RAK PROSTATY POMOC - Forum
Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Wersja do druku

+- RAK PROSTATY POMOC - Forum (https://rakprostatypomoc.pl)
+-- Dział: Metody wspomagania w leczeniu Raka Prostaty – Walka z bólem (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=13)
+--- Dział: Choroby towarzyszące/współistniejące (https://rakprostatypomoc.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+--- Wątek: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. (/showthread.php?tid=72)



RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 30.06.2020

Jolu, tym postem zaczynam bić pianę, bo już o tym pisałem.

Nie widzę celu/sensu cierpienia, czyli permanentnego bólu, fizycznego/psychicznego, którego nie można opanować i który nie wnosi niczego nowego, do wiedzy o stanie zdrowia fizycznego/psychicznego człowieka.
Pomijam ból fizyczny/psychiczny, który pozwala postawić diagnozę i podjąć np. leczenie.
Nie widzę sensu dorabiania jakiejkolwiek filozofii do cierpienia.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 30.06.2020

Wiesz, Edek, ja to ciebie nie rozumiem.
Zaczynasz ostro dyskusję, zaczynasz janiepawlić forum, a potem ogłaszasz, że nie będziesz o tym z nikim rozmawiał, bo już wszystko wiesz, więc jakakolwiek dyskusja nie ma sensu.
To po co zaczynasz?

Twoim zdaniem jakiekolwiek cierpienie nie ma sensu, a ktokolwiek chce o tym rozmawiać, to dorabia filozofię, albo nawet popiera ludobójstwo.
Strasznie więc upraszczasz, zatem odważyłam się spytać, co rozumiesz pod słowem "sens", bo widzę, że mówimy nie tyle o różnych sprawach, co o różnych aspektach szerokiego pojęcia "sens cierpienia".

Przypomnę ci niedawne okrutne cierpienie, które przeżywaliście wy, a razem z wami my, w oczekiwaniu na wynik histopatologii  węzła chłonnego wnuczki Ali. Chyba wolałbyś swoją neuralgię, niż  to straszliwe napięcie psychiczne, ten ogromny strach.
Czy więc to twoje cierpienie nie miało sensu?
Czy lepiej więc było nie cierpieć, powiedzieć sobie jak bohater "Konopielki", że trudno, urodzą się następne dzieci?
Chciałbyś tak myśleć?


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 01.07.2020

Jola: Wiesz, Edek, ja to ciebie nie rozumiem.

NIE PIERWSZY I PEWNIE NIE OSTATNI RAZ NIE ROZUMIEMY SIĘ – TO JUŻ STAŁO SIĘ NORMĄ.

Jola: Zaczynasz ostro dyskusję, zaczynasz janiepawlić forum, a potem ogłaszasz, że nie będziesz o tym z nikim rozmawiał, bo już wszystko wiesz, więc jakakolwiek dyskusja nie ma sensu. To, po co zaczynasz?

OD KOŃCA. TEMATYKA, KTÓRĄ PORUSZAM W POWIEŚCIACH, KRĘCI SIĘ WOKÓŁ CIERPIENIA. TAK SIĘ ZŁOŻYŁO, ŻE W TYM SAMYM CZASIE WPADŁY MI W RECE OBA TEKSTY, KTÓRE ZAMIEŚCIŁEM WE WPISIE NR 1972. NIE PASOWAŁY MI DO SIEBIE I TĄ UWAGĄ SIĘ PODZIELIŁEM.
NIE NAPISAŁEM, ŻE NIE BĘDĘ Z NIKIM ROZMAWIAŁ, ALE ŻE NIKT MNIE NIE PRZEKONA, A TO RÓŻNICA.

Jola: Twoim zdaniem jakiekolwiek cierpienie nie ma sensu, a ktokolwiek chce o tym rozmawiać, to dorabia filozofię, albo nawet popiera ludobójstwo. Strasznie więc upraszczasz, zatem odważyłam się spytać, co rozumiesz pod słowem "sens", bo widzę, że mówimy nie tyle o różnych sprawach, co o różnych aspektach szerokiego pojęcia "sens cierpienia".

TAK, CHODZI MI O UPROSZCZONĄ, NAJPROSTSZĄ RZECZ NA ŚWIECIE, O ODPOWIEDŹ NA PYTANIE ‘PO CO JEST CIERPIENIE?’. JA UWAŻAM, ŻE SENSOWNEJ ODPOWIEDZI NA NIE, NIE MA.

