RGK dłuuuugo hormonozależny
#1
Urodziłem sie w styczniu 1953 roku w rodzinie inteligenckiej...

Spoko - pominę lata przedszkolne, szkolne, studenckie, pracy zawodowej i różne przygody niezwiązane z tym wątkiem!

Na koniec 2006 roku czułem się na tyle paskudnie, że zdecydowałem się na pełny przegląd techniczny. Kolejne badania niwelowały moje strachy i podejrzenia. Za prostatę wziąłem się przypadkiem. Wkurzały mnie telewizyjne reklamy specyfików na przerost prostaty. Już nawet nie pamiętam czym konkretnie.

Na moją prośbę lekarz pierwszego kontaktu dał mi skierowanie do urologa. Już po kilku miesiącach oczekiwania trafiłem przed oblicze mistrza.
Po wywiadzie (miałem wtedy lekki częstomocz) dał skierowanie na PSA (bo LPK nie wolno było takich wystawiać) i USG. Wyniki PSA były po dwóch dniach ale ja ich do ręki nie dostałem, zostały przekazane do mojej karty w przychodni urologicznej. Na USG czekałem kolejne miesiące i z kompletem badań dotarłem do urologa w sierpniu 2007. Okazało się, że PSA wynosi 26.3. Moja totalna niewiedza sprawiła, że się tym nie przejąłem, nie miałem pojęcia co to znaczy. Nie brałem pod uwagę faktu, że mój ojciec i starszy brat już nie żyli z powodu raka. U ojca był to rak prostaty (82 lata) a u brata nawet nie udało się określić raka pierwotnego (56 lat). Lekarz nakazał powtórzenie PSA i stawienie się u niego bez kolejki. Parę dni później okazało się, że nie było błędów w poprzednim badaniu i PSA wynosiło już 29.65. Pan doktor dał skierowanie na biopsję ale nie wiedział gdzie mogę ją wykonać.

Wtedy włączyła się czerwona lampka. Pierwsze poszukiwania w internecie uświadomiły mi, że PSA jest niebezpiecznie wysokie. Był już początek września. W CO okazało się, że nie robią biopsji pacjentom ambulatoryjnym i muszę to zrobić gdzieś na mieście. W jednym ze szpitali powiedzieli, że i owszem ale muszę mieć skierowanie od ich lekarza. Zapisy były (najwcześniejsze!) na luty 2008. Nie mając wyboru trochę na czuja wybrałem przywatną przychodnię prywatną i zadzwoniłem. Miła Pani spytała czy chcę przyjechać jeszcze dzisiaj (było to piątkowe popłudnie).

Trafiłęm na bardzo dobrego lekarza, potrafił rozmawiać z pacjentem. Na początek stwierdził, że raczej napewno mam guza ale przed wynikiem badań histopatologicznych nic konkretnego nie może powiedzieć. Zasadą w tej przychodni było, że wyniki biopsji wydaje osobiście lekarz niejako wymuszając dodatkową wizytę u niego. W moim przypadku było to bardzo cenne spotkanie. Przede wszystkim całkowicie mnie uspokoił niczego nie zciemniając. Odpowiadał na wszystkie pytania. Ja niestety nie widziałem o co i jak pytać. Na moje pytanie o perspektywy przeżycia powiedział, że według literatury światowej to mam jakieś 90% na przeżycie co najmniej 10 lat. Gdy wspomniał, że nie będą mnie operować i sprawę załatwią naświetleniami to się nawet ucieszyłem, że nie jest tak źle. Byłem przekonany, że chiurgia to ostatnia linia obrony a nie pierwsza.
Na tym etapie najważniejsze było to, że widząc moją dezorientację i zagubienie zaprosił mnie do swojego gabinetu w CO, gdzie miał etat i obiecał pokierować dalej.

Wyniki biopsji:
Adenocarcinoma prostatae, G3, Gleason 7 (3+4) cT3aNxM0, 

Dostałęm od razu Apo-Flutam a po jakimś czasie chyba Diphereline.
Scyntygrafia niczego nie wykazałą, RTG też był czysty.

Przekazał mnie do zakładu Teleradioterapii.

Pierwsze spotkanie z panią doktor też było fajne. Nie miała zbyt wiele czasu na pacjenta i zaczełą krótko: - Czy wie Pan na co choruje. Nakłamałem, że oczywiście tak. Wtedy dosyć szczegółowo opisała mi skutki uboczne RT nie pomijając tych które pacjent może sam wywołać nie przestrzegajc n.p. diety. Potem powiedziała, że nie może mi dać żadnych gwarancji pozytywnych efektów terapii i czy ja na to przystaję. Powiedziałem, że tak bo uważałem, że nie mam wyboru. Moje próby zadawania konkretnych pytać (wtedy jeszcze durnych) sprytnie zgasiłą propozycją przedyskutowania czy wolę terapię adjuwantową czy też neoadjuwantową. Nie umiałem nawet powtórzyć tych terminów.

Zaczęły się przygotowania do RT. Ja studiowałęm internet i pracowałęm nad panią doktor. Wsród pacjentów na korytarzu miała fatalną opinię. Nie chodziło o stosowaną terapię ale podejście do pacjenta. Jak który był potulny to od razu niemal właziła mu na głowę. Mnie długo próbowała przekonywać bym zamiast studiować Internet zajął się czytaniem kryminałów a leczenie pozostawił fachowcom. A ja nie mogłem się z tym pogodzić.

W lutym zaczęła się włąściwa RT.


RTRT: fotony x 15 MV, dawka 5460 cGy/g/21 fr w ciągu 29 dni. Zoladex  10.8  co trzy miesiące.

W czasie naświetlań czwartki były moje! To znaczy miała obowiązak wyjaśniać wszystkie moje wątpliwości. A ja na dzień dobry wyciągałem listę przygotowanych pytań, sensownych i coraz bardziej precyzyjnych. Wiedziałem o co mi chodzi i czego chcę się dowiedzieć, uściślić czy uprządkować. Jakiś czas potem przyznałą się, że te czwartki to był najgorszy okres w jej karierze. Już wstając rano była chora bo wiedziała, że ja przyjdę do niej z nową listą. Ponoć nikt nigdy tak dogłębnie nie sprawdził jej wiedzy.

No i dalej poszło już rutynowo.


PSA: 
IV-2008 0.11,
VII-2008 0.1,  zdiagnozowana przeszkoda podpęcherzowa. Urolog zalecił operację, onkolog poparł wstrzymanie się.
X-2008 0.08
I-2009 0.04
IV-2009 0.03
Zaczęły mnie dręczyć bóle kostne. Najgorzej było nocami. Wparowałem dogabinetu bez żadnej kolejki i wymusiłem przyjęcie. W efekcie dostałem skierowanie na scyntygrafię. Po badaniu bóle natychmiast ustąpiły, gnaty okazały się czyste.
VII-2009 0.02
X-2009 0.01
XII-2009 0.02
III-2010 0.02
VI-2010 0.01
X-2010 0.01
I-2011 0.01  HT zakończona! Kolejne kontrole co pół roku.
VII-2011 0.036,
XII.2011 0.029,
VI.2012 0.26,
IX.2012 0.15
III.2013 1.4   wznowa biochemiczna  HT wznowiona!
VI-2013 0.064  oficjalne potwierdzenie zakończenia leczenia radykalnego, od teraz jestem poddawany terapii paliatywnej
IX-2013 0.16,
I-2014 0.18, 
III-2014 0.078, zlecona scyntygrafia
Znowu pojawiły się bóle kostne. Od wykonania badania do odbioru wyników miałem czekać 2 miesiące. To było ponad moje siły. Wydrukowałem sobie jednozdaniowe żądanie okazania wyników i przytoczyłem odpowiedni paragraf z karty praw pacjenta. W CO wywołało to szok. Ja zachowałem kamienny spokój i tylko obserwowałem jak panie się miotają, usiłują mnie spławić i dzwonią do kolejnych szczebli decyzyjnych. W końcu jakaś pani dyrektor porozmawiała ze mną i wydałą pozytywną decyzję. Wywalczyła jedynie tyle, że wyniki wręczy mi jakiś lekarz. I tak się też stało.

VI-2014 0.036 potwierdzenie moich podejrzeń na podstawie opisu i zdjęć - przerzut do kości krzyżowej i kręgów piersiowych (3 ogniska)
IX-2014 0.041,
I-2015 0.036,
IV-2015 0.033,
VII-2015 0.041, scyntygrafia, ognisko w kości krzyżowej zmalało, pozostałe bez zmian.
XI-2015 0.032,
II-2016 0.037,
V-2016 0.038,
VIII-2016 0.036 Zmiana Zoladex-u na Eligard

Właściwie to od pewnego czasu zaczynam się niecierpliwić, kiedy wreszcie ten skorupiak się obudzi. No bo skoro już musi ... Bez sensu, prawda?

Z jednej strony uważam, że ruchy PSA < 0.1 (po RT) nie mają znaczenia to jednak zauważam u siebie trzeci kolejny wzrost ...

No i zazdroszczę canaletto tytułu pierwszego symulanta i chcę go zdetronizować ...

P.S.
Zapomniałem dodać, że mam skutki uboczne istnienia/leczenia raka.

Mam zdiagnozowaną depresję lękową i przyjmuję psychotropy. To się zaczęło po diagnozie.
Mam zdiagnozowaną osteoporozę a aktualnie osteopenia i poddaję się odpowiedniej kuracji.
2016-08-29

PSA 0.036 czyli dalej oscyluje w bezpiecznych granicach (tym razem trochę spadło!).
Zmieniam Zoladex na Eligard 6-cio miesięczny. Zmiana nie wynika ze względów medycznych a praktycznych. Pani doktor nie uznaje w leczeniu raka generykówi i takowych nie przepisuje. Z jej informacji wynika że AstraZeneca nie dogadało się MZ i Zoladex z polskiego rynku zniknie. A że po 1 września dalej będzie drogi to i zmiana. Receptę mam wykupić po tej dacie. Trochę mnie niepokoi, że kolejną wizytę ustaliła też za pół roku.
03.2017 - 0.66
Kolejna wizyta we wrześniu.
Mrakad  [Obrazek: m0746.gif]

Moja historia

Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej.
Zwei Dinge sind unendlich, das Universum und die menschliche Dummheit, aber beim Universum bin ich mir nicht ganz sicher. (niem.)  
Albert Einstein


Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości