11.09.2024, 20:38:41
Szewik, fosfataza zasadowa to jest jakiś wskaźnik wątrobowy, niekoniecznie ściśle związany z przerzutami do kości.
Owszem, bywa tak, że jakieś przerzuty już są, ale fosfataza w normie. Jak mówią, w przyrodzie wszystko jest możliwe.
Innym wskaźnikiem przerzutów do kości jest poziom wapnia we krwi. Im więcej tego wapnia, tym gorzej.
To możesz sobie zbadać.
Sposób przeżywania diagnozy zależy od indywidualnej wrażliwości.
Jeden się wcale nie przejmie, inny będzie potrzebował pomocy psychologicznej, i to niezależnie od tego,
czy uważany jest za twardziela, czy nie. Kiedyś na naszym corocznym spotkaniu gościliśmy panią psycholog z Centrum Onkologii, wiele spraw nam wyjaśniła. A może w twoim Centrum Onkologii przyjmuje ktoś taki, onko-psycholog, czy psycho-onkolog, nie wiem, jak taką osobę nazwać? Masz prawo do takiej pomocy.
Wiesz, gdy wynaleziono testy PSA, w Ameryce, zapanowała euforia, że niby będziemy wcześniej wykrywać raka, wcześniej go leczyć, mniej ludzi będzie na tę chorobę umierać.
Po niewielu latach zaskoczenie - wcale nie umiera mniej ludzi.
Więc coraz częściej odchodzi się od propagowania badań skirningowych, bo - jak się okazuje - przynoszą więcej szkody, niż pożytku.
Zaobserwowano, że po diagnozie jest więcej samobójstw, więcej depresji, więcej innych groźnych chorób, spowodowanych stresem. A sam nowotwór prostaty nie jest przecież taki groźny, szczególnie gdy jest "niskiego ryzyka". Ten nowotwór rośnie powoli, bardzo powoli.
W bogatej Danii też nie ma "profilaktycznych" badań PSA, z tego samego powodu. "Żeby ludzi nie denerwować".
U nas, w Polsce, jeszcze nikt takich durnych argumentów nie wysuwa, na szczęście.
Może u nas mężczyźni mniej delikatni. I bardzo dobrze.
Owszem, bywa tak, że jakieś przerzuty już są, ale fosfataza w normie. Jak mówią, w przyrodzie wszystko jest możliwe.
Innym wskaźnikiem przerzutów do kości jest poziom wapnia we krwi. Im więcej tego wapnia, tym gorzej.
To możesz sobie zbadać.
Sposób przeżywania diagnozy zależy od indywidualnej wrażliwości.
Jeden się wcale nie przejmie, inny będzie potrzebował pomocy psychologicznej, i to niezależnie od tego,
czy uważany jest za twardziela, czy nie. Kiedyś na naszym corocznym spotkaniu gościliśmy panią psycholog z Centrum Onkologii, wiele spraw nam wyjaśniła. A może w twoim Centrum Onkologii przyjmuje ktoś taki, onko-psycholog, czy psycho-onkolog, nie wiem, jak taką osobę nazwać? Masz prawo do takiej pomocy.
Wiesz, gdy wynaleziono testy PSA, w Ameryce, zapanowała euforia, że niby będziemy wcześniej wykrywać raka, wcześniej go leczyć, mniej ludzi będzie na tę chorobę umierać.
Po niewielu latach zaskoczenie - wcale nie umiera mniej ludzi.
Więc coraz częściej odchodzi się od propagowania badań skirningowych, bo - jak się okazuje - przynoszą więcej szkody, niż pożytku.
Zaobserwowano, że po diagnozie jest więcej samobójstw, więcej depresji, więcej innych groźnych chorób, spowodowanych stresem. A sam nowotwór prostaty nie jest przecież taki groźny, szczególnie gdy jest "niskiego ryzyka". Ten nowotwór rośnie powoli, bardzo powoli.
W bogatej Danii też nie ma "profilaktycznych" badań PSA, z tego samego powodu. "Żeby ludzi nie denerwować".
U nas, w Polsce, jeszcze nikt takich durnych argumentów nie wysuwa, na szczęście.
Może u nas mężczyźni mniej delikatni. I bardzo dobrze.