Jola: Przypomnę ci niedawne okrutne cierpienie, które przeżywaliście wy, a razem z wami my, w oczekiwaniu na wynik histopatologii  węzła chłonnego wnuczki Ali. Chyba wolałbyś swoją neuralgię, niż  to straszliwe napięcie psychiczne, ten ogromny strach. Czy więc to twoje cierpienie nie miało sensu?

OCZYWIŚCIE, ŻE NIE MIAŁO! CO ONO DAŁO MOJEJ WNUCZCE? CZY PRZEZ TO, ŻE CIERPIELIŚMY, JEJ HISTOPATOLOGIA WYSZŁA UJEMNA?

Jola: Czy lepiej więc było nie cierpieć, powiedzieć sobie jak bohater "Konopielki", że trudno, urodzą się następne dzieci? Chciałbyś tak myśleć?

NIE WIEM, CZY CIĘ ZASKOCZĘ, CZY NIE, ALE TAK, LEPIEJ BYŁO NIE CIERPIEĆ. ZAISTNIAŁEJ SYTUACJI NIE TŁUMACZYŁBYM JEDNAK TAK, JAK W PRZYTOCZONYM PRZEZ CIEBIE PRZYKŁADZIE, TYLKO STARAŁBYM SIĘ ODPOWIEDZIEĆ NA PYTANIE, CZY MY W TEJ SPRAWIE ZROBILIŚMY WSZYSTKO, CO POWINNO SIĘ ZROBIĆ? ODPOWIEDŹ POZYTYWNA ZŁAGODZIŁABY CIERPIENIE, NEGATYWNA BY JE SPOTĘGOWAŁA.

JUŻ KILKA RAZY POCIESZAŁEM ŻONĘ W SYTUACJACH, KTÓRE WYDAWAŁY SIĘ BEZNADZIEJNE, STOSUJĄC POWYŻSZY TOK ROZUMOWANIA I WYDAJE MI SIĘ, ŻE TO DZIAŁA. WIĘC CIERPIENIE PSYCHICZNE MOŻNA PRÓBOWAĆ ŁAGODZIĆ, ALE W POŚCIE 1972 CHODZIŁO MI O CIERPIENIE FIZYCZNE.
OK., CZŁOWIEK MUSI UMRZEĆ, TYLKO JAKI SENS MA POTWORNY BÓL, KTÓREGO DOŚWIADCZA PRZED ŚMIERCIĄ, A Z KTÓRYM NIE POTRAFIĄ PORADZIĆ SOBIE LEKARZE?

DLA POKAZANIA, O CO MI CHODZI, POŁOŻĘ SIĘ NA ŁOŻU ŚMIERCI I ZAINSCENIZUJĘ SYTUACJĘ, W KTÓREJ TY ODWIEDZASZ MNIE W SZPITALU.
TY WIESZ OD MOJEGO LEKARZA PROWADZĄCEGO, A JA TO CZUJĘ, ŻE POZOSTAŁ MI TYDZIEŃ ŻYCIA.
TY WIESZ OD MOJEGO LEKARZA PROWADZĄCEGO, ŻE JA POTWORNIE FIZYCZNIE CIERPIĘ I ŻE TEGO BÓLU LEKARZE NIE POTRAFIĄ UŚMIERZYĆ. WCHODZISZ DO SALI, NA KTÓREJ LEŻĘ, SIADASZ OBOK MOJEGO ŁÓŻKA I ZACHOWUJESZ SIĘ DWOJAKO - TAK ALBO TAK:

1.       – Wiesz, spóźniłam się na autobus, a następny nie przyjechał – wyjaśniasz małe spóźnienie.
- Lekarz mówił, - kontynuujesz - że bardzo cierpisz, ale zamówili lek, który powinien ci pomóc. W ogóle, to Jak Ojciec niebieski wybrał dla zbawienia ludzi Krzyż, znak hańby i słabości, tak wybrał twoją chorobę, ponieważ ten krzyż, włożony na twoje ramiona i wrzynający się w twoje ciało, staje się – razem z krzyżem Jezusa – narzędziem i znakiem zbawienia dla ciebie, który go dźwigasz w wierze i nadziei chrześcijańskiej i dla wszystkich innych ludzi potrzebujących zbawienia – cytujesz słowa JP2.
- Twoje cierpienie i cierpienie wszystkich ludzi zyskuje głębokie znaczenie i zmienia się ze słabości w moc, z ubóstwa w bogactwo, kiedy zostaje rozjaśnione przez Krzyż Jezusa".

