Czy chemioterapia leczy raka?
#1
Z pewną nieśmiałością chciałabym zapytać Was o opinię. Na F.G nie ryzykowałabym podejmowania takiego tematu (tam jestem użytkownikiem także jako Marzena). I chociaż sama wierzę w medycynę konwencjonalną wiele sygnałów, które do mnie docierają od różnych osób sprawia, że moje zaufanie chwieje się w posadach.
Film, do którego link dołączam wstrząsnął mną i sprowokował do poszukiwania dalszych informacji dotyczących chemioterapii. W przypadku mojego taty chorego na RGK mam nadzieję,  że nigdy nie będzie potrzebna taka terapie. Mam jednak w rodzinie osoby chore na różne nowotwory i oni przechodzili chemię bardzo ciężko. Wielu chorych w zaawansowanym stadium RGK musi także doświadczyć chemioterapii. Nie ukrywam, że sama czekam na wynik histopatologii pooperacyjnej po operacji oszczędzającej piersi i być może za kilka dni będę postawiona przed widmem chemii. Widmem bo niczego tak bardzo nie boję się jak chemii. Trzymam się kurczowo nadziei, że może jakimś cudem mnie to ominie. Wiem, że operacje, RT, HT niosą wiele zagrożeń i ryzyka. Jednak to chemia jest moim paralizatorem. I nagle oglądam film, w którym słyszę o tym, że chemia nie niszczy komórek macierzystych raka, że te właśnie komórki zaczynają wtedy dopiero rozwijać się bardzo agresywnie, że niszcząc zdrowe komórki wielokrotnie podnoszą ryzyko zachorowania na innego raka, że przeżywalność chorych leczonych chemią w okresie 5-letnim wynosi zaledwie 2%. O tym, że koncerny farmaceutyczne nie są etyczne i ich działania skupione są na maksymalizacji zysków nie jest tajemnicą. Wiele kwestii poruszonych w tym filmie (jeśli są prawdziwe) są wstrząsające. Ja skupiam się na wycinku dot. chemioterapii. Chciałabym poznać Wasze zdanie na ten temat.

Wiem, że jest forum Amazonek. Zalogowałam się tam. Z RGK z powodu taty jestem oswojona i przez to zadomowiona na forach o prostacie. Chyba bardziej odpowiada mi formuła. A że RGK i rak piersi mają wbrew pozorom sporo wspólnego to pozwalam sobie podjąć tu temat.

https://www.youtube.com/watch?v=KqJAzQe7_0g


Chciałabym również poprosić osoby zorientowane w temacie o informacje (w dziale Dieta) dotyczące ochrony organizmu w trakcie chemioterapii i hormonoterapii.
Odpowiedz
#2
Witaj Mazulka ( widzę, że czytasz zadowolenie, uśmiech  F.)

Cytat:Jednak to chemia jest moim paralizatorem. I nagle oglądam film, w którym słyszę o tym, że chemia nie niszczy komórek macierzystych raka, że te właśnie komórki zaczynają wtedy dopiero rozwijać się bardzo agresywnie, że niszcząc zdrowe komórki wielokrotnie podnoszą ryzyko zachorowania na innego raka, że przeżywalność chorych leczonych chemią w okresie 5-letnim wynosi zaledwie 2%.

Jak sama dobrze wiesz, wiele opracowań ( medycznych nie koniecznie) w dziedzinie leczenia raka chemioterapią i nie tylko  robi to w bardzo osobliwy dla siebie, powtarzam dla siebie sposób.

Czym jest rak?

Zacznę może od tego poniższego najprostszego info. o nowotworach:

- nie każdy nowotwór jest nowotworem złośliwym

- nie każdy nowotwór złośliwy jest rakiem

- niestety rak jest zawsze nowotworem złośliwym    smutny

Jak sama widzisz "raki" mogą i są bardzo różne, bo nowotworów złośliwych jest co niemiara . Toteż przypisywanie wszystkim stanom nwt. złośliwych jednakowej reakcji na chemioterapię jest totalnym błędem.
Zobacz jak wygląda kwestia leczenia ChT tego "naszego poczciwego" najbardziej rozpoznawalnego raka prostaty - adenocarcinoma,
w porównaniu np. do raka piersi ( nie każdego ale przeważającego w pojawiających się przypadkach):

- adenocarcinoma - gruczolakorak - czyli nowotwór złośliwy powstały z tkanki gruczołowej jest rakiem w większości hormonozależnym (zależnym od androgenów- testosteron/dihydrotestosteron). 
Chemioterapia w jego przypadku przynajmniej jak dotąd byla stosowana jako jedna z "ostatnich" terapii w jego leczeniu, bo nie bardzo komórki hormonoodporne ( te które są już nie tylko odporne na kastrację, ale i odporne na wszelkiego rodzaju nowe receptory szlaku AR ).
Rak piersi/rak sutka "carcinoma mammae" najczęściej występujący u kobiet ( u mężczyzn także może występować ) wywodzący się także z tkanki nabłonkowej zupełnie inaczej reaguje na leczenie ChT. Jest bardziej podatny na niszczenie tkanek nwt. w ten sposób.
A kolejne nowotworzenie w leczeniu raka, to także częsta przypadłość i może być efektem nie tylko ChT ale także RT ( choroba popromienna).
Jak widzisz bywa różnie i nie możemy brać na ślepo tego wszystkiego co nam do głowy wtłaczają opracowania na temat ChT w różnego rodzaju artykułach medialnych. To jest także swego rodzaju biznes smutny

A co do Koncernów Farmaceutycznych, to pokaż mi jaki biznes na skale globalna jest etyczny ?

