RAK PROSTATY POMOC - Forum
Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Wersja do druku

+- RAK PROSTATY POMOC - Forum (https://rakprostatypomoc.pl)
+-- Dział: Metody wspomagania w leczeniu Raka Prostaty – Walka z bólem (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=13)
+--- Dział: Choroby towarzyszące/współistniejące (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+--- Wątek: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. (/showthread.php?tid=72)



RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 30.04.2022

Znów nie mogę wziąć udziału w konkursie, bo tę historię opisałeś już kiedyś na forum.
Zatem to zabawa dla nowych. zadowolenie, uśmiech


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 30.04.2022

(30.04.2022, 10:38:25)Dunolka napisał(a): Znów nie mogę wziąć udziału w konkursie, bo tę historię opisałeś już kiedyś na forum.
Zatem to zabawa dla nowych. zadowolenie, uśmiech

Czyli fair play! Super, a o czystej grze też będzie opowiastka. Niezależnie od takich i podobnych okoliczności zapraszam wszystkich do zabawy. Rozwiązanie po 21.00


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 30.04.2022

Rednaomii, wygrałaś. Prawidłowa odpowiedź do tej opowiastki, to C.
 
Zapytaliśmy jakiegoś mężczyznę o warsztat samochodowy, a on skierował nas do pobliskiej bazy obsługującej autobusy. Baza miała warsztat pracujący całą dobę i tam uzyskaliśmy pomoc. Pamiętam stres związany z wjazdem na kanał. Był tak szeroki, że nie pozostawiał chociażby centymetrowego marginesu z którejkolwiek strony.

Mechanicy pracowali długo, chyba z godzinę, ale syrenkę naprawili. Na kemping w Czerniowcach dotarliśmy przed północą. Rozbicie namiotu i spóźniona kolacja też wymagały czasu i spać poszliśmy o drugiej.

O szóstej zbudził nas piekielny łomot. – Raz, dwa, tri, czytyry – jakiś męski bas nadawał przez megafon tak głośno, że nie tylko nas obudził, ale pewnie całe miasto. – Raz, dwa, tri (tu piiiii, bo wulgaryzm), leżi, nu leżi. Okazało się, że jacyś pionierzy też zatrzymali się na tym kempingu i właśnie mieli poranną gimnastykę.

Kolejny stres wiązał się z koniecznością skorzystania z toalety, którą była dziura w betonowej podłodze, i faktem, że nie wszyscy użytkownicy mieli snajperskie oko.To wszystko, to jednak były drobiazgi. Wakacje mieliśmy naprawdę udane.

Moi drodzy,
na tej opowiastce kończę konkurs, ponieważ z mojej propozycji zabawy skorzystała jedynie Rednaomii. Co to za konkurs, w którym startuje tylko jedna osoba? Cóż, nie wszystkie pomysły są dobre, a ten ewidentnie nie był.


Ta opowiastka miała być ostatnią i będzie.

Był rok 1977.
Po dwóch wyjazdach do Bułgarii, obu z przygodami i syrenką 105 w roli głównej, przyszła kolej na Grecję! Tym zagranicznym wyjazdem, po trzech latach naszego małżeństwa, zamierzaliśmy zakończyć beztroskie życie i poważnie pomyśleć o powiększeniu rodziny. Życie jednak jest pełne niespodzianek i wtedy też było.

- Panie doktorze, czy mogę jechać? – Zapytała żona lekarza dwa tygodnie przez zaplanowaną datą wyjazdu.
- To trzeci miesiąc – odpowiedział. - Jeśli się pani dobrze czuje, to nie widzę przeszkód.
Żona czuła się dobrze.

Zjeździliśmy niemal całą Grecję z Akropolem, Meteorą, Spartą, Termopilami i Peloponezem włącznie. Dotarliśmy aż do Diros, z którego do przylądka Matapan, czyli najbardziej na południe wysuniętego stałego lądu Europy, było zaledwie 20 km.
Wracaliśmy przez jugosłowiańską Macedonię, bo tamtędy wiodła najkrótsza droga do naszych znajomych Bułgarów, u których zamierzaliśmy przenocować.

