RAK PROSTATY POMOC - Forum
Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Wersja do druku

+- RAK PROSTATY POMOC - Forum (https://rakprostatypomoc.pl)
+-- Dział: Metody wspomagania w leczeniu Raka Prostaty – Walka z bólem (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=13)
+--- Dział: Choroby towarzyszące/współistniejące (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+--- Wątek: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. (/showthread.php?tid=72)



RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Armands - 04.11.2022

22 tabletki dziennie :-o
No nieźle... ale jak trzeba to trzeba.
Tobie Edwardzie już nie wystarczy taki typowy pojemnik na leki z podziałem na dni tygodnia i pory dnia.
Przy takiej ilości to trzeba czegoś bardziej wydajnego. Ja niedawno oglądałem takie coś... z myślą o mojej mamie.
Dozowniki do leków 

Pozdrawiam
Armands


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 04.11.2022

(04.11.2022, 10:38:24)Armands napisał(a): 22 tabletki dziennie :-o
No nieźle... ale jak trzeba to trzeba.
Tobie Edwardzie już nie wystarczy taki typowy pojemnik na leki z podziałem na dni tygodnia i pory dnia.
Przy takiej ilości to trzeba czegoś bardziej wydajnego. Ja niedawno oglądałem takie coś... z myślą o mojej mamie.
Dozowniki do leków 

Pozdrawiam
Armands

Dzięki, Jarku za podpowiedź.
Leki przygotowuję z dnia na dzień, a niektóre wręcz bezpośrednio przed zażyciem - tego wymaga ulotka.
22, to liczba leków natomiast tabletek mam dokładnie 30. Jedną z nich jest Controloc mający osłaniać żołądek przed resztą.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 08.12.2022

Kochani,

ja po długiej przerwie i znowu niemerytorycznie.

28, 29 i 30 listopada byłem w Warszawie. W ostatnim dniu (środa) miałem wizytę w klinice przy Banacha, a w poniedziałek, na cmentarzu w Marysinie Wawerskim, pożegnałem ciocię Jadwigę (97) - moją matkę chrzestną. Swoim odejściem ciocia sprawiła, że po pół wieku nawiązałem ponowny kontakt z warszawską rodziną ze strony taty.

Trudno, nawet bardzo, było rozpoznać kuzynów, których twarze, jako dwudziestolatków, zachowałem w pamięci. Oni, w stosunku do mnie, też mieli z tym problem.

Po pogrzebie spotkaliśmy się na obiedzie. Słowo stypa źle się kojarzy, jednak ja, chociaż byłem na kilku, nie mam o nich negatywnych opinii. Lata niewidzenia się są okazją do  wspomnień, także o tej osobie, którą się właśnie pożegnało.
Nie inaczej było po pożegnaniu cioci Jadwigi. Jedna historia ubawiła mnie tak bardzo, że włączyłem ją do piątego tomu Kresowej opowieści. Ten fragment Wam zacytuję. Mogę to zrobić, bo nie podpisałem jeszcze umowy z wydawnictwem.

Teraz kilka słów wprowadzenia.
Wojciech i Anna - bohaterowie tomu czwartego, mieszkają na wsi. Od czasu do czasu odwiedza ich pan Kazimierz, opowiadając o ciekawostkach z życia wsi.
Pan Kazimierz ma jedynie wykształcenie podstawowe i jest ofiarą ustrojowej transformacji. Spółdzielnia produkcyjna, w której był panem, zbankrutowała, a on, z kilkoma kolegami spędza czas głównie pod sklepem racząc się marnymi, ale tanimi, napojami z procentami.
Jeśli tom piąty zostanie wydany i zdarzy się Wam wziąć go do ręki, to musicie wiedzieć, że wszystkie historyjki opowiedziane przez pana Kazimierza zdarzyły się naprawdę.

W tym fragmencie ciocia Jadwiga, to siostra Juszczykowej.    

===

     - Te pana opowiadania o naszej sąsiadce śmieszą i smucą jednocześnie. – Wojciech podsumował kolejną historię opowiedzianą przez pana Kazimierza. – Patrząc z boku, to śmiać się chce, ale przecież baran mógł Juszczykową zabić.
     - A gdzie tam, panie Wojciechu – pan Kazimierz energicznie zaprotestował. – Ona z takiej jest rodziny, w której na baby nie ma mocnych. Taki przykład panu podam. Kiedyś, jak jeszcze Juszczyk żył, to nam opowiadał, że Juszczykowa siostrę w Warszawie ma, a ona syna i córkę. Ja tam się na krewnych nie wyznaję, ale te dzieci, to też dla Juszczykowej jest jakaś rodzina.
     - Nawet nie taka daleka – Anna pospieszyła z wyjaśnieniem. – Dla niej, to siostrzeniec i siostrzenica. Takie łączy ich pokrewieństwo.
     - I ten siostrzeniec, jak pani mówi, w Warszawie mieszka, w takim miejscu, co się nazywa Wesoła –pan Kazimierz kontynuował przerwany wątek. - Juszczyk mówił, że jego dom obok lasu stoi, bo tam jakiś duży las jest.
     - To prawda – tym razem Wojciech pospieszył z wyjaśnieniem. – Pan Juszczyk prawdopodobnie mówił o Lesie Sobieskiego. W Warszawie jedynie Las Kabacki jest od niego większy.
     - I w tym lesie takie miejsce jest, gdzie tylko zwierzyna wejść może – pan Kazimierz opowiadał dalej. – Tak Juszczyk mówił, a jemu Juszczykowej siostrzeniec. I to dla zwierzyny miejsce ogrodzili siatką na podmurówce z trzech stron, a z jednej tylko drewniane żerdzie dali, żeby zwierzyna przejść mogła, a ludzie żeby wiedzieli, że wejść nie wolno.
     - Bo w tym lesie jest rezerwat przyrody – doprecyzował Wojciech.
     - Razu jednego ten siostrzeniec, a Janusz miał na imię, patrzy, a jego matka z laseczką idzie. Zgarbiona, bo w krzyżu skoliozę miała. Ciemno robiło się już, jak do syna domu weszła. On się za głowę złapał, jak ją zobaczył. Cała w ziemi była, oblepiona od butów, aż do czubka głowy, jakby ją w ziemi bez trumny pochowali i z grobu wyciągli.
     - Co stało się? - On pyta, a ona, że klucze zgubiła i chce od niego pożyczyć i żeby do domu ją odwiózł, bo ciemno, a dom daleko.            Chłop klucze dał i za jakiś czas się dowiedział, jak naprawdę było, a było tak.
     Siostra Juszczykowej na bazar Szembeka autobusem pojechała, a tam grzyb na grzybie – tak dużo grzybów zobaczyła. Ona lubiała grzyby, ale kupić nie chciała. Pomyślała, że jak wysyp jest, to do lasu na zbieranie iść się należy. Do domu wróciła, laseczkę wzięła i w inny autobus wsiadła, taki, co blisko lasu jedzie. Do lasu poszła, grzyby cały dzień zbierała i na koniec pobłądziła kobita. Wyjść chce, a tu siatka. Idzie dalej, a tu znowu siatka. Kobita krzyż chory miała i przez siatkę przeleźć nie mogła, to krzyczeć zaczęła, ale nikogo nie było, bo wejść nie wolno. Siostra Juszczykowej usiadła i pomyślała, że laseczką podkop zrobi i pod podmurówką przejdzie. I tak zrobiła. Nie pamiętała, jak długo kopać jej przyszło. Na pewno długo, bo korzenie od drzew były i przeszkadzały, ale na koniec przelazła, a dziewięćdziesiąt roków miała. Jak przełaziła, to klucze od domu zgubiła i od syna pożyczyć musiała. Nie, baran Juszczykowej zabić by nie dał rady. Takie twarde ludzie to są, co przed wojną się rodzili. Ale na mnie już czas - pan Kazimierz pożegnał się i wyszedł.

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 13.12.2022

Gościnią programu była ministra X w rządzie premierki Y.
RATUNKU!!!


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 21.12.2022

[attachment=757]


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 23.12.2022

We wtorek Mama miała wizytę u kardiologa. Ja byłem kierowcą, a do lekarza Mama poszła z moją siostrą. W nocy z wtorku na środę siostra źle się poczuła, a dzisiaj zrobiła test na Covid - jest dodatni.
W samochodzie spędziliśmy razem 1,5 godziny, a dzisiejsze testy Mamy i mój są ujemne. Nie mamy jednak świątecznego nastroju, bo to dopiero trzecia doba od kontaktu. Ech, życie ...


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 23.12.2022

(23.12.2022, 21:05:28)Edward napisał(a): W nocy z wtorku na środę siostra źle się poczuła, a dzisiaj zrobiła test na Covid - jest dodatni.
W samochodzie spędziliśmy razem 1,5 godziny, a dzisiejsze testy Mamy i mój są ujemne. Nie mamy jednak świątecznego nastroju, bo to dopiero trzecia doba od kontaktu. Ech, życie ...

Musi być dobrze, Edku.
Wczoraj moją 10-letnią wnusię spotkał dramat  - śmierć ukochanego chomika. Ze starości. 
Czarna rozpacz w fioletowe kropki!
Ale skoro chomik miał na imię Covidek (sic!) to chyba najwyższy już czas, by zszedł z tego łez padołu.
The game  - tzn pandemia  - is over!


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 26.12.2022

Jolu,

z tym, że musi być dobrze to, być może, masz rację - kończy się właśnie szósta doba od naszego kontaktu z wirusem, a ani Mama, ani ja, nie mamy żadnych objawów mogących sugerować zakażenie.

Nie masz natomiast racji pisząc, że covidowa gra skończona. Infekcji wirusowych jest tak dużo, jak już dawno nie było. Wprawdzie dominuje grypa, ale Covid ma w nich też znaczący udział.

Z serdecznymi pozdrowieniami i życzeniami dobrego zdrowia

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 26.12.2022

Edku, zwykłe infekcje wirusowe, również z udziałem korona - wirusów, były i będą.
Ja wyraziłam tylko przekonanie, że na dobre skończyła się "covidowa" pandemia,
czego symbolicznym wyrazem była śmierć chomika o imieniu Covidek.

Covidek został uroczyście pochowany, z odpowiednim memory service, a wnusia, wielka miłośniczka zwierząt,
już studiuje książki o świnkach morskich.
"Płacz panny i deszcz poranny zwykle krótko trwa..."


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 03.01.2023

Covid przeszedł bokiem - lepiej ten rok nie mógł się dla mnie zacząć zadowolenie, uśmiech 

A nowy rok, to okazja do wspomnień.
W maju minie 50 lat od ukończenia studiów. Spotykaliśmy się przez cały ten czas - najpierw co pięć lat, później, co trzy. Wiele naszych koleżanek i wielu kolegów odeszło już od nas na zawsze. Rozsypał się komitet organizacyjny, bo koledzy, którzy zostali na Politechnice, przeszli na emeryturę, więc tegoroczne spotkanie będzie prawdopodobnie ostatnim. Cóż, czasu nikt i nic nie zatrzyma.

Ostatni zjazd miał miejsce w 2019 roku. Wtedy jeden z naszych kolegów zaproponował rozpoczęcie spotkania nastrojową piosenką, której tekst dostosował nieco do naszych realiów. W 2021 roku tego kolegę zabrał covid, ale jego pomysł warty jest kontynuacji. Spotkanie, w jednej z sal wykładowych, w obecności dziekana i jedynego żyjącego jeszcze naszego wykładowcy (został profesorem w wieku 37 lat), musimy rozpocząć tą piosenką (od 2.55 minuty, chociaż wstępu też warto posłuchać)

https://www.youtube.com/watch?v=H39b0Qov-u0


Choć nie ci sami, to jednak my
Czy się spełniły wszystkie sny?
Pożółkły album i zdjęć ze sto
Czy pamiętamy jeszcze coś?
 