Pozdrawiam
   Kris.
Odpowiedz
#3
Co do etyki biznesu masz rację ale ten jej brak szczególnie wydaje się niemoralny w tej branży . Wiem, że na wojnach najlepiej się zarabia, na śmierci i chorobach też. Ale to, że o tym wiem nie znaczy że godzę się na to.
Odpowiedz
#4
(27.04.2016, 13:05:20)Mazulka napisał(a): Co do etyki biznesu masz rację ale ten jej brak szczególnie wydaje się niemoralny w tej branży . Wiem, że na wojnach najlepiej się zarabia, na śmierci i chorobach też. Ale to, że o tym wiem nie znaczy że godzę się na to.

Chyba nikt z nas na to się nie godzi, ale też praktycznie nie mamy wpływu na to co się dzieje. Niestety.

Mazulka, filmu nie oglądałem, bo nie ukrywam, że moja znajomość j. angielskiego jest na poziomie przedszkolnym.

pozd.
Armands
Rocznik 1961
PSA WYJŚCIOWE: 09.2013 13,31 ng/ml
BIOPSJA: 10.2013 Prostatic carcinoma GS 2+2=4
PROSTATEKTOMIA RADYKALNA (klasyczna): 03.2014 w CO Bydgoszcz. Operator dr. Jerzy Siekiera.
Badanie po RP: GS 3+3=6 pT2c N0
PSA po RP: po 3 mieś. 0,028 ng/ml, od 6 m. do 6 lat od RP <0,002 ng/ml.
W ostatnim badaniu (10 lat od RP) <0,006 ng/ml
Koniec kontroli u urologa w CO
Moja historia
Wątek poboczny 

Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze.
Odpowiedz
#5
Mazulko,  na naszym forum o wszystko można spytać.
Na wstępie zauważę, że skoro twój tata 4 tygodnie po prostatektomii ma wynik 0,008, to jest się z czego cieszyć, bo to bardzo ładny wynik.
Skoro twoja operacja była "oszczędzająca", to też raczej możesz spodziewać się dobrych wieści od histopatologa, bo trudnych przypadków się nie "oszczędza". Moja sąsiadka jest po podobnej operacji piersi, po radioterapii, już dwa lata, czuje się dobrze.

Filmu nawet nie oglądam (wybacz), bo wiem na pamięć, co tam znajdę.
Ja już te wszystkie rewelacje, rewolucje mam  zaliczone, korzystam "nałogowo" z internetu 18 lat.
Obecnie w internecie można napisać wszystko, i jest wszystko, pełno nawzajem sprzecznych informacji.
I nie ma takiej idei, takiej teorii, która nie znalazłaby zwolenników.
Dorosły człowiek musi umieć sobie z tym poradzić, odsiać ziarno od plew.
Najlepiej przy pomocy logicznego myślenia.

Najpierw sprawa chemii.
Wiesz, na jakiej zasadzie działa typowa chemia? (Typowa, bo w raku prostaty stosuje się docetaksel, który działa trochę inaczej).
Jeśli wiesz, to rozumiesz, dlaczego takie przykre skutki uboczne chemia powoduje, i że z tego powodu trzeba być w odpowiednio dobrej kondycji,
 by chemię dostać,  bo inaczej prędzej zabije, niż choroba.
Chemia kojarzy się ludziom tak źle również dlatego, że stosuje się ją zwykle dopiero wtedy, gdy zawiodą inne sposoby,
czyli gdy choroba jest zaawansowana. Kiedyś tak samo źle kojarzył się prostym ludziom szpital (miejsce, gdzie się umiera).

Nie, chemia nie wyleczy nikogo z raka. Jak dotychczas, nie ma lekarstwa na raka, być może nigdy nie będzie takiego lekarstwa.
Bo w los istot, rozmnażających się płciowo wpisana jest śmierć.  Tylko glony żyją wiecznie.
Chemia daje czas, bo tylko to chory może ugrać.
Każdy lek daje tylko czas, bo  nie można wygrać ze śmiercią, nawet teoretycznie.

Druga sprawa  - firmy farmaceutyczne, o których  mówi się, że są nastawione "nieetycznie" na zysk, wciskające nam niepotrzebne  leki i szczepionki, dużo leków, zamiast przyznać się, że lekarstwo na raka istnieje, tylko "nie opłaca się" go rozpowszechniać.
Albo, że nie trzeba stosować leków, bo wystarczy dieta cud.

Pomyślmy logicznie  - firmy farmaceutyczne to nie jest monolit, jedna firma, tylko dużo firm, rozsianych po całym świecie i ostro
konkurujących ze sobą.
Gdyby ktoś jednak podejrzewałby je o zmowę, spisek, czy co tam jeszcze, niech się przyjrzy, jak farmaceuci i lekarze sami się leczą, jak leczą swoje dzieci. Tak się składa, że miałam kilkoro znajomych z tej branży, moja rodzona siostra prowadziła aptekę, i naprawdę, leczą się oni tak samo, jak wszyscy. I czekają, aż  ktoś wynajdzie lekarstwo na raka, wszystko jedno, która firma farmaceutyczna, byle szybko.
Odpowiedz
#6
Dunolka ja cały czas myślałam tak jak Ty... Ale kiedy trafiły sie dwa raczyska naraz w najbliższej rodzinie to z nadmiaru stresu, strachu i paniki stałam sie podatniejsza na pewne teorie, których dotychczas "nie kupowałam". Za 2 tygodnie wskakuje mi 4 z przodu i nie o takim prezencie marzyłam. Diagnoza była jak tsunami w mojej głowie i życiu i nadal tego bałaganu nie posprzątałam, wiec to moje szukanie to chyba jakaś próba ogarnięcia gada. Takich watpliwości nie rozwieje lekarz bo w tym taśmociągu chorych nikt nie ma czasu na dywagacje o dietach, lekach itp. Rak piersi opiera sie na leczeniu systemowym. Dyskusje nie przysługują zielonym pacjentom. Miałam jedno konsylium i nie było dyskusji tylko informacja jaki kolejny krok. Za chwilę drugie konsylium i tez nie spodziewam sie wiecej. Operacje oszczędzające to teraz standard, mam wrażenie ze tylko ekstremalne przypadki idą na mastektomię. Mi za pierwszym razem wycięli guz a teraz bedzie docinka węzłów. A to dlatego, ze była nadzieja, ze nie bedzie to konieczne a po co okaleczać pacjenta niepotrzebnie...Moze to dobre podejście, nie wiem.
Będę wdzięczna jesli podpowiecie jak najlepiej chronić wątrobę i kosci przy hormonoterapii.
Odpowiedz
#7
Mazulka,
zgadzając się całkowicie z tym, co napisali dunolka i Kris mogę jeszcze dodatkowo powiedzieć, że dwa raki w najbliższej rodzinie, to nie taki znowu rzadki przypadek - ja osobiście doświadczyłem/doświadczam dwóch! O jednym już prawie zapomniałem. To był RGK usunięty w 2011 roku i nie potraktowany chemią. Z drugiego próbuję się wywinąć, ale to bardzo trudny przeciwnik - rak wątrobowokomórkowy. Jedyną moją nadzieją jest transplantacja wątroby. Jak zauważyli dunolka i Kris, chemia raka nie wyleczy. To terapia palitywna, która ma spowolnić jego rozrost.

Miałem dotąd dwie chemie. Efektów działania drugiej nie znam, bo była zaledwie pięć dni temu, ale pierwsza (1,5 miesiąca temu), chociaż z powodów anatomicznych została jedynie zamarkowana (chemię nie w całej, tylko w niewielkiej ilości zaaplikowano nie do guza, tylko w jego okolicę), to pożądany efekt przyniosła. Po dwóch tygodniach guz zmniejszył się z 55x45 do 41x33 mm. Więc to działa!

Przy tak poważnych chorobach trzymaj się z daleka od medycyny niekonwencjonalnej, a już na pewno nie stosuj jej zamiast terapii proponowanej przez lekarzy. Mnie też usilnie namawiano do jakiejś cudownej diety opracowanej przez jakąś łódzką rehabilitantkę (chyba?). Poczytałem o tej pani w Internecie, a informacji było dużo. Pani jeździła do Polonii w USA, wygłaszała odczyty, podawała przykłady cudownych uzdrowień, publikowała też w Internecie. We wstępie do jednego z artykułów przytoczyła 'złoty' tekst jednej z polskich lekarek uzdrowicielek, w którym ta przepraszała wszystkich swoich pacjentów, że przez całe swoje zawodowe życie truła ich wiedzą zdobytą na akademii medycznej. To mi w zupełności wystarczyło, by nie zagłębiać się nawet na trochę w tekst artykułu rehabilitantki uzdrowicielki.

Informacja o czyimś raku dołuje i delikwenta i wszystkich jego najbliższych. W szukaniu sposobów leczenia trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek. To trudne, wiem, ale jeśli się o tym nie pamięta, to zdecydowanie bardziej można zaszkodzić niż pomóc.

Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
#8
Edwardzie znam Twoją historię z forum G. I serdecznie życzę Ci wygrania kolejnej walki. Mój tato był operowany na RGK przez tego samego operatora co Ty.
Wracając do mnie. To nie tak, że chcę rezygnować z leczenia konwencjonalnego na rzecz alternatywnego. Owszem boję się chemii, HT itd. Miałam na myśli tylko to, że podatność na różne sugestie powoduje, że bardziej obawiam się tych drastycznych metod leczenia. Przyszło mi do głowy wspierać się metodami alternatywnymi po to aby wzmocnić organizm, dać mu więcej siły do walki i może w jakiś sposób zablokować możliwość rozwoju innego raka lub wznowy. Nie wierzę np. w żadne bioenergoterapie, picie sody ale w naturalne suplementy z ziół i innych zdrowych roślin.

Edwardzie dużo sił i wytrwałości dla Ciebie.
Odpowiedz
#9
Mazulko, wiesz, a ja właśnie przy okazji tych strasznych chorób, które dotknęły moją rodzinę, przekonałam się, jak niektórzy szarlatani potrafią zrobić biznes na cudzym nieszczęściu. Zrozpaczonym rodzicom ( i dziadkowi) dziecka z dystrofią Duchenna trudno  było wytłumaczyć, że wszelkie soki Noni i inne wspaniałe kuracje to żerowanie na ich tragedii, na poczuciu, że zrobiło się wszystko, by pomoc choremu.
Medycyna konwencjonalna, naukowa, też nie jest wiedzą objawioną, jest stale weryfikowana, rozwija się, zmienia, i właśnie dlatego można obdarzyć ją większym zaufaniem, niż niepoparte żadnymi dowodami teorie nawiedzonych "naukowców".

Miałam kontakt na priva z pewnym pacjentem z  forum Gladiatora, który panicznie bał się chemii.
Korzystał więc z rad nawiedzonej koleżanki, stosował drastyczną "antynowotworową" dietę, wlewy z witaminy C,
i tak tym zrujnował organizm, że gdy na tę chemię przyszedł czas, to mu jej nie dano, bo by go od razu zabiła.
Sama chemia dałaby mu średnio rok, półtora, brak chemii dał mu miesiąc.

Hasło "zioła" kojarzą się ze zdrowiem, ale pamiętaj, że to są często silne naturalne leki, z których medycyna konwencjonalna korzysta pełnymi garściami. Jakiś rodzaj chemii też jest oparty na ziołach. Z ziół należy więc korzystać ostrożnie, bo mogą zaszkodzić, tak samo łatwo, jak i pomóc.
Co do diety, najlepiej poradź się lekarza dietetyka, co do "wspierania się alternatywnymi metodami", najlepiej zachowaj zdrowy rozsądek,
czyli pamiętaj o ruchu, zachowaj pogodę ducha, dbaj o dobre relacje z ludźmi.
Choroba nowotworowa polega na załamaniu się systemu immunologicznego organizmu, czemu m.in. sprzyja chroniczny stres.
Odpowiedz
#10
Piszesz, że masz 4 z przodu i już duże doświadczenie z nwt.
Wierzę i jednocześnie współczuję. Życie nas tak doświadcza cały czas, że z jednej strony mamy go dość, z drugiej widzimy jakie ono jest piękne. Wszyscy mamy jakieś cele (dzieci, mąż/żona, wnuki itd), które staramy się realizować pomimo przeciwności losu. 

Ty - problemy z ojcem, problemy z sobą. 
Ja - szkoda pisać. Rak zaatakował oprócz mnie także kilku moich najbliższych. Rak piersi jest mi tak samo znany jak rak prostaty. 
Jedna osoba bliska zmarła w wieku 62 lat, inna po pierwszej mastektomii w wieku 39 lat drugą zaliczyła w wieku 44 lata.
W obu przypadkach dodatkowo radioterapia i chemioterapia z pełnymi złymi skutkami ubocznymi. Standardowe wypadanie włosów przy chemioterapii dla kobiety jest/było nie do zniesienia. Stresy związane z samym faktem: Czy wyniki badania krwi pozwolą przyjąć kolejną dawkę chemii? - śniły się także i mi po nocach. Dochodziło do paranoi słuchając "najmądrzejszych" pacjentek z poczekalni komentujących skutki chemii białej i czerwonej. Na szczegółowe pytania żadna z nich nie wiedziała co jej zostaje podawane. Plotki, plotki i nieprecyzyjne opinie powodowały ogromny strach przed chemią wśród kobiet. Ja (mężczyzna) miałem i mam dystans - szukałem prawidłowości w leczeniu. Znam kilkanaście przypadków kobiet walczących ze swoim przypadkiem raka piersi. Każda leczona w inny sposób, każda ma inne spojrzenie na "wydajność" leczenia.
Wszystkie szukają poza konwencjonalną medycyną dodatkowych metod leczenia. Nie dziwi mnie to.   
  
Do rzeczy. Jak pisali moi poprzednicy pomimo "perfidności" koncernów farmaceutycznych wierzę głęboko w medycynę konwencjonalną. Inne metody traktuję na zasadzie "jeśli pomogą to super, jeśli nie pomogą - nic się nie dzieje". Najważniejsze , aby te metody nie przeszkadzały we właściwym leczeniu konwencjonalnym. Zatem każdorazowe plotki o cudownym działaniu tego czy innego specyfiku staram się skonsultować z lekarzem.