Byliśmy już w Bułgarii i pokonywaliśmy kolejną serpentynę, gdy nagle rozległ się głośny trzask/zgrzyt, nie wiem, jak to nazwać, a syreną zatrzęsło. Zatrzymaliśmy się, jednak dokładne oględziny auta nic nie dały. Uruchomiliśmy silnik, o dziwo działał, i w kiepskich nastrojach ruszyliśmy w dalszą drogę.Po kilkunastu kilometrach sytuacja się powtórzyła, ale auto jechało. Jakoś dojechaliśmy do znajomych i zastanawialiśmy się, jak zdiagnozować problem. Byłem pewien, że dotyczy on silnika i postanowiłem to sprawdzić.

Już wcześniej wyciągałem silnik i go rozbierałem, więc miałem doświadczenie. Praca poszła sprawnie, ale niestety w silniku wszystko było w porządku.

Silnik rozbierałem i składałem sam, bo znajomy Bułgar był w pracy, i przy montażu złamał się jeden z dwóch pierścieni uszczelniających wał korbowy. Stres musiał być niemały, bo do dzisiaj pamiętam, że pierścienie miały średnicę 80 mm, przekrój 2x2 mm i znajdowały się w jednym rowku o szerokości 4 mm.

Nie było tego pierścienia w wożonym zapasie, bo chociaż miałem połowę bagażnika zajętego przez najbardziej awaryjne części auta, to wspomniany pierścień do nich nie należał. Z pomocą przyszedł znajomy Bułgar, który załatwił pierścień tłokowy od Łady. Miał 82 mm średnicy i to był problem oraz 3,5 mm szerokości, czyli mieścił się w rowku z półmilimetrowym luzem.

Pierścień szlifowałem ręcznie do właściwego rozmiaru i już bez problemów poskładałem silnik. Niepokój jednak pozostał, bo problem nadal był nieznany.

Jakieś 30 km przed Sofią walnęło po raz trzeci i ostateczny. Zatrzymaliśmy się na poboczu, a za nami ciągnął się szeroki pas oleju. Nie było już wątpliwości, że awarii uległa skrzynia biegów. Bezskutecznie zatrzymywaliśmy ciężarowe i półciężarowe samochody, aż w końcu zlitował się nad nami kierowca żuka na bułgarskich tablicach. Kierowca wziął nas na hol i powiedział, że pojedziemy do serwisu Fiata 125p.

Holowanie było koszmarem. Stalowa linka i jazda przez znaczną część Sofii napsuła krwi i nam i bułgarskiemu kierowcy.
Na jednym ze skrzyżowań ze światłami ruszył on zbyt szybko i wyrwał hak razem z liną. Naprężona poleciała w górę, o centymetry mijając przewody trakcji tramwajowej. Taka sytuacja na skrzyżowaniu w centrum miasta musiała wprowadzić komunikacyjny zamęt i to zrobiła.

Serwis Fiata nas spławił. – Nie znamy auta, – mówili mechanicy – nie mamy części. W drugim serwisie było to samo.
- Zawiozę was do szkoły samochodowej – zadeklarował uczynny Bułgar. – Może tam wam pomogą.

Technikum samochodowe mieściło się na przedmieściach Sofii w dzielnicy zamieszkiwanej przez Cyganów.
Nauczyciele zawodu obejrzeli z zewnątrz uszkodzenie, pokręcili głowami, ale polecili wyjąć silnik i skrzynię biegów. Nawet mi w tym pomogli. Po demontażu skrzyni okazało się, że odkręciła się jedna z ośmiu śrub mechanizmu różnicowego i osiadła na jej dnie. Pracujące koła zębate mieszały olej i trzykrotnie wprowadziły tę śrubę w swoje tryby. Za trzecim razem skutecznie. Potrzebny był nowy mechanizm różnicowy i aluminiowa pokrywa skrzyni biegów, która popękała i spowodowała wyciek oleju.

Opisywana sytuacja zdarzyła się w poniedziałek, 5 września. W tym dniu już nic więcej nie zdążyliśmy zrobić, a następny był świętem narodowym Bułgarii, więc wolnym od pracy. Do sofijskiego automobilklubu poszliśmy w środę.

Złożyliśmy zamówienie na dwie brakujące części jako pilne, ale przyleciały dopiero we wtorek, w ósmym dniu naszego przymusowego pobytu wśród Cyganów (nie lubię określenia Romowie – w mojej młodości wielokrotnie widziałem tabory cygańskie, nie romskie). W ósmym dniu i po siódmej nocy, ponieważ nocowaliśmy w syrence z podniesionym przodem opartym na koziołkach.