Te lata, co za nami
Te wiersze pod gwiazdami
Wakacje z tobą pierwszy bal
Te lata, co za nami
Dziewczyna z warkoczami
I zapach farby szkolnych sal
Te lata, już za nami
Te wiersze pod gwiazdami
Wakacje z tobą pierwszy bal
Te lata, już za nami
Dziewczyna z warkoczami
Nie wróci nigdy choćbym chciał
 
Dziś czasem myślę, że gdyby tak
Móc nagle zmienić to, co w nas
Czy chcielibyśmy zawrócić czas
By przeżyć wszystko jeszcze raz?

Dużo zdrowia, szczęścia i miłości w całym 2023 roku

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 07.03.2023

Wczoraj w wątku Latarnika (karuzela czeka ...) napisałem, że miałem kolejnego fuksa, tym razem dotyczącego serducha. Post pisałem z Warszawy w przeddzień wizyty w poradni transplantacyjnej. Tę wizytę mam już za sobą i nastrój jakby mi się trochę popsuł.

Leki immunosupresyjne brałem w możliwie małych dawkach, takich, żeby nie uszkodzić nerek, a układ immunologiczny nie odrzucił przeszczepionej wątroby. Z nerkami się nie udało, a kreatynina 1,80 uniemożliwia wykonanie koniecznego TK jamy brzusznej w warunkach ambulatoryjnych. Na domiar złego organizm skorzystał z okazji i dwa miesiące temu rozpoczął odrzucanie przeszczepu.
- Nie mamy wyjścia - powiedziała dzisiaj pani Profesor. - Musimy zwiększyć immunosupresję licząc się z dalszym upośledzeniem pracy nerek. I zwiększyła dawki trzech moich immunosupresantów kolejno o 33, 50 i 100%. Na 30 marca br. wyznaczyła też datę przyjęcia do szpitala na wykonanie wspomnianego TK oraz sprawdzenie, czy zwiększone dawki leków zatrzymały proces odrzucania przeszczepu. Pani Profesor stwierdziła, że gdyby ten proces nadal trwał, to ona ma plan 'B'. I tego się trzymam,

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 08.03.2023

Ech Edek, dawno cię nic nowego nie kopnęło...
Wybacz sarkazm, pewnie nie jest ci do śmiechu.

Liczę jednak na twój fart. Wieczny fart.
Ciekawe, jaki plan B wobec ciebie ma pani doktor.
Zgodzisz się na drugi przeszczep?

Trzymaj się.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 08.03.2023

Jolu,

ciągle mnie coś kopie, to zdążyłem się przyzwyczaić, a z Twojego wpisu się uśmiałem. Drugi przeszczep w moim wieku? Szkoda narządu dla faceta tuż przed metą. Plan B, to raczej eutanazja  zadowolenie, uśmiech 

Jak widzisz emotka przedstawia uśmiechniętą buzię, więc nie jestem w podłym nastroju. Ufam lekarzom, oddaję się na czas w ich ręce, a oni, jeśli się da, to zrobią wszystko, żeby postawić mnie na nogi. Jeśli się nie da, to mówi się trudno. Odejście jest naturalną konsekwencją każdego życia i kiedyś musi nastąpić. I tak średnią długość życia Polaków przekroczyłem już o prawie trzy lata zadowolenie, uśmiech

Buziaki Ci posyłam, miła poznanianko Heart


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 09.03.2023

(08.03.2023, 15:05:05)Dunolka napisał(a): Ech Edek, dawno cię nic nowego nie kopnęło...
Wybacz sarkazm, pewnie nie jest ci do śmiechu.

No nie jest, ale nie z powodu wątroby, tylko poczciwej trójki prawej dolnej, czyli kła!
 
Kieł(1)
 
Nic mi stomatologicznie nie dolegało, ale po niemal roku od ostatniej wizyty udałem się na przegląd.
Mamy dentystkę w rodzinie, a jest nią Magda, bratanica mojej żony. Magda ma trzydzieści dwa lata i jest dentystką bardzo poważnie traktującą pacjentów. Nie jest na etapie (może jeszcze?) pracy akordowej, gdzie liczy się nie tyle dobro pacjenta, ile kasa, którą można od niego wyciągnąć. Osobiście bardziej cenię trzydziesto, czterdziestoletnich lekarzy, niż wiekowych profesorów, bo w większości przypadków ci pierwsi, w trudnych sytuacjach stawiali mnie na nogi.

- Co ci wujku dolega – zapytała Magda, zanim na niemal godzinę otworzyłem dziób i zamilkłem.
- W zasadzie nic, ale trójka prawa dolna czasem delikatnie reaguje na zimno/ciepło.
Magda potraktowała ząb zimnym powietrzem i rzeczywiście zareagował.
- To robimy – zdecydowała.

Magda znieczuliła ząb i okolice i po niemal godzinie zakończyła pracę kasując dwie stówy.
Wróciłem do domu, ale w miarę wycofywania się znieczulenia coraz bardziej dawał o sobie znać kieł.

(cdn)


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 10.03.2023

Kieł (2)

Czułem go przez pierwszą dobę, a w drugiej zatelefonowałem do Magdy. Nie bałem się bólu, ale tego, co mogło być jego przyczyną.

W ciągu ostatniego roku dwoje moich znajomych zmarło z powodu sepsy, a jej powodem był stan zapalny spowodowany sprawami stomatologicznymi. Ci znajomi nie brali leków immunosupresyjnych, a mimo to sepsa zabrała ich z tego świata. Swoimi obawami podzieliłem się z Magdą, a ona przyznała mi rację i wypisała receptę na antybiotyk.
- Powinien pomóc – stwierdziła.
Brałem go przez tydzień i nie pomógł.
Znowu telefon i decyzja Magdy o leczeniu kanałowym. Nowy termin, nowy seans z otwartym dziobem i powtórka z rozrywki: ustępuje znieczulenie i zaczyna się odzywać ząb.

Jest piątkowe popołudnie. W perspektywie sobota i niedziela, w poniedziałek z rana wyjazd do Warszawy, a ząb tak boli, że muszę brać środki przeciwbólowe. Znowu kontaktuję się z Magdą.

- Mój gabinet jutro jest zamknięty, ale podzwonię po znajomych – odpowiada.
Dzwoni wieczorem i podaje adres w odległej części Wrocławia.
- To gabinet mojej znajomej, wujku. Proszę przyjechać na jedenastą.

Znajoma znajomą, a jednak to sobota i grzecznościowa przysługa. Aby ułatwić Magdzie rozliczenie zabieram cztery tomy Kresowej opowieści, wypisuję dedykację i zostawiam miejsce na napisanie imienia i nazwiska nieznanej mi dentystki.

Pani doktor ma na imię Ewa i jest babcią czteroletniej Emilki. To wiem z prowadzonych przez panie rozmów w trakcie zajmowania się przez obie moim nieszczęsnym kłem.
- Wyczyściłam kanał niemal do końca i założyłam silny środek przeciwbólowy – stwierdziła na koniec Magda. – Myślę, że wujek będzie miał już spokój. Umawiamy się na następną wizytę w środę, jak wujek wróci z Warszawy.
- Ile płacę i komu – pytam.
- Mnie nic – odpowiada doktor Ewa.
- Rozliczymy się środę – mówi Magda.
Wieczorem pyta na WhatsApp’ie, czy wszystko w porządku.
- Tak – odpowiadam i dziękuję za sobotnią przysługę.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. – Z ulgą stwierdza Magda.
Kieł obudził mnie w środku nocy.

(cdn)


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 10.03.2023

Kieł (3)

- Ciociu, jeśli ząb się nie uspokoi, to trzeba będzie go usunąć – napisała Magda do żony w poniedziałek, w trakcie naszej podróży do Warszawy. – To bardzo dziwny przypadek.

Ząb bolał mnie w poniedziałek i we wtorek. Bolał w mieszkaniu wnuczek i w poradni transplantacyjnej. Nie przestał nawet wtedy, gdy pani profesor zwiększała dawki immunosupresantów, aby zatrzymać proces odrzucania przeszczepionej wątroby.