2.       Nic nie mówisz, po prostu jesteś. W pewnej chwili ujmujesz moją dłoń, ale nadal milczysz. Trwasz przy mnie godzinę, może dwie i wychodzisz bez słowa.

Dla mnie normalną i pożądaną sytuacją jest ta druga.

Pozdrawiam serdecznie


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 02.07.2020

Mam problem ortopedycznej natury - wysiadło mi lewe kolano.
Od dawna miałem pękniętą łękotkę, ale można było z tym funkcjonować. Kiedy ból się nasilał wystarczył Voltaren i opaska i po 3-4 dniach był spokój. Teraz to nie działa.
Przeciążyłem kolano, to fakt, a ból usadowił się w innym miejscu. Czasem coś nieprzyjemnie i boleśnie 'chrupnie', od trzech tygodni po schodach normalnie wejść nie mogę (przy wchodzeniu stawiam prawą nogę i dociągam do niej lewą, przy schodzeniu odwrotnie), a dzisiaj chodzenie w ogóle sprawia mi ból.
Mam skierowanie do ortopedy i nawet się zarejestrowałem, ale dopiero na 18 września. Jeszcze przez tydzień będziemy się opiekowali warszawskimi wnusiami (są u nas od czterech dni), co dodatkowo utrudnia życie.
Macie pomysł, jak dotrwać do wizyty u ortopedy?

Pozdrawiam
Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 02.07.2020

(02.07.2020, 09:10:02)Edward napisał(a): Macie pomysł, jak dotrwać do wizyty u ortopedy?

Przed kilkoma laty zgłosiłam się do ortopedy ze skargą, że boli mnie kolano przy zginaniu.
- Nie zginać!
I pomogło.

Polecam tę metodę.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 03.07.2020

Porada świetna, tylko jak chodzić nie zginając jednej nogi? Kiepskie jest też to, że prawe kolano, przeciążone przez wyłączenie z wielu czynności ruchowych lewego, powoli zaczyna się buntować. smutny


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 03.07.2020

(03.07.2020, 05:22:12)Edward napisał(a): Porada świetna, tylko jak chodzić nie zginając jednej nogi? Kiepskie jest też to, że prawe kolano, przeciążone przez wyłączenie z wielu czynności ruchowych lewego, powoli zaczyna się buntować. smutny

 Trudno  - lekarz w pierwszym rzędzie poradzi odciążyć chory staw.
Leki przeciwbólowe i przeciwzapalne,  spacer tylko do łazienki i na taras.
A potem się zobaczy.

Przed kilkoma dniami pytałeś o sens fizycznego cierpienia.
I oto masz przykład.
Ten ból informuje cię jasno i brutalnie: 70 lat to nie jest czas na całodzienną intensywną aktywność fizyczną,
na produkowanie tysięcy brykietów, na igraszki z czwórką rozbrykanych kilkuletnich wnuków.
Taki jest sens tego twojego obecnego fizycznego cierpienia.

Podobnie bolesną  lekcję otrzymał Józek przed dwoma laty: to już nie czas, by z nastoletnim wnukiem zdobywać wysokie polskie góry.
Teraz razem zdobywają specyficzne górki, czyli duńskie wydmy nad Morzem Północnym, porośnięte
morską trawą, wrzosami i dziką różą. Tyz piknie, jak by powiedział baca, a czołgać się do ortopedy (dosłownie)
tym razem nie będzie potrzeby. (Mamy nadzieję).
Pozdrawiam z krainy białych nocy.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Armands - 03.07.2020

Miałem usuwane duże, oderwane fragmenty łąkotek w obu kolanach ( tzw. rączka od wiadra) i wiem, co to za problem.
Do czasu zabiegu unikaj kucania, przyklękania, bo może tak zablokować kolano, że tak ci zostanie. Ale to zdarza się rzadko.
U mnie blokada działała godzinę, no może dwie i łagodne ruchy nogą w rezultacie dawały w miarę pełne odblokowanie.
Po schodach wchodziłem, schodziłem... bo trzeba było. Jedynie używałem neoprenowy stabilizator stawu kolanowego w celu usztywnienia.
Po operacji samorehabilitacja z wykorzystaniem gum do ćwiczeń (takie taśmy kupowane na metry o różnym stopniu rozciągliwości).
Wiązałem je do mebli i ćwiczyłem rozciąganie kolana i wzmacniałem mięśnie nogi.
Okres mniejszej aktywności spowodował widoczny ubytek tkanki mięśniowej. Na szczęście udało się nogi rozruszać i uzyskać satysfakcjonującą sprawność.
Po roku od operacji wróciłem do jazdy rowerowej i na ukochane górskie szlaki. Pamiątką są małe ślady po trokarach, bo zabiegi były laparoskopowe.

Teraz tylko muszę uważać na wiązadła, bo to po usuniętych łąkotkach kolejne nieszczęście, które może sie przytrafić ( szczególnie na kamienistych zejściach)

Edwardzie, życzę, abyś i ty uporał się z problemem i szybko wrócił do formy.

Pozdrawiam
A.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 03.07.2020

(03.07.2020, 09:01:01)Dunolka napisał(a):
(03.07.2020, 05:22:12)Edward napisał(a): Porada świetna, tylko jak chodzić nie zginając jednej nogi? Kiepskie jest też to, że prawe kolano, przeciążone przez wyłączenie z wielu czynności ruchowych lewego, powoli zaczyna się buntować. smutny

 Trudno  - lekarz w pierwszym rzędzie poradzi odciążyć chory staw. Leki przeciwbólowe i przeciwzapalne,  spacer tylko do łazienki i na taras. A potem się zobaczy.

BYŁOBY WSPANIALE, GDYBYM NA TAKI KOMFORT MÓGŁ SOBIE POZWOLIĆ, ALE NIESTETY NIE MOGĘ.

Przed kilkoma dniami pytałeś o sens fizycznego cierpienia. I oto masz przykład.

TO NIE JEST CIERPIENIE, TO JEST JEDYNIE BÓL.

Ten ból informuje cię jasno i brutalnie: 70 lat to nie jest czas na całodzienną intensywną aktywność fizyczną,
na produkowanie tysięcy brykietów, na igraszki z czwórką rozbrykanych kilkuletnich wnuków.

MAM TĘ ŚWIADOMOŚĆ, ALE JEST TEŻ SZARA RZECZYWISTOŚĆ - OPIEKA NAD 91.LETNIĄ MAMĄ I PONAD STULETNIM DOMEM, W KTÓRYM ONA MIESZKA. MAMĄ OPIEKUJĘ SIĘ NA ZMIANĘ Z SIOSTRĄ, ALE DOMEM JUŻ SAM. NIKT ZA MNIE TEGO NIE ZROBI, A BEZ MOJEJ PRACY WSZYSTKO ULEGNIE STOPNIOWEJ DESTRUKCJI. PODOBNO NIE MA LUDZI NIEZASTĄPIONYCH, JEDNAK TUTAJ JEST WYJĄTEK.

Taki jest sens tego twojego obecnego fizycznego cierpienia.

TO TYLKO BÓL, KTÓRY MÓWI WYHAMUJ I IDŹ DO LEKARZA. CIERPIENIE JEST CIĄGŁYM BÓLEM, KTÓRY NIC NIE MÓWI, A JEDYNIE DRĘCZY CZŁOWIEKA.

Podobnie bolesną  lekcję otrzymał Józek przed dwoma laty: to już nie czas, by z nastoletnim wnukiem z dobywać wysokie polskie góry. Teraz razem zdobywają specyficzne górki, czyli duńskie wydmy nad Morzem Północnym, porośnięte
morską trawą, wrzosami i dziką różą. Tyz piknie, jak by powiedział baca, a czołgać się do ortopedy (dosłownie)
tym razem nie będzie potrzeby. (Mamy nadzieję).

PO GÓRACH JUŻ OD KILKU LAT NIE CHODZIMY - NASZE KRĘGOSŁUPY NA TO NIE POZWALAJĄ. TRUDNO SIĘ BYŁO Z TYM POGODZIĆ, ALE MOGLIŚMY TO ZROBIĆ. OPIEKA NAD MAMĄ I DOMEM, TO JEDNAK ZUPEŁNIE INNA SYTUACJA.

JARKU,

DZIĘKUJĘ ZA PODZIELENIE SIĘ SWOIMI ORTOPEDYCZNYMI DOŚWIADCZENIAMI.
JAKOŚ NIE MOŻE DO MNIE DOTRZEĆ, ŻE CZEKA MNIE PODOBNA DROGA DO TEJ, KTÓRĄ PRZESZEDŁEŚ.
NIE WYOBRAŻAM SOBIE BRAKU AKTYWNOŚCI PRZEZ KILKA TYGODNI, A MOŻE MIESIĘCY.
NIE BĘDZIEMY CZEKALI DO 18 WRZEŚNIA. SPRÓBUJEMY ZNALEŹĆ ORTOPEDĘ Z PRYWATNĄ PRAKTYKĄ I PRACĄ W KTÓRYMŚ Z DUŻYCH WROCŁAWSKICH SZPITALI. NIE WIEMY, CZY TEN PLAN SIĘ POWIEDZIE.

POZDRAWIAM SERDECZNIE


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 04.07.2020

Czy możesz sobie na to pozwolić, czy nie, jeśli nie będziesz mógł, to chodzić nie będziesz.

Jeśli boli w "innym miejscu", niż łękotka, jeśli staw przeciążyłeś, to wizyta u ortopedy najprawdopodobniej
będzie wyglądać tak, że naprawdę każe odciążyć staw. I może zaproponować ci serię 3 zastrzyków z kwasu hialiuronowego.
Drogie toto, nierefundowane, ale w niewielkich zmianach zwyrodnieniowych niezwykle skuteczne.
Pomaga na minimum pół roku, u niektórych na kilka lat.
I nie szkodzi.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 04.07.2020

Miałem fuksa! Do dobrego ortopedy pracującego w dużym szpitalu udało mi się zarejestrować na najbliższy poniedziałek. Jedno tylko miejsce było, widocznie ktoś zrezygnował, następne terminy były dostępne za trzy tygodnie.
Zbyt wiele po tej wizycie się nie spodziewam, bo rezonans mam sprzed pięciu lat, a wizyta trwa 15 minut (150 zł), ale sprawie nadany zostanie bieg.

Na razie do ortopedy nie muszę się czołgać - spokojnie pokuśtykam podpierając się bieszczadzką ciupagą, bo Voltaren i opaska jednak pomagają, Ból odczuwam co 10-15 krok, a czasem rzadziej. Jakoś można z tym funkcjonować, chociaż większego pożytku ze mnie nie ma.

Na szczęście mogę prowadzić samochód i wozić Wandę i wnuczki na wieś jedną lub drugą. Warszawianki, więzione w blokach i znające jedynie parking przy MAKRO, na którym mogą pojeździć na wrotkach, są w siódmym niebie i do rodziców wracać nie chcą. Atrakcji mają mnóstwo - kuzyni, konie, huśtawki, trampoliny, off road, czyli terenówki w terenie, a mnie najbardziej cieszy to, że tablet przegrywa z najzwyklejszym błotem!

Pozdrawiam
Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 06.07.2020

I po wizycie. Lekarz kolano pozginał i poskręcał i na podstawie MR sprzed czterech lat powiedział, że wygląda to na typowy objaw zmian zwyrodnieniowych. One plus przeciążenie dają taki efekt. Oczywiście to diagnoza wstępna, a dokładniejszą będzie można postawić po nowym rezonansie.

Ortopedia daje takim objawom trzy miesiące na samouspokojenie się. U mnie przez chyba trzydzieści lat to działało. Był ból, no to maść i opaska i po 3-4 dniach na kilka miesięcy zapominałem o problemie . Teraz trwa to już trzy tygodnie, jednak do trzech miesięcy jeszcze daleko.

Lekarz powiedział też, że zmiany zwyrodnieniowe trudno się leczy, a operacja niewiele daje, dlatego z nią się nie spieszą. Zalecił oszczędzanie kolana i wspomniał o fizykoterapii, ale prądy i pola magnetyczne, jakie się zwykle stosuje, u mnie, z racji przeszczepionej wątroby, zupełnie odpadają.

No i tak to wygląda. Jeśli ból nie będzie się zwiększał, to może uda mi się uzyskać skierowania na rezonans w ramach NFZ, bo 500-600 zł jednak boli.

Pozdrawiam
Edward


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 09.07.2020

Nie po południu, ale przed.

Ten tekst jest o rozbieżnościach między tym, co jeszcze w duszy gra, a coraz smutniejszą rzeczywistością.

 
Kilka lat temu zmaterializowałem niespełnione marzenia z dzieciństwa i zrobiłem huśtawkę. Dla wnuków oczywiście, bo nie znalazłem plastikowych bezpiecznych koszyków dla dorosłych. Wnuki jednak urosły i huśtawkowy koszyk zrobił się dla nich za mały. Zastąpiłem go solidnym i bezpiecznym siedzeniem, z którego mogą korzystać także dorośli. Sprawdziłem to osobiście, jest wygodne i wypaść z niego nie można.

Większy ciężar i wysoko zawieszona huśtawka wymagały jednak dodatkowych zabezpieczeń. Musiałem je zrobić, bo z racji ukształtowania terenu w skrajnych położeniach najlżejszy z wnuków znajduje się 2,5 metra nad ziemią, to tam, gdzie huśtawkę się popycha (można popchnąć dopiero wtedy, gdy huśtawka wraca zza głowy popychającego) oraz 3,5 metra tam, skąd huśtawka zaczyna powrót.

Drabina była trójstopniowa i pozwalała się wysunąć na 5,8 metra. Mnie wystarczyło pięć i pół, by bezpiecznie oprzeć ją o gałąź.

Już widzę, jak Jola siada przed komputerem by napisać, że facet, który ma 72 lata, lęk wysokości, bolące kolano, ostrogę i wchodzi pięć metrów nad ziemię, natychmiast po zejściu powinien pokuśtykać do psychiatry. Jeśli Jola tak napisze, to przyznam Jej rację!

Każdy z dwóch ruchomych stopni drabiny ma zaczep obejmujący szczebel na którym się opiera z dwóch stron, z trzeciej przylega do niego bok drabiny, a całość zamyka zabezpieczenie nie pozwalające na jakikolwiek ruch góra-dół.
W ostatnim stopniu to zabezpieczenie uległo awarii. Nie był to jednak żaden problem, bo z pomocą przychodzi grawitacja i ten, który na ostatni stopień wchodzi. Zrobiłem, co miałem zrobić i zszedłem na ziemię.

Żeby złożyć drabinę trzeba najpierw zdjąć zabezpieczenie, unieść oba stopnie, aby zaczep opuścił szczebel i opuścić je tak, by ten sam zaczep oparł się na pierwszym szczeblu pierwszego (nieruchomego) stopnia drabiny. Tę samą czynność należy wykonać dla drugiego ruchomego stopnia.

W trakcie tych prac nie przewidziałem, że działanie grawitacji zakłócą gałęzie i awaria zabezpieczenia będzie miała znaczenie. Jak to dokładnie się stało nie wiem. W każdym razie ten najwyższy stopień drabiny o masie 4 kg wypiął się, przeleciał półtora metra i trafił mnie jedną z nóg, więc prawie punktowo, w lewą stronę klatki piersiowej, 10 cm poniżej obojczyka.

Mocne to było. Kilka minut stałem oparty o jesion i dochodziłem do siebie.

To było dziesięć dni temu, a ból, dość silny, zwłaszcza przy oddychaniu, towarzyszy mi do tej pory.
Godzinę temu zatelefonowałem do lekarza rodzinnego i opisałem tę sytuację. Pani zapytała, dlaczego nie pojechałem na SOR i dała skierowanie na RTG. Mam go za pól godziny.

A w duszy ciągle gra huśtawka, jesion, drabina, a nie TV z kotem na kolanach zadowolenie, uśmiech.  I, co gorsza, będzie grało nadal!
Jestem pewien, że Jędrek właśnie ten rodzaj grania miał na myśli.
Jędrku, Beatko - pozdrawiam Was serdecznie


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 10.07.2020

Nadłamanie zebra dziewiątego bez przemieszczenia - taki opis


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 12.07.2020

Przed chwilą na fb zamieściłem taki wpis:

Miałem dzisiaj koszmarny sen. Powiem Wam o nim, chociaż w ciszy wyborczej trochę ryzykuję.


Śniła mi się pani Agata. Tak, ta pani Agata. Operatorom systemu PEGASUS od razu mówię, że koszmar nie dotyczył tej części snu, a wręcz przeciwnie - była ona miła.

Z panią Agatą bardzo sympatycznie mi się rozmawiało. Ze szczegółów pamiętam tylko to, że moja rozmówczyni pochwaliła się nowym uczesaniem i że udzieliłem twierdzącej odpowiedzi na jej pytanie, czy jest oryginalne.

Koszmar zaczął się po naszym rozstaniu, kiedy spojrzałem na zegarek. Była 20.45, a ja uświadomiłem sobie, że nie zdążę oddać głosu w prezydenckich wyborach.

Obudziłem się trochę przestraszony. Na szczęście smartfon pokazywał drugą w nocy.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 24.07.2020

Ruda

Dwa dni byłem bez samochodu, a kilka spraw wymagało pilnego załatwienia w odległych częściach miasta. Zmusiło to mnie do odbycia pięciu podróży środkami komunikacji publicznej. Z racji wielu remontów dróg i torowisk, pozmienianych tras i rozkładów jazdy, każda z nich trwała średnio półtorej godziny.

Autobusy i tramwaje, czyli przestrzenie zamknięte, to jedne z miejsc gdzie najłatwiej zakazić się  koronawirusem. Leki immunosupresyjne, które muszę zażywać, a które sprowadzają mój układ immunologiczny do parteru, lokują mnie w grupie największego ryzyka zakażenia i ciężkiego przebiegu choroby. To sprawia, że jestem szczególnie uczulony na tych, profesor Simon nazywa ich niebezpiecznymi idiotami, którzy nie noszą maseczek tam, gdzie mają obowiązek nosić.

Wsiadam do autobusu 108 na peryferiach miasta i zajmuję miejsce w ostatnim rzędzie. W środku około dziesięciu osób 75+, z wózeczkami na kółkach, jadących na osiedlowe targowisko. Wszyscy z maseczkami, mniej lub bardziej prawidłowo założonymi, ale wymaganego dystansu raczej nie zachowują.

Jedną z pasażerek jest Ruda - tak ją nazwałem z racji krwistoczerwonych włosów. Widzę ją z tyłu, a że się nie obraca nie wiem, czy ma maseczkę. Na pewno jest młodsza – panie 75+ tak włosów raczej nie farbują, a z młodszymi w kontekście noszenia maseczek różnie bywa.

Jedna ze starszych pań, za którą Ruda siedzi, odwraca się do niej i coś mówi. Pokazuje na swoją maseczkę więc domyślam się, że to jest tematem jej monologu. Monologu, bo Ruda jedynie kiwa głową. Pewnie myśli ‘masz rację starucho, ale możesz mi skoczyć’. Przy tym kiwaniu lekko obraca głowę i już wiem, że maseczki nie ma.

Zagotowało się we mnie. - Nieśmiertelna i nieodpowiedzialna (piii piii piii) się znalazła – pomyślałem. – Przez takie indywidua tworzą się nowe ogniska choroby i ludzie umierają.

- Czy pani nie obowiązuje noszenie maseczki? – zapytałem, gdy na końcowym przystanku Ruda wysiadała tylnymi drzwiami.
- Nie, a pan ma atest na swoją maseczkę? – Ruda od razu przeszła do ataku.
- Nie muszę mieć, - odpowiedziałem – a pani ma obowiązek zakładać maseczkę w autobusie.
- Ma pan atest na maseczkę? – Ruda jakby się zacięła.
Nie pamiętam, co odpowiedziałem, ale Ruda po raz trzeci zapytała o atest.

Mimo negatywnych emocji, które w tej krótkiej rozmowie osiągnęły wysoki poziom, pożegnaliśmy się kulturalnie.
- Spadaj idioto, - Ruda do mnie. Ja do niej dosadniej.

To był przystanek przesiadkowy przy Dworcu Nadodrze i wszystko wskazywało na to, że dalszą podróż znowu będziemy odbywali razem. Nie zbliżałem się do Rudej, chociaż obserwowaliśmy się wzajemnie, ale postanowiłem złożyć na nią donos.

- Odholowanie pojazdów - wybierz ‘1’.
- Interwencje – dzwoń na 986 – usłyszałem po połączeniu się ze strażą miejską.
Zadzwoniłem.