P.S. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem. Pytasz jak chronić/wzmocnić wątrobę i kości w trakcie HT?
Wątrobę możesz wzmocnić np. naturalnie ostropestem. Kości - wit. D3 + wapń.
Czym chronić - nie wiem, choć chciałbym bardzo wiedzieć.
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT; 
RT II-IV.2013; 
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)  
kontynuacja leczenia - dyskusja
Odpowiedz
#11
Trochę o diecie tutaj było, więc powiem czego w tym temacie, w kontekście wątroby, dowiedziałem się leżąc w klinice przy Banacha.
Rewolucyjnym dla mnie odkryciem było stwierdzenie jednego z lekarzy z tytułem naukowym na oddziale hepatologii, że nie ma czegoś takiego, jak dieta wątrobowa. Dla mnie był to szok, bo ten termin funkcjonuje od zawsze i wszędzie.
- Jeść to, co nie szkodzi - mówił pan docent. - Bigos i golonkę też? - zapytałem. - Oczywiście - odpowiedział. - Jeśli dobrze pan to toleruje, jeśli nie ma zgagi, wzdęć, gniecenia itp., to dlaczego nie?
Stosuję się do tych zasad od dwóch tygodni. Wanda wyrywa włosy z głowy, ale dla mnie życie stało się piękniejsze!
Edward
Odpowiedz
#12
Cytat:Trochę o diecie tutaj było, więc powiem czego w tym temacie, w kontekście wątroby, dowiedziałem się leżąc w klinice przy Banacha.
Rewolucyjnym dla mnie odkryciem było stwierdzenie jednego z lekarzy z tytułem naukowym na oddziale hepatologii, że nie ma czegoś takiego, jak dieta wątrobowa. Dla mnie był to szok, bo ten termin funkcjonuje od zawsze i wszędzie.
- Jeść to, co nie szkodzi - mówił pan docent. - Bigos i golonkę też? - zapytałem. - Oczywiście - odpowiedział. - Jeśli dobrze pan to toleruje, jeśli nie ma zgagi, wzdęć, gniecenia itp., to dlaczego nie?

Edwardzie. Powiem Ci szczerze, że jak słucham takich wypowiedzi speców medycznych z tzw. "wysokiej półki", to sie zastanawiam nad dwiema rzeczami, a mianowicie:
1. - jak do tej "fachowości" doszli ?
2. - jak nie wpaść w "szpony" opieki takich specjalistów jeżeli czasami jest to przypisane z urzędu?

Nie trzeba być "fachowcem" z tytułem prof. żeby rozgłaszać takie odkrycia:
..." Oczywiście - odpowiedział. - Jeśli " ;    - no właśnie; to ...jeśli.
Po "jeśli" idzie w kolejności stłuszczenie, zatrucie i nieodwracalne uszkodzenie miąższu , bo jak wiadomo wątroba nie boli i kontrolowanie przebiegu tych stanów chorobowych jest cholernie problematyczne.
Nie będę dalej rozwijał problemu, bo kto jak kto, ale Ty  ( i Stanis) masz chyba najwięcej wiedzy z wiadomego stanu zdrowia.
U nie także jest już nieciekawie z tym narządem i dlatego próbuję  "jakoś" temu zaradzić. Idzie wolno, ale jednak delikatnie na moją korzyść.

..."Za co odpowiedzialna jest wątroba?
Codziennie przetwarza to, co jesz i pijesz. W jej wnętrzu następuje zamiana węglowodanów w glukozę. Produkuje żółć niezbędną do trawienia. Magazynuje też żelazo i witaminy, tworzy białka oraz czynniki krzepnięcia krwi. W niej odbywa się także proces odtruwania organizmu."

http://polki.pl/dieta_dietyzdrowotne_art...41124.html

Pozdrawiam
   Kris.
Odpowiedz
#13
Dziękuję Wam za opiniezadowolenie, uśmiech Ostropest i wit.D3 wpisuję zatem na listę. Jakiś czas temu zasugerowałam tacie zrobienie badania na poziom wit.D3 i byłam zszokowana (8 jednostek nie pamietam oznaczenia, przy normie od 30 w górę). Tato przebywa na "świeżym" powietrzu przez większość dnia całego roku. I tak tragiczny wynik. Swojego poziomu nie sprawdzam ale podejrzewam, że jest gorzej. Jestem aktywna bo jeżdzę na rowerze, nurkuję, jeżdzę nartach i namiętnie grzebię w ziemi w ogrodzie ale zawsze filtry 50+ bo skora bardzo wrażliwa i niestety moja praca to biuro i komputer. Chyba bez badania poziomu powinnam zacząć suplementowanie wit.D3.
Od chronicznego stresu, ktory jest sprzymierzeńcem nowotworów nie potrafię się uchronić. Praca w ciężkiej branży, choroby i kłopoty wokół.... Musiałabym nagle zacząć na wszystko zobojętnieć. Co prawda ostatnie miesiące uświadomiły mi, że nie warto przejmować się tak bardzo pewnym sprawami bo nie mam na nie wpływu a szkoda zdrowia....
I teraz pytanie znowu w kwestii diety. Kocham wszelkie słodkości. Pochłaniam je kilogramami. Poziom cukru mam idealny, jestem szczupła. Ale słyszę od zatroskanych cioć, koleżanek że tym cukrem karmię raka. Jak to jest z tym? Powinnam odstawić słodycze definitywnie i raz na miesiąc pozwolić sobie na rozpustę czy nie słuchać tych teorii?

Cris jestem teraz co chwilę w DCO i chciał nie chciał słyszę te straszne historie innych pacjentek. Mam wrażenie,że niewiele wiedzą ale dużo mówią. A to co mówią dobija mnie. Wcale nie chcę rozmawiać o chorobach ale to temat nr 1. Najbardziej przerażające są dla mnie stwierdzenia, że po leczeniu koniec ze sportem, podróżami. Nie wolno tego i tamtego, o wakacjach w innym kraju zapomnij bo wrócisz z nowym, większym guzem. I bez obrazy dla starszych osób ale nie mogę znieść tej histerii w wykonaniu pań w okolicach 70-tki. A pózniej śni mi sie to wszystko w wersji horroru.
No i to co na wątrobie leżało teraz wyrzuciłam z siebie mruganie, puszczanie oczka
Odpowiedz
#14
Krisie,
powiem Ci tak: marskość wątroby stwierdzono u mnie już w 1971 roku, a była ona następstwem WZW typu C (wirus HCV). Markotną miałem minę mając 23 lata, całe życie przed sobą i taką diagnozę. Pocieszano mnie jednak przy wyjściu ze szpitala, że niektórzy z takim rozpoznaniem żyją nawet 30 lat! Wtedy wątroba przestawała pracować i poważnie mówiono o moim 'zejściu'. Dzisiaj takim ludziom przeszczepia się wątroby, ale prawie pół wieku temu nawet chyba o tym nie myślano (tak na marginesie: przy ostatnim pobycie w klinice przy Banacha leżałem na sali z 21 letnim chłopakiem, który miał już dwa przeszczepy wątroby!).

Kilka lat trwała moja walka o życie, ale udało się i raz jeszcze powtórzę, że w dużej mierze dzięki Wandzie (wątek: Uczucia/Wanda). Wygrałem tę walkę i przez ponad 40 lat prowadziłem życie normalne, w którym wysiłku fizycznego i to ciężkiego, było na prawdę dużo, a przy marskiej wątrobie jest on absolutnie zabroniony. Do tego od ścisłej diety powoli przeszedłem do jedzenia wszystkiego. Smażone produkty bardzo często były na moim talerzu i zupełnie mi nie szkodziły. Kompletnie natomiast wykluczyłem alkohol - nawet piwa nie piłem.

Od 20 lat regularnie wykonuję badania USG. Początkowo raz na 1-2 lata, a w szczytowym okresie co 1-2 miesiące. W ciągu tych 20 lat masa mojego ciała mieściła się w przedziale: 72,5 - 98,5 kg (teraz mam 83 kg). Badania wykonywałem zawsze u tej samej radiolog i absolutną prawidłowością była proporcjonalność stłuszczenia wątroby do odstającego brzucha i boczków. Innymi słowy: jeśli jest się chudym, to wątroba też nie ma tłuszczu, jeśli jest się otyłym, to i wątroba jest stłuszczona. Jak się to ma do diety? Ano tak, że jeśli przysłowiowy bigos i golonkę spożywa się w nadmiernych ilościach to wątroba jest stłuszczona, bo i samemu jest się tłustym!

Pisałem Wam, że ze wszystkich pacjentów przygotowywanych do przeszczepu ja byłem najstarszy, jedyny z operowanym rakiem wątroby i ze wznową, ale też poza tym najzdrowszy (wyjątek - zatoka). Żadne żylaki przełyku, wodobrzusze, nadciśnienie żyły wrotnej, żółtość skóry czy im podobne objawy. Ten dość nietypowy przypadek lekarze wiązali z moją dość dużą aktywnością fizyczną i urozmaiconą dietą właśnie.

Krisie,
nie negowałbym kompetencji lekarza, którego opinię w poprzednim poście przytoczyłem. To naprawdę nie był zwykły rezydent, ale ordynator specjalistycznego oddziału najlepszej kliniki w Polsce. Nie negowałbym, bo sam jestem najlepszym potwierdzeniem słuszności jego słów.

Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
#15
Cytat: Innymi słowy: jeśli jest się chudym, to wątroba też nie ma tłuszczu, jeśli jest się otyłym, to i wątroba jest stłuszczona.