- Mam dwutygodniowe L-4 - napisała Magda we wtorek wieczorem. – Nie będę mogła jutro wujka przyjąć, ale odstępuję swoją osobistą wizytę u doktora Adama. To mój kolega i świetny specjalista, który do leczenia kanałowego używa mikroskopu. Na pewno oddaję wujka w dobre ręce.
Okazało się, że Magda miała rację.

- Wystarczy ci pieniędzy? – pyta żona tuż przed moim wyjściem.
- Mam tysiąc złotych – odpowiadam.
- No nie, tyle to nie będzie kosztowało.

Doktor Adam okazał się rówieśnikiem Magdy i o moim przypadku był przez nią dobrze poinformowany.
- Mamy całą godzinę, to spokojnie zdążymy ząb wyleczyć – oznajmił.
Leczenie odbywało się w pozycji horyzontalnej. Miałem otwarty dziób, który przed zamknięciem zabezpieczał jakiś plastikowy ustnik.

Gabinet był dobrze wyposażony. Doktor przyciągnął jeden z wysięgników mojego legowiska i pojawił się mikroskop. Rzeczywiście cała praca doktora Adama odbywała się z wykorzystaniem mikroskopu i dla mnie wyglądało to nieco dziwnie. Kieruję wzrok w dół i widzę czworo rąk – dwie doktora i dwie jego asystentki. Podnoszę wzrok i widzę doktora wpatrzonego w okulary mikroskopu.

Pracowali oboje przez półtorej godziny.
- Bardzo pana przepraszam, ale nadbudowę zęba skończy już Magda – tłumaczył się doktor. – Wie pan, że pańska trójka miała dwa kanały? To się praktycznie nie zdarza, dlatego mamy opóźnienie, a pacjenci czekają.
Doktor przyciągnął drugi wysięgnik, założył mi ołowiany fartuch i zrobił zdjęcie. Na monitorze zobaczyłem dwa ładnie wypełnione kanały.

Znowu miałem farta. Gdyby nie L-4 Magdy, to ona leczyłaby ząb, ale bez mikroskopu. Nie wiem, czy zobaczyłaby oba kanały. Pewnie wypełniłaby ten główny nie szukając drugiego, którego nie powinno być. Być może na koniec zrobiłaby zdjęcie i by się zdziwiła, a zabawa z kłem zaczęłaby się od nowa.

- Ząb będzie pana bolał jeszcze przez kilka dni – oznajmił doktor i skasował za usługę. W portmonetce zostało mi sto złotych.

Wizytę u doktora miałem w środę. Dzisiaj jest piątek, kieł nadal pobolewa, ale z dnia na dzień coraz mniej i do jesiennych wyborów powinien się uspokoić. Dla mnie jest to o tyle istotne, bo jeśli wybory wygra totalna opozycja, to zamiast schabowego będę musiał jeść robaki. Widziałem je w TVP Info. Ich złocisty kolor przechodził w brąz, więc były dobrze wypieczone i chrupiące, ale prawdopodobnie twarde. Dzisiaj, z bolącym kłem, nie mógłbym ich skonsumować, jednak do jesieni jest jeszcze daleko. Czekam z niecierpliwością, bo lubię kulinarne eksperymenty.

Koniec
------------------
Pozdrawiam serdecznie
Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 11.03.2023

(10.03.2023, 20:40:08)Edward napisał(a): Dzisiaj jest piątek, kieł nadal pobolewa, ale z dnia na dzień coraz mniej i do jesiennych wyborów powinien się uspokoić. Dla mnie jest to o tyle istotne, bo jeśli wybory wygra totalna opozycja, to zamiast schabowego będę musiał jeść robaki. Widziałem je w TVP Info. Ich złocisty kolor przechodził w brąz, więc były dobrze wypieczone i chrupiące, ale prawdopodobnie twarde. Dzisiaj, z bolącym kłem, nie mógłbym ich skonsumować, jednak do jesieni jest jeszcze daleko. Czekam z niecierpliwością, bo lubię kulinarne eksperymenty.


Nie bądź takim optymistą. Robaki, czyli proteiny  -  wyłącznie w niedzielę i święta.
Poza tym  - tylko szczaw i mirabelki.

Gdy "wygra druga opcja" - też może być nieciekawie, bo za ten upragniony przez ciebie schabowy w piątek może być stos,
a przedtem łamanie kołem.

Jak się nie obrócisz  - pewna część ciała z tyłu.

Aż by się chciało powiedzieć, jak w starym, czeskim dowcipie: " a ja se ne boim, ja mam raka"...


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 11.03.2023

Mirabelki i szczaw mówisz? To ja na pewno z głodu zejdę z tego świata. Nie to, że ich nie lubię, ale ich zwyczajnie nie mam. Jakieś trzydzieści lat temu wyciąłem największe drzewo w sadzie, mirabelkę właśnie. Owocowała każdego roku, owoców miała ze dwadzieścia wiader i nikt ich jeść nie chciał. Skąd mogłem wtedy wiedzieć, że kiedyś jej owoce staną się podstawą diety?

Szczawiu też nie mam. W wiejskim obejściu zimują dwa kucyki, a sad jest mały. Podstawą ich wyżywienia jest siano, ale jeśli pojawi się coś zielonego, to one to natychmiast zjadają. Tak tego pilnują, że właściwie nic zielonego się nie pojawia. Szczaw też.

Eksperymenty kulinarne bardzo lubię, chociaż czasem kiepsko na tym wychodzę. To fragment wspomnień z dwumiesięcznej delegacji w Hiszpanii.

Przecieram kulinarne szlaki często zamawiając to, czego jeszcze nie jedliśmy. Zwykle odkrywam coś, co staje się naszym regularnie zamawianym daniem. Nie udaje mi się przekonać kolegów jedynie do calamares a la romana, czyli panierowanych pierścieni macki kalmara – naprawdę smacznych. 
- Dos trucha con potatoes - zamawia Adam dla siebie i Jacka, a ja pokazuję coś, czego jeszcze nie próbowaliśmy. Adam nie ma tym razem rozmówek, więc zamawiam zupełnie w ciemno. Dziewczyna patrzy na mnie dziwnie i odchodzi wzruszając ramionami.
Tym razem mam pecha: koledzy dostają  pysznego pstrąga, a przede mną ląduje talerz z kawałkami tłuszczu w bliżej nieokreślonym sosie. Fatalnie pachnie i jeszcze gorzej smakuje. Tylko dzięki potrójnej porcji bagietki udaje mi się dobrnąć do końca. 
- Flaki - czyta następnego dnia Adam, a ja wiem, że Hiszpanie tę nazwę traktują dosłownie. Flaki to flaki i tyle!


Stary czeski dowcip spokojnie przebijam: Já se nebojím, já mám dva raky.
 
Pozdrawiam
Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 14.03.2023

Jeśli widzicie mój wpis, to możecie być pewni, że z tematyką forum nie będzie on miał wiele wspólnego. Teraz nie będzie inaczej.

Czas płynie szalenie szybko i w tym roku minie pięćdziesiąt lat od ukończenia studiów. Z tej okazji, pod koniec kwietnia, organizujemy zjazd, a ja mam przyjemność być rzecznikiem prasowym jego komitetu organizacyjnego. Do tej pory udział w zjeździe opłaciły sześćdziesiąt dwie osoby i sześć osób towarzyszących.

Pracy mam mnóstwo, wymieniam po kilkanaście maili dziennie i jednocześnie moderuję akcję pisania wspomnień. Sam również się do niej włączyłem.

Nie chciałem tworzyć tekstu od podstaw, więc zacząłem przeglądać już napisane opowiastki. Uznałem, że z koleżankami i kolegami podzielę się wrażeniami z delegacji do Hiszpanii, która miała miejsce w 2001 roku. Napisany wtedy tekst zredagowałem ponownie, a Wam powiem, że znaczące miejsce mają w nim dwie hiszpańskie dziewczyny – Mayte i Helena. Pierwsza była pokojówką, druga recepcjonistką. Właśnie z nią, gdy opuszczałem Hiszpanię, wymieniliśmy się numerami telefonów.

