RAK PROSTATY POMOC - Forum
Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Wersja do druku

+- RAK PROSTATY POMOC - Forum (https://rakprostatypomoc.pl)
+-- Dział: Metody wspomagania w leczeniu Raka Prostaty – Walka z bólem (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=13)
+--- Dział: Choroby towarzyszące/współistniejące (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+--- Wątek: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. (/showthread.php?tid=72)



RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 19.08.2018

Jolu, 
to pojdzmy dalej Twoim tokiem myślenia.
Gdyby karabiny zrobić z mydła, to zniknęłyby wszystkie wojny i lokalne konflikty. Tę  filozofię wyznawal poprzedni minister obrony i mial calkiem znaczace osiągnięcia, ale nie dano mu dokończyć demilitaryzacji naszej armii.
Ahoj!


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 19.08.2018

Nie, mój tok myślenia prowadzi w zupełnie innym kierunku.
Ale nie idź ani nie płyń za nim, bo zaprowadzi cię na manowce.
Mimo kamizelki ratunkowej. mruganie, puszczanie oczka


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 29.08.2018

Edku, dobiłeś bezpiecznie do brzegu?
Wszystko ok?


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 29.08.2018

Dobiłem i wszystko OK.
Nie piszę, bo ton moich postów nie pasuje do poważnych spraw dziejących się na forum. Józek, Bogdan, Krzysztof i inni, to trudne przypadki.
U mnie na razie ze zdrowiem jest OK, a czy do końca, to okaże się za 10 dni. 7 września mam planową wizytę w poradni transplantacyjnej.
Premierę "Nadii" przesunięto o dwa dni i ma się odbyć 17 września. Nie wiem, dlaczego od tej daty wchodzi ona do sprzedaży, bo właśnie dzisiaj otrzymałem 80 egzemplarzy zakupionych w wydawnictwie. Jest więc wydrukowana, ale nie mam pojęcia, dlaczego nie można sprzedawać jej przed premierą?

Pozdrawiam


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Jędrek - 29.08.2018

(29.08.2018, 09:29:04)Edward napisał(a): Premierę "Nadii" przesunięto o dwa dni i ma się odbyć 17 września. Nie wiem, dlaczego od tej daty wchodzi ona do sprzedaży, bo właśnie dzisiaj otrzymałem 80 egzemplarzy zakupionych w wydawnictwie. Jest więc wydrukowana, ale nie mam pojęcia, dlaczego nie można sprzedawać jej przed premierą?

Pozdrawiam

Edwardzie cieszy nas wielce że Nadia trafi pod strzechy.
Czekamy z niecierpliwością.

A że 17 września może ta data jest podtekstem


69 lat temu, 17 września 1939 roku, Armia Czerwona bez wypowiedzenia wojny zaatakowała Polskę. Zgodnie z radziecko-niemieckim porozumieniem zawartym w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow, Armia Czerwona przekroczyła granice Polski. Związek Radziecki złamał pakt o nieagresji, który miał obowiązywać do końca 1945 roku.

Rosjanie zaatakowali o 6.00 rano. Wprowadzili do Polski ponad 4 tysiące czołgów, 1800 samolotów i prawie 2 miliony żołnierzy, którym Polacy mogli przeciwstawić jedynie ponad 300 tysięcy żołnierzy.

Niewykluczone.

Jędrek


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 29.08.2018

17 września, to rzeczywiście znacząca data w naszej współczesnej historii, myślę jednak, że premiera "Nadii" w tym dniu jest wyłącznie kwestią przypadku.

Pozdrawiam serdecznie
Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 03.09.2018

Dokładnie dwa lata temu, 2 września, ok. 23.10 obudził mnie telefon. Dzwonili z Banacha i pytali, czy zdążę przyjechać do nich za kilka godzin, tak przed szóstą.

Miałem wcześniejsze oferty transportu od syna i sąsiadów, ale ja nie lubię prosić. Wyjechałem sam o 0.57 (dziwne, ale musiał to być ważny dzień, noc raczej, skoro tę godzinę pamiętam tak dokładnie) i w Warszawie byłem przed piątą.