Pokrywa skrzyni była na szczęście właściwa, ale mechanizm różnicowy był od innego samochodu i dla nas zupełnie nieprzydatny. Nie mieliśmy wyboru – musieliśmy reanimować ten uszkodzony. Mimo dziewięciodniowej przerwy w podróży i już czwartego miesiąca ciąży, planów jednak nie zmieniliśmy. Mieliśmy być w Wiedniu i byliśmy, a ojciec naszych warszawskich wnuczek urodził się na początku marca następnego roku.

Edward

====

Rednaomii - Anna jest Twoja.

W poniedziałek wczesnym rankiem wyjeżdżam na kilka dni z Wrocławia, ale mieszkamy w tym samym mieście, jutro jest niedziela i ma być ładna pogoda, to może spotkajmy się w mojej dzielnicy. To Biskupin i ładne tereny spacerowe. Przyjeżdżaj z mężem, ja zabiorę żonę i zróbmy sobie miły spacer. Czy ta propozycja jest dla Ciebie do przyjęcia? Napisz. Mój mail: wel1973@op.pl


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 01.05.2022

Edku, mam nadzieję, że moja "Anna" jest bezpieczna. wystawia język 

A co do sytuacji samochodowych, to chyba każdy przeżył jakąś przygodę.
My też mamy wiele takich wspomnień, jedno nawet związane z rakiem prostaty.

Bezpośrednio po radioterapii ratującej - 66Gy - zachciało nam się pojechać do Danii.
Córka kupiła nowy dom, wnuczek tęsknił za nami, drugi wnuczek miał się urodzić na dniach.

Józek niby dobrze zniósł radioterapię, cały czas pracował, ale pod koniec było marnie - ból i krwawienie.
No i wiadomo  - "poleciały krwinki", pacjent czuł się słabo.
Ale nie było żadnych wątpliwości ani dyskusji  - jedziemy.
Duńczycy obiecali, że "w razie czego" wyjadą po nas.
(Ja nie mam prawa jazdy).

Był początek marca, u nas ciepło i wiosennie.
W Niemczech takoż.
Ale od razu za granicą we Flensburgu zaatakowała nas duńska zima - mgła i śnieżyca.
Poruszaliśmy się w żółwim tempie w ślad za światłem samochodu przed nami.
Ale po 3-4 godzinach ruch na autostradzie zamarł, utworzył się chyba największy korek w historii Danii,
 widzieliśmy tylko auta najbliżej nas, tak gęsty był śnieg. Jakiś TIR miał wypadek.
Głęboka noc, mijają godziny, stoimy w tym korku, nie mamy już kawy, ani nic do jedzenia, no klęska.
Córki (obie w ciąży) przerażone telefonują co chwila, i pytają, jak ojciec.

Mały duński wnusio sennym głosem pyta, co robimy.
Co robimy?
Śpiewamy!!!
Odśpiewaliśmy dziarsko zgodnym chórem wszystkie patriotyczne, wojskowe i harcerskie pieśni, jakie znamy.
A znamy dużo...


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 01.05.2022

(01.05.2022, 13:43:34)Dunolka napisał(a): Mały duński wnusio sennym głosem pyta, co robimy.
Co robimy?
Śpiewamy!!!
Odśpiewaliśmy dziarsko zgodnym chórem wszystkie patriotyczne, wojskowe i harcerskie pieśni, jakie znamy.
A znamy dużo...

Ciekawa przygoda, ale mieliście sprawny samochód (chociaż kierowcę mniej) i Wam wystarczyło śpiewanie piosenek. Nie próbowaliśmy w Sofii śpiewać, ale prawdopodobnie nic by to nam nie dało, a ze fałszujemy, to i gniew muzykalnych Cyganów mógł nas dosięgnąć. By wyjść z opresji musieliśmy działać.
Szczegółów już nie pamiętam, bo to jednak 45 lat, ale ani razu nie doświadczyliśmy sytuacji niebezpiecznej, chociaż dziewięć dni nocowaliśmy w dzielnicy cygańskiej i to w miejscu ogólnie dostępnym.

Z ciekawostek pamiętam też, że już wtedy Bułgaria miała odpowiednik naszego programu 500+. Dodatek do pensji na kolejne dzieci był taki: 5, 15, 35, 5, 5, 5, ...... lewa. Skąd takie dziwne liczby? W Bułgarii była/jest(?) stosunkowo liczna mniejszość turecka charakteryzująca się rodzinami wielodzietnymi. Bułgarskie rodziny, to model 2+1, 2+2, a w porywach 2+3. I to był powód.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Azja - 01.05.2022

Edwardzie, zakończyłeś konkurs, zanim większość zorientowała się, że taki jest ?  mi właśnie nasza Rednaomi pochwaliła się, że wygrała książkę, wchodzę w wątek, podziwiam, a tu koniec... Szkoda.
P.S. przy okazji okazało się, że jesteśmy sąsiadami nie tylko z miasta, ale i z dzielnicy. 
Pozdrawiam (jeszcze) pierwszomajowo


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 03.05.2022

Droga Azjo, mieszkanko tej samej dzielnicy, przepraszam, że Cię zawiodłem.
Postaw się jednak w mojej sytuacji. Przygotowałem się psychicznie do napisania ośmiu opowiastek. Publikuję pierwszą - odpowiada Rednaomii i Armands. Publikuję drugą - zgłasza się jedynie Rednaomii. Taki brak odzewu zniechęca do kontynuacji zabawy i w moim przypadku to się właśnie stało.

Teraz jestem na wsi 18 km od wrocławskiego rynku, ale po powrocie do domu, jako rekompensatę, opublikuję opowiastkę specjalnie dla Ciebie. Poza konkursem, chociaż aż prosi się zadać pytanie, co robimy, gdy w trakcie podróży do Bułgarii, nad rumuńskim Dunajem w syrence tracimy przednią szybę  zadowolenie, uśmiech

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Azja - 03.05.2022

Hmm, już się boję ?
A co do pytania... bez przedniej szyby trudno kontynuować podróż nawet w Rumunii, więc... podejmujesz próbę zorganizowania nowej? No bo chyba nie wracasz z tą dziurą do Polski?


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 04.05.2022

(03.05.2022, 17:33:53)Azja napisał(a): Hmm, już się boję ?
A co do pytania... bez przedniej szyby trudno kontynuować podróż nawet w Rumunii, więc... podejmujesz próbę zorganizowania nowej? No bo chyba nie wracasz z tą dziurą do Polski?

Bez przedniej szyby trudno, więc był ogromny stres. Później jednak znalazło się dość oryginalne rozwiązanie zadowolenie, uśmiech


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 05.05.2022

Azjo, obiecałem zadowolenie, uśmiech

Był rok 1976.
Znowu jechaliśmy do Bułgarii i znowu w cztery dorosłe osoby. Tym razem przez (Czecho)Słowację, Węgry i Rumunię.
Do rumuńskiej miejscowości Calafat nad Dunajem, skąd kursował prom do bułgarskiego Vidinu, mieliśmy zaledwie dziesięć kilometrów. Dzisiaj przeprawa promowa w tym miejscu, to już historia, ponieważ w latach 2007-2013 wybudowano tam most drogowo-kolejowy, wtedy jednak prom kursował regularnie.
Jechaliśmy przez wieś. Na poboczu drogi stał konny wóz, a na nim bawiła się trójka chłopaków, może dziesięciolatków. Kiedy ich mijaliśmy rozległ się trzask, przed oczami zrobiło się mleko, a później odłamki szkła posypały się do środka syrenki. Nie widziałem tego, ale prawdopodobnie właśnie ci chłopcy rzucili kamykiem.
Nie mieliśmy przedniej szyby, do najbliższej miejscowości w Polsce (Zakopane) było ponad 900 kilometrów, a nad bułgarskie Morze Czarne, cel naszej podróży, ponad pięćset. Późne popołudnie, Rumunia, wieś niemal na odludziu. Powiedzieć, że ogarnęła nas czarna rozpacz, to mało powiedzieć.
 
Wieść o zdarzeniu rozniosła się po wsi lotem błyskawicy i po kwadransie wokół nas zgromadził się spory tłumek. Ni w ząb nie wiedzieliśmy, o czym rozmawiają, ale w końcu coś uzgodnili i ktoś ze zgromadzonych odszedł ‘na wieś’. Po jakimś czasie przyprowadził starszego mężczyznę (teraz ogarnia mnie śmiech, bo my 30-, a on 60+ i wtedy dla nas był starszy. Ech, ty czasie). Mężczyzna pomierzył otwór po przedniej szybie, tylną szybę i dał znak, żeby jechać za nim. No to pojechaliśmy. Okazało się, że do zwykłego zakładu szklarskiego.
 
Szyba tylna na 80% swojej długości miała wysokość przedniej, ale była od niej o 8 cm krótsza i na końcach zdecydowanie bardziej wygięta do środka. Te 80% wystarczyło do pewnego umocowania i szklarz przełożył ją do przodu. My zajęliśmy się oklejaniem plastrami  szczelin po jej obu bokach, a szklarz w tym czasie precyzyjnie odtwarzał tylną szybę z dziewięciu profilowanych kawałków zwykłego okiennego szkła. Zapłaciliśmy i pojechaliśmy dalej, nad Morze Czarne.
W czasie jazdy tylna szyba ‘chrzęściła’, bo karoseria pracowała, ale poza tym nic złego się nie działo. Nasze udane wakacje od tego momentu bardzo zależały od pogody, ale mieliśmy dużo szczęścia. Przez cały czas pobytu w Bułgarii nie padał deszcz. Dał się nam we znaki dopiero w ostatnim dniu powrotu, kiedy pokonywaliśmy odcinek z Budapesztu do Wrocławia.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Azja - 05.05.2022

No, daliście radę, nie powiem. Ale że w wiosce był szklarz, to duże szczęście, bo to chyba niezbyt typowe dla rumuńskich wiosek?


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 07.05.2022

(05.05.2022, 21:56:39)Azja napisał(a): No, daliście radę, nie powiem. Ale że w wiosce był szklarz, to duże szczęście, bo to chyba niezbyt typowe dla rumuńskich wiosek?

To jednak było 46 lat temu w zupełnie innej rzeczywistości. Rumunia i Polska należały do tzw. demoludów, czyli Krajów Demokracji Ludowej. Ustrój komunistyczny zwalczał prywatną inicjatywę, jednak drobnych rzemieślników u nas nie brakowało, a w Rumunii chyba też.
Pamiętam liczne młyny, kowala w sąsiedniej wsi, inseminatora (w popularnym dowcipie po wykonanej przez niego pracy Krasula dopominała się o buziaka), szewców, krawców - te zawody sobie przypomniałem. Szklarza jednak w mojej wsi, ani w sąsiednich, nie było. Prace szklarskie załatwiało się we własnym zakresie. Cięcie szkła po liniach prostych było, nomen omen, proste, jednak krzywizny, to już wyższa szkoła jazdy. Tak, w tej rumuńskiej wsi szklarz był, a my w nieszczęściu mieliśmy dużo szczęścia.

Azjo, Rednaomii,
odwołują pandemię. Lekarze wprawdzie nie są przekonani, czy wirus o tym wie, ale gdyby jednak, to życie powoli wraca do normy. We wrześniu lub październiku mam spotkać się z czytelnikami w Oławie. Myślę, że odważę się też na spotkanie w bibliotece przy ulicy Olszewskiego na Biskupinie. Mam nadzieję, że przyjdziecie. Już teraz Was zapraszam.

Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Rednaomii - 08.05.2022

Dzień dobry. 
Bardzo dziękuję za zaproszenie. Chętnie posłucham autora książki, którą wkrótce przeczytam. Tymczasem pozdrawiam i życzę dużo zdrowia.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Kiara - 09.05.2022

Kurczę byłam na urlopie i taki konkurs przegapiłam...
Teraz jestem w pracy i przeczytałam jedną historię o Aniołku, nie powiem, zaciekawiła mnie więc wieczorem nadrobię resztę opowiastek zadowolenie, uśmiech


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 09.05.2022

(08.05.2022, 16:20:52)Rednaomii napisał(a): Dzień dobry. 
Bardzo dziękuję za zaproszenie. Chętnie posłucham autora książki, którą wkrótce przeczytam. Tymczasem pozdrawiam i życzę dużo zdrowia.

Cześć, Rednaomii.

Spotkanie w bibliotece, o ile w ogóle się odbędzie, to dopiero jesienią, ale zaproszenie jest jak najbardziej aktualne. Na spacer zapraszam jednak już za kilka dni. Do domu wracam w czwartek, więc na Biskupinie może w piątek lub sobotę?

(09.05.2022, 07:02:01)Kiara napisał(a): Kurczę byłam na urlopie i taki konkurs przegapiłam...
Teraz jestem w pracy i przeczytałam jedną historię o Aniołku, nie powiem, zaciekawiła mnie więc wieczorem nadrobię resztę opowiastek zadowolenie, uśmiech

Kiara,

przykro mi  smutny .
W wolnej chwili, specjalnie dla Ciebie, napiszę jednak, jak to na regatach było i że czysta gra, nie zawsze tłumaczy się jako fair play mruganie, puszczanie oczka


RE: Jarek 59 - PSA 52 - Edward - 10.05.2022

Premier, rzecznik rządu i każdy, kto wypowiada się w temacie sankcji z dumą podkreśla, że Polska jest w awangardzie państw rezygnujących z putinowskich surowców, a z węgla w pierwszej kolejności.

Byłem dzisiaj w składzie opału i zapytałem o ekogroszek.
- Nie ma i nie będzie - odpowiedział właściciel składu. - Pan wie, ile żądają od nas hurtownicy?
Nie wiedziałem.
- 3120 złotych! Nie bierzemy, bo nikt za tę cenę od nas nie kupi.
Rok temu kupiłem pięć ton płacąc po 900 zł/tonę! Nie wiem, jak wieś przetrwa zimę.

Rozumiem decyzję o rezygnacji z rosyjskich surowców, ale nie chwalcie się tym pierwszym miejscem, bo nie załatwiliście niczego w zamian i wkurzacie ludzi.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 12.05.2022

Kiara – obiecałem.

Rok 1996. Młodszy syn ma 15 lat, a Kornik zaledwie dwa.

Na wschodnim brzegu jeziora Powidzkiego, między Kosewem, a Giewartowem żeglarski ośrodek wypoczynkowy miały zakłady TONSIL z Wrześni. Ośrodek działał prężnie, szkolił, ale też urządzał regaty. W jednych z nich postanowiliśmy wziąć udział.

Wiedzieliśmy, że sukcesu nie będzie. My, zupełnie zieloni żeglarze, Kornik był/jest znakomity w trudnych warunkach na wodzie, ale to jednak zupełnie nie regatowa żaglówka. To raczej koń pociągowy, a tu niemal Wielka Pardubicka. Płaskodenne i lekkie łodzie z laminatów wchodzące w ślizg przy silnych wiatrach, w tym olimpijskie 470-tki już na starcie stawiały nas na przegranej pozycji. W tej sytuacji naszym ambitnym zadaniem było nie zajęcie ostatniego miejsca.

Zamkniętą trasę liczącą około dwóch kilometrów wyznaczały trzy boje. Każdą z nich należało minąć odpowiednią burtą, a pilnowali tego sędziowie. Nie dostosowanie się to tych wymagań powodowało dyskwalifikację. Takie usytuowanie boi powodowało, że powrót do mety wymagał zaliczenia wszystkich żeglarskich kursów: na wiatr (bejdewind – wiatr wieje skośnie na burtę z przodu), z wiatrem (baksztag - wiatr wieje skośnie na burtę z tyłu), półwiatru(wiatr wieje prostopadle do burty) i fordewindu (wiatr wieje w osi żaglówki z tyłu). Metę wyznaczały dwie boje odległe od siebie o kilkadziesiąt metrów. Bieg nie był zaliczony, dopóki nie przepłynęło się między nimi.

Z naszego punktu widzenia pierwszy bieg był zgodny z przypuszczeniami – zajęliśmy osiemnaste, czyli ostatnie miejsce. W drugim emocje sięgnęły zenitu. Musiały być rzeczywiście duże, bo do dzisiaj pamiętam nazwę żaglówki, z którą toczyliśmy walkę o przedostatnią pozycję. Nazywała się „Szanter”, a żeglarzami było trzech siedemnastolatków.

Do mety było najwyżej sto metrów, a my płynęliśmy burta w burtę wyprzedzając ich o pół długości „Kornika”. Wszystkie regatowe atuty były jednak po naszej stronie. Płynęliśmy na wiatr i byliśmy po stronie nawietrznej, a oni w naszym cieniu. Płynęliśmy na boję wyznaczającą linię mety i gdybyśmy, zgodnie z przepisami, nie zrobili im miejsca, to na finiszu boja byłaby między naszymi żaglówkami z tą różnicą, że my na mecie, a oni poza nią.

Widziałem twarze  chłopaków na „Szanterze”. Chłopcy byli pogodzeni z przegraną, bo meta była coraz bliżej, a oni wiedzieli, że się w niej nie zmieszczą. Żal mi się ich zrobiło.

By zrobić im miejsce wyostrzyłem (zmniejszyłem kąt miedzy linią wiatru, a osią łodzi). Ten manewr spowodował utratę prędkości, „Szanter” zrównał się z nami, a na linii mety wyprzedził nas o mniej niż trzydzieści centymetrów.  Chłopcy na "Szanterze" szaleli. Odtańczyli jakiś taniec, wpadali sobie w ramiona tak, jakby wygrali całe regaty, jednak o podziękowaniach zapomnieli. Nastroju na „Korniku” nie muszę opisywać.

- Tomku, w sporcie jest tak, jak w życiu – tłumaczyłem synowi. – Nie zawsze się wygrywa, a poza tym warto jednak kierować się zasadą fair play.
- Tato, to co zrobiłeś to nie była fair play, ale frajer play – odpowiedział zdołowany syn.
Niepocieszeni wróciliśmy na kemping, a przez kilka kolejnych dni nasze wzajemne relacje uległy znacznemu ochłodzeniu.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Rednaomii - 14.05.2022

Edwardzie, chciałam Ci bardzo podziękować za Twoją książkę oraz za przyjemnie spędzone popołudnie na spacerze. Ty i Wanda jesteście bardzo sympatycznymi osobami. Myślę że kiedyś powtórzymy spotkanie, tym razem w większym gronie (z Azją i jej mężem, bo Wy to już w ogóle sąsiedzi, których dzieli z 200 metrów.) Jeszcze raz wielkie dzięki, pozdrawiam i życzę dużo zdrowia. Beata.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 14.05.2022

Ja też dziękuję za sympatycznie spędzony z Wami czas i za miłe słowa.

Co do książki, to ją wygrałaś. Ucieszę się, jeśli jej treść Ci się spodoba, jednak pamiętaj, że nie będzie to łatwa lektura.

Azja rzeczywiście jest moją sąsiadką zadowolenie, uśmiech . Mieszkamy przy tek samej ulicy, a numer mojej bramy jest dwa razy mniejszy od numeru, bramy Azji. Sąsiadko - serdecznie Cię pozdrawiam!

Z kolejnego spotkania w zaproponowanym przez Ciebie składzie już się cieszymy. Może to jeszcze będzie maj, chociaż do końca miesiąca prawie nie będzie mnie we Wrocławiu (dyżury przy Mamie), a cały czerwiec chcemy spędzić nad jeziorem. Ten ostatni żeglarski sezon nieubłaganie się zbliża, a my jeszcze się łudzimy, że może nie w tym roku, że może w następnym. Cóż, czas i biologia mają swoje prawa, których nijak obejść nie można.

Do miłego kolejnego spotkania, Rednaomii.


Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 15.05.2022

Tej nocy Jola też nie spała, a powodem był stres związany z przygotowywanym przez nią protestem na Placu Czerwonym. Już bliska była wizji wykorzystania zwrotu 'put in', gdy usłyszała śpiew pana Zenka. W pierwszej chwili pomyślała, że to wóz strażacki pędzący na sygnale do pożaru, ale refren piosenki wyprowadził ją z błędu. Ostrożnie podeszła do okna i uchyliła firankę. Na trawniku w piżamie w paski stał pan Zenek i śpiewał a'capella. Obok niego jakiś człowiek podrygiwał do taktu niesłyszalnej muzyki. Twarz jego wydała się Joli znajoma, a po chwili zastanowienia i odkurzeniu szarych komórek już wiedziała. To był pan Jacek, prezes jednej ze stacji telewizyjnych.

cdn