Edwardzie nie będę polemizował na ten temat, ale jednak jestem przekonany, że to jest mit o tych szczupłych i bardziej wyposażonych w brzuszek i sadełko.
Dużo ostatnio przegadałem na ten temat i z moja onkolog i dr.wątrobowa ( tak nazywam swoją dr. opiekunkę speca od chorób zakaźnych". I jedna i druga wytłumaczyła mi kwestie stłuszczenia wątroby, że nie zależy to wcale od postury. To jest kwestia braku lub nadmiaru pewnych enzymów wątrobowych które odpowiadają za jej prawidłową pracę.

..."Szczupli częściej umierają z powodu stłuszczenia wątroby.

Pomimo prawidłowej, a więc „zdrowszej” masy ciała, to właśnie szczupli pacjenci częściej niż otyli umierają z powodu niealkoholowej stłuszczeniowej choroby wątroby (NAFLD). "

http://www.roik.pl/szczupli-czesciej-umi...more-66502

Pozdrawiam
  Kris.
Odpowiedz
#16
Cytat:Cris jestem teraz co chwilę w DCO i chciał nie chciał słyszę te straszne historie innych pacjentek. 
I to jest najgorsze. Lepiej czasami nie wdawać się w dyskusję. Szczególnie dotyczy to kobiet. Tworzą obraz strasznie pesymistyczny. Wpadają w panikę i szerzą jak ja to nazywam "defektyzm". Nie dziwię się, że wolisz forum "męskie". W temacie taty możemy Ci doradzać, wspierać i pomagać, bo posiadamy odpowiednią wiedzę i doświadczenie. W temacie raka piersi - jedynie wspierać, choć część naszych użytkowników ma również w tym temacie dużo do powiedzenia. 

Zapytałaś na początku "Czy chemioterapia leczy raka?". Poprzednicy jasno napisali, że w większości przypadków nowotworów jest to leczenie paliatywne. Jednak znam mnóstwo przypadków, szczególnie u kobiet z nowotworem piersi, że chemioterapia jest także leczeniem radykalnym - uzupełniającym leczenie podstawowe. Chodzi o to, żeby chemią zniszczyć komórki które nie udało się usunąć zabiegiem chirurgicznym (oszczędzającym lub mastektomią). Tak jest w większości przypadków nowotworów. Ameryki nie odkryłem. 

Jeśli życzysz sobie więcej informacji napisz na PW. Z przeróżnych przyczyn nie chcę rozwijać swojej wypowiedzi publicznie. W końcu czytają nas setki osób.
Rocznik 1967
moja historia
PSA wyjściowe XI 2012-30,48 ng/ml - HT; 
RT II-IV.2013; 
HT: (zoladex, bicalutamid, eligard) od VI 2013- nadal
Aktualnie (stan:31.12.2015): Próby klinicznie (enzalutamid)  
kontynuacja leczenia - dyskusja
Odpowiedz
#17
(02.05.2016, 23:40:29)Kris napisał(a):
Cytat: Innymi słowy: jeśli jest się chudym, to wątroba też nie ma tłuszczu, jeśli jest się otyłym, to i wątroba jest stłuszczona.

Edwardzie nie będę polemizował na ten temat, ale jednak jestem przekonany, że to jest mit o tych szczupłych i bardziej wyposażonych w brzuszek i sadełko.
Dużo ostatnio przegadałem na ten temat i z moja onkolog i dr.wątrobowa ( tak nazywam swoją dr. opiekunkę speca od chorób zakaźnych". I jedna i druga wytłumaczyła mi kwestie stłuszczenia wątroby, że nie zależy to wcale od postury. To jest kwestia braku lub nadmiaru pewnych enzymów wątrobowych które odpowiadają za jej prawidłową pracę.

..."Szczupli częściej umierają z powodu stłuszczenia wątroby.

Pomimo prawidłowej, a więc „zdrowszej” masy ciała, to właśnie szczupli pacjenci częściej niż otyli umierają z powodu niealkoholowej stłuszczeniowej choroby wątroby (NAFLD). "

http://www.roik.pl/szczupli-czesciej-umi...more-66502

Pozdrawiam
  Kris.

Krzysztofie!
Nie czuję się na siłach polemizować z tezami przedstawionymi w artykule, do którego link zamieściłeś. Poważny zespół naukowców i reprezentatywna próbka pacjentów uwiarygadniają konkluzje, do jakich doszli. Chcę jednak zauważyć, że piszą oni o skutkach choroby NAFLD u osób szczupłych i otyłych. Tak, mając tę chorobę, chudzielcy umierają dwa razy częściej niż ludzie otyli. Tyle tylko, że grubasy łatwiej na tę chorobę zapadają
 