Myślałem, że po krótkim przygotowaniu trafię od razu na stół, ale nic z tego. Przeleżałem cały dzień i właściwie poza pobraniem krwi na badania nic się nie działo. Dopiero o godzinie 21.50 (3 września 2016), zawieziono mnie na blok operacyjny.
O 3.30 (4 września 2016), byłem już na Oddziale Intensywnej Opieki Chirurgicznej (OITCh). To oczywiście wiem od lekarzy, bo wybudzono mnie później. Właśnie na OITCh miałem narkotyczne wizje po podawanej morfinie, te z facetem ubranym na czarno, który sensownie rozmawiał ze mną i z Wandą.

Czy się bałem przed przeszczepieniem? Nie, bałem się wcześniej, oboje się baliśmy. Były dni, że nie rozmawialiśmy w ogóle ze sobą. Nie, żadna kłótnia małżeńska. Po prostu tak przygnębiająca sytuacja, że inne tematy nie były ważne, a ten główny mieliśmy przerobiony i czekaliśmy na dawcę, jak na zbawienie, bo spowolniony chemią TACE rozwój raka wcale się nie zatrzymał. On rósł nadal, tylko wolniej, a czas uciekał.

Jakie to okrutne: ktoś musiał zginąć, bym ja mógł żyć! Dramat czyjejś rodziny miał dać szczęście mojej.
I tak się stało. Tej nieznanej mi rodzinie, za zgodę na pobranie organów od kogoś jej bliskiego, jestem bezgranicznie wdzięczny.
Wdzięczny też jestem lekarzom z Banacha - to artyści w swoim fachu! "Nadię" właśnie im zadedykowałem.

Nie wiem, ile mam jeszcze życia przed sobą. Kryzys i odrzut przeszczepu mogą się zacząć w każdej chwili. Tłumiony dwa razy dziennie układ immunologiczny może pozwolić rozwinąć się innej, groźnej chorobie. Pewnie dlatego żyję bardziej intensywnie, niż przed przeszczepem i radością z tego nowego życia dzielę się z Wami. Stąd moje posty nie bardzo pasujące do tego forum, na którym więcej jest smutku niż radości.

Dla Was wszystkich Heart Heart Heart 
Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Armands - 03.09.2018

Edward napisał

Cytat:Stąd moje posty nie bardzo pasujące do tego forum, na którym więcej jest smutku niż radości.

Edwardzie, ale takie posty również są pełnoprawnym elementem naszego forum, jak i naszego życia. No bo nie tylko z górki, ale  pod górę...


Pozdrawiam
A.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 03.09.2018

Edku, właśnie chciałam ci napisać, że to już dwa lata, więc stawiasz wirtualnego szampana.
Na zdrowie!

Cytat:Stąd moje posty nie bardzo pasujące do tego forum, na którym więcej jest smutku niż radości.  

Forum to forum, a życie to życie.
Sytuacja wszystkich nas, łącznie z tobą, jest podobna  - żyjemy z mieczem Damoklesa nad głową.
I tak samo, jak ty, staramy się  żyć bardziej intensywnie, by się jeszcze zdążyć "nachapać".

Nie każdy ma tak spektakularne radości, jak twoje żeglarstwo, ale każdy jakieś ma.
Nie każdy umie tak interesująco o nich pisać, ale  przecież  ma te radości.
Przede wszystkim dlatego, że mamy dzieci, wnuki, przyjaciół.

Kris kocha polskie morze, udało mu się w to lato spędzić kilkanaście dni nad Bałtykiem.
Niezależnie od tego, w jakim jest dołku, cieszy się szczęściem swojej ukochanej córki, jest dumny z jej naukowych ambicji.
Podobnie Józek, obolały i zdołowany, cieszył się, że mógł dwukrotnie wyjechać w ukochane góry z ukochanymi wnukami.
A jego najmłodszy, niespełna dwuletni wnuk, zaczyna właśnie całkiem mądrze gadać, w dodatku na tematy techniczne. mruganie, puszczanie oczka
Najmłodsza wnuczka Bogdana też zaczyna gadać, może niekoniecznie  na tematy techniczne, ale na pewno sensownie i wdzięcznie.
A najstarszy wnuk Bogdana i nasze wnuczki  coraz ładniej grają, na skrzypcach i na fortepianie.
Poza tym wszyscy mamy nadzieję, czy "nadziejkę", na przykład na dodatkową operację, dodatkowe naświetlanie, nowy lek, badanie kliniczne, albo zwykły cud.
Po prostu życie.

Opis twoich zmagań z oporną materią starej żaglówki i nie zawsze przyjazną przyrodą jakby symbolizuje  zmagania nas wszystkich z codziennością, czyli "krew, pot i łzy", ale gdzieś tam na dnie duszy odrobina radości i satysfakcji.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 08.09.2018

(03.09.2018, 19:15:11)Dunolka napisał(a): Edku, właśnie chciałam ci napisać, że to już dwa lata, więc stawiasz wirtualnego szampana.
Na zdrowie!
...
 ale gdzieś tam na dnie duszy odrobina radości i satysfakcji.

W czwartek do Warszawy, wczoraj z Warszawy. Umęczył nas upał, ale daliśmy radę i odbyliśmy tę eskapadę bez drogowych przygód.
W poradni transplantacyjnej wszystko OK. Jedynie hemoglobina jest nieco obniżona (13,6/14,0), a cukier trochę podwyższony (116/99). To jest ta odrobina radości, o której pisze Jola.
Wirtualny szampan też jest! I jeszcze truskawki mruganie, puszczanie oczka 
https://www.youtube.com/watch?v=e8WCQg6GbKU

Pozdrawiam


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 09.09.2018

Dzisiaj z rana w kiepski nastrój wprawił mnie ten obrazek:
https://www.facebook.com/Kasprologia/photos/a.970020359721525/1975343862522498/?type=3&theater
W kiepski, bo my nie mamy płyty indukcyjnej!


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 09.09.2018

I to tylko z powodu tych  śliwek!!!
No, to musiałeś mocno przegiąć. Big Grin
A nie mówiłam, jechać przez Poznań?


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 09.09.2018

Nie jest wykluczone, że powodem były śliwki!
Jeśli o nie chodzi, to pogubiłem się w liczeniu słoików smutny . Szacunkowo mogę tylko podać, że jest ich ok. 250! No i jesiennych jabłek na drzewach jest na pewno ponad 200 kg smutny .
Buzia smutna, bo zmarnować je szkoda, a przetworzyć ... Horror!
Miejsce w piwnicy jednak jest. Zdemontowałem pięć nieoptymalnie wymiarowych półek, a w ich miejsce zrobiłem osiem, naprawdę solidnych. Pięć jest już wypełnionych po brzegi, ale trzy jeszcze zostały. Może się na nich zmieścić 150 słoików. Myślę, że się przydadzą, bo spece od pogody zapowiadają ostrą zimę.
https://gazetalubuska.pl/synoptycy-alarmuja-czeka-nas-zima-stulecia/ar/12503592

A w najbliższy czwartek, po rocznej przerwie spowodowanej jak zwykle problemami ze zdrowiem, rozpoczynam jesienne spotkania z czytelnikami. Zapraszam do Bielska Białej, a szczegóły na http://www.kresowaopowiesc.pl

Premiera "Nadii" już za osiem dni - 17 września.

Pozdrawiam


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 10.09.2018

(09.09.2018, 15:15:51)Edward napisał(a): A w najbliższy czwartek, po rocznej przerwie spowodowanej jak zwykle problemami ze zdrowiem, rozpoczynam jesienne spotkania z czytelnikami.

Edku, a może tak spotkanie autora z czytelnikami  w Michelinie?


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 10.09.2018

(10.09.2018, 11:52:44)Dunolka napisał(a):
(09.09.2018, 15:15:51)Edward napisał(a): A w najbliższy czwartek, po rocznej przerwie spowodowanej jak zwykle problemami ze zdrowiem, rozpoczynam jesienne spotkania z czytelnikami.

Edku, a może tak spotkanie autora z czytelnikami  w Michelinie?

W Michelinie spotykają się bohaterowie końcowej części "Nadii". Umowa z wydawnictwem nie pozwala mi na publikowanie  fragmentów powieści, ale możecie mi wierzyć, że Michelin w "Nadii" jest  zadowolenie, uśmiech 

Co do mojego/naszego przyjazdu do Michelina, to nie tracę nadziei, że kiedyś stanie się on faktem.

Pozdrawiam serdecznie


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 11.09.2018

(10.09.2018, 15:36:04)Edward napisał(a): W Michelinie spotykają się bohaterowie końcowej części "Nadii". Umowa z wydawnictwem nie pozwala mi na publikowanie  fragmentów powieści, ale możecie mi wierzyć, że Michelin w "Nadii" jest  zadowolenie, uśmiech 

O ile dobrze rozumiem, bohater twojej powieści zachorował na raka prostaty, znalazł nasze forum i przyjechał na zjazd w Michelinie. Zatem my tam też musimy być, w tej twojej książce.  zadowolenie, uśmiech
Biada ci, jeśli użyłeś zbyt mocnej kreski w rysowaniu charakterów! Big Grin


Cytat:    
Co do mojego/naszego przyjazdu do Michelina, to nie tracę nadziei, że kiedyś stanie się on faktem.


Czekasz, aż nasze emocje opadną? Nie liczyłabym na to... mruganie, puszczanie oczka


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 11.09.2018

Jednak niewłaściwie, Jolu, kombinujesz, bo Michelin, to miejsce na różnego rodzaju spotkania. W "Nadii" wybrał je niejaki Frank Kasprzycky z Chicago, a zaprosił tam absolwentów łódzkiej Filmówki zadowolenie, uśmiech .

Absolutnie nie liczę na to, że Wasze emocje opadną! Niech chociaż one się trzymają dzielnie!


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 12.09.2018

Czyli  Michelin to słowo jak najbardziej wieloznaczne.
W twojej książce dotyczy  życia tzw. wyższych sfer, bo to i Filmówka, i Chicago i Kasprzycky.
Tylko, że reżyserzy filmowi też chorują na raka prostaty...

My mamy inne skojarzenia ze słowem Michelin, myślę, że im też należy się powieść.
Nie ma wyjścia, na emeryturze trzeba będzie coś napisać...


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 12.09.2018

Mam w miarę przemyślaną fabułę tomu IV (i ostatniego) "Kresowej opowieści". Na jej dopracowanie daję sobie czas do końca tego roku, a w przyszłym chciałbym pisać. Później już tylko coś dla wnuków. Dojrzały wreszcie do słuchania "Lata i jesieni z wnukami", gdzie występujące dzieci mają ich imiona, a akcja toczy się na wsi, w której mieszkają chłopcy. Słuchają z zapartym tchem i pytają, kiedy dziadek napisze ciąg dalszy. Miłe to.
Najbardziej podoba się im to opowiadanie:
===
Dzień piąty

Jedzie pociąg z daleka
 
            Ten dzień od rana był pechowy. Najpierw Wiki zrobiła dziurę w ogrodzeniu i uciekła, więc Dziadek, Babcia i dzieci, jeszcze przed śniadaniem, udali się na poszukiwania. Przeszli przez całą wioskę, ale psa nie znaleźli. Nikt ze spotkanych ludzi też Wiki nie widział. Ponieważ nie było jej ani w niedużym lasku za torami, ani na łące, zrezygnowani i głodni postanowili wrócić do domu. Zdziwili się, kiedy zobaczyli psa z kijem w zębach czekającego na nich przy furtce. Dziadek od razu zabrał się za łatanie dziury w ogrodzeniu. Zmókł przy tym, bo kończył pracę, gdy zaczynał padać deszcz, który zamienił się w burzę z piorunami. Błyskało i grzmiało tak mocno, że dzieci trochę się bały, a Wiki schowała się w budzie i nie myślała o kolejnej ucieczce. Burza sprawiła, że musieli zostać w domu, chociaż na dzisiaj zaplanowali wyjazd do Dużego Miasta, do ZOO.

      Po godzinie przestało błyskać i grzmieć, ale nadal padał deszcz i nie było można wyjść na dwór.
– Pobawimy się w pociąg – zdecydowała nagle Ala. – Ja będę maszynistą – usiadła na pierwszym krześle – a wy pasażerami. Doczepiajcie wagony – powiedziała i zaczęła śpiewać.
 
Jedzie pociąg z daleka
Na nikogo nie czeka
Konduktorze łaskawy
Zabierz nas do Warszawy
 
- Ala, to nie tak było – zaprotestował Wojtuś siadając na drugim krześle. – Konduktor miał zabrać byle nie do Warszawy.
 
            Wojtuś i Ala nie mogli dojść do porozumienia, dokąd konduktor miał zabrać pasażerów, a tymczasem Emilka i Radek dostawili kolejne krzesła i na nich usiedli. Dla Kubusia krzesła zabrakło. Rozglądał się po salonie, poszedł nawet do przedpokoju, ale nic z poszukiwań nie wyszło. Stał więc smutny za pociągiem złożonym z czterech krzeseł.
 
            Babcia krzątała się w kuchni i co chwila spoglądała przez okno, czy jeszcze pada. Dziadek siedział przy stole przed włączonym komputerem i coś wystukiwał na klawiaturze. Po chwili przerwał pisanie, wstał i pochylił się nad teczką z dokumentami leżącą za komputerem. Kiedy Kubuś zobaczył puste krzesło wziął je i dostawił do pociągu. Nagle rozległ się ogromny łomot, a klocki, z których chłopcy zbudowali rano warowny zamek, rozsypały się po całym salonie. Przestraszony kot wskoczył na szafę i z góry obserwował, co się stało.
 
            - Jezus, Maria – zawołała Babcia dobiegając do leżącego bez ruchu Dziadka. – Nie żyje, na pewno nie żyje! Babcia zaczęła najpierw potrząsać Dziadkiem, a później wachlować gazetą i klepać go po twarzy. – Telefon! Podaj mi Alu telefon – zawołała. – Trzeba wezwać pogotowie.
 
            Dziadek tymczasem najpierw zobaczył ciemność, później księżyc i gwiazdy, a jeszcze później to wszystko zaczęło wirować coraz szybciej i szybciej. Było nawet przyjemnie, wydawało mu się, że jest w niebie, tylko nie mógł zrozumieć, dlaczego jakiś Anioł nim trzęsie, macha skrzydłami dając ożywczy powiew i jeszcze bije po twarzy.
- Aniele Boży, Stróżu mój – wyszeptał – nie bij mnie.
 
            – Tak, bawił się z dziećmi w pociąg – Dziadek usłyszał nagle słowa Anioła, którego głos był bardzo podobny do głosu Babci. - No taki pociąg, co jedzie do Warszawy. Tak, tak, do Warszawy - tłumaczył komuś Anioł. - Teraz jest nieprzytomny i bredzi o jakimś aniele. Przyjeżdżajcie natychmiast. Dzieci wysiadły z pociągu i przestraszone stały obok kominka. Kubuś płakał. Czuł się winny, bo to on zabrał krzesło Dziadkowi.
 
            – Kto ma natychmiast przyjechać? – odezwał się nagle Dziadek i otworzył oczy.
– Dziadek wyzdrowiał, Babciu! Dziadek wyzdrowiał – dzieci krzyczały z radości. Podskakiwały, śmiały się i tańczyły, a Kubuś przestał płakać.
– Pogotowie ma przyjechać – Babcia kręciła głową. – Ale nam strachu napędziłeś.
 
            Pogotowie przyjechało tak szybko, że Babcia, chociaż chciała, to nie zdążyła je odwołać. Dwóch panów w pomarańczowych kombinezonach z napisem RATOWNIK i z dużymi walizkami stanęło przy furtce. Po drugiej stronie była Wiki, która warcząc ani myślała wpuścić ich do środka.
Babcia wyszła przed dom.
– Wiki do budy – krzyknęła, ale pies nie zamierzał ustąpić. Stał z najeżoną na grzbiecie sierścią i ciągle warczał. Babcia przeprosiła ratowników i pobiegła do domu. Wróciła po chwili z kiełbasą, którą podsunęła psu pod nos, ale to też nic nie dało. Dopiero kot sąsiadów, którego Wiki serdecznie nie lubiła, pomógł rozwiązać problem. Goniąc mysz przeskoczył przez siatkę, a taki był zamyślony, że nie zauważył psa, któremu przebiegł przed samym nosem. No i zaczęła się gonitwa. Mysz uciekała przed kotem, a kot przed Wiki. W ogromnym pędzie cała trójka wpadła do garażu, a Babcia natychmiast zamknęła drzwi.
– Niech się dzieje, co chce – zrezygnowana machnęła ręką i zaprowadziła ratowników do salonu.
 
            Dziadek siedział na krześle i trzymał się za głowę.
– Co pana boli – zapytał ratownik świecąc Dziadkowi latarką najpierw w lewe, a później w prawe oko. - Reaguje prawidłowo – powiedział do kolegi, który coś zapisywał w grubym zeszycie.
– Głowa – wyjęczał Dziadek. – Boli mnie głowa.
 
            Ratownicy zbadali Dziadka dokładnie. Postukali młoteczkiem w Dziadkowe kolano, podłączyli go do jakiejś aparatury z mnóstwem kabelków i najpierw kazali oddychać, a później nie oddychać. Na koniec stwierdzili, że nic Dziadkowi się nie stało i że jest zdrów, jak ryba.
– Niech pan pokaże jeszcze tę głowę – poprosił ratownik. – Gdzie pana boli?
– O tutaj – Dziadek dotknął palcem czubka głowy.
Ratownik odgarnął włosy i roześmiał się.
– Ma pan guza, jak śliwka. Jak duża śliwka – poprawił się. – Czy ma pani lód – zwrócił się do Babci.
– Mam – Babcia wyjęła z zamrażalnika oszroniony plastikowy pojemnik. – Proszę włożyć kilka kostek do foliowego woreczka, przyłożyć go do guza, a głowę obwiązać bandażem elastycznym. A panu, tak na przyszłość – powiedział już z przedpokoju - zalecam bardziej spokojne zabawy. – Jedzie pociąg z daleka … – zanucili obaj ratownicy i wyszli z domu.

            Kolejny dzień, pełen niespodziewanych zdarzeń, właśnie się kończył. Tym razem dzieci nie trzeba było namawiać ani do mycia, ani do spania i cała piątka leżała już w łóżeczkach i na materacach, z przejęciem patrząc na zabandażowaną głowę Dziadka. Wyglądało to śmiesznie, ale nikt nie miał odwagi Dziadkowi o tym powiedzieć. On sam natomiast, mimo rozbitej głowy, powiedział dzieciom ten wierszyk.
 
Stoją na stacji Ala z Emilką
Stoją, bo pociąg uciekł przed chwilką
Emilka tupie ze złości nóżką
A Ala widzi, jak polną dróżką
 
Biegną na stację lisek z sarenką
Dzik, królik z wilkiem. Biegną tak prędko,
Że wszystkie kwiaty i w koło drzewa
Gną się do ziemi, choć wiatru nie ma
 
Gdzie tak biegniecie? – Ala ich pyta
Patrząc na liska, sarnę i dzika
Po co ten pośpiech? – pyta Emilka
Pyta królika i pyta wilka
 
Na pociąg wszyscy my zdążyć chcemy
Wilk odpowiada – i pojedziemy
Do miasta całą zwierzęcą zgrają
Bo dzisiaj w mieście film o nas grają
 
O lisku, sarnie film i o dziku
O wilku żabce i o króliku
Pociąg odjechał – rzekła Emilka
Czym zasmuciła tak bardzo wilka
 
Że wyjął chustkę i wytarł oczy
Może po auto żabka nam skoczy?
Powiedział królik patrząc na żabkę
Bo film obejrzeć mam wielką chrapkę
 
Żabka skoczyła i chwilkę trwało
Nim małe autko tu przyjechało
Wsiadły do niego dzik i sarenka
Wilk i króliczek – wsiadły tak prędko,
Że miejsc zabrakło dla Emi, Ali
Liska i żabki, no i zostali

Stoją na stacji, ale po chwili
Pociąg przyjechał i, moi mili
Ala i lisek i siostra Ali
Wsiedli do niego i odjechali
 
W mieście spotkali dzika z sarenką
Wilka z króliczkiem i razem, prędko
Do kina wszyscy ruszyli biegiem
By film zobaczyć. Jaki? Ja nie wiem
 
Taka przygoda Alę spotkała
Emilka także udział w niej brała
===
Najstarsza wnusia (6,5 roku) ładnie rysuje i lubi to robić, więc jej zlecę "stronę graficzną" tego i kolejnych opowiadań. Może to, co teraz napiszę, kiedyś usłyszą moje prawnuki?

A Wiki już nie ma. Miała tylko 10 lat, ale przestała chodzić. RTG pokazało, że już chodzić nie będzie. Męczyła się i nie było wyjścia. Chłopcy bardzo to przeżyli, ale wytłumaczono im, że teraz jest w niebie, że bawi się z innymi pieskami i z babcią Genią - mamą Wandy, która (mama) odeszła na początku tego roku. Uwierzyli i było im lżej.

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 17.09.2018

Za mną udane spotkanie w Książnicy Beskidzkiej w Bielsku Białej, dzisiaj premiera "Nadii" w EMPik-u, a przed chwilą na Facebook'u opublikowałem taki tekst:
===

Wakacyjna miłość!
 
To było o 6.30 – 7.00, 2 sierpnia tego roku nad jeziorem Powidzkim, na polu biwakowym „Salamonowo” należącym do gminy Ostrowite.
Szedłem zobaczyć „Kornika”, który zwodowany dzień wcześniej musiał nabrać wody, by stopniowo, wraz z nasiąkaniem drewnianych listew, z których jest zrobiony, uszczelnić się na tyle, aby żeglowanie było możliwe i bezpieczne.
Już z daleka zobaczyłem dwie dziewczyny siedzące na mojej żaglówce i o czymś dość głośno rozmawiające. Zamilkły, gdy zobaczyły, że idę w ich kierunku.
- Dzień dobry, - powiedziałem. – Jestem właścicielem żaglówki. Miło mi, że może ona służyć także paniom.
- A my usiadłyśmy na niej, by porozmawiać o sprawach egzystencjalnych - powiedziała jedna z nich.
- Drewno, z którego jest zbudowana, sprzyja tego rodzaju rozważaniom. Czy ma pan coś przeciwko temu?
Oczywiście nie miałem.

Dziewczyny były ładne, mokre, bo właśnie zakończyły poranną kąpiel ‘oczyszczającą duszę’ – jak powiedziały i miały 35 – 40 lat. Tyle, ile moi synowie. Mieszkały w Warszawie i kończyły tygodniowy pobyt nad jeziorem, który wraz z mężami, dziećmi i znajomymi spędzały prawdopodobnie w „Chacie Na Skrzynce”. Prawdopodobnie, bo ich grupa liczyła 21 osób, do jeziora miały pięć minut, a wspomniany pensjonat spełnia te dwa warunki.

Rozmawialiśmy przez pół godziny. Dziewczyny stwierdziły, że oczyszczaniu duszy sprzyja też praca fizyczna, dlatego zabrały mi czerpak i wylewały wodę z „Kornika”. Dużo jej było – prawie 700 litrów (!), a one wybrały ją do końca. Ponieważ miały patenty żeglarskie, to w ramach podziękowania oferowałem im żaglówkę na włóczęgę po jeziorze – pod żaglami lub na pagajach, bo był upał i prawie nie wiało.

Z oferty nic nie wyszło. Jedna z nich wyjeżdżała następnego dnia (piątek, 2 sierpnia), a druga dzień później i już się nie spotkaliśmy.

O tej niespełnionej obietnicy i spotkaniu o poranku ciągle pamiętam, a za 700 litrów chcę sympatycznym Warszawiankom podziękować „Kresową opowieścią”. Tylko jak je odnaleźć? Pomożecie?
===

To pytanie jest też do Was.
Ahoj!