- My takimi sprawami się nie zajmujemy – usłyszałem. – Pomiar temperatury, tak, ale maseczki to sprawa policji.
- Mam dzwonić na 997 z taką błahą sprawą? – zapytałem z niedowierzaniem.
- Proszę dzwonić, to nie jest błaha sprawa.

Zadzwoniłem. Wypytali o szczegóły i przyjęli zgłoszenie.
- Ale to jest przystanek tramwajowy i pani może w każdej chwili odjechać – zastrzegłem zdesperowany i gotowy włóczyć się po sądach w słusznej sprawie.

Ruda wsiadła do tramwaju numer ‘70’ po trzech minutach, ja do ‘1’ minutę po niej. Oba tramwaje jechały okrężną drogą przez Sępolno.

Po czterdziestu minutach od rozmowy z policjantem zadzwonił telefon.
- Komisariat policji Ołbin. Czy pan zgłaszał interwencję?
- Tak.
- Bo wie pan, policja była na przystanku, ale nikogo nie zastała.
- Pani wsiadła do tramwaju kilka minut po moim zgłoszeniu – poinformowałem.
- Nie mogliśmy być wcześniej, musieliśmy skończyć wcześniejszą interwencję.
- Rozumiem. No to do widzenia i miłego dnia.
- Nawzajem, miłego.


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 31.07.2020

Za cztery dni mam wizytę w poradni transplantacyjnej. Od ostatniej, z powodu epidemii, minęło aż pięć miesięcy (o dwa więcej niż zwykle), a to w kontekście złożonej gry dawkowaniem leków immunosupresyjnych i ich działaniem ubocznym dość dużo.

Każda wizyta poradni na Banacha, to odpowiedź na kilka pytań istotnych dla zdrowia, a nawet życia.

1. Jak funkcjonuje przeszczepiona wątroba?
2. Jak pracują nerki? Przy referencyjnym poziomie kreatyniny 0,50-1,10, przez pierwsze dwa lata po przeszczepie wahała się ona w zakresie 1,30-1,70. Później się ustabilizowała na poziomie 1,10-1,30.
3. Co z cukrem? Referencyjny zakres to 50-99, a w ostatnich czterech latach mierzono mi 107-127. Diabetolog określa to, jako stan przedcukrzycowy i niech taki pozostanie.
4. Takrolimus? To wskaźnik, jak mocno pilnowany jest układ immunologiczny, aby nie wpadł na pomysł odrzucenia przeszczepu. On mnie trochę martwi, bo przy zakresie referencyjnym 5-20 w marcu miałem 2,5 i od trzech pomiarów ciągle spadał. Zwracałem na to uwagę, ale lekarze uspokajali, że mam leczenie skojarzone i dwa inne immunosupresanty pilnują sprawy.
5. Jakie plany na przyszłość ma rak wątrobowokomórkowy, który był powodem przeszczepu (marker AFP)
6. Jak wyżej w odniesieniu do raka prostaty (PSA)

We wtorek będę to już wiedział.
Pozdrawiam


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 04.08.2020

Z Warszawy:
Krew pobrana, do wizyty w poradni jeszcze trzy godziny, więc czekam w samochodzie.
PSA niestety nie zrobię. Wszystkie badania prywatne są wstrzymane, a ten marker nie podpada pod poradnię transplantacyjną i nie miałem na niego zlecenia. Dzisiaj o nie poproszę, ale PSA zbadam dopiero przy następnej wizycie, czyli najwcześniej za trzy miesiące


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Dunolka - 04.08.2020

I jak wyniki, Edku!

Markerem PSA się nie martw, z wynikiem  - jakikolwiek by nie był  - na razie nic nie zrobisz.
Teraz najważniejsza jest wątroba i unikanie koronawirusa


RE: Wątek Edwarda - przeszczep wątroby. - Edward - 04.08.2020

Wątroba pracuje bez zarzutu - wszystkie parametry mam wręcz wzorowe. Wprawdzie cukier (107/max=99) i kreatynina (1,12/max=1,10) są lekko podwyższone, ale tak jest zawsze - to skutek uboczny immunosupresji. Nowotworowy marker AFP (1,49/max=7,0). Innych wyników nie zapamiętałem, a od ponad roku są one wyłącznie w szpitalnym systemie komputerowym.
Następna wizyta 24 listopada i mam zlecenie na PSA.