Fragment tekstu, który niżej przytaczam, pochodzi z artykułu:
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/uk...37841.html
„Przyczyny niealkoholowego stłuszczenia wątroby to najczęściej:
  • nadwaga i otyłość
  • predyspozycje genetyczne do tycia
  • niewłaściwy tryb życia
  • nadużywanie leków
  • zaburzenia hormonalne”
Zauważ, że masa ciała, jako przyczyna NAFLD, występuje na dwóch pierwszych pozycjach, które z pewnością nie dotyczą chudzielców. To potwierdza moją uwagę z poprzedniego maila, że stłuszczoną większą wątrobę badanie USG wykazywało zawsze, kiedy pofolgowywałem sobie i bujałem na poziomie ponad 90 kg.
Uwagę lekarza z Banacha tak rozumiem, że jeśli zachowuje się rozsądną masę ciała, to teoretycznie zabronione przy diecie wątrobowej produkty, których spożywanie nie przynosi negatywnych skutków odczuwanych przez człowieka (wzdęcia, zgaga, odbijanie się, nudności, ucisk z prawej strony brzucha itp.), nie odbija się również ujemnie na kondycji jego wątroby.
Pisałem o rwaniu włosów i moim piękniejszym świecie. To już nie dwa, ale trzy tygodnie, w czasie których moje menu wzbogaciłem m.in. o kiełbasę wiejską, makaronową zapiekankę z żółtym serem i keczupem, koreczkami śledziowymi w oleju, klopsikami z cebulką, czekoladą mleczną z orzechami i pewnie kilkoma jeszcze innymi produktami. Jem to i nic złego się nie dzieje! To duży postęp od Michelina, w którym jadłem wyłącznie pieczonego pstrąga i bardzo nieprzyjemnie to odczuwałem. Coś się zmieniło i nie bardzo wiem kiedy? Chyba tuż przed pierwszą chemią, ale jeśli tak, to zadziałała tu wyłącznie psychika. Klinika przy Banacha dała mi bowiem nadzieję na kilka lat względnego zdrowia.
Pozdrawiam
Edward
Odpowiedz
#18
Mazulko, czy aby nie podpuszczasz nas z tymi "kilogramami pochłanianych słodyczy"?
Trudno mi uwierzyć, że nie zdajesz sobie sprawy, że to naprawdę o wiele za dużo, więc niezdrowo.
I nie chodzi tylko o raka, tylko po prostu totalnie niezdrowo.

Człowiek potrzebuje słodyczy, mózg i serce pracuje na czystym cukrze, ale ten cukier jest właściwie
we wszystkim   -  w zbożach, warzywach, owocach.
Jeśli komuś nie szkodzi, może sobie od czasu do czasu i  w cukierni połasować.

Teraz pytanie  - czy osobie z chorobą nowotworową szkodzi?
Mężczyźnie z rakiem prostaty specjalnie nie szkodzi, bo akurat ten nowotwór cukrem się nie żywi.
Dlatego typowy PET z glukozą raka prostaty nie wykryje, potrzebne są inne znaczniki.
Ale w przypadku raka piersi byłabym  bardzo   ostrożna, przede wszystkim porozmawiała o tym z lekarzem.
Tak samo lekarz powinien ci udzielić informacji odnośnie możliwości dalszego uprawiania sportu,
bo chyba  każdą pacjentkę należy traktować indywidualnie.

Mam trzy znajome z rakiem piersi, dwie z nich są  już po leczeniu raka piersi (remisja).
Dla jednej wyczynem jest zjazd do mnie windą na kawę, ale ona zawsze taka była.
Słodyczy też nie odmawia, mimo cukrzycy.

Druga prowadzi bardzo aktywny tryb życia, codziennie biega, podróżuje  za granicę, 
autem i samolotem, a także bierze udział w słynnych morderczych pielgrzymkach w Portugalii.
Czuje się dobrze, stosuje tzw. zdrową dietę, całkiem  bez słodyczy.

Obie były leczone tak samo  - operacja oszczędzająca, "docięcie" węzłów chłonnych, hormonoterapia.

Trzecia znajoma ma wznowę raka piersi, po kilku latach remisji, przechodzi teraz 13. chemię, do tego  leczona jest
jakimś eksperymentalnym lekiem, na który cały czas zbieramy pieniądze (leczenie będzie dopóty, dopóki będą pieniądze, kilkanaście tys. miesięcznie).
I wiesz, na chemię nie narzeka, tylko ten nowy lek powoduje bóle, krwiaki, senność.

I wiesz, najbardziej "toksyczna" dla otoczenia, dla innych chorych, jest ta najaktywniejsza, najzdrowsza.
Odpowiedz
#19
Nie podpuszczałam z cukrem. Ale czujnik w moim organiźmie właśnie zadziałał i daje znać, że przedawkowałam. Czuję gorzki posmak w ustach za każdym razem kiedy zjem coś słodkiego (poza owocami) i trwa to kilka godzin. Już tak kiedyś było. Po drastycznym ograniczeniu słodyczy ten posmak zniknął.
Odpowiedz
#20
Czujnik w organizmie odzywa się zawsze z opóźnieniem. Jak mówią, do "czterdziestki każdy jest zdrowy".
Lepiej od wczesnych lat zachować we wszystkim umiar, by potem nie trzeba było drastycznie ograniczać przyjemności.
Słodycze, tak samo jak alkohol, są "dla ludzi".

O tym gorzkim posmaku w ustach wspomnij lekarzowi. Nadmiar słodyczy może powodować refluks, a refluks może być przyczyną dalszych nieprzyjemności.

Jak wynik badania histopatologicznego?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości