Ada
Odpowiedz
#47
Ada,

Te szpitalne worki są trochę "zgrzebne", więc ja sobie dokupiłem taki "ładniejszy" i do przymocowania do nogi. Worka nie trzeba zmieniać, po prostu co jakiś czas wylewa się z niego mocz. W szpitalu worek wisi na specjalnym haku na łóżku, coś podobnego trzeba wymyśleć w domu ( to było dawno, i słabo już pamiętam ).
Pamiętajcie również o wygodnych spodniach z luźną nogawką, gdzieś ten worek trzeba schować ( mogą być dresowe ).

Pozdrawiam AParsley
Rocznik 1961
PSA przed RP 15,41 ng/ml, LRP 19/11/2014, RT 05-06/2015.
PSA od 08/2017 do teraz <0,006 ng/ml.

Moja historia
Odpowiedz
#48
Witaj Ada. U nas worki były bardzo spoko, do domu szpital dał nam 1 na wymianę i ten wymieniliśmy po 3 dniach. Cewnik mąż nosił 6 dni / 6ty dzień Wigilia-potem Swięta /. Kilka dni wcześniej z naszym lekarzem rodzinnym uzgodniliśmy termin zdjęcia cewnika w Wigilię przez pielegniarkę w obecności lekarza. Zrobiliśmy to wcześnie rano / przed 8mą/ bowiem lekarz chciał się upewnić czy z moczem będzie wszystko ok i czy nie będzie konieczności załozenia cewnika z powrotem. Wszystko było ok - pierwsze prawdziwe sikanie na siedząco o godz. 11 czyli po 3 godzinach.
Mocowanie na kilka dni zrobiłam dość ciasną opaskę z szerokiej gumy - sprawdziła się. Uzupełnieniem do potrzymania była cienka smycz / dzięki Armands/.
Pierwsza noc zaskoczyła nas bardzo. Przywiązaliśmy 'ustrojstwo" przy łóżku do kuchennego krzesła ze szczebelkami puszczając luźno rurkę. Zasnęliśmy oboje kamiennym snem, a kiedy się mąż przebudził z worka zrobił się balon większy od piłki cały wypełniony moczem, ciężki jak diabli. Cały ciężar opierał się na podwiązaniu przy krześle więc mąż nie odczuwał ciązenia. Następnej nocy mąż wstawał co 2 godziny wylewając zawartość. Mimo że worek był podwieszony pod spodem krzesła podkładaliśmy miskę w razie czego. Dziś po 3 tygodniach od operacji wydaje się że największe negatywne wspomnienie męża wiąze się z cewnikiem, ale to świadczy tylko o tym, jak mało odporni na niedogodności są niektórzy mężczyźni.
Na oddziale widziałam młodych mężczyzn po operacjach paradujących z cewnikami w krótkich bawełnianych spodenkach i z cewnikami dyndającymi przy nodze. Widać dowolność jest wielka, bo temperatury na Oddziale są wysokie.
Po szpitalu przygotuj kilka pieluch / nam była potrzebna paczka/ oraz wkładki urologiczne polecane przez nieocenionego Szewika.
Wkładki mąż stosuje do dziś. Zastrzyki prosta sprawa - moje na początku były z siniakami
Tak Ada - cewnik wypełni Wam dokładnie kilka dni po operacji - zapomnisz o wszystkim, co Was teraz trapi. Ale jak o tym piszę to myślę że to mniej istotny, ale też ważny przerywnik na drodze do zdrowia. Trzeba to przejść.
Reasumując: przed operacją ustal kto go ściągnie. Lekarz rodzinny od razu dał nam skierowanie na wykonanie posiewu moczu które było do wykonania 10 dni po operacji oraz pierwsze badanie PSA po 6 tygodniach po operacji. Resztę skierowań na kwartalne PSA nie od rodzinnego, Będzie dawał urolog w przychodni lokalnej.
Do końca kwietnia oboje zrobimy badania w ramach programu 40+. Trzeba tylko wypełnić ankietę i pobrać skierowanie z Internetowego Konta Pacjenta. Badania można robić nawet w ostatnich dniach kwietnia br.
Pozdrawiamy serdecznie, pisz co ustalisz 13-tego
Odpowiedz
#49
Ada, na pewno warto pojechać przed operacją do doktora Siekiery.
Najprawdopodobniej operacją odbędzie się pod kierunkiem Doktora, niezależnie od tego, czyje nazwisko jest w grafiku.
Tak to kiedyś Doktor tłumaczył mojemu mężowi, który o mało nie uciekł sprzed sali operacyjnej...
Fakt, wtedy był ordynatorem.
(Dr Siekiera był ordynatorem, nie mój mąż).

Sama wizyta pomoże mężowi uspokoić się. Niektórzy lekarze mają taki sposób bycia, że sama ich obecność, rozmowa z nimi, wpływa kojąco na pacjenta, chociaż absolutnie w niczym nie ściemniają. Zarówno dr Siekiera, jak i dr Skoneczna należą do nich.

O co spytać? Azja już napisała, nic dodać, nic ująć.
Jeśli o te pęczki naczyniowo-nerwowe chodzi, to czasem pacjenci, szczególnie starsi, krępują się, by o nie spytać.
Tymczasem tu nie chodzi tylko o potencję, ale też o trzymanie moczu.
A to sprawa o kapitalnym znaczeniu.
Zatem koniecznie spytać.

Jak podtrzymać na duchu małżonka?
Są różne strategie.
1. Można dawać głaski, ojojania, pocieszać  - czasem działa.
2. Można samej się załamać  - wtedy nie pozostanie mu nic innego, jak pocieszać żonę.
3. Można stosować czarny humor  - gdzieś czytałam, że jak mąż zaczął marudzić, że już po nim, żona spytała, czym wobec tego ma dziś gotować obiad, czy nie.
4. Najlepsza jest królowa nauk, czyli statystyka.
Zwrócić się do Dunolki, by przedstawiła, jak wygląda prawda o tej chorobie, czyli, jak bardzo ten rak jest inny, 
niż wszystkie.
Odpowiedz
#50
Kochani dziękuję Wam Wszystkim bardzo. Nawet się lekko obśmiałam przy tym "obiedzie " Dunolkizadowolenie, uśmiech
Dziękuję za nieocenione wskazówki, za wsparcie. To dla mnie szczególnie ważne,  ponieważ mąż nie chce słyszeć o żadnym forum . Nawet nie chce rozmawiać o chorobie. Wypiera ją. Bardzo się boi , a ja nie naciskam. W poniedziałek napiszę co
ustaliliśmy z dr. Małkowskim i czy
jedziemy do dr. Siekiery.
Pozdrawiam serdecznie,  Ada
Odpowiedz
#51
Witajcie, jesteśmy po wizycie w Bydgoszczy i badaniach przed operacją. wszystko przebiegło sprawnie. Dr Małkowski będzie operował męża po konsultacji z dr Siekierą. Ogólnie lekarz bardzo empatyczny i wydaje się wysoce kompetentny. Zapewnił, że obecnie mają świetne techniki i z siusianiem nie będzie problemu. Zobaczymy... Nie obiecał zachowania pęczków, zobaczy w czasie operacji. Usunie tyle węzłów ile się da . Wszystko okaże się w trakcie. Pomimo super atmosfery w czasie wizyty i tak jestem cała w nerwach, chyba bardziej niż mój mąż. Bardzo się boję efektu po, czy rak wyszedł poza torebkę i czy są gdzieś przerzuty. 
Boże miej Go w swojej opiece .
Trzymajcie kciuki Heart
Pozdrawiam, Ada
Odpowiedz
#52
Jeszcze raz życzę Wam dużo siły i cierpliwości, teraz pójdzie z górki. Naprawdę najgorsze jest oczekiwanie na ten pierwszy krok, który też przesądzi, czy to będzie koniec leczenia, czy trzeba będzie zmierzyć się w kolejnej walce. 
Powodzenia i dużo, dużo szczęścia, bo ono też jest bardzo ważne.
Odpowiedz
#53
Dziękuję Azja, staramy się jak możemy.
Ada
Odpowiedz
#54
Azja ma rację  - najgorszy jest stan zawieszenia. Gdy już mamy konkretnego przeciwnika przed sobą,
wiemy, jak z nim walczyć, to walczymy. 
Człowiek  - niezależnie od płci  - jest stworzony do działania, nie do siedzenia i rozkminiania.

Jeśli już rozmawiacie o operacji, to róbcie w znaczeniu, że "trzeba gada wyrwać za łeb z korzeniami".
Nie szczędźcie gadowi słów "powszechnie uznawanych za obraźliwe". Niech wam emocje ujdą w agresji wobec gada.
Odpowiedz
#55
( 2 godzin(y) temu)Dunolka napisał(a): Azja ma rację  - najgorszy jest stan zawieszenia. Gdy już mamy konkretnego przeciwnika przed sobą,
wiemy, jak z nim walczyć, to walczymy. 
Człowiek  - niezależnie od płci  - jest stworzony do działania, nie do siedzenia i rozkminiania.

Jeśli już rozmawiacie o operacji, to róbcie w znaczeniu, że "trzeba gada wyrwać za łeb z korzeniami".
Nie szczędźcie gadowi słów "powszechnie uznawanych za obraźliwe". Niech wam emocje ujdą w agresji wobec gada.

Heart dziękujemy Dunolko
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: AndrzejJ, 1 gości