Bez wiary w powodzenie zajrzałem do kontaktów i się zdziwiłem – zakurzony, nieużywany od ponad dwudziestu lat numer telefonu Heleny jednak był. Jeszcze bardziej się zdziwiłem, gdy jej numer zobaczyłem także w WhatsApp’ie.

Dzień dobry Heleno,
nie wiem, czy otrzymasz tę wiadomość. Znalazłem jednak numer Twojego telefonu, a w moim komputerze zdjęcia z 2001 roku. Wróciły wspomnienia z sympatycznego spotkania w Medina del Campo, dlatego piszę. Jeśli ta wiadomość do Ciebie dotrze i będziesz chciała odpowiedzieć, to napiszę więcej.

Taką wiadomość przetłumaczyłem w Google (ten tłumacz jest rewelacyjny) i wysłałem do Hiszpanii. Po godzinie czytałem:

Hola! Que alegría tener noticias tuyas!! Que tal estás? (Cześć! Jak miło cię słyszeć!! Jak się masz?)

I po ponad dwudziestu latach rozmawialiśmy przez dwie godziny. Czy nie wspaniała przygoda? Czy Starsi Panowie Dwaj przesadzali śpiewając o wesołym życiu staruszka? Bo musicie wiedzieć, że obie hiszpańskie dziewczyny były/są młodsze ode mnie, o pokolenie zadowolenie, uśmiech

https://www.youtube.com/watch?v=dXiA8p28_ug

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 17.03.2023

To przeniosłem z wątki Kiary

===
Edward napisał

Wykład zawierający tak sugestywną i naukową argumentację, że niewiele z niej zrozumiałem. No tak, kiedyś się w zakładach pracy mawiało: "to nie politechnika, tu trzeba myśleć". [Obrazek: tongue.png]

Jola napisała:

Edku, nie kwestionuję naczelnego prawa demografii, że wprawdzie mężczyzn rodzi się więcej, niż kobiet, ale żyją oni krócej.
Ja tylko wprowadzam osobną kategorię jako przedmiot badania, taki jednoelementowy zbiór, który nazywa się EDEK.
Czyli są kobiety, mężczyźni, i jest EDEK.
Kobiety żyją dłużej, niż mężczyźni, ale krócej, niż EDEK.
Jasne?
(Osobna kategoria nie oznacza bynajmniej, że to jakiś gender albo, za przeproszeniem, niebinarność. Absolutnie nie, apage satanas!).
A teraz definitywnie uciekamy z wątku Kiary. Wprawdzie należymy do kategorii "dziadkowie", raczej lubianej przez taką złotą dziewczynę , jak Kiara, ale nawet jej cierpliwość ma granice. Hade Park to twój wątek.
===

Jolu,
kobiety i mężczyźni, ale nie ma Edka. Prawda, życie przywalało mi, jak mało komu i w krytycznych momentach podawało pomocną dłoń, jednak osobna kategoria, jaką mi przypisujesz, to fikcja.

Od grudnia obserwuje wzrost wartości jednego z parametrów wątrobowych. Przez ponad sześć lat od przeszczepu zachowywał się poprawnie i nagle zaczął rosnąć. 7 marca, w poradni transplantacyjnej, zdiagnozowano toczący się proces odrzucania przeszczepu. Po raz pierwszy od pięciu lat badano mi wątrobę manualnie pytając, czy boli. Wtedy nie bolało, ale teraz wątrobę wyraźnie czuję. Nie boli, ale ją czuję. Dla mnie, to nowa sytuacja, wprowadzająca lekką niepewność, ale rodzinie o niej nie mówię
30 marca przyjmą mnie do szpitala i się okaże, jak to naprawdę wygląda.
Tak, jestem szczęściarzem. Rok od przeszczepu wątroby przeżywa 90% pacjentów, pięć lat 75%, a mój przeszczep był 6,5 roku temu. Wszystko więc może się zdarzyć i osobna kategoria Edek tutaj może już nie wystarczyć.

https://www.youtube.com/watch?v=BhQdaEdsm5w